Kosmyk się zakochał. Obiekt westchnień ma grzywkę, piękne oczy, cztery nogi i ogon. Przeciwna temu niestandardowemu związkowi matka starała się podjąć wszelkie kroki, żeby miłość tę wykurzyć ze ślicznej główki synka. Oto historia, jak bardzo jej się nie powiodło…
W ogóle cała sprawa z koniem zaczęła się od pamiętnej choroby Kosmyka. Pierwszy raz wtedy zobaczył konia, którego nie było. Ale wcześniej już, za każdym razem kiedy jechaliśmy do miasta, Kosmyk widział konie pasące się na łące. Podejrzewam, że to ojciec rozbuchał uczucia Kosmyka, zatrzymując się w drodze do sklepu przy konikach i pokazując dziecku zwierzaki.
Ale to właśnie od czasu choroby Kosmyk widzi konie wszędzie. Na niebie, pod łóżkiem, na trampolinie, w piaskownicy, za telewizorem – za każdym razem wyciąga paluszek, wskazuje miejsce pobytu konia, krzyczy „koń” bardzo ładnie akcentując „ń” i kiwa potakująco głową.
Na początku było to nieszkodliwe. Potem stało się męczące. A kiedy Kosmyk zaczął sobie życzyć, żebym konia głaskała i na nim jeździła, zaczęło być nieznośne.
Ostatnio, aby się uwolnić od konieczności jeżdżenia i karmienia konia, którego nie ma, wpakowałam dziecko do wózka i ruszyłam w las na spacer. Niestety, na spacerze Kosmyk też widział konie – wyrywał mi się z pasów, pokazywał drzewa i informował „koń”, „koń”.
W końcu zirytowana ciągłymi ucieczkami matka rozpoczęła perorę, mającą na celu zlikwidowanie marzeń dziecka i wyperswadowanie z jego głowy idei jakoby konie biegały w każdym skrawku powietrza wdychanego przez nasze usta:
– Kosmyku, rozumiem, że bardzo lubisz koniki, ale ty musisz też zrozumieć, że koniki zazwyczaj mieszkają w takim domku, co się stajnia nazywa i nie biegają rezolutnie po lesie bez opieki…
– Koń – wrzasnął w tym momencie Kosmyk.
– Nie koń, Kosmyku, jak już ci próbowałam wytłumaczyć konie nie biegają samopas po lesie i…
I w tym momencie na drodze stanął nam wielki dorodny jeleń. Wbiegł na naszą trasę i zablokował nam ścieżkę, wpatrując się w matkę jak w gruszkę dopiero co urwaną z choinki.
– Koń! Koń! – wrzasnął ponownie Kosmyk, czym wystraszył jelenia, który pognał zdegustować inną przemądrzałą matkę. A wielce z siebie zadowolone dziecko rzuciło mi tylko pełne współczucia spojrzenie i ułożyło się spokojnie do drzemki.
Matka cały dzień chodziła z czerwonymi ze wstydu policzkami. Nie wiem, jak wy, chętnie się dowiem, ale kiedyś zatłukłabym każdą matkę, która niszczy marzenia dzieci. Nie wiem kiedy, sama przez chwilę byłam właśnie taką matką.
Leśny koń 🙂 Pięknie!<br />My mamy takie koty wszędzie. Ale z kotami jest jednak łatwiej :)<br /><br />Dzisiaj w piaskownicy Marcin wygrzebał małą figurkę zwierzaka z odrąbanymi dwoma nogami i przyleciał zachwycony: "ii-haaa!" 🙂
Ciesz się, że o konie się rozchodzi, a nie na ten przykład o pająki. 😀
mój siostrzeniec wymyślił sobie PSA. Miał wtedy 3-4 latka, on nie pies:) Ale co to było, trzeba było go na spacer wyprowadzać, głaskać, całować, tulić! o i oczywiście uważać gdzie się siada!!! Bo w każdej chwili możemy usiąść na niewidzialnym TUTI !<br /><br />Przeszło samo, z wiekiem:)
Najtrudniej powiedziec "hmm, no cóż mama się ..pomyliła"…już dawno spadłam z piedestału i jak nie mam racji to nie przeginam.. zresztą młody już za bystry jest na "bajki" :-)… czas wypróbowac na młodej, hihi
Zafundujcie Kosmykowi konika na biegunach :)Może przestanie widzieć wszędzie koniki :)<br /><br />Mari
E tam, nie ma co sobie wyrzucać, że się niszczy marzenia – przynajmniej jednorazowo (bez powtórek). Ale rzeczywiście, dzieci mogą widzieć więcej niż my – niektórzy są co do tego mocno przekonani i opisują to w książkach…
Marzenia chciała Matka zniszczyć, to się marzenia na Matkę wypięły i się prawie spełniły 😉
I za telewizorem też coś mogło być – mucha na przykład. 😉
Kurcze…z tym to trzeba ostrożnie. Poszłam za marzeniami córki i nie korygowałam jej marzeń, wizji, bo przecież nie wiadomo, co widzi dziecko, co myśli. Ostatecznie ma 8 lat i zamyslona potrafi zeskoczyć z chodnika na drogę, bo właśnie jej się wydawało, że przechodzi przez lustro czy inną szafę do równoleglego świata…Poza pokazaniem rzeczywistego zagrożenia nie kontynuuję tematu tylko się
O, widzisz – dobrze wiedzieć. Czyli miałam dobre przeczucie, że niektóre marzenia trzeba kontrolować trochę…
Chyba nie. Wydaje mi się, że takie egzemplarze nam się trafiły, trzeba się pogodzić i uważać na nadjeżdżające auta, kosmitów itp. dopóki się nie wyprowadzą z domu;)
Buuu… Dobrze, że mam już drugie oczy zamówione 🙂
Wymyślony przyjaciel/koń. Och, rozumiem Cię, miewamy gorsze chwile. Kosmyk za chwilę zapomni, że miałaś "niecne" intencje. Ten jeleń to jak znak się pojawił, dreszczy dostałam. Czary, panie, czary..