W zeszłym miesiącu po raz pierwszy przedstawiłam swoich ulubieńców, a post został miło przyjęty, więc jadę z koksem dalej i prezentuję kolejną – październikową część.
Pierwsza w tym roku czapka – zakupiona specjalnie, żeby Kosmyk, który ostatnio coraz częściej stwierdza, że walenie matki z główki jest fajne, poczuł, że to może też zaboleć… hłe hłe hłe…
Nie no, żartuję. Szukałam niebieskiej, a niebieska była akurat z kolcami. Kupiona tutaj. Dostaje plusik bo kolce są przyszyte, a nie przyczepione na klej, co mi się kiedyś zdarzyło. Myślę, że posłuży mi przez zimę i zawsze będę miała czym odganiać zgłodniałe wilki w lesie 🙂
Uch… pytacie się mnie często, jak dbam o loki Kosmyka [takie loki]. No nie powiem, mam z nimi spory kłopot, bo Kosmyk nie znosi mycia włosów, ale z czesaniem nie ma problemu, bo ratuje nas szczotka Tangle Teezer [na zdjęciu prezent od cioci Oli – kupowała w Londynie, ale można też taką kupić tutaj]. Jest rewelacyjna i muszę przyznać, że sama czasami ją dziecku podkradam 🙂
Wieczory coraz dłuższe, internetu coraz mniej, w telewizji nuda, więc spoglądam z coraz większą nadzieją w stronę półki z grami, na której stoi moja ukochana „Kolejka”. Liczę na chłopa, że kilka kolejek „Kolejki” uda nam się tej zimy rozegrać. Ta gra jest fantastyczna, choć czasami przeraża mnie to, że czasy, w których dorastałam są dla mnie niemal egzotyczne… a co dopiero dla Kosmyka?
Więcej o „Kolejce” – tutaj.
Podczas mojego ostatniego pobytu w galerii handlowej [koniec sierpnia chyba?] zajrzałam do H&M sprawdzić, czy dalej mają te fantastyczne gumki, które kiedyś wyłącznie spinały moje włosy w jako taką kupę. Nie wiem, czemu tylko te „haemowe” gumki podpasowały wtedy mojemu kucykowi, ale po miesiącu testów kilkudziesięciu sztuk [na zapas kupuję – pamiętacie?] stwierdzam, że moje włosy dalej je kochają i akceptują 🙂
Kto ma problem ze znalezieniem skarpet do pary? Ja nie, bo wiem, że istnieje firma, która numeruje je dla mnie i to ze specjalnym napisem [ha! mam jeszcze kilka sztuk z „matka jest tylko jedna” I bezczelnie się tym chwalę!]. I potem, po praniu, wiem że skarpetka z numerem dwa idzie do numeru dwa, a skarpetka z „matką” do „matki”, a skarpetka z „jedna” do „jednej”. W sumie, nie ułatwia to życia mi, bo ja mam same kolorowe i łatwo znajdujące swą parę skarpetki [fetysz na ich punkcie mam od dawna, wiecie, prawda?], ale chłopu na pewno, który ma wszystkie czarne i znalezienie dwóch takich samych zajmuje mu sporo czasu. Do czasu, bo wszystkie mu kupię ponumerowane i będziemy mieli z głowy 😀 Skarpetki znajdziecie tutaj.
A wy? Macie swoich ulubieńców, którzy umilą wam październikowe dni? Śmiało – piszcie! Może i mi coś wpadnie w oko!
Uwielbiam kolejkę! Choć zawsze mam pomyłki w dostawie;>
Październik? Koniecznie wrzosy,ciepłe kakao,herbata z sokiem malinowym badz cytryną i miodem. Ikeowy koc i doniczki na nie. Ciepłe swetry.Ja jeszcze studiuje więc ładne pierdoły do notowania są w łasce u mnie. 🙂
My czekamy na kocyki od Birdie. A ta szczotke oglafam i ogladam , musze wreszcie ja kupic.<br />gosia amatadimami
O grze słyszałam same superlatywy. Gdybym miała z kim w nią grać na pewno stałaby już na półce. Pewnie przyjdzie poczekać aż Oli podrośnie. 😉 Co do ulubieńców to zdecydowanie rajstopy z Lidla z podwójnym antypoślizgiem i miękkie kostki Canpol. Ach i jabłecznik ze starej odmiany antonówek. Mniam.
Zachwyciła mnie wasza gra! Muszę powiedzieć o niej mojemu Ślubnemu. W październiku zachwyciły mnie promocje na książki w Biedronce