Na drodze ufam swoim ludziom, nie zającom, czyli 5 rzeczy, które mnie wkurza

Joanna Jaskółka
6 listopada 2020

Udostępnij wpis

Wsiadam do auta. Jadę. To moja pierwsza trasa - sklep, zakupy. Dochodzę do zawrotnej dla mnie prędkości 40 km/h i mam wrażenie, że za chwilę przekroczę bramę czasu. I nagle słyszę klakson. Ktoś za mną najwidoczniej prowadzi torpedę i zamierza mnie wyprzedzić. Przerażona, widząc, że auto za mną przyspiesza i zrównuje się ze mną, ręce mi się trzęsą. Jeszcze kilkadziesiąt razy będę koszmarem kierowców na mazurskich drogach, zanim wprawię się w prowadzeniu auta i na koncie stuknie mi pierwszy tysiąc kilometrów. Ale dopiero przy drugim tysiącu zauważam, że ja już dawno przestałam irytować innych. Teraz to ja bywam tą zirytowaną.

 

 

Zającom ufać nie wolno

 

Pierwszy taki moment wkurzenia miałam z zającem. Zające są głupie. To znaczy, one chcą być sprytne, ale im się nie udaje. Biegną przed autem, biegną, biegną i chcąc zmylić goniącego, bo myślą, że samochody to psy łowne. I taki zając skręca sobie w prawo na pobocze, ty jedziesz dalej, oddychając z ulgą, a zając, nie ogarniając, że nie jesteś psem, tylko autem, znowu robi unik, tym razem w lewo, prosto pod twoje koła. I klops.

 

Kiedy przejechałam w ten sposób swojego pierwszego zająca, a było to koło północy, wracałam od koleżanki, zatrzymałam się i chciałam go z honorami pochować. Co się nie udało, bo z naprzeciwka nadjechał inny samochód i widząc mnie z truchłem w rękach, zatrzymał się, na co ja, myśląc, że to pewnie morderca, z truchłem zająca uciekłam do auta i ruszyłam z piskiem opon. Rozumiesz  - środek lasu, zając, ja, ciemna noc i światła auta z naprzeciwka. Wyobraźnia robi swoje. Zająca pochowałam pod domem. I na dwóch kolejnych nauczyłam się prostej prawdy, że zającom ufać nie wolno. I kiedy wyskakują mi w nocy na drogę, zwyczajnie staję na chwilę, żeby one spokojnie i bez paniki uciekły sobie w pole.

 

 

Nikt nie zaskoczy cię bardziej niż łania 

 

Swego czasu, gdy woziłam syna do szkoły, codziennie o tej samej porze wychodził nam na drogę jeleń. Wyraźnie młody, z niewielkim porożem, które ja zawsze skrótowo nazywam rogami, a zwolennicy poprawności, prostowali, że to poroże. No i wychodził nam, stawał na środku drogi, ja też stawałam i krzyczałam, żeby jeleń znalazł sobie stado łań, bo łanie są sprytne i mądry jeleń trzyma się łań,  bo są sprytniejsze od niego. W każdym razie, na wszelki wypadek, zawsze stawałam przed jeleniem i patrzyliśmy się na siebie chwilę, zanim on ruszał do lasu. Stawałam z przyjaźni, ale też z nawyku, bo jeśliby faktycznie znalazł stado łań, to one stałyby się prawdziwym zaskoczeniem, gdyż zazwyczaj biegają w grupach. I jeśli na drogę wybiegnie ci jedna łania, zwalniaj, bo jeśli nie była ostatnią ze stada, najpewniej za nią leci druga albo i trzecia. Zawsze tak jest. I niejedna osoba przez taką drugą lub trzecią łanię skasowała sobie maskę.

 

I stawałam przed tym jeleniem każdego dnia przez kilka miesięcy, aż nadeszła wiosna i  któregoś dnia jeleń nie pojawił się na drodze. Pewnie znalazł sobie stado łań, z którymi zaczął przemierzać bezpieczniejsze tereny. Zdarzenia ze zwierzętami to jedne z najtrudniejszych spraw dla kierowców, szczególnie jeśli nie ma się wykupionego AC. Więc miej w pamięci moją historię o zającach i łani, warto zwolnić podczas leśnej przejażdżki i dojechać do domu bezpiecznie.

 

 

Gdzie mam kluczyki 

Nienormalnie i panicznie kilka razy w ciągu dnia, w moim odpalonym i działającym samochodzie, szukam kluczyków. Często szukam ich, trzymając je w ręku, a kilka razy się zdarzyło, że klikając zamki automatyczne dzyndzlem przy kluczykach, byłam jednocześnie przerażona, że kluczyki zostały w środku.

 

 

Paliwo 

Mam obsesję na punkcie pustego baku. Kiedy kreseczka zniża się do poziomu, że zaraz zaświeci się kontrolka, jestem spocona. Nie cierpię jeździć na kontrolce, bo przeraża mnie sytuacja, że zabraknie mi paliwa w środku lasu w miejscu, gdzie akurat nie ma zasięgu. Tym samym, kiedy ostatnio jechałam na oparach po syna do szkoły, stwierdziłam, że życie na krawędzi nigdy nie będzie dla mnie. Za dużo stresu.

