Dzieje grzechu

Miało tutaj nie być moich starych tekstów, ale wyrok, jaki dzisiaj zapadł skłonił mnie do odszukania w czeluściach skrzynki recenzji o dziejach pewnego grzechu. Sprawa Mamy Madzi wielu szokuje, ale ja patrzyłam się na to wszystko ze spokojem. Mimo że rodziłam Kosmyka wtedy, gdy cała Polska szukała dziewczynki, kiedy tylko dowiedziałam się, że prawdopodobnie została zabita przez matkę, oprócz smutku z tragedii wiedziałam, że nie ona pierwsza. I pewnie nie ostatnia…

Wiem, że Żeromski nie kojarzy się zbyt dobrze, zwłaszcza jeśli ktoś był nim katowany w starym, dobrym czteroletnim liceum. Pamiętam, że mi samej to nazwisko odbijało się długo czkawką i zniechęceniem. Szukając wiadomości na forach internetowych można sobie wyrobić nieciekawą opinię o pisarzu. Licealiści płaczą nad „Ludźmi bezdomnymi” i  nie płaczą nad ich estetyczną wartością. Jestem ciekawa, jak bardzo zmieniłaby się ich opinia o pisarzu, gdyby przeczytali „Dzieje grzechu”.
Na pewno uczniowie przeżyliby zaskoczenie. Tak samo jak zaskoczeni byli czytelnicy Żeromskiego i jego koledzy pisarze. Eliza Orzeszkowa w liście do Reymonta starała się usprawiedliwić Żeromskiego chorobą histeryczną lub erotomanią i zrzucała winę na szkodliwy wpływ „dostojewszczyzny”. Reymont stwierdził, że oprócz skandalizującej treści powieść nie zawiera w sobie nic głębokiego. Antoni Potocki z kolei nazwał Żeromskiego „wielkim inkwizytorem duszy współczesnej”, wyjaśniając „Dzieje grzechu” jako powieść o tragicznej  niewierze w ludzi. Ignacy Matuszewski, autor najobszerniejszego studium o „Dziejach…”, krańcowe sądy określił dowodem nieprzeciętności utworu. Przypieczętował to Stanisław Przybyszewski, który nazwał „Dzieje…” „najgłębszą powieścią, jaką Polska posiada”.
A w zasadzie to zwykła historia. Dzieje dziewczynki z dobrego domu, która zakochuje się w mężczyźnie. Pierwszy szkic Ewy, jaki znajdujemy w powieści, przedstawia niewinną, piękną, młodą dziewczynę, dla której nawet mimowolne spojrzenie mężczyzny w jej stronę może być czymś „nieczystym”. Gdy do jej domu wprowadza się nowy lokator, Łukasz Niepołomski, bieg wydarzeń nabiera tempa. Czytelnik wie od razu, jakim typem mężczyzny jest ukochany Ewy. Narrator nawet nie chce ukrywać, że jest to człowiek, który zaraz zniknie, pojawi się na chwilę i znów go nie będzie. Przy takim przedstawieniu bohatera wyraźnie widać jak bardzo ślepa, oddana, bezkompromisowa i naiwna jest miłość Ewy. Miłość do człowieka, który, kiedy w końcu się pojawi, to po to tylko, by zabrać Ewę do jakiegoś obskurnego miasteczka i rezolutnie ją przez parę tygodni wykorzystywać.
Gdy oboje wstępowali na strome schodki prowadzące do mieszkania, Łukasz trzęsącymi się rękoma z lekka popchnął ją do swego pokoju. Zamknął drzwi na klucz. (…). Wtedy to począł szybkimi rękoma, jak wariat, rozpinać, rozrywać jej stanik, ściągać siłą ciasne rękawy, targać na ramionach guziki koszuli, zdzierać spódnice, urywać tasiemki…
Gdy wreszcie znika [oczywiście, że musi zniknąć], Ewa zostaje we wspomnianym już pokoju i czeka na powrót. Odkrywa, że jest w ciąży, zaczyna brakować jej pieniędzy. Nikt nie chce zatrudnić kobiety w stanie nawet jak najbardziej błogosławionym. Gdy wreszcie następuje rozwiązanie, dziewczyna niewiele myśląc, wrzuca noworodka do wychodka, kradnie pieniądze właścicielowi mieszkania i zdesperowana wyjeżdża za granicę szukać ukochanego.
Seks, zbrodnie, gwałty, wymuszenia, zdrady i kłamstwa – to wszystko w dwóch tomach powieści. Napisałam, że historia jest w zasadzie zwykła i trudno z tym polemizować, ponieważ pierwszy lepszy odcinek wiadomości zawiera więcej wyżej wymienionych wątków niż omawiany utwór. Jednak z tej perspektywy cały stereotyp Żeromskiego, jako autora „Ludzi bezdomnych”, znika.
