Zdecydowaliśmy się. Wreszcie. Po półtora roku zdecydowaliśmy się wyrzucić dzieci z sypialni. To znaczy starszy od dawna ma swój pokój, ale tak czy siak często zdarzają mu się nocne wędrówki. Młodszy za to nie miał nawet swojego niemowlęcego łóżeczka – od początku spał z nami, dzięki czemu pozbawiłam się kłopotu wstawania do niego w nocy. Ale kilka zdarzeń sprawiło, że zaczęłam się zastanawiać, kiedy jest ten jedyny i odpowiedni moment na przeprowadzenie dziecka do własnego pokoju…
Całe perypetie związane ze snem dzieci opisałam w poście o kanapie. Sporo też pisałam o tym w recenzji programu „Wychować i nie zwariować”. Od momentu publikacji tych tekstów wciąż dochodziły do mnie pytania „Ale jak dziecko może nie mieć własnego łóżka?” albo „Ale do 18 roku życia będziesz z nim spać?”. No tak to, tak to. Ja podobno też spałam z rodzicami, mimo że miałam swój własny pokój i długo z siostrą do nich w nocy przychodziliśmy, a jednak jakimś obie mamy swoje domy i potrafimy spać same. Co do łóżeczka… cóż. Świadomie z niego zrezygnowałam, bo nie zamierzałam sobie zawracać głowy nocnym wstawaniem z łóżka do dziecka, co mnie zawsze rozbudzało i wyprowadzało z równowagi. Wiedziałam, że prościej i łatwiej dla mnie będzie zwyczajnie zagarnąć młodego do siebie, a łóżeczko tylko by było kolejnym meblem do zagracania.
Ale minęło półtora roku. W pokoju Kosmyka stoi jego maluszkowe biureczko i malutkie krzesełko do malowania, które dla prawie pięcioletniego chłopca są już trochę za małe. Młodszy czuje się na nich doskonale, ale on z kolei wpatrzony jest w starszego brata, który od niewygodnego biureczka ucieka na nasz stół, więc biureczko stoi samotnie, a chłopcy robią wszystko przy naszym „jadalnym”. Długo mi to nie przeszkadzało, nawet było mi lepiej, że widzę poczynania młodszego, ale ostatnio poczułam się przytłoczona tymi porozrzucanymi kartkami, kredkami, klejami i nożyczkami walającymi się wciąż na stole i pod stołem i rozrzucanymi po całym pokoju w chwili złości. Przez te ich akcesoria nie mam też gdzie rozstawić komputera, więc przeniosłam się z „robotą” na kanapę i zaczyna to powoli odczuwać kręgosłup.
Kiedy jest odpowiedni moment, żeby przeprowadzić dziecko do własnego pokoju?
I wszystkie te pytania, często połączone z własnymi wątpliwościami dotyczącymi przeprowadzki do własnego pokoju, dochodziły do mnie raz na jakiś czas i czułam lekką złość na wszystkich, którzy usiłują przekonać rodziców, że najlepszym momentem jest ten tuż po urodzeniu, kolejnym tuż po skończeniu roczku, kolejnym na drugie urodziny…
Jednocześnie patrzyłam się na to pobojowisko w domu, bo chłopcy nie skupiali się wyłącznie na stole – jeśli na stole można trzymać kredki, to od razu tajemnie przemycane były tam samochodziki, klocki, akcesoria zabawkowej kuchni, mazaki, flamastry, spinacze, guziki i wszystkie elementy ulubionych kosmykowych przybijanek. Wszystko to, w chwili dziecięcej złości, lądowało na podłodze, a ściana nad stołem już się kwalifikuje do malowania, choć roku nie ma.
