Kubeczek menstruacyjny – byłam pierwsza w kolejce do wyśmiewania tego pomysłu

kubeczek menstruacyjny

Wymysły eko wariatek – myślałam sobie, kiedy pierwszy raz na jakimś amerykańskim blogu zobaczyłam kubeczek menstruacyjny. Serio? – dziwiłam się, kiedy widziałam, że kolejne osoby się nim zachwycają. Aż wreszcie pomyślałam – dobra, trzeba to sprawdzić, żeby wiedzieć na pewno, że to do kitu. I sprawdziłam.

kubeczek menstruacy

 

Kubeczek menstruacyjny – czemu i po co?

kubeczek menstruacyjny
kubeczek menstruacyjny

 

Główną ideą kubeczków menstruacyjnych, a raczej powodem, czemu je się kupuje, jest zminimalizowanie śmieci. Tampony, to jeszcze nic, ale stosik podpasek po każdej miesiączce to spore obciążenie dla środowiska – jedna podpaska rozkłada się jakieś 300 lat. A przeciętna kobieta zużywa ich około 20 tysięcy przez całe życie. Te statystyki mnie przeraziły, a jednocześnie od lat nie używam tamponów, bo odstrasza mnie chlor w składzie i brak informacji, czy bawełna, z której są zrobione pochodzi z uprawy z pestycydami czy bez. Nie trafiłam na tampony, które by mnie nie uczuliły lub nie powodowały dyskomfortu/swędzenia/nieprzyjemności/niewygody. A warto dodać, że cztery lata intensywnie pływałam. Trochę tych tamponów się przetestowało.

Z racji tej niewygody nie wierzyłam, że kubeczek menstruacyjny przypadnie mi do gustu. Raczej chciałam sprawdzić, upewnić się, że na pewno mi nie podpasuje.

 

 

-> ZAJRZYJ <- TEKST O TYM, ŻE KOBIECIE LECI KREW NIE TYLKO Z NOSA

 

 

Pierwszy kupiłam kubeczek menstruacyjny  Yuuki Soft. I się nie sprawdził. Naoglądałam się filmików, jak powinien był włożony, jak się powinnam czuć i… dupa. Non stop czułam. A potem mi przeciekł. No pięknie, pomyślałam. Będę co miesiąc produkować śmieci. Ale gdzieś mi mignął komentarz, że na pierwszy raz najlepiej używać kubeczka  Facelle z Rossmana, tego najtańszego. A niech to, faktycznie, skoro jest najtańszy, to kiedy jechałam po coś tam do miasta, zaszłam, kupiłam. I wypróbowałam.

 

Po dziewięciu miesiączkach…

 

No, można powiedzieć, że zaszłam z nim w ciążę [swoją drogą kubeczek nie jest antykoncepcyjny, podkreślam, bo wszędzie to podkreślają, choć ciężko mi uwierzyć, że ktokolwiek go za antykoncepcyjny uzna]. I po tych dziewięciu miesiącach mam już dobrze ugruntowaną opinię: nigdy więcej nie kupię podpasek. Zresztą w szafce mam jakąś paczkę, której nie użyłam ani razu. Dowiedziałam się też, czemu mój pierwszy kubeczek mi nie podpasował – mam krótką szyjkę macicy i zwyczajnie powinnam skrócić ten sznureczek na dole, żeby lepiej pasował. A dodatkowo – softy zazwyczaj są dla kobiet siedzących, a ja, mimo że trochę przy komputerze siedzę, to jednak – mam dwójkę dzieci i codziennie komórka odnotowuje mi 10 tysięcy kroków. A przecież ja często chodzę bez komórki!

 

Czym jest kubeczek menstruacyjny?

 

To silikonowy pojemnik, który prawidłowo włożony zasysa się i zbiera krew. Prawidłowo włożony nie powinien przeciekać. Prawidłowo włożony jest praktycznie niewyczuwalny. Prawidłowo włożony przy średnio obfitej miesiączce według moich obliczeń jest w stanie wytrzymać ok. osiem godzin [tyle najdłużej spałam, w dzień opróżniam go częściej]. Wbrew niektórym opiniom, to nie jest nowoczesny wymysł. Pierwszy kubeczek opatentowano w latach 30. XX wieku. Więc jak nic – idea kubeczka jest z nami od prawie stu lat. Wykonany jest z silikonu medycznego, więc ogranicza wszelkie alergie i uczulenia, a dodatkowo – jego żywotność nie jest jednorazowa, możemy go używać nawet 15 lat!

 

Czy jest wielki problem z zakładaniem i czy kubeczek menstruacyjny nie przecieka?

