Prywatny kucharz – Multicooker Redmond

Pytacie się mnie, jak sobie radzę, od kiedy jesteśmy w domu we czworo. Jak organizuję sobie dzień? Czy wyrabiam się ze sprzątaniem, gotowaniem, pisaniem… Z tym pisaniem to sami widzicie, że ledwo, ledwo… Kosmyk zasypia dość późno, Adaś czuwa dopóty, dopóki się obok niego nie położę, losy tekstu ważą się więc w ciągu dnia i to ważą się raczej po zdaniu, jak dobrze pójdzie – po półtora i… już muszę lecieć. Ale od dwóch tygodni daję wam sygnały, że coś się poprawia, że powoli się odnajdujemy w nowej sytuacji. A wszystko to za sprawą mojego prywatnego kucharza, który gotowanie w sumie wziął na siebie, ja muszę tylko mu dostarczyć produkty. Na początku myślałam, że to fanaberia, taki prywatny kucharz, teraz wiem, że bez Multicookera Redmond żylibyśmy przez ostatni miesiąc na kanapkach i jajecznicy 🙂

 

 

Sprawa jest jasna – ja mam produkty i w sumie wszystko, co potrzebne do obiadu [nie po to wysyłałam Chłopa na zakupy, żeby nie mieć, prawda? :D]. Szukam przepisu, dobieram składniki: mięso kroję, warzywa obieram i szatkuję. Potem wszystko wrzucam do misy multicookera, przyprawiam, nastawiam odpowiedni program, włączam i [w zależności od potrawy] za 20, góra 40 minut mogę wyciągnąć z misy cieplutki, smaczny obiad.

 

DSC_0529
Kurczak ze śmietanką i porem

 

 

A po co mi ten multicooker?  – zapytacie. No cóż – sama na początku nie byłam przekonana, czy jest mi on aż tak niezbędny. Ale kto nie ryzykuje, ten nie pije śmietanki, czy jakoś tak, i postanowiłam to cudo wypróbować. Przyznaję – na początku nie używałam go do niczego innego niż drugie danie. Z niespełna dwumiesięcznym dzieckiem i nadzwyczaj ruchliwym trzylatkiem na nic – oprócz ciepłego posiłku – nie miałam ochoty. Dopiero później, gdy już oswoiłam się z narzędziem, zaczęłam wykorzystywać go do innych niż drugie danie potraw. Z dnia na dzień z kąta w kuchni przeniósł się na zaszczytne środkowe miejsce w kuchni. No teraz bez niego, jak bez ręki. Lubię po powrocie z zakupów rozstawiać na blacie produkty i planować kolejne posiłki 🙂

 

DSC_0501

 

DSC_0859

 

DSC_0863

 

DSC_0864

 

DSC_0867

 

DSC_0870

 

Największym zaskoczeniem, jakim mnie obdarował sprzęt tuż po tym, jak się z nim oswoiłam, była… kasza manna 😀  Z Kosmykiem uwielbiamy wszystkie mleczne przetwory, jesteśmy koneserami wszelkiego nabiału, każdy dzień zaczynamy od kaszy manny z owocami albo płatków owsianych z jogurtem, ale od kiedy w domu zagościł Adaś, przygotowanie kaszy manny stało się wyzwaniem  – Adaś szóstym zmysłem zawsze zaczynał płakać pod sam koniec jej gotowania, w efekcie z Kosmykiem musieliśmy dzielić się tym, co zostało z przypalenia. Jednym z plusów multicookera jest niewątpliwie to, że bezbłędnie przygotowuje taką kaszę i nie muszę się o nią wcale martwić. Do misy wlewam mleko, wsypuję odmierzoną ilość kaszy, nastawiam odpowiedni program na 20 minut i… mogę iść do dziecka. Mam wolne! Nie muszę niczego pilnować, martwić się, czy zdążę nakarmić/przewinąć dziecko. A jeśli nie będę mogła podejść w momencie, gdy kasza się już ugotuje, multicooker sam będzie podgrzewał danie, dopóki nie przyjdę i go sama nie wyłączę. Nie ukrywam, tym podbił moje serce. Dzieci są jakie są – zawsze potrzebują nas w tym momencie, gdy zaraz coś się przypali/wykipi/rozgotuje.

