Jechaliśmy z synem metrem i oglądaliśmy widoki za oknem. To była nasza jednodniowa wizyta w Warszawie. Syn siedział na kolanach, zwrócony w stronę okna i podziwiał to, że jedziemy tunelem. Ja siedziałam podobnie i razem z nim ekscytowałam się tym, że ludziom w tunelu metra udaje się rysować sprayem obrazki lub pisać odezwy. Nie widziałam stóp synka, którymi młody musiał wierzgać z ekscytacji typowej dla czterolatka i niechcący trącił ciebie, kobieto z metra, po czym usadowił swoje ubłocone buty centralnie na obitym czerwonym czymś fotelu. Powiedziałaś wtedy:
– Chłopczyku, bardzo mi przeszkadza to, że mnie trącasz. I możesz butami zabrudzić fotele i ludzie, którzy tutaj siądą będą mieli kurtki w błocie, wiesz?
Obróciliśmy się z synem i spojrzeliśmy na ciebie. Patrzyłaś się na nas z uśmiechem. Syn wyciągnął nogi i usiadł prosto, odchylając tylko głowę tak, żeby zerkać za okno. Przyglądałam mu się chwilę i dojechaliśmy do stacji. Chciałam poszukać cię wzrokiem, żeby powiedzieć, co myślę o takim zwracaniu uwagi mojemu dziecku. Ale ciebie już nie było. Więc piszę.
Kobieto, skąd ty się urwałaś? Kto cię wychowywał? Jestem tego bardzo ciekawa, bo w życiu nie chciałam komuś tak bardzo podziękować. Widzisz. My wciąż mamy problemy z umiejętnym zwróceniem uwagi. Ciągle staramy się kogoś ułożyć pod własny obraz i wizję. Musztrujemy, wściekamy się, usprawiedliwiamy konstruktywną krytyką, dzięki której świat się zmieni na lepsze, zamiast przyznać prosto i z mostu, że naszym celem wcale nie jest dobro świata i otoczenia, ale nasze osobiste dobro. Nasze granice.
Zwróciłaś mojemu synowi uwagę przyjaźnie i bez oceny. Nie kłamałaś, że jest niegrzeczny, bo nie masz pojęcia, czy zazwyczaj jest, czy nie jest. Nie straszyłaś go złymi panami, nie oceniałaś jego ruchliwości. Powiedziałaś jasno, co przeszkadza tobie i ostrzegłaś przed konsekwencjami. Syn zrozumiał. Czemuż, ach czemuż inni ludzie jeszcze się tego nie nauczyli?
Wciąż słucham tych narzekań na współczesne dzieci, że niegrzeczne, że nie tak się powinno zachowywać, że coś tam, że sroś tam. Wciąż wytykanie błędów, wciąż poszturchiwanie słowem, że źle, niedobrze, nie, nie, nie. Albo rozkazy. Niewyjaśniające celów, powodów, puste rozkazy, które mają na celu jedynie poprawę nastroju zwracających uwagę ludzi. Że robią dobrze, bo wychowują dziecko i jeszcze powinniśmy im za to dziękować.
Powiem ci… One nie działają. Funkcjonują od lat, a wciąż nie przynoszą oczekiwanego efektu. Gdyby przynosiło, mielibyśmy doskonale wychowanych dorosłych, a przecież co drugi wyskakuje z jakąś głupotą. Mimo to wciąż się trzymamy starych sposobów, bo do głowy nam nie przyjdzie, że można inaczej. I że do starych melodii człowiek się tak przyzwyczaja, że przestaje na nie zwracać uwagi. Ale my mamy z tym problem. Lubimy oceniać i lubimy krytykować. Czego się spodziewać? Tak właśnie byliśmy wychowywani. Zamiast nauczenia nas obrony własnych granic, nauczono nas atakować i wytykać błędy innym. Zamiast „To mi przeszkadza/To mnie denerwuje” mówiono do nas, że jesteśmy niegrzeczni i niemili. Jak się nie dziwić, że z takich schematów wyrośli niegrzeczni i niemili ludzie?
A ty, kobieto z metra, się uchowałaś. Ty skradłaś moje serce i dałaś wiarę, że już powoli wykluwają się w podziemiach ludzie empatyczni i szczerzy. Którzy nie usprawiedliwiają krytyki troską o dobro dziecka. Bo cóż ich to dziecko obchodzi? Ale ludzie, którzy z całą mocą pokazują mu, że tak naprawdę może zachowywać się jak chce, dopóki robi to w ramach granic innych ludzi.
Dziękuję ci. Za tę lekcję. I za to, że znalazłaś w sobie tyle empatii i mocy, że byłaś w stanie zwrócić mojemu synowi uwagę tak, że ja nie musiałam już nic dodawać. Jak bardzo bym chciała, żeby wszyscy nauczyli się bronić swoich granic tak jak ty! Jak bardzo bym chciała, żeby te wszystkie dobre rady, kierowane do mnie i mojego dziecka, zastąpiło to miłe i przyjazne stwierdzenie faktu i uprzejma przestroga!
Przybijam ci piątkę, bo od dziś jesteś moją idolką. Mów do mnie jeszcze. Zwracaj uwagę mojemu dziecku. Bo nie mówisz mu, jakie jest. Opowiadasz, jaka ty jesteś. Co lubisz, a czego nie trawisz, co chcesz widzieć i obok kogo chcesz siedzieć. Opowiadaj mu o sobie. Niech cię pozna. Ciebie i twoje granice.