Czym tak naprawdę są „Dzieje grzechu”? Czy tylko historią o dziewczynie, która z naiwnej pobożnej katoliczki stoczyła się na samo dno, stając się zbrodniarką, morderczynią i prostytutką? Warto przypomnieć sobie datę wydania utworu – 1908 rok. Powieść powstała zaraz po upadku rewolucji, która mogła zmienić losy państwa. Rewolucji, w której Żeromski pokładał ogromne nadzieje. Jej upadek odczuł wręcz jako osobistą porażkę.
Świat wydawał się potwornym ”bestiarium”, w którym toczy się zajadła walka, a każda świętość, każde dobro jednostkowe skazane jest na nieuchronne zniszczenie.
Powolne staczanie się Ewy, stopniowe odrzucanie kolejnych ideałów, coraz tragiczniejsza utrata nadziei uosabia Żeromskiego obserwującego przebieg i upadek rewolucji. Miłość, która powinna wyzwalać, uszczęśliwiać staje się płonnym marzeniem, nie prowadzącym do niczego. Potężniejsza od miłości uduchowionej, „wysokiej” okazuje się być siła pożądania. Siła miłości cielesnej, miłości „niskiej” potrafi uśmierzyć wszystkie cierpienia duszy, dzięki czemu przez nią odkrywamy prawdziwe piękno życia.
Była dlań dobra, litościwa, dziwacznie, sennie posłuszna jego cielesnym marzeniom. Czując potęgę piękności swego nagiego ciała (…) puściła wodze rozkoszy rozpasania zmysłów i pozwoliła korzystać z jego łask. Niektóre jej mrukliwe, krótkie życzenia doprowadziły go niemal do śmierci. Tych kilka godzin był to zenit jego życia. Teraz dopiero poznał jego piękność.
W pewnym momencie, po rozpustnej nocy z Pochroniem, Ewa uświadamia sobie, że tak naprawdę miłość duchowa jest zła. To ona zniewala, uzależnia człowieka. Miłość fizyczna jest w stanie uwolnić człowieka od jakiekolwiek skrępowania dzięki działaniu wyłącznie instynktownemu. Niestety instynkt nigdy nie zostanie zaspokojony i cały czas musi szukać nowych coraz silniejszych pożywek. Miłość duchowa także nie jest możliwym wyborem. To ona przecież doprowadza Ewę do śmierci, gdy ta staje w obronie wytęsknionego i wreszcie spotkanego kochanka. Co zatem robić? Co wybrać? Żeromski, prawdopodobnie jak większość, wybrałby miejsce gdzieś pośrodku. Nie ryzykuję wiele twierdząc, że pisarz chciał zobaczyć świętość w każdym czynie ludzkim, nawet w grzechu. W pewnym momencie Ewa mówi:
Podeptałam wszystko, co było na mojej drodze. Podniosłam rękę na Boga. I odstąpiła mnie łaska (…). Za zniewagę Boga dźwigam na ramionach moje cierpienie (…). Z niego wyrasta, jedynie niego, najcudniejszy kwiat ziemski: skrucha. Ze skruchy, jakoby z kwiatu, ulata zapach: mądrość pokuty. A z pokuty staje się tajemniczo – świętość.
Czy „Dzieje grzechu” mogłyby stać się lekturą szkolną? Na pewno dzięki temu zmieniłoby się przeświadczenie, że pozytywizm to nuda, strata czasu i idee „użyteczności” i „pracy”. Na pewno mogłyby przekonać wielu, że książki to nie tylko „pagórki leśne” i „łąki zielone”. Moim zdaniem jednak książka nie trafi jeszcze przez długi czas na listy lektur, nawet dodatkowych. Z pewnością znalazłoby się kilku, co zaprotestowałoby przeciwko przemocy, scenom drastycznym i miłosnym. Jednak „Dzieje grzechu” nie są tylko bulwersującą powieścią z początku XX wieku. Nie nazwałbym jej także historią miłosną, ponieważ wątek kryminalny zajmuje w niej sporo miejsca. „Dzieje grzechu” są przede wszystkim fascynującą relacją o wielokrotnych upadkach człowieka i o próbach pokuty. Są świadectwem czasów i świetnie odmalowanym pejzażem przedwojennej Europy i Polski. Przede wszystkim natomiast są fascynującą historią, która zapoczątkowała wiele późniejszych wątków w naszej literaturze. Czasami mam nawet wrażenie, że Katarzyna W. zbyt dogłębnie wzięła ją sobie do serca…