 

Dzięki temu, że nie muszę pilnować dania, zaczęłam odkrywać nowe możliwości – smażone mięsiwa, zupy i ciasta. I ciasto to mój hit. Czekoladowe, mięciutkie, soczyste [nie lubię suchych napchanych bakaliami ciast, więc robię swoją ulubioną wersję :)] i mięciutkie. Nie skłamię, jeśli powiem, że robię je co drugi dzień i gdy Chłop nie widzi, opychamy się nim z Kosmykiem, ładując na nie wszystko to, co dał nam ogród – wiśnie, maliny, truskawki, borówki. Przygotowanie takiego ciasta to zaledwie godzina, z czego 40 minut to samo pieczenie – fantastyczne rozwiązanie, gdy wiem, że niedługo przyjadą goście 🙂 I oczywiście, oprócz wrzucenia składników, nie muszę niczego pilnować, tylko czekać aż multicooker sam to wszystko dla mnie przygotuje 🙂

 

Na co zwrócić uwagę?

Jeśli zdecydujecie się na Multicooker Redmond zwróćcie uwagę na przepisy – niewprawiony kucharz przeoczy kilka błędów, jakie znalazłam w książce kucharskiej. Na szczęście ich popełnienie nie było katastrofalne w skutkach, potrawa i tak mi wyszła,  jednak warto czasem skonsultować z kimś sposób przygotowania dania. No i też baczcie na ilość – z reguły proporcje przepisów podane są na obiad dla dwóch osób, tak też i ja robiłam. Na moje nieszczęście obiad dla nas zasmakował Kosmykowi i trzeba było dorabiać kurczaka ze śmietanką i ku mojemu zdziwieniu zupa krem ze szpinaku zasmakowała Chłopu, więc poszła na raz i nie zostało nic na następny dzień dla dziecka 🙂 Od tamtej pory podwajam proporcje – co zostanie, najwyżej zamrożę na później 🙂

 

DSC_0418
Ziemniaki z serem i fasolą szparagową z bitkami wieprzowymi

 

DSC_0518
Zupa szpinakowa ze śmietanką

 

DSC_0492
Ciasto czekoladowe z wiśniami

 

DSC_0493

 

Dla kogo multicooker? 

Taki sprzęt jest najlepszym rozwiązaniem dla wszystkich świeżo upieczonych mam albo mam więcej niż jednego dziecka – pozwala przygotować szybko obiad lub zupę dla dziecka, a przy tym poświęcić praktycznie całą uwagę potomstwu, nie martwiąc się o doglądanie posiłku, bo posiłek robi się sam. Wydaje mi się, że zabrałabym go również na wszelkie obozy i kempingi [jeśli kiedyś odważymy się na taki krok z dziećmi]: multicooker jest mniejszy od kuchenki gazowej i w zasadzie można w nim przygotować każde danie włączając w to jogurt, chleb, serek wiejski, golonkę oraz… dżem. Myślę też, że to sprzęt idealny dla świeżo upieczonego studenta opuszczającego rodzinny dom – wręczając mu multiccoker i garść przepisów, możecie być pewni, że z głodu nie zginie 🙂 Poza tym to sprzęt idealny dla każdej zabieganej osoby, dla której ogarnięcie posiłku dla rodziny stanowi nie lada wyzwanie. Z multicookerem z pewnością łatwiej będzie to zorganizować. Tak jak mi się ostatnio udaje – o czym niedługo wam napiszę.

 

Ale mimo wszystko jestem ciekawa – jak wy sobie organizujecie dzień? Jak to u was wygląda? [szczególnie miło uśmiecham się do mam takich maluchów jak Adaś :)] I czy zawsze udaje się wam przygotować obiad?

 

 

Wpis powstał przy współpracy z firmą Redmond sp. z o.o. 

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

DSC_0076

Czy czas się pożegnać i czy to będzie ostatni wpis na blogu?

DSC_2519

Ciekawostki o kurach, z których pewnie nie zdawałaś sobie sprawy

IMG_1693 kopia

Chodź ze mną do łóżka, czyli jak sprawuje się półkotapczan Lenart po roku używania?

0 0 votes
Ocena artykułu
8 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
lolkak
lolkak
8 lat temu

Wow, ciasto wygląda cudnie, aż ślinka cieknie 🙂
Jak podwajasz proporcje to nic nie wydostaje się na zewnątrz ? 😉 Pytam, bo raz mi ciasto drożdżowe „uciekło” z maszyny do chleba, a tylko delikatnie dodałam składników od siebie 😉

Sprzęt fajny, ale u mnie w „tradycyjnym” domu pewnie nie da rady go kupić …. Zaraz będzie „Po, co, na co, 100lat temu babki sobie radziły” 😉