 

Zarówno za pierwszym razem [droższy kubeczek], jak i drugim [tańszy kubeczek] kwestia założenia nie była dla mnie problemem. Serio – obejrzałam kilka filmików, zerknęłam na ulotkę – łatwizna. Pierwszy kubeczek mi przeciekł, ale to kwestia tego, że go nie dopasowałam z końcówką. Ten tańszy, z sieciówki, dopasował się tak idealnie, że nastawiałam sobie alarm w telefonie, że czas go wymienić. Fakt, mam taki dzień podczas miesiączki, że lepiej nie wychodzić z domu, bo musiałabym się folią chyba zabezpieczyć, ale to mam przez całe życie – kubeczek, częściej wymieniany, daje radę. Podczas dziewięciu miesięcy dwa razy na początku zdarzyło mi się zabrudzić w nocy pościel, głównie dlatego, że denerwowałam się, że kubeczek przecieknie i latałam do łazienki, wsadzając go od nowa, przekonana, że może wsadziłam go źle i za którymś razem faktycznie źle go wsadziłam [obstawiam ze zmęczenia i przekombinowania].

 

Problem z kubeczkiem faktycznie można mieć w miejscach publicznych – ciężko go wyjąć, opróżnić i zachować przy tym czystość w toalecie publicznej, gdzie sama toaleta najczęściej jest jednym pomieszczeniem, a do umywalki musisz wyjść w przestrzeń do innych ludzi. I co robić? Wyjąć kubeczek, zapchać się papierem i z takim zakrwawionym bieżyć radośnie do umywalki? Ja tam, gdybym zobaczyła taki widok, nie oburzyłabym się w ogóle, to przecież tylko krew, ale pewnie inne kobiety patrzyłyby się dziwnie. Znalazłam i na to rozwiązanie – korzystanie z toalet dla matki z dzieckiem [bo też i najczęściej jestem w mieście z dziećmi] albo wilgotne chusteczki [swoją drogą, też uważajcie, żeby skład tych chusteczek był ok]. Co najlepsze – jeszcze mi się nie zdarzyła konieczność wymiany kubeczka w miejscu publicznym. Jakoś tak nasze wyjazdy w tych moich dniach ogarniamy dosyć szybko i zamykamy się w trzech, czterech godzinach, a tyle kubeczek wytrzyma spokojnie.

 

 

Polecam czy nie?

 

Powinnam napisać – tak! Ratujmy ziemię! Nie faszerujmy się chlorem z tamponów i nie zaśmiecajmy świata podpaskami! Ale wiem, że jak ktoś nie jest przekonany, to nie warto go na siłę zmuszać. Ja bym chciała zachęcić do spróbowania – naprawdę nie trzeba wydać masy pieniędzy na swój pierwszy kubeczek, ten tani, od którego ja zaczęłam, naprawdę nie kosztuje dużo, a dodatkowo są na niego promocje.

 

Dobierając rozmiar – warto poszukać najpierw w necie kalkulatorów rozmiarów, które nie dobierają rozmiaru kubeczka wyłącznie po tym, ile razy rodziłaś naturalnie. Ważna jest też twoja budowa, wzrost oraz to, czy dużo się ruszasz, czy raczej prowadzisz siedzący tryb życia.

 

Warto też po jakimś czasie dokupić sobie drugi kubeczek. Kubeczki są silikonowe, ale nie znaczy to, że nie trzeba ich czyścić. Ja swoje wyparzam w gorącej wodzie [a nawet kilka minut w niej gotuję]. Stosując dwa zamiennie łatwiej dbać o ich czystość [ja po dwóch miesiącach dokupiłam sobie drugi Facelle].

 

Kubeczek menstruacyjny – plusy i minusy

 

Największą wadą, a raczej zarzutem wobec kubeczka menstruacyjnego jest ryzyko wystąpienia wstrząsu toksycznego [Toxic Shock Syndrome –  TSS]. Zanotowano kilka takich przypadków, przy czym odnotowano, że wówczas nie były stosowane wystarczające zasady higieny i znaczenie przekroczono czas trzymania kubeczka. Ryzyko wystąpienia wstrząsu na szczęście jest niskie i w zasadzie takie same jak przy tamponach. Minusem są też te nieszczęsne toalety publiczne. Jak ja się na nie przygotowałam – opisałam wyżej.

 

Największym plusem kubeczków jest to, że pomimo takiego samego ryzyka TSS, jak tampony, nie ma szans by kubeczek uczulał tak jak one. Jest też ekologiczny i całkowicie zgodny z ideą zerowaste. Dodatkowo – ja, kobieta, która przy najmniej obfitych dniach potrafiła zapaskudzić całe łóżko – wreszcie mogę spać spokojnie i… za małe pieniądze, bo od dziewięciu miesięcy nie kupiłam sobie ani jednej paczki podpasek. Za trzy miesiące kubeczek mi się całkowicie zwróci.

 

No. I tak. Przez dziewięć miesięcy z kubeczkiem – kąpałam się bez problemu, żyłam bez problemu, praktycznie go nie czułam i – co dla mnie bardzo ważne, nie zużyłam aż 200 podpasek. 200 podpasek mniej do rozkładanie się przez najbliższe trzysta lat. Oby to miało jakieś znaczenie.

 

 

PS Jeśli masz swoje doświadczenia, które mogą pomóc kobietom chcącym kupić swój pierwszy kubeczek menstruacyjny, pisz koniecznie – nie zjadłam wszystkich rozumów. Konkretnie, dziś zjadłam obiad. Kolacja jeszcze przede mną.

 


Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

DSC_2519

Ciekawostki o kurach, z których pewnie nie zdawałaś sobie sprawy