Korzystając z nieobecności chłopa, przejrzałam sobie kilkanaście blogów [jak powiem, że zdążyłam kilkadziesiąt, to mi ktoś zarzuci, że dziecko oddałam wilkom, niestety zima słaba, wilki pod dom nie przychodzą] i mam taką refleksję dotyczącą komentarzy typu „Znowu piszesz o tym samym? Nie mogłabyś/nie mógłbyś raz na jakiś czas zmienić tematu?” albo „Kolejny blog porusza ten temat, ile można?”.
Otóż, drodzy, jestem szalenie ciekawa i niezmiernie mi przykro, że nie mam pod ręką BN*, żeby to podeprzeć sensownym argumentem, czy owi czytelnicy, oprócz blogów, mieli do czynienia z jakąkolwiek inną formą pisma. Na przykład książką. Albo serią książek danego autora.
Chętnie kiedyś sprawdzę, czy Agatha dostawała od czytelników listy „Ej, Christie, weź się ogarnij, ile można kryminały czytać?” albo „Szanowny Henryku, skończ już waść, wstydu oszczędź, zacznij maltretować inne tematy, bo te historyczne to już dawno zdziadziały, ludzie nawet na jakiś pogrzeb chcieli iść, chyba twój”.
Niezmiernie mnie ciekawi, czy Stefan otrzymywał prośby o ograniczenie motywu powstania i czy Wisławę proszono osobiście „weź, kobieto, wydłuż te wersy, ileż można niedomówieniami dukać?”.
Jestem ciekawa. Choć w sumie to nawet nie,
Potrafię zrozumieć, że pewne motywy, rozwiązania, przyczepiają się do autora jak rzep. Tak, wiem, że być może to archaiczne, trzeba iść z postępem czasu, być elastycznym, raz w jedną, raz w drugą dziurkę.
Ale, na BOGAto! Macie możliwość obserwować te zmiany na własne oczy! Niejeden historyk literatury dałby sobie obciąć jaja [albo już to zrobił], żeby takie rzeczy móc na żywo obserwować!
Zamiast się czepiać, lepiej róbcie notatki. Na twardym dysku. Dla potomnych.
*BN – Biblioteka Narodowa. Tam są książki.
Wpis pochodzi z mojego prywatnego Facebooka. Raz na jakiś czas publikuję tam coś, co okazuje się całkiem fajne i chciałabym podzielić się tym z większą liczbą osób. Obserwować możecie mnie TU.
Każdy autor pisze co chce i jak chce. Przynajmniej dotąd aż żyć będziemy w demokratycznym państwie. 😉
Fenomenalny post! :)))
A ja wciąż o moich dzieciach… :). Ale jest to temat wybrany z pełną premedytacją, mogę występować śmiało w roku eksperta… ;). Pozdrawiam 🙂