Na tym polega rola społeczeństwa w wychowaniu dziecka.
Czytajac ten tekst bylam przekonana, ze bedzie to kolejne oburzenie matki bo ktos smial zwrocic uwage jej promyczkowi a przeciez to „tylko” dziecko.
Jak sie ciesze ze sie pomylilam 🙂
Kilkukrotnie bylam kopana/ tracana butami przez dziecko w autobusie (zwykle wciskalam sie w fotel tak aby mnie male nozki nie dosiegaly), lub stawianie dziecka na siedzeniu czy na lawce na przystanku niezaleznie od pory roku, to samo tyczy sie zwierzat czy reklamowek z zakupami, ktore najpierw stawiane na ziemi pozniej ladowaly na siedzeniach.
Nigdy nie zwracalam uwagi z powodu:
a) uwazam ze to nalezy do rodzica
b) ze strachu ze zostane dodatkowo objechana przez rodzica
c) z obawy ze dziecko po zlosci nasili kopanie a rodzic i tak nie zareaguje
d) nie chcialam aby dziecko poczulo sie zle
Ostatni punkt odnosze do swoich doswiadczen oraz tego co piszesz droga Matko. Mnie do glowy by nie przyszloby abym mogla nakrzyczec na obce dziecko, ale lagodnie zwrocic uwage bo moze wlasnie bylo podekscytowane i nie myslalo kategoriami, ze np. moze kogos pobrudzic.
Sama pamietam jak mialam z 5-6 lat i weszlam na fotel u znajomych mamy (nie bylam w butach), gospodarz domu gdy to zobaczyl, huknal na mnie i wykrzyknal „moze jeszcze na zyrandol wejdziesz!”
Moze to nic, ale jednak pamietam to i dlatego nie chcialabym aby jakies dziecko kiedys pamietalo ta Pania z autobusu, ktora mu zwrocila uwage, bo czulo sie zawstydzone czy ponizone.
Oczywiscie podkreslam, ze nigdy nie zrobilabym tego w taki sposob, sama dodalabym usmiech i jakis mily epitet np „Sloneczko moglbys/moglabys nie kopac w moje nogi, mozesz mnie pobrudzic”, ale poki co nie odwazylam sie i nie wiem czy kiedykolwiek sie odwaze.
Sama mam roczna coreczke i skupie sie na tym, aby ja uczyc zachowan przyczynowo-skutkowych („jak staniesz bucikami na lawce to osoba, ktora tu pozniej usiadzie pobrudzi sobie ubranie), oraz dbac o to aby nikt nie mial powodu do zwrocenia jej uwagi. Jesli cos przeocze, mam nadzieje, ze ktos zrobi to w podobny, ladny i taktowny sposob jak kobieta z metra:-)
…
ta kobietka mówiła tzw. językiem serca (Porozumienie bez przemocy Rosenberg)
Czytam Matko Tylko Jedna Twojego bloga od jakiegoś czasu, a tu dzisiaj niespodzianka wspominają o Tobie na Trójmiasto.pl 🙂 http://dziecko.trojmiasto.pl/Jak-kulturalnie-zwrocic-uwage-obcemu-dziecu-n107831.html
Świetny wpis. Na początku myślałam, że kobieta zostanie skarcona, że zwróciła uwagę. A tu taka niespodzianka 🙂
Zaczęłam czytać ten tekst i w pierwszej chwili pomyślałam: Oho, i teraz zacznie się wylewanie kubła pomyj na Bogu ducha winną kobietę za to, że odważyła się wyrazić swoje zdanie i tym samym hamować nieskrępowaną niczym radość chłopca. Ale jednak nie o to chodziło i cieszę się, bo na prawdę zbyt dużo wariactwa jest już na świecie. A ta sytuacja z metra powinna być na tyle normalna w naszym „normalnym świecie”, że nie powinna wzbudzać tyle emocji.
Trafiłam tu z linka. Zostaje! 🙂
Ciekawe co syn zobaczył za oknem…
Wydaje się ten wpis mocno przejaskrawiony. Zwróciła uwagę no i ok. Koniec. Czemu z tego robić jaki jad nienawiści od razu. Ufffff.
Z ciekawości – jaki jad?
Kobieto, skąd ty się urwałaś? Kto cię wychowywał? to tylko przykład na prawdę nie piszcie że to nic. Po prostu w Polsce teraz jest tak wszystko musi być skrajne. Wpis jest skrajny.
Gdzie widzisz skrajność, bo nie rozumiem.
Absolutnie cudowna sprawa, że ktoś w końcu docenia miłe zwrócenie uwagi na niedobre zachowanie. I że ta pani z metra rozumiała fakt, iż rodzic nie jest w stanie wszystko zobaczyć, na wszystko zwrócić uwagę. Brawo. Niestety tekst został, bardzo źle napisany. Przepraszam lecz nie jest dobrze. Niemniej, nie jest to sprawa najważniejsza, także chapeau bas dla Pani Mamy i Pani z Metra. Dzieciak pewnie zapamięta to na zawsze i będzie przyjemnym dla oka wyjątkiem od smutnej reguły prostackiego wychowania. Pozdrawiam i życzę udanego weekendu <3
Popieram !!!
