Przestań straszyć kobiety swoim okropnym porodem!

O porodzie pisałam raz i tylko raz. Zdecydowałam się na to z jednego ważnego powodu – w czasie ciąży otaczały mnie tak liczne relacje straszące, że sikałam w majty na samą myśl tego, co będzie. A dziś dostałam wiadomość od Ani, która jest w 25 tygodniu ciąży i trafiła na mojego bloga z tekstu o porodzie w Puszczy Piskiej. Ciężko się z nią nie zgodzić – zobaczcie:

 

 

„Przeczytałam twój tekst o pięknym porodzie i chciałabym ci bardzo za niego podziękować. Wiesz, od kiedy jestem w ciąży, a to już 25 tydzień, nie usłyszałam żadnej historii porodowej, która by mnie nie przerażała. Nie wiem, z czego to wynika – czy z faktycznie kiepskich standardów porodowych? Chociaż wydaje mi się, że wszystkie położne, które mnie prowadzą, są doskonale przygotowane… A może z takiej naszej dziwnej chęci podkreślenia, jak nam to źle i niedobrze i jakie to my jesteśmy doświadczone, ile przeszłyśmy, jakie jesteśmy mądre, wiesz, trzeba nad kimś górować wiedzą, prawda? Bo przecież w to, że ktoś specjalnie chce mnie nastraszyć nie wierzę. Nie chcę nawet myśleć, że mam tak wrednych znajomych.

 

 

Koleżanka powiedziała mi, że to dla mojego dobra. Żebym się przygotowała… Ale wcale mi nie pomogła, ja się bałam jeszcze bardziej. Dopiero jak zaczęłam szukać, to trafiłam na twój tekst i dziękuję ci bardzo za niego, bo widzę, po twojej historii i historii dziewczyn, że to, co mnie czeka, wcale nie jest takie straszne. Że wszystko będzie dobrze. Z coraz większą radością czekam na pojawienie się na świecie Oli i czuję w sobie siłę, która mi pomoże na porodówce. Dziękuję ci pięknie za to, że nie straszysz!”

 

 

Czytając ten tekst, upewniałam się tylko w swoich spostrzeżeniach. Okres ciąży i straszenia wokół. Potem reakcje, kiedy przypomniałam tekst o porodzie na FB. Te wypowiedzi dziewczyn, morusających się w strasznie przeżytych chwilach, ubabranych w nich, opowiadających na lewo i prawo, jak było strasznie, jakie to okropne przeżycie, jak traumatyczne… Podkreślających swoje cierpienie po to, by wydać dziecko na świat.

 

Po co? W jakim celu? Żeby przygotować? Tak ja pisze Ania – to nie pomaga. Jeszcze się bardziej stresuje, jeszcze trudniej się przez to przechodzi. Ja w drugiej ciąży ze stresu wylądowałam w szpitalu i urodziłam dwa tygodnie przed terminem. Pięknie było, ale jednak trochę ten poród był przyspieszony tym, że byłam sama ze starszym dzieckiem, tym, że byłam wręcz maltretowana prośbami o pomoc dla chorych dzieci i nie mogłam przestać o nich myśleć [na fp matki dostawałam ich w ostatnim miesiącu ciąży od 20 do 30 dziennie!]. Tym, że wciąż i wciąż ktoś się mnie pytał, czy się nie boję, bo u znajomej to… I wiesz co? Kij z twoją historią o znajomej. Bardzo jej współczuję, ale to, że jej się przytrafiło coś złego, nie znaczy, że trafi się to samo mi. Powiedz wprost, że masz ochotę mnie przestraszyć,  żeby się samej poczuć lepiej, będę miała powód, żeby się więcej do ciebie nie odzywać. Bo chcę urodzić zdrowe dziecko i nerwy są ostatnią rzeczą,której potrzebuję.

 

Ja się pewnie znowu komuś narażę, ale szczerze uważam, że jeśli spotkała nas w życiu jakaś trauma – wypadek samochodowy na przykład – nie przestrzegamy ludzi przed wsiadaniem do auta, nie straszymy, że przejażdżka do sklepu może spowodować śmierć na miejscu. Jeśli ktoś z naszej rodziny złamał nogę podczas chodzenia, to nie ostrzegamy przed chodzeniem, nie okopujemy się w domu i nie zerkamy z przerażeniem za okno.

