Yhm… yhm… nie macie żadnych omamów. U nas jeszcze śniegu nie ma, a ja nie mogę się doczekać chwili, gdy zobaczę bielutkie jezioro i zaspy po pas… Nie zwariowałam. Zima na Mazurach może być fajna. Dlaczego? Oto kilka punkcików:
1. Kiedy tylko spadnie śnieg, będę miała kolejny powód do narzekań, że nie mogę wyjść z domu. Od kiedy ostro wzięłam się za organizację swojego życia, tych powodów mam coraz mniej, potrzebny więc będzie taki jakiś spory, namacalny, najlepiej biało-szary na półtora metra wysokości…
2. Wraz z zasypaniem nas śnieżną breją, koty rozpoczną masowe załatwianie swoich potrzeb w kuwecie, co będzie idealną okazją do zrealizowania moich ambicji jako perfekcyjna pani domu!
3. Spadnie śnieg = idą święta. Uwielbiam spotkania z rodziną i puste rozmowy o niczym przy świątecznej choince. Jak żyjesz? Dobrze, a ty? Też dobrze, zjemy sernik? Owszem. Dobry sernik. Bardzo dobry. Rarrr! Nie mogę się doczekać! A o wspólnym oglądaniu Kevina zaczynam już śnić po nocach… Dziadek zażyczył sobie w prezencie komplet DVD…
4. Kiedy wreszcie zasypie nas śnieżny puch, nie będzie problemu mojego nałogowego przesiadywania w internecie. Spadnie śnieg, zniknie zasięg, a przy okazji nastąpią przerwy w dostawie prądu, więc problem błyskawicznie zniknie i będzie wreszcie spokój.
5. Nie mogę się doczekać, kiedy spuszczę dzieciaka sankami w dół przepaści. To znaczy z górki go puszczę. Nieodśnieżonej, więc pewnie bardzo nie ucierpi…
6. Oprócz nudnych spacerów i biegania za dzieckiem, wreszcie będę mogła skupić się na innej rozrywce. Już widzę te lecące na łeb na szyję nadprogramowe kilogramy podczas odśnieżania podjazdu. Chłop mój schudnie. Oj schudnie!
7. Będę mogła wreszcie nakupić sobie tyle skarpet, ile mi się zamarzy! I nie będę musiała się nikomu tłumaczyć z ich nadprogramowej ilości! Ba! Jeszcze będą za mną chodzić i próbować podprowadzić kilka, bo na zmarznięte stopy jedna para to zdecydowanie za mało…
8. Te wieczory przy kominku… te skrzące się płomienie rzucające swoje ciepłe światło na kubek gorącej herbaty z cytryną… ten dym swobodnie unoszący się po mieszkaniu, bo nikomu nie przyszło do głowy wyczyścić wcześniej komina…
9. Dawno nie miałam odmrożonych rąk i sama świadomość, że niedługo to nastąpi, powoduje u mnie, to arcyprzyjemne mrowienie rozmrażanych kończyn…
10. Gdy temperatura spadnie poniżej zera, a w nocy dom pogrąży się w przyjemnym przenikliwym chłodzie, zanim chłop się do mnie dobierze i zobaczy, że nie ogoliłam nóg i w ogóle jakoś tak… nie do końca się ogoliłam, to już dawno będzie po wszystkim 🙂
A jakie wy moglibyście podać plusy srogiej zimy w waszej miejscowości?
A ja nienawidzę zimy. :p<br />
A ja bardzo bym chciała śnieg 🙂 Mieszkam w Uk i to w miejscu w którym śnieg bardzo rzadko pada(w zeszłym roku spadł jednej nocy utrzymał się przez jeden dzień i po następnej nocy zostało tylko szare błocko ) więc stęskniłam się za nim 🙁 Wiecie co to za uczucie kiedy całą długą zimę wokoło jest tylko szaro buro i ponuro? Aż z łóżka się nie chce wstać 🙁 Ale w tym roku jest nadzieja bo jedziemy
ostatni punkt najlepszy 😀
Planuję, że ta zima będzie super. Dorosłej kobiecie nie wypada jeździć na sankach, lepić bałwana i ślizgać na ślizgawce, a tak wezmę dzidziola i będę miała alibi 🙂
moj synek ma 9 miesiecy i to samo sobie pomyslalam, bede miec wreszcie alibi 🙂
1.Śliskie, byle jak odśnieżone chodniki-czyli nauczę się chodzić z gracją( haha… ha? )<br />2.Sól/piasek w całym mieszkaniu ,czyli Lidka na 100 % spróbuje to zjeść i będę miała wyrzuty,jak nie zdążę w porę odkurzyć-czyli wyścig z córką o to,która pierwsza sprzątnie zimowe naleciałości;)<br />3.Obsiusiane przez sąsiedzkie psy schody z klatki, bo przecież nikt nie będzie męczyć zwierzaczków w
Ja też za bardzo nie widzę pozytywów :)<br />Śnieg lubię tylko od 24go do 31go grudnia. Potem już żądam wiosny.<br />
Można będzie ubrać synia w siedem warstw,15 minut zakładać mu rękawiczki, następne 15 min śniegowce, próbować odepchnąć drzwi przez zamarzniętą warstwę brei na progu, 15 minut wyciągać sanki z garażu zawalonego po sufit garami – żeby w końcu usłyszeć : chce mi się kupę.<br />Joanna z trójmiejskich lasów.<br />
He, he ;)))<br />Ja się boję w sumie tej zimy teraz. Cała końcówka ciąży przypada na okres zimowy i mam wrażenie, że się przewrócę itd. A już z gibkością najlepiej nie jest 😉
Przemokną mi zimowe kozaki, a że spacery z dzieckiem rzecz święta, będę musiała kupi drugie na wymianę;)
Ja czasem sobie myślę, że chciałabym, żeby mnie zasypało i żebym nie mogła wychodzić. A potem sobie przypominam moje z Czarkiem życie na wsi rok temu i wolę, żeby tej zimy w ogóle nie było! 🙂
Nie widzę. Ani jednego. Znowu odśnieżanie auta (o ile w ogóle zechce mu się odpalić), Juniory pół godziny dłużej się ubierają z uwagi na rajstopy i 10 bluzek, pogubione rękawiczki, buty brudne od soli, breja, lód, plucha, wiecznie ciemno, wrrr<br />Juniory: Ło, matko, ale fajnie! Będziemy zjeżdżać na sankach, i lepić bałwana, i rzucać się kulkami, i zrobimy ślizgawkę, i narty wyciągniemy! Ale
Znikną kupy i bakterie.
Na wiosne za to powrócą ze zdwojoną siłą.