Ukazanie się książki na rynku w 1908 roku sprawiło, że zdanie o pisarzu zmieniło wielu jego współczesnych. „Dzieje grzechu” stały się ogromną sensacją i wywołały niemały skandal. Powieść cieszyła się sporym rozgłosem. Doszło nawet do odgrywania fikcyjnego sądu nad bohaterką w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych i w salach Filharmonii Warszawskiej. Czy takich sądów nie odgrywało się w liceum nad Izabelą Łęcką? Warto dodać, że obie zaaranżowane próby „osądzenia” bohaterki skończyły się jej uniewinnieniem. 

 Dziś matka Madzi otrzymała wyrok skazujący na 25 lat więzienia.

Pierwsze komentarze pod tą informacją trochę mnie zmroziły: „dziwka zasługuje na krzesło”, „pierdolona szmata”, „szkoda, że nie dożywocie”, „powinna gnić w więzieniu”.

Nie uważam wcale, że Katarzyna W. powinna być uniewinniona. Popełniła przestępstwo, jestem tego pewna i zasługuje na karę. Jednak moja reakcja jest daleka od wspomnianych epitetów. Mało tego, kiedy okazało się, że mała Madzia wcale nie została porwana, wiedziałam, po lekturze „Dziejów…” co może jeszcze wyjść w praniu. I niewiele się pomyliłam.

Wiecie, co w tym jest dziwnego? Że sto lat temu bohaterka Żeromskiego została uniewinniona przez sąd publiczny [fikcyjny co prawda, ale jednak]. Teraz opinia burzy się, że dziewczyna dostała za mały wyrok i najlepsze dla niej byłoby krzesło elektryczne.

Jeśli chodzi o poziom empatii degrengolada w naszym społeczeństwie rozwija się nie tylko wśród morderczyń…

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

ADHD U DOROSŁYCH

ADHD u dorosłych – leki jak cukierki i z tego się wyrasta, czyli wszystkie bzdury, jakie słyszałaś

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

0 0 votes
Ocena artykułu
17 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Magda Motrenko
11 lat temu

Niestety nie czytałam jeszcze tej książki. Najpierw trafiłam na film. Od momentu sceny okołoporodowej, nic więcej nie miało dla mnie znaczenia. Nieważne, co się działo potem. Jest tyle możliwych dróg w życiu! Jak można tak… To przerażające! :(<br /><br />Wiadomix – matkom często nie jest lekko. Ale bez przesady. Abstrahując już od lektury, w dzisiejszych czasach nikt nie każe wychowywać dziecka

Anonymous
Anonymous
11 lat temu

Świetna analiza, choć ja zachowania Ewy nie porównywałabym do zachowania p.W.<br />Pozdrawiam<br />Ewa<br />

Anonymous
Anonymous
11 lat temu

Z punktu widzenia małej Madzi… Nic nie jest gorsze od niekochania przez własną matkę i zabicia niewinnego życia. Degrengolada społeczeństwa? Przecież to właśnie społeczne odczucie sprawiedliwości rodzi te słuszne wyzwiska, wrażenie że ten wyrok i tak jest za niski w stosunku do winy. Literatura to i tak ułuda. Sylwia

Aneta Flow
11 lat temu

Nie zgodzę się na to, ze społeczeństwo jest za mało empatyczne. Wprost przeciwnie. Porównanie Katarzyny W. do bohaterki &quot;Dziejów grzechu jest kompletnie nietrafione. Zabicie, czy porzucenie noworodka jest związane z szokiem poporodowym, wiąże się z olbrzymim cierpieniem, często matki tego nawet nie pamiętają. Sprawa Madzi W. to sprawa dziecka zabitego z rozmysłem. Jego matka nie czuje