Byłabym wdzięczna, gdybyś napisała, co źle, bo samo „źle” nic mi nie mówi.
Kwalifikacją wystarczającą do oceny tekstu jest sama znajomość języka, w którym tekst ten został napisany, jak mniemam, co sprawia że pytanie to jest dość pretensjonalne. Czyż trzeba być profesorem, znawcą języka aby mieć prawo do posiadania swojego zdania? Jakie konkretnie trzeba mieć „kwalifikacje” aby się Pani „skłoniła do wzięcia pod uwagę wskazówek” (które de facto nie zostały wymienione)?
Jednocześnie uważam, iż częste obcowanie ze słowem pisanym także wielce się przydaje w ocenie, gdyż uwrażliwia i pomaga wyrobić sobie opinie o różnych stylach pisarskich a zaprezentowany powyżej po prostu nie jest moim ulubionym. Ot, zwykła kwestia gustu, nic czym trzeba się nadto przejmować, dlatego też nie rozwijałam tematu choć oczywiście post factum rozumiem, że się Pani o to dopytuje.
Niestety nawet odpowiedź do mojego komentarza nie została zbyt poprawnie napisana, jako że nie pisze Pani do czego się odnosi – „tekst” czy „publikacja” jako takie pozostają w sferze domysłu, gdyż trzeba zgadywać do czego „oceniania jakości” mam mieć kwalifikacje oraz co jest przedmiotem stwierdzenia „bo gdyby ci się nie podobał” (abstrahując od pisowni „ci” z małej litery).
Jeszcze raz pozdrawiam i życzę udanego niedzielnego wieczoru 🙂
Ok. Czyli nie mam żadnego powodu, żeby w jakikolwiek sposób brać twoją opinię jako wartościową. Sama nabzdyczyłaś błędów w swoim komentarzu, a czepiasz się moich. Poza tym, kiedy czytam, że ktoś się zna, liczę, że da mi konstruktywne wskazówki [może konstrukcja, błędne założenie podmiotu, figura literacka?], a nie bełkot, który sprowadza się do zdania „jest źle, bo tekst mi się nie podoba”. Pozdrawiam i życzę równie udanego.
Pisze osoba, która nie ma zielonego pojęcia o tym, gdzie powinny znajdować się przecinki.
Przykład 1: „Niestety tekst został, bardzo źle napisany”. Przecinek powinien być po „niestety”, a przed „bardzo” nie powinno go być, niby co on tam robi?
Przykład 2: „Przepraszam lecz nie jest dobrze”. Po „przepraszam” powinien być przecinek”.
Przykład 3: „…i pomaga wyrobić sobie opinie o różnych stylach pisarskich a zaprezentowany powyżej po prostu nie jest moim ulubionym”. Zdania składowe w zdaniu złożonym powinny być oddzielone przecinkami, czyli brakuje znaku przed spójnikiem „a”.
Komentarz na blogu nie jest listem, nie ma zatem żadnego obowiązku pisania „ci” z wielkiej litery. Owszem, niektórzy tak piszą i – moim zdaniem – wygląda to dobrze, niemniej nie należy to do zasad poprawnej pisowni. Niektórzy traktują to wręcz jako błąd.
słoiki wszędzie słoiki xD
Moja rodzina mieszkała w wawie jeszcze przed wojną, ale jakoś mnie słoiki nie wkurzają. Ktoś musiał przyjść na moje miejsce 🙂
Takie uwagi to ja rozumiem:) zdecydowanie musze zacząć brać lekcje w tej materii:)
To może ja jestem nienormalna, ale zawsze pilnowałam swoje dziecko, zawsze zwracałam uwagę na to czy aby nie naruszam czyjejś prywatności. Nigdy nie zwrócono mi uwagi, że moje dziecko jest niegrzeczne, że wierzga nogami i nie zauważyłam by komuś to przeszkadzało. Zawsze było wręcz chwalone przez nieznane mi osoby. Wydaje mi się że to kwestia postrzegania tego czego sami nie lubimy. Przekraczać granice. Wychowanie bezstresowe powoduje, że coraz więcej wydaje nam się, że rodzicom nie zależy, mają tak zwany luz. Fajnie, że tej kobiecie podziękowałaś za zwrócenie uwagi bez krytyki. Uważam, że kobieta zwyczajnie kocha dzieci, jest profesjonalistką w swej dziedzinie i wiedziała jak przekazać to i dziecku i matce. Bo najzwyczajniej w świecie ludzie nie odnoszą się bezpośrednio do osoby, która powinna to dziecko upilnować. To jakby przekaz dla matki, zwrócenie delikatnie uwagi. I to jej się udało, że musiałaś o tym napisać. Pozdrawiam
Na tym blogu nie ma czegoś takiego jak wychowanie bezstresowe, polecam się zapoznać: https://matkatylkojedna.pl/bezstresowe-wychowanie-nie-istnieje/, bo za szerzenie błędnego rozumienia tego pojęcia blokuję 🙂 Nie potraktowałam też zwrócenia dziecku uwagi jako zwrócenia uwagi mi – to jest śmieszne i przypomina zasadę „powiedz ojcu, że mama jest na niego obrażona”. Jeśli przeszkadza komuś zachowanie kogoś, to zwraca temu komuś uwagę, a nie osobie, która jest z tym kimś. Kobieta z metra po prostu wie, że matka może pewnych rzeczy nie zauważyć i uprzejmie pomogła. Tyle.