 

Nie rozumiem, totalnie nie rozumiem trendu wyolbrzymiania porodowych cierpień. Pękających półdupków, rozerwanych pochew, przerażającej krwi, omdleń, wrzasku i straszenia tym wszystkim kobiet, które dopiero co spodziewają się dziecka. To im wcale nie pomaga, naprawdę. To ich do niczego nie przygotowuje. Wyłącznie jeszcze bardziej je przeraża i nakręca, przez co pierwsze skurcze doprowadzają je do paniki i naprawdę robi się z tego porodowa jatka. Taka samonakręcająca się spirala strachu. Po co, do cholery, po co my to sobie robimy kobiety?

 

Tylko my rodzimy dzieci, tylko my jesteśmy w stanie wypchać je na świat. Jeśli straszenie nie pomogło tobie, czemuż robisz to samo koleżance, siostrze, córce? Wiesz… mój pierwszy poród nie był marzeniem. Był antymarzeniem, koszmarem wręcz z krzyczącą na mnie położną, żebym nie robiła z siebie ofiary i parła zamiast stękać. Ale w dużej mierze sama jestem sobie winna – bo nie zrobiłam dobrego rozeznania, bo nie przygotowałam się odpowiednio, bo przez dziewięć miesięcy zapoznałam się tylko z kilkoma standardami opieki okołoporodowej, bo nie byłam zainteresowana tym wszystkim i poszłam na żywioł. Tak, to była częściowo moja wina. Nie umiałam zaprotestować, nie umiałam bronić swoich praw, nie potrafiłam jasno i prosto powiedzieć, jak chcę, żeby mój poród się odbywał i czego nie toleruję. I mogłabym opowiadać o wszystkich moich traumach, mogłam się w tym babrać i straszyć inne kobiety… ale po co? Co by mi to dało, skoro to mój problem, moje przeżycia i najlepiej bym zrobiła, gdybym sobie z tym jakoś poradziła. Sama lub we wsparciu psychologa?

 

Poradziłam sobie. Było, minęło. Nie muszę rozpamiętywać tamtych chwil i z premedytacją udostępniłam i promowałam tekst „Poród w Puszczy Piskiej„, bo… daje nadzieję.

 

Nadzieję, że będzie dobrze, nadzieję, że nie wszystkie szpitale są złe, nadzieję, że jeśli tylko zachowasz spokój, zapoznasz się z tematem, określisz swoje oczekiwania i o nich uprzedzisz [również męża, żeby pomógł ci walczyć o swoje prawa], dzień porodu nie będzie taki straszny.

 

I tak jak rozumiem, że nie każdy poród jest ideałem, i nie każdy poród odbywa się z zgodnie z tym, co sobie wymarzyłyśmy, bo… zdarza się. No zdarza się, kurde, że następują komplikacje. Przykro mi, jeśli ciebie spotkały, ale tak bywa! Tak nie rozumiem rozpamiętywania tego i szerzenia przerażających historii wśród koleżanek. Wiesz… jeśli ktoś nie potrafi się pogodzić z jakimś zdarzeniem z przeszłości, idzie z tym do odpowiedniego lekarza. To nie wstyd. To norma, pozwalająca zachować zdrowy rozsądek.

 

Straszenie swoimi okropnymi przejściami nie pomoże ci pogodzić się z tym, co cię spotkało. Ja wiem, że ty w taki sposób radzisz sobie z przeżyciami, ale straszenie innych nie uleczy twojej duszy. Nie pomoże ani tobie, ani tej dziewczynie, która i tak jest dostatecznie skołowana tym, co się dzieje z jej ciałem. Więc jeśli musisz koniecznie straszyć kogoś swoim okropnym porodem, zastanów się czy nie warto postraszyć nim profesjonalistę. Bo przyszła mama jest ostatnią osobą, która powinna tego wysłuchać przed rozwiązaniem.