I to wszystko upewniło mnie w jednoznacznej odpowiedzi na to, kiedy jest jedyny i odpowiedni moment na przeprowadzkę…
Pewnie już się domyślasz, co chcę powiedzieć, ale pozwól, że uporządkuję własne myśli i opowiem ci o nowym pokoju chłopców. Nie zamierzam się bawić w ukrywanie marek i firm, wiem, że zostanę potem zasypana pytaniami, więc uwaga, będę linkować wszędzie tam, skąd mamy rzeczy, będziemy mieć rzeczy lub zamierzam niedługo kupić jakieś rzeczy. Już wystarczająco dużo mam zapytań na skrzynce 🙂
Nowy pokój chłopców
Mój czas nadszedł. Przyszły pokój chłopców, który wcześniej był nieskończonym pokojem Kosmyka, stanie się ich oazą, a moim wybawieniem, bo przez to, że w pokoju brakowało porządnego biurka i półek, zabawki walały się na podłodze. Ja naprawdę nie miałam serca wymagać od nich idealnego porządku, bo mi samej bez półek i półeczek trudno było te zabawki ogarnąć. A moje dzieci i tak nie mają dużo pierdółek. Regularnie oddaję lub wyrzucam nadmiar, a prezenty preferuję rzadkie, choć porządne.
Przemeblowanie pokoju mieliśmy zacząć w listopadzie, ale Chłopu jak zwykle coś wypadło i zdążyliśmy zrobić tylko półki w dziwnej wnęce między szafą a kominem. Wciąż czekamy na nowe półki na książki, które robi znajomy stolarz. Na dniach przyjdzie łóżko z Interbeds – chcemy je przerobić i zrobić daszek z zasłonką, żeby Kosiem miał swoje miejsce odseparowania się od Adasia. Jeśli chodzi o biurko – szukałam go długo, bo z racji braku miejsca wiedziałam, że trudno będzie zmieścić dwa. Kombinowałam na wszystkie sposoby, mierzyłam, szukałam, aż wreszcie Ania z Minko wymierzyła mi wszystko i zaproponowała jedno większe biurko dość szerokie dla dwóch chłopców, ale nie tak duże jak dwa oddzielne biurka. W pokoju zmieści się też mała dodatkowa komoda na ubranka chłopców.
Dodatkowo pokażę wam projekt Kosmyka [tutaj z moim opisem, bo na głównym to sama kartka]. Pamiętasz, jak bardzo ważne było dla niego posiadanie żyrandola? Jeszcze go nie kupiłam… 😀
Dotarły do nas pierwsze akcesoria. Dostałam prośbę o kilka inspiracji, więc proszę, oto nasze nowe nabytki:
walizki/ taboret/zasłonki/pudełka/drewniany kosz na zabawki/ skrzynka organizer
Kosmyk dostał już swoje pudełka na kredki i ucieszył się, że Adaś będzie miał własne. Są pudełka i walizeczki na skarby oraz biały taborecik, żeby dzieciaki same mogły sobie sięgać po książki. Akcesoria do pokoju wybierałam ze sklepu mojej koleżanki Bubulinka.pl. Zdecydowałam się szukać tam, bo zależało mi na dodatkach w określonych kolorach i chyba tylko u niej jest z dział z inspiracjami pokojowymi podzielonymi na kolory. Bardzo ułatwiające życie rozwiązanie.
Wciąż nie wiem, co z tapetą – nie potrafię się zdecydować. Pokój jest dość ciemny i wszystkie kolory, które chodzą mi po głowie odpadają. Drzwi zamierzamy zetrzeć z paskudnej bordowej farby, którą wybrałam w ciąży, akurat, gdy miałam jakąś zaćmę na umyśle. Będą białe, specjalnie dla chłopców wymalowane w środku farbą tablicową, żeby mogli sobie bezkarnie na nich pisać i malować. To już będzie wyraźny czarny akcent, a mi się zamarzyła granatowa tapeta, która zamroczy pokój kompletnie. Więc poszłam na kompromis i zaczęłam szukać jakiejś jasnej tapety z niebieskimi lub granatowymi akcentami, bo to one obok czerni i bieli zdominują pokój. Ale nie, kurde, nie ma. Jakieś takie wszystko przesłodzone i naćkane kolorami, a ja chcę jasną, stonowaną tapetę z pojedynczymi niebieskimi plamami. No mam jakiś obraz tego i wciąż nie mogę znaleźć tego, czego szukam.