Dobrze zrozumiałam przekaz, natomiast ja napisałam swoją opinię po przez pryzmat psychologiczny. Ludzie często nie potrafią powiedzieć wprost, a jak mówią to niegrzecznie. Mówię to z własnego doświadczenia, obserwacji ludzi, i zachowań ludzkich. Poczytaj sobie o płci mózgu, o psychologi mózgu i zachowań ludzkich. Na tym opiera się cała psychologia. Jeśli ci moja opinia nie odpowiada możesz go skasować. Taki jest mój punkt widzenia. Pozdrawiam
Bardzo dużo czytam o psychologii mózgu i o płci mózgu, kilka książek polecałam już na ten temat u siebie. Nie rozumiem, po co chcesz zrobić z siebie ofiarę i proponujesz mi skasowanie swojego komentarza, jeśli mi się nie podoba. Przecież wiesz, że czy mi się podoba, czy nie, zrobię, co chcę 🙂 Nie zgadzam się z tym, co piszesz, będąc uczestnikiem tej sytuacji. Jeśli ktoś przekroczył granice, to raczej ta kobieta, respektując swoje i mówiąc o tym mojemu dziecku, a nie mi. Gdyby chciała mówić do mnie, powiedziałaby to tak, żebym poczuła się w obowiązku zareagować lub co najmniej nieprzyjemnie. A zrobiła to w taki sposób, żebym nie musiała nic dodawać. Rozumiem to, bo sama komunikuję się w ten sposób z dzieckiem i staram się nie oceniać jego zachowania.
Widocznie jesteś ideałem, któremu nie zdarzają się takie ludzkie przypadłości, jak chwila nieuwagi, rozkojarzenia, zamyślenia się. Jesteś pewna, że należysz do gatunku ludzkiego? Może jednak jesteś cyborgiem?
Przy dziecku nie ma chwili rozkojarzenia czy zamyślenia się. Wychodzi się z domu świadomym. Jestem nauczona tego od małego, wychowywałam młodszą siostrę sama będąc dzieckiem. Więc daruj sobie ten sarkazm.
Ok, wychowywałaś młodszą siostrę sama będąc dzieckiem, ale ktoś to robił również z tobą? Czy dorastałaś w patologii i sama utrzymywałaś rodzinę [siebie i siostrę] jako dziecko? Ja, jako dziecko, a raczej nastolatka, również opiekowałam się dziećmi, ale nie przyszło mi do głowy tamtego okresu porównywać do tego, gdy jestem z dzieckiem non stop, 24 godziny na dobę… a zresztą. Co ja będę tłumaczyć o prawie człowieka do chwili zamyślenia, żeby zaplanować tysiąc innych spraw, nie ograniczających się do jazdy metrem. Już wiem, według ciebie – nie można. Rachunki same się zapłacą, dom sam wysprząta, obiad sam ugotuje, popołudnie samo się zaplanuje, a twoja praca pójdzie w cholerę, bo będąc z dzieckiem cały dzień, nie można nawet pomyśleć o tym, co by się na obiad zjadło. Ok, już wiem 🙂
Tak jak podejrzewałam – cyborg perfekcjonista. Typowe dla osób, ktore w dzieciństwie obciążano obowiązkami dorosłych, na przykład wychowywaniem dziecka. Tylko licz się z tym, że cyborgom też czasem siada oprogramowanie.
Człowiek z krwi i kości popełnia błędy, bywa nieuważny, a z domu wychodzi czasem zmęczony, niewyspany, z bolącą głową albo zębem, albo z milionem spraw na głowie. Zresztą bez dziecka też. Serio nigdy, ale to nigdy nie zdarzyło Ci się przez nieuwagę kogoś potrącić czy nadepnąć? Mnie się zdarza. Tak samo jak innym ludziom zdarza się potrącić mnie i nie robię z tego afery – jesteśmy ludźmi. Zdarza mi się też coś rozlać, upuścić albo zgubić.
Z technicznego punktu widzenia to częściej awarii ulegają elementy mechaniczne i elektryczne. Oprogramowanie to tylko pisemna instrukcja, która działa czasami nieprawidłowo ze względu na zniekształcone, błędne sygnały od wcześniej wymienionych elementów 🙂
Jako cyborg, który jakiś czas temu przeżył kompletną awarię mogę tylko poweidzieć, że w czasei takiej awarii jest kompletnie nieistotne, jaka częśc systemu zawiodła, jak i tak calośc po prostu przestaje działać. Teraz próbuję zostać człowiekiem.
Słuszna decyzja 😉
Pewno nauczycielka ze żłobka to była albo z przedszkola 😀 Przypomniałaś mi dzięki temu żłobek moich chłopaków właśnie tak tam zwracali dzieciom uwagę bez krzyku tylko wyjaśnianie ech to było super miejsce niestety dzieci wyrosły ja się przeprowadziłam tylko wspomnienie zostało po Takich Paniach…
Dla mnie to nic niezwykłego. Niestety Ty powinnaś wiedzieć bez zwracania uwagi, że tak nie wolno, że zabłocone buty na siedzeniu to coś wykluczonego. Potrzebna Ci była uwaga, zeby do Ciebie dotarło. A gdybyś nie spotkała tej pani to dalej pozwalałabyś dziecku brudzić siedzenia? I nic by Cię to nie obchodziło? Wychowanie dzieci trzeba zacząć od siebie, inaczej będą tak samo źle wychowani. Zachwycasz się postawą pani, która była kulturalna i delikatna. To świetnie i ta pani ma klasę. Piszesz, że inne formy zwracania uwagi nie działają…Dlaczego? Nie daje Ci nic do myślenia, że Twoje i Twojego dziecka zachowania są złe ? Takich zachowań widzi się na co dzień niestety mnostwo. Dlatego irytują. I Twoja postawa nie reagowania jest właśnie irytująca. Nie obwiniaj za to innych.