 

 

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

ADHD U DOROSŁYCH

ADHD u dorosłych – leki jak cukierki i z tego się wyrasta, czyli wszystkie bzdury, jakie słyszałaś

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

0 0 votes
Ocena artykułu
42 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
MałaMi
MałaMi
7 lat temu

Wiecie co mnie wkurza?Że kobiety muszą cały czas podkreślać jak to boli. Świadomie czy nie zawsze muszą powiedzieć „bolało, oczywiście”, albo bardziej zakłamane „bolało tak że gryzłam ściany, miałam ochotę wyskoczyć z okna. Ale nie martw się o tym BÓLU SIĘ ZAPOMINA gdy tylko ZOBACZYSZ DZIECKO”. To brzmi trochę sztucznie, nie uważacie?
Czy to też nie wpływa na myślenie kobiet poród=ból? Dla mnie troche tak. Wiem ze to boli, bo uważałam na lekcji biologi i nikt nie musi mi tego co chwilę przypominać.
Wolę myśleć o porodzie jako o wędrówce ciężką trasa górską. Jesteś padnięty, nie masz sił. Jednak bierzesz łyk zimnej wody, oddychasz głęboko i.. idziesz dalej. W trakcie tej trudnej wędrówki myślisz jak to będzie gdy już dojdziesz na górę. A gdy jesteś na szczycie jesteś z siebie dumna bo dałaś radę. I faktycznie nie pamiętasz jak było trudno albo pamiętasz i jesteś z siebie jeszcze bardziej dumna.
Takiego myślenia życze przyszłym mamą.
A kobiety, to że mają poród za sobą pomyślcie, że odpowiedni obraz porodu ma wpływ na jego przebieg.

Aleksandra Luczak
Aleksandra Luczak
7 lat temu

Dzięki za ten mądry tekst i tę starszą relację z porodu, na którą dopiero teraz trafiłam.

Nie mam dzieci, nawet ich na razie nie planuję, a porodem jestem przerażona tak, że słowa tego nie opiszą. Właśnie przez takie historie, których zdążyłam już wysłuchać całkiem sporo, choć na dobrą sprawę we współczesny wiek rozrodczy weszłam nie tak dawno. Słyszałam o przekonaniu, że zaraz się umrze i o błaganiu o śmierć, o fizjologicznych szczegółach, o tym, że o bólu się wcale nie zapomina bo poród to doświadczenie zbyt straszne i traumatyczne, żeby o nim kiedykolwiek zapomnieć.

Słyszałam, choć ani razu o to nie pytałam. Słyszałam od kobiet, które wcale nie są mi szczególnie bliskie i nie muszę wysłuchiwać ich zwierzeń. Słyszałam przy okazjach takich jak wesela czy inna impreza, kiedy nieopatrznie zostałam w gronie młodych matek (teraz tego starannie unikam).

I mam takie postanowienie, że nie będę już takich relacji wysłuchiwać. Dlaczego to sobie robię? Nie muszę. Mogę wstać i odejść, albo powiedzieć, że mnie to nie interesuje. Młode matki nazbyt często szukają publiki do swoich horrorów i karmią się przerażeniem swoich koleżanek – piszę to z przykrością, bo wierzę, że kobieca solidarność ma moc, której nie wykorzystujemy. Będę szukać relacji takich jak twoja, ewentualnie – gdy przyjdzie czas – rzetelnych i rzeczowych informacji. I nigdy nie będę straszyć innych kobiet.