Mogę się pochwalić, że znalazłam dla chłopców świetne maty nieprzemakalne na materace. [materace dostaliśmy jakiś czas temu do testowania od Eve Sleep, pokazywałam je tutaj]. A maty, jakie będą je ochraniały, ozdobi nasz własny osobisty wzór! Obgadałam je z firmą Bowi, od której mamy nieprzemakalną matę do zabawy. Jest tak fajna, że podpytałam, czy są szanse na zrobienie maty na większe łóżko [bo widziałam tylko dla niemowlęcych łóżeczek]. A myślę, że niemowlaki w pieluchach moczą łóżko trochę rzadziej niż trenujące nocne sikanie dwu czy trzylatki lub „wypadkowe” czterolatki lub pięciolatki. I od słowa do słowa pracujemy właśnie nad naszym wzorem tych mat i dodatków, jeśli czytasz mnie już jakiś czas, możesz się domyślić, jakim motywem będą ozdobione 🙂
Trochę nie wierzę, że się uda…
Pokój chłopców jest mały. Z racji braku miejsca w naszym pokoju dziennym znajduje się w nim duża szafa również z naszymi ubraniami, bo plan jest taki, że za dwa trzy lata chłopcom zrobi się pokoje na górze, a ich pokój stanie się naszą sypialnią, ale tak to jest z małymi pokojami, że ich wykończenie wykańcza wszystkich. Tak niewiele rzeczy tam się może zmieścić, że wybieranie dodatków, mebli i wszystkiego jest dla mnie większym kłopotem niż wyjście na golasa w ciemną zimową noc. Dumam i dumam nad szczegółami, grymaszę przy żyrandolu, nie mogę dobrać tapety i pomyślicie, że może mam wygórowane żądania, ale ja gdzieś tam w głowie nie wierzę, że da się przeprowadzić dzieci do własnego pokoju z dnia na dzień 🙂 Patrzę się na starszego, który w nocy ładuje się w nogi, dotykając swoimi ciepłymi nogami moich, widzę obok posapującego błogo Adaśka i kiedy pomyślę, że mam ich zmuszać na siłę, żeby spali wyłącznie w swoim łóżku i nie wychodzili stopą poza jego obręb… nie!
Jasne, nowy pokój będzie urządzony w taki sposób, że chłopcy będą mogli się tam bawić, rysować i szaleć, bez grania na moich nerwach i wściekania mnie bałaganem [w nowym pokoju będzie obowiązywać zasada, że niech sobie robią, co chcą, bylebym miała dojście do szafy], ale nie wierzę, że uda mi się ich [szczególnie młodszego] z dnia na dzień odzwyczaić od spania w ciepłym łóżku z rodzicami. Na szczęście jeszcze kilka lat tych wędrówek zostało. Bardzo niewiele w porównaniu z całym życiem, więc nie będę naciskać. Ale rzeczy, mających na celu umilić chłopcom ich pokój, wybierać nie przestanę 🙂
Półka-domek jest aktualnie w promocji na H&M Home, poduszek muszę nakupować, bo chłopcy mają fisia na punkcie kocyków i poduszek – ma być ich dużo i muszą być ładne. Żyrandol w planach – na zdjęciu miętowy, ale kiedy byłam w Ikei poważnie rozważałam czarny, pasujący do tablicowej ściany. Ogólnie z żyrandolem mam kłopot, bo albo podobają mi się trzy naraz albo żadne. Baloniki szklane obok żyrandola to ostatni hit – wyglądają pięknie powieszone nad sufitem i są cudowną dekoracją. Kosmyk miał życzenie posiadania dużej ilości haczyków i zawieszek. Haczyk w kształcie gwiazdki zaakceptował i pewnie mu kupię trzy różnokolorowe. A jeszcze dywanik… I te piękne kosze z liskiem, na które jeszcze sobie uzbieram i zafunduję dodatkowo do bieliźniarki… I mnóstwo plakatów. Już obiecałam dziecku ogromną liczbę plakatów. Serio, gdyby ktoś mi kiedyś powiedział, że więcej czasu zajmie mi urządzanie pokoju dzieci niż projektowanie kuchni to bym się zaśmiała. Ale co zrobić, machina ruszyła. A jak się coś zaczęło, trzeba to skończyć.