 

Wolę moich ludzi niż innych kierowców

 

O dziwo, inni kierowcy nie denerwują mnie aż tak bardzo. I o wiele bardziej boję się zwierząt na drodze lub pustego baku niż innych kierowców. Pamiętając swoje początki mam sporo empatii dla ślamazarnych kierowców, a w szczególności turystów, którzy jadą wolniej, bo podziwiają widoki. Sama często jeżdżę wolniej, bo podziwiam, mimo że znam je na co dzień. O wiele bardziej denerwują mnie ci szybcy, niecierpliwi, pędzący na złamanie karku, bo to oni są największym zagrożeniem, to oni są bardziej niecierpliwi, bardziej stłuczkogenni, a nic mnie nie stresuje bardziej niż stłuczka i potem naprawianie samochodu. Nie rozumiem połowy rzeczy, które mówi do mnie mechanik, jestem dumna, że potrafię sama uzupełnić płyn do spryskiwacza i olej w silniku. Stąd też mój strach przed stłuczkami w mieście. O ile w lesie nauczyłam się jeździć dobrze, tak miasto i to, że ktoś we mnie wjedzie, trochę mnie denerwuje.

 

Ale od jakiegoś czasu mniej się stresuję innymi kierowcami na drodze. Głównie dlatego, że [i tu - uwaga - będzie reklama] korzystam z usługi BLS dostępnej u mojego ubezpieczyciela.

 

 

BLS, czyli bezpośrednia likwidacja szkód to usługa, dzięki której podczas stłuczki z innym kierowcą  mogę skorzystać z usług moich ludzi, czyli mojego ubezpieczyciela. Zazwyczaj, podczas stłuczki z innym kierowcą bazujemy na OC sprawcy, tylko że to powoduje czasami sporo niedogodności: sprawca nie wie, u jakiego ubezpieczyciela ma OC, ja nie wiem, jak się załatwia sprawy u innego ubezpieczyciela, bo znam swojego i jego procedury. A skoro znam swojego ubezpieczyciela, a mojemu ubezpieczycielowi zależy, żebym była zadowolona z jego usług i wybrała go na następny rok, to dzięki BLS mogę załatwić sprawę u moich ludzi.

 

Tradycyjnie, jeśli likwidujemy szkodę u ubezpieczyciela sprawcy,  musimy znaleźć do niego kontakt i zdać się na nieco inne wewnętrzne procedury niż w naszej ubezpieczalni. Korzystając z  BLS, dzwonię przy stłuczce do swojego ubezpieczyciela, tego, którego wybrałam, kupując OC i któremu zależy, żebym dalej korzystała z jego usług.

 

BLS w swojej ofercie ma 8 firm ubezpieczeniowych [naprawdę warto sprawdzić, czy twój ubezpieczyciel też ma tę usługę] i jest na tyle fajna, że jest darmowa i ja, kierowca, który uczestniczy w stłuczce z drugim kierowcą, mam cały proces naprawy auta i usunięcia szkody zdjęty z barków.

Coś, co paraliżowało mnie kiedyś podczas jazdy, że podczas stłuczki zostanę z tym majdanem sama, że będę musiała wykonać kilkadziesiąt telefonów, że będę musiała dogadywać się z obcymi ludźmi,  że będę musiała bazować na obcym ubezpieczycielu, teraz nie jest problemem, bo jeden telefon do "moich ludzi", załatwi wszystko i nie muszę się martwić, u kogo ubezpieczony jest sprawca kolizji. Ubezpieczyciel, u którego wykupiłam swój pakiet, zajmuje się wszystkim, pomaga uzupełnić formalności i zajmuje się sprawą, bo ja też jestem ich człowiekiem. Moim zdaniem to całkiem sensowne, bo kiedy choruję, zgłaszam się do mojego lekarza, kiedy boli mnie ząb, idę do swojego dentysty, a kiedy mam stłuczkę, bazuję na moim ubezpieczycielu i nie szukam kontaktu do innych.

 

Więcej o BLS i o tym, jak sprawdzić, czy masz tę usługę, dowiesz się TUTAJ.

 

 

I mimo że zazwyczaj jeżdżę ostrożnie, a przy kontroli policja zawsze się dziwi, że nie mam żadnego punktu karnego i jak ja to zrobiłam, to wiem, że nie mogę być odpowiedzialna za to, co zrobią inni na drodze i że stłuczki się zdarzają. Większość stłuczek to właśnie takie drobne zdarzenia, nieszkodliwe, ale upierdliwie, bo trzeba się kontaktować z obcym ubezpieczycielem, a że się go nie zna, to może trzeba wziąć pieniądze i samemu naprawiać szkodę. Tymczasem dzięki  korzystaniu z BLS u naszych ludzi, u naszego ubezpieczyciela, możemy konsekwencje stłuczki między dwoma samochodami na terenie Polski załatwić na luzie i bez zamartwiania. Co jest moim zdaniem decydujące, bo nic nie wkurza mnie bardziej, niż tysiące telefonów i przeklików w necie, żeby załatwić jakąś sprawę.