Iwona Sroka
Iwona Sroka
9 lat temu

Scenariusz z dwójką małych dzieci jest zawsze ten sam cokolwiek byś nie zrobiła dzieciaki i tak będą chciały najwięcej twojej uwagi i nie interesuje ich, że ty musisz gotować obiad. U nas działa rutyna, wiem że to brzmi nudnie ale działa. Te same produkty powtarzające się cyklicznie z elementem urozmaicenia. Baza–makaron bolognase i ugotowane warzywa(duuużo)Pomysł nr 1—zupa Minastrone 2—zapiekanka po dodaniu sera i zapieczeniu w piekarniku 3—-dodanie mięsa np mielone spaghetti Bolognaise 4—można pokroić makaron na kawałki, dodać tuńczyka, ugotowane jajko majonez, warzywa i jest sałatka na zimno. A dla maluszka to możesz pomysleć o nosidełku np. Bondolino albo o chuście jedyna opcja żeby mały nie płakał a ty żebyś mogła mieć wolne ręce.

Monika Drybańska
Monika Drybańska
9 lat temu

Ja również polecam, cieszę się nim już rok, co prawda troszkę inny model.. ale też tylko w superlatywach mogę o nim pisać.. Wczoraj np, zrobiłam roladki ze schabu i kurczaka z suszonymi pomidorami, dorzuciłam warzywa z ziołowym masełkiem dostępne w ALdim.. smażyłam 15 min.. aż wszystko zmiękło, wyciągnęłam mięso, wrzuciłam makaron podlałam wodą i gotowałam do miękkości makaronu, doprawiając do smaku.. mięso grzało się na sitku do gotowania na parze.. do tego ogórek i obiadek gotowy i smaczny smaczny:) Polecam.. tak samo można przygotować tuńczyka z makaronem na ciepło..
Pozdrawiam..

Joanna Jaskółka
Reply to  Monika Drybańska
9 lat temu

Aaa! Dzięki za przepis, koniecznie wypróbuję <3

mamyprzemyslenia.blogspot.com
mamyprzemyslenia.blogspot.com
9 lat temu

już kiedyś widziałam to cudo, ale czy to naprawdę taka ulga? jak chcesz usmażyć kotleta to chyba osobno co?
Za nieco ponad miesiąc sama będę w Twojej skórze 🙂 no może nie do końca, ale też z dwójką dzieci i powoli czuję strach przed tym nowym domownikiem i obowiązkami domowymi, które będą na mnie czekały 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  mamyprzemyslenia.blogspot.com
9 lat temu

Ja się na początku patrzyłam na niego, jak na fanaberie, dopóki nie wstawiłam tej kaszy dla Kosmyka i nie utknęłam na łóżku z głodnym niemowlakiem 😀 Po godzinie sobie o tej kaszy przypomniałam, otworzyłam pokrywę, a kasza piękna, ugotowana, cały ten czas podgrzewana, gotowa 🙂 I wtedy odetchnęłam. Kotlety też mogę w nim smażyć – trwa to 15 minut, po 7 muszę otworzyć i przewrócić na drugą stronę 🙂 Następnym moim wypiekiem będzie chleb 😀 Ale co do kotletów, to wybrałam opcję, że w multicookerze robię warzywa [duszę, gotuję na parze] a równolegle na patelni smażę – to mi wychodzi szybciej 🙂

PS. Jeśli czujesz strach, to dobrze 😀 Ja nie czułam w ogóle, podchodziłam do tego na luzie i przyznaję, zaskoczyłam się, że tyle czasu muszę drugiemu poświęcić 🙂

mamyprzemyslenia.blogspot.com
mamyprzemyslenia.blogspot.com
Reply to  Joanna Jaskółka
9 lat temu

rozważę ten zakup hehe

aktualnie wpadam w panikę, bo u nas oprócz codziennych obowiązków dochodzi szkoła
szykuję się po prostu na tryb zombie : nie śpię, nie jem, ale chodzę i mówię – myślę, że przejdzie przez pierwsze trzy miesiące 🙂

Aga Guguś
Aga Guguś
9 lat temu

Oj niee… ja sobie radzę przyzwoicie, znajduję czas na dzieci i gotowanie (niestety nie codziennie) i nawet na szycie, tez nie codziennie, ale to chyba z własnego przemęczenia materiału- czyli matki. Dom, dwójka dzieci, w tym 4 latek biegający koło nogi i pół roczny maluch, obaj zapatrzeni w mamę jak w obrazek nie dają mi wiele zrobić… Pisanie bloga to ciężki kawałek chleba sama się o tym przekonuję, no a do tego z dwójką szkrabów jeszcze lepiej… Taki sprzęt to moje marzenie, na pewno obiady byłyby codziennie 🙂