To kiedy ten odpowiedni moment?
A jeśli ty zastanawiasz się, kiedy jest ten jeden odpowiedni moment na przeprowadzenie dziecka do własnego pokoju, to powiem ci, że moment ten nadchodzi wtedy, kiedy wy wszyscy będziecie gotowi na takie rozwiązanie. Możecie wypracować kompromis, możecie pokombinować, ale w dużej mierze zależy to od waszej intuicji, potrzeb, nawyków spania i nikt nie powinien wam dyktować odpowiedniego momentu 🙂 Pod tym postem w komentarzach przeczytacie historię mamy, która wypracowała z córką świetny sposób zasypiania oddzielnie i bardzo fajnie im to wychodzi [podobnie usypiamy nasze starsze dziecko]. Serio, to wszystko zależy od was. Jasne, trzeba rozdzielać się z dzieckiem tak, żeby nie zrobić mu krzywdy, wszystkie metody Tracy Hogg czy pediatrów odstawić na bok, ale jeśli zastanawiasz się, jaki jest odpowiedni moment na pożegnanie się z dzieckiem w nocy, w dużej mierze on zależy wyłącznie od ciebie i od twojego dziecka 🙂 Nasz czas nadszedł, i choć jestem osobą, która uwierzy, że sprawę załatwimy w ciągu kilku dni, to pierwsze mury już runęły, drzwi oddaliśmy do szlifowania 🙂
Witam! Zaglądam często na Twojego bloga, a że z większością tekstów się zgadzam – jest to tym przyjemniejsze (ot takie samołechtanie 😉 ). Mam jednak problem ze spaniem z dzieckiem, a konkretnie z argumentem „nie musiałam do niego wstawać w nocy”. Jak to nie musiałaś? Karmiłaś przez sen dziecko, które całą noc przeleżało w jednej, niezmienianej pieluszce? Nigdy nie mogłam sobie tego zwizualizować (nie jesteś jedyną, która używa tego argumentu). Ja moje dziecko przewijałam przed każdym niemal karmieniem (szczególnie, gdy było jeszcze noworodkiem) w obawie przed odparzeniami. Więc w nocy wstawałam je przewinąć. Więc to, czy do przewijania wyjełam je z łóżeczka czy podniosłam z łoża małżeńskiego nie miało ŻADNEGO znaczenia. Rozumiem argumenty o bliskości. Rozumiem, że dziecko czuje się bezpieczniej śpiąć z rodzicami, ale na litość boską, naprawdę PRZEZ CAŁĄ NOC nie wstawałaś żeby przewinąć i odbeknąć młode? Nawet po kupie? Co to za argument?
A jeśli dziecko nie robiło kupy w nocy i nie potrzebuje odbeknąć? Przecież takie rzeczy to tylko przez pierwsze trzy miesiące może były, że faktycznie co 2-3 godziny trzeba się było maluszkiem zająć. Wszystko to można zrobić będą w dalszym ciągu w łóżku, jeśli ma się rzeczy pod ręką, a dziecko śpi na macie. Pierwsze dziecko mało spało w nocy i faktycznie pierwszy rok był straszny, ale drugie przesypiało jej większą część i nie widziałam powodu budzić go na zmienianie pieluchy „bo tak”/ Jeśli miał mokro, sam się budził. Więc tak – naprawdę nie wstawałam, żeby przewinąć i odbeknąć dziecko, jeśli nie widziałam takiej potrzeby, bo spało.