 

Mając świadomość, że jestem w systemie BLS (skoro mój ubezpieczyciel jest, to ja też) w czasie stłuczki z innym kierowcą dzwonię do swojego ubezpieczyciela, informuję, co się stało, podaję numer rejestracyjny samochodu sprawcy, dostaję instrukcje, jak wypełnić wspólne oświadczenie o zdarzeniu i jak zrobić zdjęcia szkody. I mój ubezpieczyciel zajmuje się resztą - mam to z głowy. Sprawą zajmą się moi ludzie.

 

 

Kiedy więc spotkam na drodze zająca - stanę, kiedy wybiegną mi łanie - zwolnię, kiedy znajdę kluczyki i zatankuję do pełna, mogę spokojnie jechać, gdzie mnie oczy poniosą. To znaczy niekoniecznie tam, bo głównie jeżdżę z terapii jednego dziecka na terapię drugiego i podliczając tygodniowo robię jakieś 500-600 kilometrów. Ale przynajmniej przemierzam je spokojnie i pewnie. Świadoma, że jeśli spotka mnie na drodze stłuczka z innym kierowcą, to mam swoich ludzi, którzy pomogą.

 

 

*wpis powstał we współpracy z Polską Izbą Ubezpieczeń 

Udostępnij wpis

A dla wiejskich [choć nie tylko] matek została też stworzona grupa, na którą serdecznie cię zapraszam TUTAJ
Obserwuj nas też na Instagramie
Możesz też udostępnić wpis i skomentować go na Facebooku
Jestem Asia.
Piszę o tym, jak uciec z miasta i wychowywać dzieci na wsi, z dala od sklepów, ale bliżej siebie.

Naszą historię znajdziesz Tutaj

Ale ona wciąż się pisze, więc zostań ze mną w kontakcie:


    Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    Inline Feedbacks
    View all comments
    4 marca 2024
    Nie znoszę mojej kuchni, ale przynajmniej zmywarkę mam fajną

    Rok temu postawiłam krzyżyk na mojej starej zmywarce i z pomocą przyjaciół wyniosłam ją z domu. Koniec. Nigdy więcej zmywarek – obiecałam sobie. Jak długo wytrzymałam? Rok. W styczniu przyjechała do mnie Haier i-Pro Shine. 

    14 grudnia 2023
    Czemu bolały mnie plecy i jak mata Pranamat ECO pomogła mi zwalczyć ból?

    Od pół roku regularnie narzekałam na relacjach zamiennie albo na migreny, albo na pól pleców. Bywały dni, że ledwo co zwlekałam się z łóżka, a jak już dowlokłam się do lekarza rodzinnego, dostałam po prostu środki przeciwbólowe i poklepanie po ramieniu. I choć dzielnie się broniłam przed wypróbowaniem maty do akupresury Pranamat ECO, po kolejnej […]

    1 grudnia 2023
    Dom to nie laboratorium! Sprzątanie bez spiny z nowym Hoover HFX

    Jak Ty dasz radę? – pytała mnie mama, gdy zaadoptowałam dwa psy. – Przecież nie ogarniesz tego sprzątania! “Ogarniesz” – napisała mi ekipa Hoovera, gdy zobaczyli w moim domu nowe zwierzaki. “Dom to nie laboratorium, ale przynajmniej podłogi będą czyste!”.   

    27 listopada 2023
    Inspiracje: prezenty świąteczne dla dzieci, które rozwaliły system w naszym domu

    Co roku to samo - co kupić dziecku pod choinkę. Zabawki, słodycze, akcesoria? Czasem prezenty świąteczne dla dzieci są bardzo oczywiste, bo dziecko wyraźnie mówi, czego pragnie. Czasem jednak dziecko jest za małe, żeby znać swoje potrzeby lub zwyczajnie samo nie wie, czego chce. Co wtedy? Przygotowałam kilkadziesiąt inspiracji, które pomogą Ci zdecydować.  

    26 listopada 2023
    Idealne na prezent książki, które wspierają nas w edukacji domowej

    Jednym z przewag edukacji domowej nad systemową edukacją są książki. Dzieci uczące się w domu mają o wiele więcej czasu nie tylko na czytanie książek dla przyjemności, ale też na samodzielny wybór, z których książek będą korzystać, przygotowując się do egzaminów końcowych z całego roku. Nasza biblioteczka mądrych, edukacyjnych książek coraz bardziej się powiększa i […]

    10 września 2023
    Tydzień na edukacji domowej - jak zorganizowałam chłopcom naukę?

    I już za mną pierwszy tydzień edukacji domowej. Wciąż mam mętlik w głowie, wciąż mnóstwo wątpliwości, ale pewna jestem jednego - będzie dobrze. Jeśli chcesz poczytać, jak wyglądał nasz pierwszy tydzień w nowej rzeczywistości edukacji domowej, dawaj! Czekam na ciebie z nowym tekstem!

    Obserwuj nas na Instagramie

    instagramfacebook-official