papillon-shop
7 lat temu

Świetny wpis! Tematyka genialna jak i cała oprawa 🙂

Charlie
7 lat temu

To jest bardziej złożona sprawa. Tu w ogóle chodzi o podejście kobiet do innych kobiet.Kiedyś usłyszałam tekst, żeby na zakupy ubraniowe chodzić z mamą, bo przyjaciółki/koleżanki nigdy dobrze nie doradzą i coś w tym jest. Kobiety, mimo, że mają już swoich mężów i swoje kobiety, czerpią jakąś perwersyjną przyjemność z wbijania sobie szpil i prób sprawienia, żeby drugiej było przykro, a żebym JA poczuła się lepiej. Nie wiem, czy zaobserwowałyście, ale to właśnie kobiety są najbardziej złośliwe dla innych kobiet w ciąży. Nie raz spotkałam się z tekstem że „nie ustąpię miejsca w kolejce/autobusie! Rozkładała nogi, to teraz ma! Było się nie puszczać!”. I paradoksalnie takie teksty lecą najczęściej z ust kobiet, które same już mają dzieci i najlepiej powinny pamiętać, jak to jest być w ciąży.
Mam w domu taki głupi przypadek: moja bratowa. Świetna dziewczyna, bardzo ją lubię i cenię (moja przyjaciółka, to ja ją przyprowadziłam do domu i jakoś tak została :D) i ona na przykład ma straszny problem, żeby powiedzieć mi coś pozytywnego. Jak gotowałam w domu obiady, zawsze mogłam liczyć na krytykę: że za ostre, za słone, za kwaśne (ok, gusta, cenię konstruktywną krytykę i brałam to pod uwagę przy gotowaniu). Za to jak coś mi się udało i było to oczywiste, bo wszyscy się zachwycali, największym komplementem z jej strony było… milczenie, bo nie miała się do czego przyczepić. Bawiło mnie to zawsze. Mam też ciotkę, która jest istnym sępem. Jak komuś się coś uda, zdarzy się coś fajnego – słowa nie powie. Za to jak komuś się noga powinie (stłuczka samochodowa, poważna kłótnia, utrata pracy), na miejscu jest pierwsza. Z chorobliwie błyszczącymi oczami i ewidentną satysfakcją wypytuje o szczegóły, och, jak ona współczuje, jak się łączy w bólu i cierpieniu. A później łapie za telefon i zdaje relacje swojej mamusi i koleżankom. Nie wiem, skąd się bierze takie podejście, ale niech będzie, nie mój problem. Lepiej, ciotka owa ma straszną spinę z sąsiadką (mężowie to kumple). Sąsiadka wpadając do ciotki potrafiła wypalić tak: „o, piękne meble sobie kupiłaś. Sztuczna skóra? Szkoda, szybko się zniszczy i będzie brzydko wyglądać”, albo „no, łazienkę wyremontowaliście, naprawdę ładnie. O, a tu ci się fuga kruszy” (autentyki). Ciotka ciśnienie plus milion, sąsiadka zaciera ręce z uciechy. A tak poza tym, prywatnie, to całkiem rozsądne babki.
To kobiety sobie wytykają, że „kochana, przytyło ci się trochę”, że „no ładna ta sukienka, ładna. Ale to chyba nie twój kolor” ze złośliwym uśmieszkiem. Kobiety jadą po sobie niemożebnie. Nie wiem, może to rywalizacja, może leczenie kompleksów a może chęć poczucia się najlepszą i najładniejszą. Może rekompensata, że skoro mnie się w czymś noga powinęła, to tobie też musi. Cierp tak jak ja, albo jeszcze bardziej!
I ja wiem, że nie wszystkie tak mają, ale jednak stanowcza większość. I bardzo szkoda, bo ja stoję na przeciwnym biegunie i widzę, jak wiele dla innych kobiet znaczy, że ja, inna kobieta, potrafię im powiedzieć, że naprawdę pięknie dziś wyglądają, że to ciasto genialne, że pięknie dom udekorowany, że naprawdę cudowne z nich kobitki.
Nie ma solidarności jajników (albo jest bardzo rzadko). Jest walka na noże. Najlepiej wbijane w plecy.

Magdalena
Magdalena
7 lat temu

No czy ja wiem. Oczywiście że nie warto nikogo straszyć, zwłaszcza ciężarnej. I ja pomimo cóż niezbyt ciekawego porodu nikogo nie namawiam do cc. ( którą notabene mój się skończył). Ale drażni mnie trochę to takie przytakiwanie, że to takie cudowne, proste i w ogóle to 1000 lat kobiety rodziły i bla bla.. Owszem jest pięknie, dziecko to cud ale jeśli widzę że ktoś pochodzi do tematu jak w mojej szkole rodzenia, a kleszcze nie tego nikt nie stosuje od lat jakie powikłania to trochę mnie to dziwi. Nie chodzi o to żeby straszyć tylko przekazać rzetelnie informację że może być tak a tak i ze należy się na to przygotować. Od wieków kobiety przekazują sobie taką wiedzę. Swoją drogą poród trwa „chwilę” jeden, dwa dni a potem to juz zupełnie inna sprawa. To czego doświadczyłam po urodzeniu dziecka było straszniejsze i bardziej wyczerpujące od samego porodu.;-)