Isabelle
11 lat temu

Napisałabym komentarz ale jest za bardzo osobisty. Książkę przeczytam…

prawie-wyszlo
11 lat temu

Ciekawi mnie czy bez medialnej szopki wokół tematu Katarzyny W. i opinii publicznej domagającej się krzesła, dostałaby mniejszą karę?<br />Każdy może urodzić, nie każdy może wychować.<br /><br />Bardzo podoba mi się Twoja analiza, dawno nie czytałam analizy lektury i oczywiście z miejsca muszę przeczytać tę książkę. Dzięki za pozycję.:)

Anna Sądaj
11 lat temu

Analiza dogłębna i szczegółowa. Moja była pani polonistka by Cię wysławiła pod niebiosa :P<br /><br />Ale brakuje mi ostatnio relacji, co się dzieje u Kosmyka ;/

projektlondyn2014
11 lat temu

No od tej strony jeszcze Cię nie znałam – taka analiza tekstu, WOW!!! 😉

malvina-pe.pl
11 lat temu

To, co się przez ostatnich kilkanaście miesięcy toczyło na naszych oczach, powinno być lampką ostrzegawczą tak dla społeczeństwa, jak dla rządzących w tym kraju… Owszem, winna jest Waśniewska. Bez dwóch zdań. Ale winny jest też system i brak wsparcia psychologicznego i społecznego dla matek, które w swojej roli się nie odnajdują. Brak przyzwolenia na dobrowolne oddanie niemowlęcia do domu

Joanna Jaskółka
Reply to  malvina-pe.pl
11 lat temu

Zawsze się z Tobą zgadzam. Jak fajnie, że tu wpadasz…

Anonymous
Anonymous
Reply to  malvina-pe.pl
11 lat temu

Tu się nie zgadzam …<br /><br />Natura mówi &quot;każda kobieta jest stworzona ,by mieć dzieci&quot; i dlatego ,każda ma macicę.<br />Wychowanie to dalsza sprawa.<br /> === === ===<br />Pani Joanno proszę tego wpisu nie usuwać. Ja napisałem słowo -macica; Pani napisała słowo -jebać.<br />I nic się nie stało<br />===antek===

margherita-s
11 lat temu

Literatura – literaturą, a życie – życiem. Nawet najgorsze bestialstwa ludzkości papier zdzierży i przyjmie, ale żywi ludzie już nie. Uważam z resztą, że słusznie. Zestawienie bohaterki &quot;Dziejów…&quot; i Katarzyny W. to jednak dla mnie zbyt daleko posunięta analogia…

Anonymous
Anonymous
11 lat temu

Kiedy zaginęła/zginęła mała Madzia czekałam na moją córkę, która urodziła się w połowie lutego. Bardzo przeżyłam to,co pokazywano, mówiono w mediach…dzisiaj patrząc na moją najwspanialsza na świecie córeczkę nie jestem w stanie wyobrazić sobie jak można podnieść rękę na dziecko.Masz rację, i życie i literatura zna takie przypadki, niemniej jednak do dziś serce mnie boli na myśl o krzywdzie

Joanna Jaskółka
Reply to  Anonymous
11 lat temu

Ciągle zapominam, że czytają mnie polonistki i powinnam się pilnować 😀

Joanna Jaskółka
Reply to  Anonymous
11 lat temu

I – no właśnie – rodziłyśmy mniej więcej w tym samym czasie. Ja byłam jeszcze w szoku poporodowym, ale pierwsze, co pomyślałam, kiedy się dowiedziałam, że to nie było porwanie, to właśnie &quot;Dzieje…&quot;…

Anonymous
Anonymous
11 lat temu

Być może to, jak myślimy byłoby zupełnie inaczej ukształtowane, gdyby lektur pokroju Dziejów, czy Kaśki Kariatydy nie traktowano jako skandalicznych czy nieodpowiednich dla młodzieży. Dopiero na studiach, bez przymusu i odgórnej, dopasowanej do klucza interpretacji zagłębiłam się w te lektury. Cholera, o aborcji i sytuacji kobiet w niechcianej ciąży pisano w XIX wieku takie rzeczy, a nam stara

ffuriatka
11 lat temu

Na temat matki Madzi nie bede sie wypowiadac, bo juz chyba wszystko w tym temacie zostalo powiedziane…. chociaz jej adwokat zdaje sie dalej utrzymuje, ze nie poznali prawdy???<br />A Zeromskiego pokochalam juz w liceum (obok Prusa, Emancypantki i Lalka!), Dzieje grzechu zrobily na mnie wielknie warzenie, a jakze. Wlasnie niedawno odkurzylam na polce, czekaja na ponowna lekture, ciekawe, jakie