Niezbędnik obserwatorów gwiazd. Recenzja

matthew quick
To nie liczne chwalebne recenzje skłoniły mnie do napisania tego tekstu, ale raczej uprzejmość Agnieszki z bloga „Zielona Cytryna”, która podesłała mi swój egzemplarz w ramach blogowej wymiany ubraniowo-książkowej. Zabierając się do czytania „Niezbędnika…” w pamięci miałam jedynie ostatnio obejrzany film zrealizowany na poprzedniej książce autora, w ręce trzymałam latarkę, bo znów nie było świata, a pod ręką miałam tabliczkę czekolady, która zawsze ratuje mnie w kryzysowych momentach książki. Zjadłam pół tabliczki. Co to znaczy?

Zacznijmy od tego, że przy „Pięćdziesięciu twarzach Greya” zjadłam od razu dwie całe Milki, a nie doszłam nawet do 10 strony….  A jako że „Niezbędnik…” plasuje się na mojej półce mniej więcej w kategorii „rozrywkowe”, to pół tabliczki na całą książkę zdaje się być niezłym wynikiem.
Zazwyczaj jestem podejrzliwa, jeśli chodzi o książki uwielbiane i polecane przez wszystkich. Być może z lepszego gustu, najpewniej dzięki szerszej perspektywie i znajomości tematu. „Poradnika pozytywnego myślenia” nie przeczytałam. Odrzucał mnie ogromny bum na tę książkę i liczne cytaty, ale film obejrzałam prawie w całości i całkiem nieźle mi się na końcówce drzemało.
Być może dlatego, że nie dowiedziałam się z produkcji niczego, czego bym nie wiedziała, nie zostało mi opowiedziane nic, czego bym się nie domyśliła, a momenty, które miały wzruszać, doprowadzały mnie do paroksyzmu ziewów. Wolałam myśleć pozytywnie, zamiast kupować „Poradnik…”.
Ale „Niezbędnik…”? Brzmi całkiem nieźle. Popieram Zieloną Cytrynę – ktoś wymyślił bardzo zgrabny i chwytliwy tytuł. Kiedy tylko orkan i śnieżna burza całkowicie odłączyła nas od świata, a śliczne oczęta Kosmyka przykryły już równie śliczne powieki, dorwałam się do latarki i zaczęłam sprawdzać, co też ten Quick nawymyślał, że jego książki sprzedają się jak promocja w Biedronce.
Moje pierwsze wrażenie? Szkoda, że nie przeczytałam tej pozycji, kiedy miałam 15, no może 16 lat. Zapamiętałabym ją na całe życie, tak jak pamiętam książki Jonathana Carrolla czy Whartona. Nie wracam do nich, ale gdy ktoś się mnie pyta, co kupić nastolatce, od razu je wymieniam. Teraz do tej listy dołączył „Niezbędnik…” i będę usilnie namawiać mamy znajomych nastolatków, żeby zakupiły tę książkę swoim dzieciom. Rewelacyjna lekcja empatii, miłości do sportu [a podobno nie lubimy ćwiczyć na wuefie!], miłości samej w sobie i prawdziwego koleżeństwa.
I w tej literaturze młodzieżowej tkwi meritum. Bo czegoś w tej książce, żeby zaspokoić potrzeby starszego czytelnika, mi osobiście brakuje. Mam wrażenie, że autor w ogromnym pośpiechu konstruował kolejne strony, a krótkie i proste zdania, krótkimi są nie celowo, jak to podobno było w zamyśle, a raczej sprawiają wrażenie kreślonych między zajrzeniem na Fejsa i przejrzeniem poczty. I to nie chodzi o to, że coś powinno być dopowiedziane, że wielu rzeczy musimy się domyślać. Moim zdaniem doszło do jakiejś strasznej pomyłki, której efektem jest traktowanie czytelnika jak wiejskiego głupka, co należy mu wyjaśniać całe „teraz”, zostawiając niewyjaśnione „kiedyś”. A na koniec, w prezencie, wyjaśnić pobieżnie „kiedyś” i liczyć, że czytelnik się nie zorientuje jak bardzo jest wystawiony w balona.
Tak, zabrakło mi mocnej końcówki. W całej bardzo konkretnej książce zabrakło mi konkretnego zakończenia. I w nosie mam, gdzie zamieszkali chłopak i jego dziewczyna. Według mnie cała historia mogła się skończyć w dniu otrzymania listu. Chodzi mi raczej o szersze wyjaśnienie, w jaki sposób bohater stał się takim, jakim prezentuje się w powieści. Co widział? Czego był świadkiem? Zakończenie nie daje pełnego obrazu, daje nam to, czego możemy się domyślić już w połowie książki, a co wcale nie jest dla nas żadnym zaskoczeniem.
Być może moje oczekiwanie wiąże się z tym, że historia, jako taka, jest naszym dobrem narodowym, którym w każdej krajowej książce szafujemy dzielnie, usprawiedliwiając lub składając na jej karb wszelkie motywy zachowań. Być może oczekuję tego zarysu z racji mojego pochodzenia i średniego obeznania ze współczesną literaturą amerykańską… Wcale nie przeczę! Co nie zmienia faktu, że konstrukcja powieści, jej fabuła i przesłanie pasują mi li i jedynie na półkę z literaturą młodzieżową. Mam nadzieję, że żaden akademicki wykładowca polonistyki nie skala sobie rąk poruszaniem jej treści, z jednoczesną nadzieją, że licealni poloniści podsuną ją swoim uczniom.
Bo może ta książka pojęcia „działo literackie” na oczy nie widziała, ale nie zmienia to faktu, że jest całkiem dobrą rozrywką: gdy nie ma prądu, w poczekalni, tramwaju czy w kolejce u lekarza. Mózgu nią nie zmęczycie, a co wrażliwsze osoby nawet uronią na końcu kilka łez. Muszę też dodać, że trzymając w rękach egzemplarz korektorski, mogę z pełną odpowiedzialnością stwierdzić: to będzie całkiem poprawne wydanie.
Jednym słowem: polecam. Młodzieży i ludziom, którzy bardzo często na coś czekają.
Recenzja u Zielonej Cytryny: KLIK
Tytuł oryginału: Boy 21
Tłumaczenie: Joanna Dziubińska
Ilość stron: 320
Wydawnictwo: Otwarte

Czytaliście już? Czytacie? Zamierzacie?