No właśnie – teraz jest spokój, małą jest na tyle duża, że przesypia prawie całą noc bez karmienia, więc jej nie ruszam (nigdy też nie budziłam córki, przewijałam przed karmieniem na żądanie). Ale ta wizja – malutkie dziecko śpi ze mną w łóżku, budzi się na karmienie, ja wyciągam pierś, karmię i śpię dalej – trochę mnie mrozi. Dlatego argument „nie muszę wstawać w nocy” jest dla mnie absurdalny, bo przy noworodku czy kilkumiesięcznym niemowlaku wstać trzeba i tak (kwestia przewijania na macie to już inna sprawa, każdy przewija jak mu wygodnie).
My też tak śpimy żeby nie musieć wstawać i nie ma tu żadnych strasznych wizji. Tak było przy pierwszym. Tak jest i teraz. Mała ma 2 mce. Nie robi kupy w nocy. Przewijam ja ok 22.30 Potem tylko karmienie w polsnie ok 2.30 bo pielucha jest ok. A dopiero po 5 karmienie z przewijaniem – wtedy sama zresztą sygnalizuje ze trzeba bo nie może spać i się wierci. Natomiast w naszym lozku nawet po przewijaniu dzieci zasypialy bez problemu od razu. A przy odkladaniu do ich lozeczka sie zawsze wybudzali i wydzierali i musiałam wołać chłopa do pomocy. Wiec dla mnie wybór jest prosty. Wszyscy się lepiej wysypiamy a teraz dodatkowo nie budzimy starszego synka.
Od razu powiem, ze to co napisze, to nie atak, a pytanie 😉 Bardzo lubie Twojego bloga, chociaz nie jestem matką (wiem, wiem nie mam prawa udzielac się na temat wychowania dzieci, poki nie będę matką;). Mam natomiast za sobą studia psychologiczne, jakąś wiedzę teoretyczną, dużo w życiu miałam do czynienia z dziecmi, więc temat dla mnie jest ciekawy i ważny, bo kiedyś też chcę zostać matką, a dobrego przykładu z domu nie mam niestety.
No więc 90% Twoich tekstów spotyka się z moim uznaniem i radoscia, bo, piszesz do rzeczy i widać, że masz zdrowy rozsądek, i to mi się przede wszystkim podoba.
Jednak z tym spaniem, jest dla mnie temat trudny do rozgryzienia. Bo gdzie jest granica tego, ze wspolne spanie jest ok? Poznalam kiedyś kobiete, która spała ze swoim 10 letnim synem, a mąż spał na kanapie. Czy to, że wszyscy „są zadowoleni” to znaczy, że to jest ok? Bo moim zdaniem wpływa to na poczucie bezpieczeństwa i samodzielności dziecka. Znam 5 latka, ktory ma własny pokój, z własnym łóżkiem, w ktorym nie spędził nigdy żadnej nocy. A każdej budzi się kilka razy, szuka sobie miejsca,czasem z płaczem, bo jednak ciężko spać między dwoma 3x większymi ciałami.
Czy nie jest kluczowym pytanie, dlaczego dziecko nie chce spać samo? No i jakie mogą być odpowiedzi na to pytanie? Jeśli dziecko jest z natury lękliwe, to czy zawsze ucinając mu źródla lęku przypadkiem go nie potęgujemy?
Załóżmy np tak: dziecko boi się przechodzić przez park po zmroku. Matka, która za każdym razem będzie mówiła ” nie masz się czego bać, ale na wszelki wypadek chodzmy na okolo”, czy nie daje do zrozumienia, ze jednak jest się czego bac? Tak samo jak ze spaniem razem, jesli dziecko boi sie spac samo, a my nawet nie probujemy w nim tego lęku zwalczyć, tylko po prostu akceptujemy to status quo, czy nie dajemy mu sygnalu, ze moze faktycznie, jest sie czego bać? Absolutnie zrozumiałe jest dla mnie, to że dziecko spi część nocy samo, a potem przychodzi się przytulić, albo jedną noc ma taką, że potrzbuje bliskości. Ale nie rozumiem odpuszczania tego tematu (spania osobno) zupełnie, wydaje mi się, ze to nie jest zdrowe dla dziecka.