Tak, masz rację. Nie wiem, że nie należy brudzić siedzenia, myślałam, że każdy człowiek zawsze musi trochę pobrudzić. Tyle lat metrem jeździłam i myślałam że to absolutny standard! Od dziecka robię to wszędzie, nawet tam, gdzie mieszkam. Codziennie brudzę siedzenia w metrze i jestem zdumiona, że nie można tego robić!
Ogólnie wszystko fajnie – pani od zwrócenia uwagi miła, mama może nie zauważyć, dziecko podekscytować się i pobrudzić, ale jednak zastanawia mnie fakt, że nic nie powiedziałaś. Ani dziecku, ani pani. Ja czy żona odruchowo przeprosilibyśmy za zachowanie dziecka.
Przeprosiłabym, gdyby syn się nie posłuchał. Ale posłuchał, więc sprawę między nimi uznałam za zakończoną.
Może i dobrze. Możemy my mamy za dużą tendencję do przepraszania….
Chyba jest problem z czytaniem ze zrozumieniem…
Ojojoj, tak się tutaj kobieto na intelektualistkę kreujesz (gazeta.pl, wow, normalnie elita umysłowa), a sensu tego tekstu i tak nie zrozumiałaś – mi byłoby głupio tak się ośmieszyć na twoim miejscu. Nawet czwartoklasiści są w stanie opanować czytanie ze zrouzmieniem.
Bo my bardzo lubimy komuś „dowalić” …. a uprzejmość i spokojny ton mogą wiecej
w punkt. ale czy kiedyś całe społeczeństwo bdzie takie? nie wydaje mi się…
Przepiękny przykład 🙂 Naprawdę rzadko spotykany, niestety. Ja już mam dosyć słuchania nieprzyjemnych komentarzy na temat zachowania mojego syna, a przecież ma on ledwo 1,5 roku. Straszenie, porównywania do innych dzieci, przekupywania, kłamania :/
Przywracasz wiarę w to, że można inaczej, że nie tylko ja tak myślę, że gdzieś tam w metrze, tramwaju, na basenie, mogę spotkać kogoś, kto myśli podobnie i kto zwróci mojemu synowi uwagę w tak mądry sposób 🙂
A ja przybijam autorce piątkę – cieszę się , że mogłam przeczytać jak myślisz… I zgadzam się oczywiście – tak właśnie społeczeństwo powinno dbać o młode pokolenie – kiedyś mówiło się – wszystkie dzieci są nasze, i to prawda. Nie powinno się ich tresować tylko wychowywać, towarzyszyć im i tłumaczyć świat, granice innych , ale też powinny wiedzieć, że maja także swoje granice nieprzekraczalne. To równie ważne.
Swietny tekst! Jeżdzę metrem codziennie dwa razy więc może spotkam Kobietę z Metra:)
Dzięki znajomemu z fb trafiłam na ten wpis. Bardzo popieram i to jak jest napisany i zachowanie pani zwracającej dziecku uwagę. Zrobiła to w sposób modelowy, wręcz podejrzewam że to profesjonalistka od wychowania dzieci lub psycholożka.
Ale martwi mnie co innego. Te różne komentarze pełne niechęci do owej pani, a także te inne piętnujące mamę z dzieckiem. Ludzie u nas strasznie zawzięci gdy coś zaburza ich obyczaje. No i co tu zrobić? Czekać na nowe generacje?
Robić swoje, z ufnością, że kropla drąży skałę i świadomością, że nie na wszystko mamy wpływ
Matka 4-latka zapomniała przez 4 lata powiedzieć dziecku, że nie stawia się zabłoconych butów na „obitym czerwonym czymś” siedzeniu. jakoś mnie ten egzaltowany bełkot nie wzruszył.
Chciałabym, by moje 8-letnie dziecko pamiętało pojedyncze zdanie, jakie go czegoś uczyło, chciałabym… I jednorożca też chciałabym mieć… i w totka wygrać…
Nie zrozumiałaś.
Polecam jeszcze raz powoli, powolutku, ze zrozumieniem przeczytać tekst. Jak nie podziała, to jeszcze raz. Do skutku. Widzisz, to tak samo, jak z uczeniem małych dzieci prawidłowych zachowań – jak taki maluch, może w końcu załapiesz i ty, o co chodzi w tym tekście, tak samo, jak małe dzieci w końcu, po parokrotnym powtórzeniu, zapamiętują pewne rzeczy.
Dlaczego atakujecie Monę, że wyraziła to co się rzuca w oczy? Ja też uwazam, ze ta kobieta zrobiła w gruncie rzeczy to co powinna była zrobić matka..Tyle ze autorka bloga nie jest w stanie przyjąc krytyki na swoj temat. Nie mozna nie zauwazyc ze dziecko kopie w siedzenie, czlowiek muslaby byc slepy.