MałaMi
MałaMi
Reply to  Magdalena
7 lat temu

Zauważyłam że kobiety muszą cały czas podkreślać jak to boli. Świadomie czy nie zawsze muszą powiedzieć „bolało, oczywiście”, albo bardziej zakłamane „bolało tak że gryzłam ściany, miałam ochotę wyskoczyć z okna. Ale nie martw się o tym BÓLU SIĘ ZAPOMINA gdy tylko ZOBACZYSZ DZIECKO”. To brzmi trochę sztucznie, nie uważacie?
Czy to też nie wpływa na myślenie kobiet poród=ból? Dla mnie troche tak. Wiem ze to boli, bo uważałam na lekcji biologi i nikt nie musi mi tego co chwilę przypominać.
To nie jest zawsze wiedza, która jest dobra. Często to zwykłe straszenie, bzdury i przesądy.
Po za tym kto powiedział że to takie „och i ach” bo ja bardzo rzadko to słyszę. Życie jesst o wiele bardziej bolesne niż poród

to dopiero poczatek
7 lat temu

Na ok 2 miesiące przed porodem zaprosiłam do domu znajomych z małym dzieckiem. I tak się nasłuchałam… Pożałowałam, że ich zaprosiłam. Urodzić i tak trzeba było ale nastawienie inne, gorsze.
Jak ktoś mnie pyta o mój poród, zawsze chwalę położną – była naprawdę pomocna, szpital – warunki jak w hotelu i pierwszy posiłek po porodzie – niebo w gębie 🙂

ChiliChilly
7 lat temu

A mogłabyś napisać co w takim razie przeczytać przed porodem, żeby być lepiej przygotowaną, niż Ty byłaś za pierwszym razem? Czeka mnie to za 2 miesiące, na razie przeczytałam tylko Heidi Murkoff „W oczekiwaniu na dziecko”.

Joanna Jaskółka
Reply to  ChiliChilly
7 lat temu

Poczytaj mataja.pl. hafija.pl. wymagające.pl, siostraania.pl – ja się na tych blogach skupiałam przy drugim porodzie 🙂

Niki
7 lat temu

Podpisuję się pod tym rękami, nogami i 28 tygodniowym brzuchem ciężarnej. Od siebie dodam:
– A nie boisz się porodu?
– Trochę boję, ale staram się ten strach opanować, myśleć pozytywnie, że będzie dobrze, że będzie tam ze mną mąż, że będę rodzić aktywnie będąc pod opieką położnych. Będzie wszystko ok.
– Ciekawe czy będziesz tak głupio i naiwnie myśleć, jak będziesz błagać o śmierć z bólu, słysząc… i tak dalej 😉

ChiliChilly
Reply to  Niki
7 lat temu

O fak… serio, takie teksty ktoś Ci rzuca? Mega nietaktowna osoba :/ Swoją drogą przybijam piąteczkę, u mnie 29 tc 😉

Niki
Reply to  ChiliChilly
7 lat temu

To nie był nabardziej nietaktowny tekst jaki usłyszałam w ciąży 😉 Ten w sumie mnie rozśmieszył, ale były takie, za które chciałam ustrzelić…

Joanna x
Joanna x
7 lat temu

Jestem aktualnie w ciazy, już sama końcówka bo zaraz zacznie się 39 tydzień i jak na razie nie słyszałam zbyt wielu strasznych historii, ale to też zapewne dlatego, że staram się ucinać takie rozmowy jeśli zauważę do czego zmierza rozmówca, może mam naprawdę fajne koleżanki ;). Dziwi mnie za to jeszcze jedna rzecz – zamiłowanie obcych właściwie mi ludzi do zadawania intymnych pytań i takiego straszenia właśnie – historia z wczoraj: stoję przy stoisku na targu i wybieram warzywa nagle odzywa się facet ze stoiska obok, że ooo dzidziuś w drodze bla bla bla, potwierdzam z uśmiechem, a Pan pyta „a jak pani rodzić będzie bo teraz taka cesarka modna” no szczęka mi opadła, powiedziałam że nie jego interes, zapłaciłam i poszłam w swoją stronę.
Staram sie nie być jęczącą babą w ciąży i pytania o płeć albo kiedy termin nawet mi nie przeszkadzają w sumie, ale przerażają mnie ludzie którzy pytają o takie bardziej prywatne sprawy a przez te prawie 9 miesięcy jako, że jestem dość aktywna słyszałam ich mnóstwo, a to czy dziecko z invitro bo przecież po tylu latach dopiero – baba która mieszka w mojej wsi, a to że „cycki to masz dziecko małe to kup już mieszankę żeby mieć swoją w szpitalu” – sprzedawczyni ze sklepu we wsi, i dziesiątki innych. No to jest dopiero hardkor. I jeszcze te próby łapania za brzuch, na szczęście mam refleks i robiłam uniki 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  Joanna x
7 lat temu

Też zawsze robiłam uniki. Wyjątkowo nieprzyjemne doświadczenie, takie obłapianie.