u mnie od początku dzieci spały w swoim pokoju, tyle ze ja przez pierwsze 2 miesiące spałam w ich pokoju (rozkładaną kanapę mieliśmy). I starszak w sumie przez te dwa pierwsze miesiące spał ze mną na tej kanapie bo w sumie co 2 godziny w nocy karmienie musiało być, i niestety odkładanie śpiącego synka do łóżeczka mało kiedy kończyło sie sukcesem, więc spaliśmy sobie razem wbrew radom wszystkich koleżanek (rodzina na szczęście daleko była bo zagranica mieszkamy,na szczęście bo dzieki temu mogę spokojnie wychowywać dzieci po swojemu 🙂
A po tych dwóch miesiącach starszak miał w sumie jedno nocne karmienie, głębszy sen i po prostu karmiłam , odkładałam i wracałam do swojej sypialni. Natomiast jak 18m potem pojawił sie młodszy synek od razu trafił do pokoju starszaka, ja tradycyjnie na kanapę na te pierwsze dwa miesiące , ale tym razem młodszy w ogóle nie chciał sypiać ze mną, ten to miał sen jak niedźwiedź, skoro wrzaski i krzyki starszego brata mu nie przeszkadzały, to gdzie miałoby przeszkadzać jakieś odkładanie do łóżeczka 😉
Aktualnie starszak śpi na dole łóżka piętrowego, młodszy jeszcze w łóżeczku, a ja (na czas usypiania i w trakcie ciężkich nocek typu chorowanie ząbkowanie,itp) kładę sie na wysuwanej częśći do łóżka piętrowe (notabene nigdy nie wsuwanej, hehe) więc tak właściwie to ja jestem osobą która nie wie gdzie będzie spać danej nocy 😛
A ja odkręciłam jeden bok od łóżeczka i dostawiłam je do naszego – w ten sposób Jasior śpi u siebie ale w zasadzie z nami 😀 Zdarza mu się spać niespokojnie i na szczęście nie muszę do niego wstawać tylko wyciągam rękę i jestem – czy pogłaskać, czy przytulić czy nakryć kołderką…
Miał też taki okres, że zasypiał tylko i wyłącznie w naszym łóżku, koniecznie na poduszce taty – teraz nawet jak wyrazi chęć spania u nas to i tak po kilku minutach wraca do siebie i tam zasypia.
Za to w weekendy, kiedy ma wolne od żłobka, nie ma nic piękniejszego niż sposób w jaki nas budzi – teleportuje się do nas i wołając „mama, tata!” obsypuje nas buziakami. Albo wkłada paluszki do nosa ale to też ma swój urok 😀
ja tam nie spałam z dziećmi chyba tylko z pierwszym a z drugim i trzecim nie Czasami sie zdarzy że średni przyjdzie do łóżka szczególnie nad ranem.. ale to już prawie rzadkość Trzecie zasypia samo w łózeczku od pierwszego dnia życia ale w naszym pokoju:p szafe mamy dla dwóch starszych narożną i to się sprawdza rewelacyjnie a łóżko piętrowe za pół roku wyprowadzą się chłopcy na góre a najmniejszy przejdzie na wyższy level i będzie miał swoje łóżko „dorosłe a brat średni będzie spał na górze piętrowego Najstarszy będzie miał własny pokój. Czasami proszą żebym została w i poczekała aż zasną choć to również się zdarza już sporadycznie…
ooooo matko jedyna 🙂 wywołałaś temat… spanie z dzieckiem to rzeka. mój syn ma prawie 6 lat i niestety śpi z nami. a przez kilka lat spał sam! i teraz nawet jeśli uda się zasypianie we własnym pokoiku to po kilku godzinach słychać bose stopy i kołdra sama się nagle unosi 🙂 i co zrobić? 🙂 w jakimś sensie wszyscy to lubimy 🙂
a do tematu pokoikowego dołączam zaproszenie po inspiracje do mnie bo akurat się tym zajmuję 🙂
na fcb mnóstwo dekoratorskich inspiracji dla dzieci np. w błękitach dla chłopców https://www.facebook.com/1498610087042465/photos/a.1499015737001900.1073741829.1498610087042465/1788474691389335/?type=3&theater
i na blogu nowym i pachnącym http://www.roomrebel.com
Mieszkamy na 50m2 i przyznam, że nie mam pojęcia, jak ludzie się mieszczą na takim metrażu z więcej niż jednym dzieckiem. (To znaczy wiem: śpią na rozkładanej wersalce w salonie, nie dla nich takie luksusy jak własne łóżko). Tak że dobrze rozumiem Wasz brak miejsca.
