Zawsze, gdy nie opublikuję jakiegoś komentarza [a bo obraża, a bo mi się nie chce dyskutować, a bo wtórny, a bo zaczepny, a bo zgłasza błąd, który błędem nie jest albo nawet i jest, chociaż wtedy też nie publikuję, bo zwyczajnie poprawiam] zawsze wtedy dostaję komentarz zwrotny, w którym dowiaduję się, że nie opublikowałam komentarza, bo nie mam do siebie dystansu. Taka jestem niezdystansowana. Aż dziw, że bloga już drugi rok prowadzę i ten brak dystansu mnie nie zmiótł…
Ale serio. Ostatni raz taka sytuacja miała miejsce pod tym tekstem, gdzie poniekąd zrobiłam karygodny błąd i napisałam, że prąd pełni ważną rolę w naszym życiu. Odezwała się dziewczyna, która, jako polonistka, nie bacząc na polonistyczną zasadę, żeby wiedzieć nie tyle, co się pisze, ale również gdzie się pisze [haaaalo! Regulamin!], a przy tym nie przedstawiając się nawet pseudonimem [haaalo! Regulamin!] zwróciła mi uwagę, że roli się nie pełni. Rolę się odgrywa.
Popatrzyłam na tę moją rolę, a kiedy już przewietrzyłam komórki i wróciłam do domu, zerknęłam na tę nieszczęsną rolę prądu na blogu i doszłam do wniosku, że mogę zrobić dwie rzeczy:
a] opublikować komentarz i odpowiedzieć dziewczynie, że z całym szacunkiem, ale odgrywanie roli było modne jakieś 10 lat temu, a teraz jej pełnieniu nie zaprzecza nawet profesor Bańko [tutaj], czym spowodowałabym lawinę komentarzy zachwalających moje zdanie i gnębiących dziewczynę albo gnębiących mnie, że nie jestem kategoryczną purystką językową, przez co post, nota bene konkursowy, w którym powinny się pojawić w zasadzie w większości odpowiedzi na pytanie, z których to odpowiedzi sponsor mógłby łatwo [o ile w ogóle wybór zwycięzcy jest łatwy, ale inaczej: bez kłopotów] wybrać nagrodzonych przestałby być postem konkursowym, a zacząłby funkcjonować jako językowa przepychanka… albo:
b] nie publikować komentarza, dopuszczać wyłącznie te z odpowiedziami na zadanie konkursowe i mieć święty spokój.
Oczywiście wiecie, co zrobiłam? No właśnie. Ostatnio lubię mieć święty spokój – taka aura za oknem. W zamian dostałam płaczliwy komentarz, że błąd dalej nie poprawiony, a mi brak dystansu. Tego oświeconego dystansu, który powinien mieć każdy.
Zgadzam się – każdy. W tym komentatorzy. Bo wiecie, ja w życiu dodałam dwa komentarze, które nie przeszły moderacji. Dwa. Kiedy zobaczyłam, że pierwszy z nich nie przeszedł… wzruszyłam ramionami i zaczęłam robić sobie herbatę. Kiedy zobaczyłam, że drugi nie przeszedł… zjadłam do końca kanapkę, zerkając w „Zasady”, żeby wykoncypować, co takiego złego napisałam. I tyle.
No nie przeszło. Trudno. Być może moderator miał swoje powody, żeby nie puścić. Życie.
Ale wracając do osławionego dystansu, którego brak zarzuca mi każdy, kogo komentarz nie przeszedł.
W styczniu minie dwa lata od kiedy prowadzę blog. Blog o sobie, o moim dziecku, o moim związku. O moich wzlotach i porażkach.
Życzę wam wszystkim tego dystansu, którego mi ponoć brakuje. Bez niego rzuciłabym blogowanie szybciej, niż Kosmyk rzuca obiadem.
Dziś miały się ukazać wyniki konkursu z Tauronkiem. I są! W tekście o zabawie z prądem. Gratuluję zwycięzcom i proszę o niezwłoczne zgłoszenie się na mój mail!
PS. I nie piszcie mi już o dystansie. Jeszcze uwierzę, że jakikolwiek nas dzieli 😀
Podziwiam wszystkich,którzy się dystansują i czasem im trochę zazdroszczę takiego podejścia,niestety ja tak nie zawsze umiem:-/
oj tam oj tam;))))<br /><br />ja piszę bloga od prawie 6 lat, kiedyś na interii potem na blogspocie i mimo ze tyle lat to czasem wydaje mi się że nie mam do siebie dystansu…blog to blog. napiszesz co masz napisać zamykasz kompa i idziesz robić co masz do zrobienia.
(y)
A ja pania podziwiam wie wszystkim co pani robi,pisze !!!…..i prosze nie przejmowac sie komentarzami !-Pozdrawiam pania bardzo serdecznie-Beata i Niemiec….
Tez ogromnie mnie dziwi, że do niektórych nie dociera, że Nasz blog to Nasze zasady i jakbyś miała ochotę pisać słowa od tyłu do przodu, albo z błędami ort. to masz do tego pełne prawo. Dystans chyba w każdej sferze życiowej bardzo się przydaje :)<br />Pozdrawiam
lubie zostawiac komentarze. lubie podzielic sie swoim swiatopogladem. lubie podzielic sie swym zachwytem. raz zdarzylo sie ze nie opublikowano moj komentarz. a poniewaz lubie wracac i czytac odpowiedzi bylam zdziwiona ze go nie ma. widocznie administrator mial jakies zastrzezenia. ale zeby plakac z tego powodu. no prosze…