Przecież wyraźnie napisała, że NIE zauważyła, że jej syn trącił tą panią, zapewne też tego nie poczuła. Napisała, że była odwrócona w drugą stronę tak, jak i syn, i oboje patrzyli za okno.
Nie da się nie zauważyć, że dziecko się wierci i kopie, gdy mały siedzi ci na kolanach 😉 Matka po prostu wychowuje małego bezstresowo (co prędzej czy później obróci się przeciwko niej), więc miała szczęście, że trafiła na tak wyrozumiałą osobę.
Oczywiście, że się da. Jeśli jest się odwróconym w drugą stronę i dziecko nie wierzga nogami jak szalone to jak najbardziej da się nie zauważyć. A co do bezstresowego wychowania… Mylisz pojęcia niestety, to po pierwsze 🙁 Na tym blogu jest zresztą post na ten temat. Zresztą, co mogłoby się obrócić przeciwko niej to krzyki, zakazy, kary, nakazy, brak zrozumienia i tak dalej czyli to, co jest tak bardzo popularne w sposobach wychowania większości ludzi. Na pewno nie wychowanie w miłości i zaufaniu, gdzie dziecko jest dzieckiem i oddzielną osobą popełniającą swoje własne błędy i podejmującą własne decyzje.
Następny cyborg, kóry zawsze widzi wszystko, ma oczy dookoła głowy, nie miewa chwili nieuwagi. Brawo!
I co to jest wychowanie bezstresowe?
Ludzie na jakiej podstawie oceniacie. Widzicie kawałek, urywek czyjegoś życia. I od razu skreślić kogoś. Czasami to aż mam ochotę wyć z bezsilności, że otaczają nas ludzie, którzy wiedzą lepiej niż matka danego dziecka.Ludzie zajmijcie się swoimi dziećmi i od swoich dzieci oczekujcie bezwzględnego posłuszeństwa i nie pozwólcie popełnić im choćby najmniejszego błędu. Niestety problem polega na zasadzie zacytuję tekst z filmu. „Cudze dzieci jak są niegrzeczne to są źle wychowane, własne po prostu mają ciężki okres”
No tak, bo powiedzieć coś dziecku to ma się gwarancję, że zapamięta, zastosuje się i więcej tego nie zrobi. Zawsze, przez całe dzieciństwo robiłaś dokładnie to, co Ci rodzice powiedzieli? Żadnych wyskoków? Żadnego nieposłuszeństwa? Żadnego zapominania o zasadach?
Fajnie ze tak kulturalnie sie ktos do pani dziecka zwrocil. 99% jednak w Polsce ludzi to chamy atakujace twoje dziecko za wszystko co zrpobi i jak wyglada, jak jest ubrane, jakie ma wlosy…itd…NIRPYTANE o nic polskie wscibskie chamy…..pakujace sie z buciorami w twoje zycie i robiace chamskie uwagi dzieciom. Polska nadal jest chamsko podla. I ja sie ciesze ze tam juz dawno nie mieszkam a moje dzieci nie musza miec do czynienia z polska chamiornia codzienna. Gratuluje spotkania tego przedstawiciela 1% Polakow NIEchamow.
Ja dokładnie w podobny sposób zwracałam się do syna mojej siostry i dostałam burę, że mówię do niego, jak do dorosłego, a nie jak do dziecka. Naprawdę. Zmustrowała mnie za to, że nie gadam jak do 5-latka. A ja mu wtedy tłumaczyłam, żeby nie rozsypywał puzzli ze złością, jak czuje, że nie daje już rady; spokojnie mu tłumaczyłam, dlaczego warto ułożyć do końca, a jak nie daje rady, to niech zostawi to, jak jest i wróci później. I dostałam zjebkę. A to tylko jedna taka sytuacja.
Nie będę tu już odwoływać się do konkretnych osób, ale w moim środowisku mam dużo matek… krzyczących. Jak dziecko rozsypuje puzzle i krzyczy przy tym ze złości, one krzyczą jeszcze głośniej. Nawet, jak to opisuję, to te wrzaski mam w głowie. I nie, nie wymądrzam się, nie mówię, że wychowałabym dziecko lepiej, że mam więcej cierpliwości, że nie krzyknęłabym, czy nie złapała dziecka ze złością za rękę… Ale warto wziąć te trzy wdechy i podejść do sprawy na spokojnie, merytorycznie, bez oceny, pokazać, zademonstrować i użyć ludzkich argumentów, a nie od razu utartych frazesów, grożenia czy krzyków – bo to jest najprostsze, ale nie znaczy, że najskuteczniejsze.
Pewnie u pani z opowieści też irytacja w środku narastała, bo kto by się nie irytował, będąc ciągle szturchanym nogą, ale potrafiła podejść spokojnie i po prostu przemówić po ludzku, a nie od razu podniesionym głosem czy – najlepsze! – zwracając się do Ciebie, autorko, że masz dzieciaka pilnować.
Serio? Ja też tak zwracam uwagę i moja mama też :] więc dobrze wiedzieć, że się nie jest wyjątkami :]
Najlepsze jest w tym wszystkim to, że teoretyków jest bardzo wielu… Ale jak przychodzi co do czego, to te same dobre, takie mądre, przykładne i rodem z bajki mamusie, bez oporów krytykują inne dzieci (wliczając rodzinę), zaczynając właśnie od „ale jesteś niegrzeczny” 😉
Dziękuję Ci za ten post.