My śpimy z dzieckiem od początku. Od pierwszej nocy w szpitalu, kiedy sapiąc i kombinując udało mi się wyjąć malucha z tej plastikowej wanienki na kółkach (mogłam zadzwonić po położną, ale chciałam sama). To moje pierwsze dziecko, wyczekane, więc oczywiście mam fioła na jego punkcie i zwyczajnie nie chciałam odkładać. Zachwycałam się, zamiast spać 😉 Teraz to moja wygoda: nie rozbudzam się, kiedy muszę karmić, tylko wyciągam bufet i śpię dalej. Dzięki współspaniu jestem przytomna w dzień w pracy, mimo że moje dziecko budzi się co noc po 3-5 razy.
Własny pokój będzie, jak zmienimy mieszkanie i jak małe przestanie jeść w nocy. Czyli za jakieś 2 lata pewnie. Nie przeszkadza mi to, chociaż często słyszę, że tylko patologia śpi z dzieckiem. Wtedy siedzę cicho, bo po co nerwy tracić na dyskusję z osobami ograniczonymi…
poszlam raz na spotkanie rodzicow z psychologiem w zlobku mojego dziecka…i mowie… pozno chodzi spac… pada pytanie czy spi sam… ja ze nie, ze spi z nami… jak sie na mnie rzucily matki… ze tak nie wolno… po chwili kolejny temat: bicie… mojemu dziecku owszem zdarzy sie ze popchnie kogos…sklamalabym mowiac ze nie robi tego… ale w granicach normy…za to w jego grupie jest chlopiec, ktory tak bije dzieci…. ze moj synek caly czas powtarza ze nie lubi tego chlopca!…. praktycznie codziennie odbierajac synka jestem swiadkiem jak on bije inne dzieci… oczywiscie matka tego chlopca najglosniej krzyczala i byla zbulwersowana ze jak to dwulatek SPI Z RODZICAMII??? mysle ze z czegos to wynika…
To już nawet nie jest efekt nie spania z rodzicami, ale sam fakt, że matka ma takie podejście dużo mówi o tym, jak wychowuje dziecko, a to jak wychowuje dziecko ma wpływ na to, jak to dziecko radzi sobie ze złością… Przykre…
Pokój naszego malucha był gotowy jeszcze przed urodzeniem. Jego niemowlęce łóżeczko jest świetnym miejscem do zabawy, ale spania nie koniecznie. Dziwi mnie ile osób lepiej od nas, rodziców wie, kiedy moje dziecko powinno spać samo i gdzie. Póki co dobrze nam w trójkę w jednym łóżku. A tych poranków kiedy mały budzi nas obślinionymi całusami nie zamieniłabym na żadne inne 🙂
Ja tam rozumiem brak miejsca. My chwilowo mamy jedną sypialnię z synkiem (prawie 4 l.). Do niedawna zasypiał sam w łóżeczku i wszystkim to pasowało. Ale w czasie wyjazdu męża przeprowadził się do mojego łóżka. Oboje tęskniliśmy za Tatą. Teraz mąż wrócił, ale Roman ani myśli wracać do swojego łóżka. Obaj to wielcy faceci, więc czasem śpimy na zakładkę ? połamana jestem po tym, ale wiem, że Roman jeszcze się chyba boi, że Tatuś znowu zniknie, więc musi go pilnować całą noc ?