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

DSC_2519

Ciekawostki o kurach, z których pewnie nie zdawałaś sobie sprawy

0 0 votes
Ocena artykułu
17 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Mama Kangurzyca
10 lat temu

Dzięki 🙂 Własnie zamówiłam dla 15-latki na prezent 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  Mama Kangurzyca
10 lat temu

Fajnie 🙂

Anna Pacek
10 lat temu

Nie wiem czy przeczytam,ale twoja recenzja jest super 😉 Czasem mam ochotę na coś lekkiego do poczytania, więc może to będzie ta książka? Ja też wychowałam się na Whartonie i Carollu i jako polonistka znam klasykę,ale często mam wrażenie,ze niektóre dzieła są przeceniane.np.nigdy nie pojmę zachwytu nad III cz. &quot;Dziadów&quot; Mickiewicza!<br />Pozdrawiam ciepło

Joanna Jaskółka
Reply to  Anna Pacek
10 lat temu

Ja w ogóle średnio pojmuję zachwyt Mickiewiczem 😀

Daria
Reply to  Anna Pacek
10 lat temu

Ja wychowałam się na Siesickiej i Musierowicz, ale po Waszych komentarzach żałuję, że kilka lat temu nie sięgnęłam po Whartona, a teraz to już za stara jestem 🙂

Anna Pacek
Reply to  Anna Pacek
10 lat temu

Faktycznie, po latach Wharton już nie &quot;smakuje&quot;.<br /><br />A co Mickiewicza to ballady kocham miłością wieczną i niewzruszoną, resztę ..ech

Joanna Jaskółka
Reply to  Anna Pacek
10 lat temu

Daria! Spróbuj, co ci szkodzi? W bibliotekach go pełno, możesz poczytać w święta!

Mio i Mao
10 lat temu

Po takiej recenzji sięgnę po nią z pewnością.

limonka
10 lat temu

Zastanawiałam się, co o niej napiszesz :))))<br />Dla mnie to – naprawdę – jedna z najlepszych książek mojego życia. Nie wiem, może mam gust zjechany, bo nie spuszczam się z euforii nad &quot;Małym Księciem&quot; i nie czytuję Coelho, ale &quot;Niezbędnik…&quot; zrobił na mnie gigantyczne wrażenie. Pewnie wynika to z faktu, że za mocno skupiam się na nowościach, wciąż mając tyły, jeśli chodzi o

Joanna Jaskółka
Reply to  limonka
10 lat temu

Nie czytałam nigdy Coelho i nie spuszczałam się nad &quot;Małym księciem&quot; 😀 Ale masz rację, od nowości się różni znacznie, szczególnie od tego, co mi wpadało w łapska. Tak jak napisałam – ja mam klasykę w miarę ogarniętą [trudno nie mieć po polonistyce, choć znam takich, co i się wywinęli z magistrem bez podstawowej wiedzy] i nie czułam się ani zaskoczona, ani objawiona. Ot takie czytadło.

martas
Reply to  limonka
10 lat temu

Kurczę, muszę dopisać do listy prezentów kolejną pozycję! Szlag! Limonka- ja przez Ciebie zbankrutuję a do tego Matka tylko jedną weszła z Tobą w komitywę! :)))

Lucy eS
Reply to  limonka
10 lat temu

I co teraz. Której zaufać? 😉

Joanna Jaskółka
Reply to  limonka
10 lat temu

Ja podtrzymuję swoje zdanie: &quot;może ta książka pojęcia &quot;działo literackie&quot; na oczy nie widziała, ale nie zmienia to faktu, że jest całkiem dobrą rozrywką: gdy nie ma prądu, w poczekalni, tramwaju czy w kolejce u lekarza.&quot; 😀

limonka
Reply to  limonka
10 lat temu

Nie no, Aśka ma rację, bo to faktycznie bardziej czytadło, niż książka, która zasługuje na Nobla, ale i takie mogą być przyjemne. No do cholery, skoro Grey sprzedał się w jakiejś gigantycznej liczbie egzemplarzy… 😛

martas
Reply to  limonka
10 lat temu

W takim razie to na pewno idealna pozycja dla mnie, bo trudne książki mnie męczą. Zgodnie z zasadą, że czytanie ma być przyjemnością. A na przyjemności mam niewiele czasu- nie mogę więc ryzykować, że zmęczy mnie ona bardziej niż dzieci :)<br />Ps. Też nie wiem co jest fenomenem Grey&#39;a ale moje nieczytające koleżanki go przeczytały więc wiecie… nie mam więcej pytań! <br />Ps.1. Zapolską też

tlusta_papuzka
Reply to  limonka
10 lat temu

Tez polecam Irvinga – bardzo go lubie za forme i tresc, chociaz ostatnio przeczytalam &#39;W jednej osobie&#39; (po polsku) i az mi zgrzytalo w oczach. Albo wina przekladu, albo mojego odzwyczajenia od rodzimego jezyka…<br /><br />(A propos: historia jest dobrEm narodowym).

Joanna Jaskółka
Reply to  limonka
10 lat temu

Fuck!tycznie… Dzięki!