To prawda, w ten sposób dziecko zrozumie przekaz najlepiej… oby więcej, takich praktycznych uwag.
genialny tekst. przeczytałem dwa razy. nigdy nie byłem świadkiem podobnej sytuacji i nie wiem czy sam bym potrafił zwrócić uwage komuś w taki sposob. ludzie juz tacy sa. mysla, ze skoro dziecko jedzie z opiekunem, to on jest od pilnowania i musztrowania. Twoja sytuacja dala mi lekcje na przyszlosc. dzieki! pozdrawiam serdecznie
Bardzo dobrze postąpiła ta Pani, co wydaje Ci się w tym złego ??? Na tym polega wychowanie droga „oburzona matko” że jak rodzic nie reaguje to trzeba zarówno dziecko jak i Ciebie nauczyć wychowania… !!! Świetne zachowanie kobiety która z miłością powiedziała dziecku że zachowuje się nie stosownie.
Przepraszam, ale radzę przeczytać tekst, zanim zaczniesz kogoś obrażać.
No właśnie, widzę że Pani również nie przeczytała ze zrozumieniem co napisałem. Ile to razy byłem świadkiem kiedy dziecko wchodziło na głowę nie dość że rodzicom to jeszcze postronnym osobom i co ….rodzic udawał że tego nie zauważa… Takie bezstresowe wychowanie dzieci odbije się prędzej czy później na rodzicach i otoczeniu….
Aaaa. Troll. Ok.
Boje się, że on tak na poważnie 😉
Pan chyba przeczytał kawałek, nie zrozumiał żartobliwego tonu, nie chciał czytać dalej, ocenił całość i niestety wyszło na to, że nie ogarnął właściwego przesłania. Trzeba sie nauczyć czytać do końca 😉 Mnie sam początek też zszokował, ale potem dokończyłam tekst i bardzo się ucieszyłam postępowaniem obu Pań. Tak trzymać, granice trzeba stawiać, ale w sposób umiejętny 🙂
Chyba to jednak Pan nie czyta ze zrozumieniem… może wyobrażenie sobie tej sytuacji pomoże? Oboje byli odwróceni do szyby, kobieta NIE widziała stóp dziecka, może dlatego nie reagowała…. też jestem mamą i też nie raz byłam w podobnej sytuacji…. czasami brak naszej reakcji nie wynika z tego, że udajemy, iż nie widzimy…
Mnie się wydaje, że Panu chodzi o to, że to nie Ty, Jaskółko, zwróciłaś uwagę synowi, tylko obca osoba. Niby, że mu pozwalałaś machać nogami i kłaść je na siedzeniu. Niemniej, można swoje zdanie wyrazić w mniej agresywny sposób.
To może ja wytłumaczę. Przecież autorka wyraźnie i wprost pogratulowała pani, która zwróciła uwagę jej dziecku. Pogratulowała za to, że zrobiła to umiejętnie i wyraziła nadzieję, że więcej takich pań będzie. Nie rozumiem jak można tego nie zrozumieć i jeszcze upierać się przy swoim i zarzucać autorce tekstu, że nie zrozumiała twojej wypowiedzi. To ty nie zrozumiałeś jej wpisu. Autorka jest wdzięczna za taką konstruktywną krytykę jej dziecka, a ty odebrałeś to jak atak autorki na tę panią. Czyli zupełnie nie tak.
Mam nadzieję, że już wszystko jasne 🙂
Bardzo proszę albo doczytać do końca, albo czytać ze zrozumieniem. Przecież ta matka nie ma żadnych pretensji do kobiety z metra. Wręcz przeciwnie – podziwia ją i jest jej wdzięczna za takie, a nie inne zachowanie i zwrócenie uwagi jej dziecku! Dlaczego zanim się dobrze coś przeczyta – już się wyciąga jakże krzywdzące dla matki wnioski. Wystarczy przeczytać komentarze poniżej – matka nie ma do kobiety z metra żadnych pretensji. A Pan chyba już z góry założył, że to będzie krytyka i pretensja. A nie jest.
Nie zrozumiałeś. Przeczytaj jeszcze raz.
A gdzie napisała, że coś złego? Przecież w tekście jest, że docenia i chwali to zachowanie.
Bardzo fajnie się zachowała, nie każdemu chciałoby się otwierać buzię i jednocześnie myśleć, co mówi 🙂
Podobno, by wychować dziecko, potrzebna jest wioska. Ale nie powinna być to wioska ludzi, którzy naskakują i krytykują, ale wioska takich pań, jak ta z metra.
Kobieta mówiła do Twojego syna jak do dorosłego. Ot i cała tajemnica. To jest po prostu konstruktywna informacja zwrotna. Super, że ktoś umie stosować to skutecznie w praktyce.
To się nazywa prawdziwa i wartościowa lekcja.
Aż mi się gęba szczerzyła, jak czytałam. 🙂 Można z sympatią, kulturą i konkretem? Można. Szkoda tylko, że to nie norma.