Ma
Ma
7 lat temu

A ja opowiadam ciężarnym kumpelom, że z całej ciąży najlepiej wspominam poród. I to prawda! Rodziłam bez znieczulenia, bolało (bo jak miało nie boleć), ale było cudnie! Wszystko dzięki pozytywnemu nastawieniu, które budowałam w sobie przez całą ciążę:-)

Joanna Jaskółka
Reply to  Ma
7 lat temu

A mówią, że pozytywne nastawienie jest złe 😀 Zapominają dodać, że warto też myśleć realnie 🙂

AgaInAmerica.com
7 lat temu

To ja chyba jestem jakaś inna, bo mnie bardzo interesowały tak dobre historie (których słyszałam i czytałam sporo), jak i te złe. W ciąży byłam pierwszy raz i ogólnie wiedziałam czego chcę, napisałam piękny plan porodu, który w większości sprawdził się, ale chciałam też być przygotowana na inne możliwości w razie co. Doświadczenia innych nie sprawiały, że denerwowałam się bardziej, bo wiedziałam jak zapobiec temu, co się im działo chyba że było to coś nie do zapobiegnięcia, no bo wiadomo, że różnie może być. Rozumiem jednocześnie te kobiety, które wolą tych złych historii nie czytać i też nie lubię straszenia. Bo podzielić się swoimi doświadczeniami można w różny sposób.

Katarzyna Mularczyk
Katarzyna Mularczyk
7 lat temu

Dokładnie takie przemyślenia ostatnio miałam! Po porodzie dopiero dostrzegłam i doceniłam, że przez całą ciążę moja mama przedstawiała sprawę mówiąc „oj no trochę bolało” i ani razu się nie roztkliwiała. Wspierała, kiedy dzwoniłam przerażona przez kolejną krwawą historyjkę.
I wtedy też postanowiłam, że nigdy nie nastraszę ani ciężarnej, ani kobiety, która nigdy nie rodziła. Mój standardowy opis porodu: „jak weszło, to i wyszło” ;>
Poza tym, każdej znajomej ciężarnej polecam Twój blog! Byłaś dla mnie nieocenionym wsparciem całą ciążę, teraz też wiele mi pomagasz. Dziękuję Ci, tak z serduszka, że jesteś <3

Zuzanna Błatoń
Zuzanna Błatoń
7 lat temu

Bardzo mądry tekst! Jak najbardziej się zgadzam. Aczkolwiek ze względu na to, ze studiuję położnictwo, rzuciła mi się jedna rzecz w oczy. Napisała Pani ” z krzyczącą na mnie pielęgniarką, żebym nie robiła z siebie ofiary i parła zamiast stękać”. Raczej pielęgniarka nie była przy porodzie tylko położna. Czasem się słyszy różne historie z kosmosu z udziałem pielęgniarek przyjmujących poród, co mrozi krew w żyłach… Położna przyjmuje poród fizjologiczny, jeśli następują powikłania – przyjmuje go lekarz położnik. Pamiętajmy o tym 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  Zuzanna Błatoń
7 lat temu

