Ostatnio słyszę to coraz częściej. Obietnice bez pokrycia, które bardziej lub mniej bliscy ludzie składają mojemu dziecku. Jutro przyjadę, jutro ci to kupię, nie martw się, na pewno jutro to razem zrobimy. Obietnice, których nikt nie zamierza dotrzymać, nikt nie bierze pod uwagę, żeby rozważyć, gdy następnego dnia zacznie planować swój dzień.
A tam, gdzieś w domku pod lasem mieszka mały chłopczyk. Prawie pięcioletni. Główkę ma zasypaną obietnicami. Że jest umówiony z kimś na drugą. Że ktoś tam przyjedzie, żeby mógł pokazać swoje nowe książeczki. Tyle obietnic dostał przez całe życie, zbywany, żeby się pozbyć, żeby zamknąć mu usta, żeby nie gadał, żeby nie napierał.
Rzucane ot tak, dla spokoju, nie zrealizowane, zapomniane, mające na celu wyłącznie pozbyć się intruza, mające na celu tylko takie małe kłamstewko, powiedziane z mrużeniem oka w kierunku moim, bo to takie zabawne, bo przecież i tak zapomni. Czekasz, aż się uśmiechnę?
Czekaj, czekaj.
Nie dasz rady? Nie obiecuj!
Słuchaj, nie chcesz się bawić z moim dzieckiem? Nie obiecuj mu, że to zrobisz. Powiedz wprost, że nie chcesz, nie lubisz, nie masz teraz czasu. Wyraź żal, że bardzo chciałbyś, ale nie możesz. Nie dasz rady przyjechać? Nie kłam, nie oszukuj, że o tej i o tej godzinie, skoro wiesz, że to kompletnie nierealne. Chciałabym, żeby moje dziecko znało się na zegarku i nie będę mówić, że twoja druga, to pół do piątej albo wielkie nigdy.
Mówisz, że drobne kłamstewko?
Dla ciebie może tak. Może ty chciałbyś być tak oszukiwany, tak wyrafinowanie manipulowany. Może lubisz, jak mąż ci obiecuje romantyczną kolację, a potem udaje głupa, bo rękę sobie utnie, że mowa była o przygotowanym przez ciebie schabowym. To się wszystko zaczyna od drobnych kłamstewek. Nie ma mniejszego lub większego kłamstwa. Jeśli oszukujesz, to oszukujesz, nie nazywaj tego obiecaniem.
Dziecko przecież nie zapamięta
Może i nie zapamięta, ale widzi. Widzi, że ludzie obiecują mu różne rzeczy i nigdy nie dotrzymują słowa. Widzi, że dla osiągnięcia swoich celów można powiedzieć cokolwiek, a nie trzeba wcale tego dotrzymywać. Widzi, że jego potrzebom nie trzeba poświęcać wiele uwagi, więc on kiedyś po prostu zrobi to samo. Powie ci coś i nie dotrzyma. Bo nauczył się, że wcale nie musi.
To kwestia zaufania. Chyba najważniejsza. Jeśli obiecujesz coś dziecku, to ono ci ufa. Ufa, że mówisz mu prawdę. I uwierz, kiedyś się przekona, że ciocia i wujek mówią, mówią i wszystko, co mówią, nigdy się nie zdarzyło. Może nie zapamięta konkretnie, czego nie spełniłeś, ale zasada będzie dla niego jasna. Kiedyś zrozumie, że twoje obietnice są nic nie warte, bo dużo mówisz, nic nie robisz. Kiedyś naprawdę czegoś będziesz chcieć, on ci powie, że jasne, jasne. Ale powie to z takim samym uśmieszkiem, z jakim ty obiecywałeś mu, że jutro przyjedziesz, jutro zrobisz, jutro kupisz.
Obietnic się dotrzymuje
Tak, tak. Przecież to oczywiste. Zobowiązujesz się do czegoś i powinieneś to zrealizować. Nie chcesz mieć zobowiązań? To ich sobie nie rób. Proste. Nie wciskaj mi ściemy, że to dla dobra dziecka. Dla dobra dziecka jest nauczenie go, że nie każdy zawsze będzie miał dla niego czas. Dla dobra dziecka jest pokazanie mu, że jest na tyle wartościowym człowiekiem, że nie chcesz go zwodzić i zapychać mu głowy czczymi obiecankami. Więc jeśli nie chcesz – powiedz, wytłumacz, wyjaśnij, czemu nie możesz, czemu nie masz czasu, dlaczego nie chcesz. Pokaż mu, że nie zawsze trzeba wszystko wszystkim obiecywać. Pokaż mu, że każdy może odmówić.
Wszystkie te słynne „sposoby na dziecko” – próby oszukania, zmylenia, zamydlenia oczy głupią obietnicą, że jutro na pewno coś dla niego zrobisz, że jutro kupisz, jutro się pobawisz – nie są niczym innym, jak cenną nauką tego, jak w perfidny sposób się nawzajem olewać. To nie jest sposób, to jest wyłącznie pokazanie, że masz to dziecko w nosie, że znaczy dla ciebie tyle, co ofiara przeciętnego złodziejaszka. Dla dobra mojego dziecka przestań liczyć, że zapomni. Dla jego dobra zacznij uczyć go, że obietnic się dotrzymuje. Że jeśli coś powiesz, to jest to prawda, nawet jeśli nie jest to prawda miła. Dla dobra mojego dziecka pokaż mu, że można na tobie polegać, że twoje słowo jest pewne. Z pewnością nauczy się, że warto to robić również dla ciebie.