Super! Czytałam z uśmiechem na twarzy 🙂
Pamiętam jak byłam kiedyś na koncercie muzyki klasycznej. Obok siedziała pani z dwójką bardzo znudzonych chłopców, którzy postanowili klaskać do muzyki. Zwracałam im uwagę milion razy, w sposób kulturalny, ich matce również. Nie działało. Tak, że chwała należy się również Tobie i Twojemu synowi. Że nie zjedliście wzrokiem tej kobiety, że potrafiłaś przyjąć krytykę kierowaną wobec swojego dziecka. Uwierz mi, że takie matki występują jeszcze rzadziej niż ludzie, którzy zwracają uwagę bez wściekłości i niemiłych uwag.
Żadna nasza zasługa. Ja staram się wyrażać dezaprobatę w ten sam sposób, a syn się do tego przyzwyczaił. Myślę, że to kwestia podejścia. Umiejętne zwrócenie uwagi nie szkodzi 🙂
To wciąż zasługuje na pochwałę 🙂
Polecam książkę „Wychowanie bez porażek” Thomasa Gordona. To jest dokładnie przyklad z rozdziału 6 „Jak mówić żeby dzieci słuchały”. Polecam książkę wszystkim nie tylko rodzicom, bo z niej człowiek może nauczyć się właśnie jak słuchać i mówić bez oceniania, poniżania itp. Niezłe może ta pani ta książkę czytała albo jej rodzice…
Ja też polecałam tę książkę <3 I jestem zachwycona, że coraz więcej ludzi z niej korzysta lub być może korzysta, sądząc po efektach 🙂
O matko, Thomas Gordon jest genialny, aż się podekscytowałam, że obie jego książkę polecacie! 😀
Kapitalne! 🙂
To nie byłam ja, nie mieszkam w Warszawie, ale mogłabym, bo właśnie tak zwracam uwagę obcym ludziom, niezależnie od ich wieku, kiedy naruszają moją bańkę. I wiesz co? Uważam, że to strasznie, strasznie smutne, że miałaś powód, żeby napisać ten wpis. Bo to powinna być norma. I dziwię się, że nie jest.
No widzisz….zazdroszczę 🙂 Ja ostatnio otarlam się o krytyke zupełnie innego rodzaju…
Stoimy przed przejściem, tuż pod naszym balkonem, nowe, na przycisk. Podchodzę ja z chlopakami (10 i 1,5) i starsza zamaszysta pani z zamaszystą ok.10-letnia wnuczką. Mój syn wciska guzik raz, nie działa. Drugi raz. Odzywa się:
-No dobrze, ze jeszcze raz wcisnąłeś, bo na początku ci nie wyszło.
Mój starszy, nagle kilka razy pod rząd, znowu wciska (nie wiem po co, ale nie raz,widzieliśmy dorosłych, którzy tak robią).
-No i po co wciskasz? Po co się pytam dzieciaku jeden. Czy to zabawka? (Slowotok trwa)
Buzuje we mnie okrutnie, ale staram się najdelikatniej jak.mogę:
-Dlaczego w taki sposób zwraca pani uwagę mojemu dziecku? Przecież stoję obok, może Pani do mnie się zwrócić.
Oba nie slyszy. Dalej nawija:
-Boże, w życiu takiego dziecka nie widzialam.
-Więc gratuluję, właśnie pani zobaczyła i może Pani innym opowiadać jakiego fantastycznego chłopaka pani widziała.
Zielone. Idziemy.
Dodam tylko, że moj starszy jest mocno wycofany,źle znosi krytykę, zamyka się, więc bardzo zwracamy uwagę na to co i jak mówimy. Czułam się jak fighterka. Wiem, ze mój syn zobaczył, że staje za nim murem i może faktycznie wciskanie kilkakrotnie pod rząd guzika nie ma sensu, ale słowna napaść przez obcą dorosłą osobe tym bardziej.
Pięknie walczyłaś o syna! <3 Jak można tak obcemu dzieciakowi…
Bosh… Ja rozumiem, że włączanie kilka razy faktycznie może nie zdziała za wiele, ale po kiego grzyba i na co były uwagi tej pani? Co one miały mieć na celu? Bo wg mnie były tak samo (albo bardziej) niepotrzebne jak to wciskanie…
Nie mam pojęcia. I wkurza mnie to, że kilka dni minęło, a babka cały czas w mojej głowie siedzi :/
O rany, mam dwa konta!
No właśnie to jest najgorsze – kiedy zareagujesz właściwie, ale czyjeś zachowanie siedzi Ci w głowie, nie pozwala o sobie zapomnieć, męczy… Ech…
To świadczy, że nie trafiłaś w punkt i jeszcze potrzebujesz jasności. Sprawdź, jak Ci się zmieni jej siedzenie w Twojej głowie, gdy przeczytasz mój komentarz powyżej. (W sumie nie wiem, czy się zmieni, pytam z ciekawością)
Jej komentarze były jej alternatywą na wciskanie przycisku – w ten sposób odreagowywała stres związany z oczekiwaniem na windę, która nie przyjeżdża. Dokładnie tak jak dziecko
Super, że stanęłaś murem za synem! Powiedziałaś coś o sobie i o nim. Druga opcja, zakładająca, że zarówno Wy, jak i Zwracająca Uwagę jesteście OK jest na przykład taka: Tak, to rzeczywiście irytujące, gdy się człowiek spieszy, a winda zdaje się nie zwracać na to uwagi…
Laska ma szansę uświadomić sobie, że może być w podobnej sytuacji jak krytykowane dziecko. Albo tylko popatrzy ze zdziwieniem i zaprzestanie swoich komentarzy, zastanawiając się o co kaman