Obiecuje się coś, czego się zamierza dotrzymać. Więc nie uśmiechaj się do mnie, kiedy obiecujesz mojemu dziecku coś, czego nie zamierzasz spełnić. Oszukiwanie wcale nie jest zabawne.
Zdjęcie: Michał Parzuchowski
My mamy zasadę- jak obiecujemy to realizujemy, nawet jeśli to nam nie jest po myśli. I tak sobie dumamy z moim chłopem, że może to że tak postępujemy powoduje że nasza 2 latka nie robi dramatów jak np wyłączamy bajkę na czas trwania obiadu, bo wie że jeśli obiecujemy włączyć po obiedzie to tą obietnicę spełniamy 🙂
Świetne! Dziecko trzeba szanować, traktować jak pełnowartościowego człowieka, a nie jak głuptaska, który nic nie rozumie i na niczym się nie zna!
To coś co doprowadza mnie do dzikich ataków szału u mojej mamy. Jest babcia mówiąc lagodnie – nie narzucajaca się. Innymi słowy wnuki ma głęboko w nosie i widuje się z nimi od święta ale jak tylko już się zdarzy to obiecuje złote góry. Babcia kupi, babcia zabierze na basen bla bła bla.. To się oczywiście nigdy nie dzieje.
Tak tak tak! Zawsze bardzo ostrożnie używam słowa „obiecuję”, bo gdzieś w głowie brzęczy mi, że nie nad wszystkim mam kontrolę, ale zawsze jestem w szoku, jak moje dziecko słyszy „jutro się zobaczymy”, gdy WSZYSCY wiedzą, że tak się nie stanie. Ja bym się wkurzyła, czekam aż wkurzy się moje dziecko
Dodałabym jeszcze obiecywanie czegoś w Twoim imieniu co mnie denerwuje niemiłosiernie
„Mama zaraz da Ci coś smacznego do jedzenia” (przed chwilą jadł obiad, podwieczorek za 3h)
„Zobacz jak świeci słoneczko mama na pewno wyjdzie z Tobą na ogródek (a tu nie, bo mamy w planach wyjazd do sklepu, a dziecko zaczyna ryczeć „bo babcia obiecała, że wyjdziesz ze mną na ogród”…)
„Mama na pewno Ci…”
NIEEEEEEEEEEEEEEEEE mama zrobi co będzie chciała, a nie co ktoś uznał za stosowne obiecać w moim imieniu mojemu dziecku…
Cieszyłam się jak 22 miesiące temu przed porodem teściowa mi opowiadał jak to będzie z wnukiem na spacery chodzić… Słyszałam te obietnice minimum 22 razy przez te 22 miesiące życia mojego dziecka, babcia zabrała go na spacer 4 razy. Nie narzekam na teściową, całkiem dobrze nam się razem mieszka, często pomaga i zajmuje się wnukiem, tylko niech przestanie obiecywać rzeczy, których nie chce robić.
O tak!
Ja nic nikomu nie obiecuje, mój mąż też nie, bo oboje wychodzimy z założenia, że przecież ludzie się zmieniają każdego dnia i to, że w tym momencie jesteśmy pewni, że jutro będziemy chcieli coś tam zrobić nie oznacza, że jutro dalej będziemy mieli ochotę. A rozczarowanie w innej osobie by zostało… Nie warto.
Czy juz gdzies pisałaś cos w podobnym tonie? bo czuje się jakbym to czytala. Tzn jakbys Ty to juz napisała. Moze na fb kiedys zaczelas temat?
Być może na fb, bo od jakiegoś czasu mi to chodziło po głowie.
Popieram. W sumie to jest dość proste, bo można po prostu nie obiecywać.
Dotyczy nie tylko relacji z dzieckiem, ale i z każdym – w pracy, wśród znajomych.Dużo ludzi jednak nie przywiązuje uwagi do słowa OBIECUJĘ 🙁
dokładnie ja zawsze dotrzymuje obietnic zresztą sama jak byłam mała jeśli ktoś powiedział obiecuje a tego nie zrobił to była dla mnie okropna tragedia ale jeśli ktoś powiedział że postara się to już inaczej reagowałam jak ważne są słowa które wypowiadamy do dzieci. Ja sama byłam taka kiedy obiecałam coś to wszystko robiłam by to zrobić a jak wiedziałam że może mi coś nie pójść to mówiłam postaram się
„Może lubisz, jak mąż ci obiecuje romantyczną kolację, a potem udaje głupa, bo rękę sobie utnie, że mowa była o przygotowanym przez ciebie schabowym” wygrywa 😀
Kapitalne. Rzucam dalej, bo to trzeba rozpowszechnić.
Dziękuję 🙂