Dziękuję i przyznaję się do pomyłki 🙂

ANNA
ANNA
7 lat temu

Mnie tez straszono, ale ja na przekór opowiadam jakim cudownym przeżyciem był poród. Owszem bolało … bolało jak cholera … ale do wytrzymania. Ogólnie potrzebne są teksty, które pomogą kobietom nastawić się do niego pozytywnie. Często nasz lęk pobudza niewiedza. Więc trzeba tą wiedze kobietom dać. Ja nie słuchałam ciotek i innych kobiet typu „dobra rada”, na własną rękę szukałam merytorycznych informacji o porodzie. Oglądałam filmy typu „porodówka” czy „położne” czy inne znalezione w internecie. Oswajałam się z widokiem porodówki, z bólem rodzącej. Poznałam też jak wygląda poród, jakie są jego etapy, na co zwracać uwagę. Wyszkoliłam mojego męża by wiedział co robić w danej sytuacji gdybym ja oszalała z bólu nie wiedziała co robię. Byłam spokojna, że nie pozwoli by nam się coś stało. Miesiąc przed porodem ćwiczyłam oddechy, mięśnie kegla, spacerowałam i nastawiałam się pozytywnie psychicznie. Przebieg porodu i natężenie bólu w 80% zależy od naszego nastawienia. Dlatego kobiety… nie dajmy się zgnębic i dobijać lękami. Najpierw merytoryczna wiedza i nastawienie. A poród pójdzie gładko i (prawie bezboleśnie).

DorotaS
DorotaS
7 lat temu

Podpisuje się obiema rękoma. Też miałam nieprzyjemny pierwszy poród, ale to nie oznacza, że będę inne kobiety w ciąży straszyć. Każdy ma potrzebę wygadania się, ale na takie tematy można rozmawiać z kimś kto już ma poród za sobą a nie jest aktualnie w ciąży, bo to w niczym nie pomaga. Zresztą osobiście wolę rodzić niż być w ciąży, bo zawsze te 9 miesięcy nie były zbyt przyjemne dla mnie.

Joanna Jaskółka
Reply to  DorotaS
7 lat temu

Ja też 🙂 A już wolę rodzić niż mieć zapalanie ucha 😀

Karolina Jasińska-Kasjaniuk
Karolina Jasińska-Kasjaniuk
7 lat temu

Przez historie opowiadane przez wszystkich w moim otoczeniu strasznie bałam sie swojego porodu – przez to spanikowalam rowniez na sali porodowej. Zamiast domagac sie swoich praw, informacji o stanie dziecka to byłam oszołomiona i spanikowana – chociaz do porodu sie przygotowywalam (chodziłam do szkoly rodzenia, czytalam poradniki i artykuły).

Xenian
Xenian
7 lat temu

Ja też się dziwię bardzo dziewczynom, że tak przeżywają… Bo przecież poród rządzi się swoimi prawami – choćby pękniętymi pośladkami… Koleżanka podjęła na FC dyskusję o tragicznych wspomnieniach bo podczas porodu była sama- położna zaglądała co jakiś czas zbadać sytuację i przyszła jak zaczęła się odpowiednią faza porodu, a poza tym towarzyszył jej tylko mąż. Ja nie wiem czego się spodziewała? Że położna będzie przy niej siedzieć 10 godz i głaskać?! Ja mam za sobą ciężki, długi i bolesny poród z komplikacjami zakończony cesarką. Wyszłam ze szpitala szczęśliwa, że zdrowym dzieckiem. Po kilku tygodniach /miesiącach cały poród się zaciera, nie pamiętam o bólu… Jestem w drugiej ciąży – jedyne czego się obawiam to zdrowie dziecka i tyle.

Jul
Jul
Reply to  Xenian
7 lat temu

Może po prostu masz wrażliwość ameby. I tak, w cywilizowanych krajach położna jest stale przy tobie, przez te cholerne 10 h głaszcze twoją rękę i mówi ci, że jesteś wielka. Tylko w Polsce ta opieka taka beznadziejna.

Joanna Jaskółka
Reply to  Jul
7 lat temu

Prosiłabym o nieobrażanie. Każdy ma inną wrażliwość i nie nam ją oceniać w ten sposób. Przynajmniej nie tutaj.

Jul
Jul
Reply to  Joanna Jaskółka
7 lat temu

Każdy ma inną a koleżanka najwyraźniej nie ma żadnej, skoro wyśmiewa strach i ból innych kobiet, „bo ona jest taka zajebista a poza tym się nie pamięta”. Jak to ładniej ubrać w słowa?

Joanna Jaskółka
Reply to  Jul
7 lat temu

Staram się bardzo, ale nie widzę u koleżanki wyśmiewania. Widzę za to twoją „wrażliwość ameby” i dopowiadanie czegoś, co nie zostało napisane. Może zbyt wzięłaś do siebie jej słowa i nadinterpretowałaś, że aż tak emocjonalnie do tego podchodzisz? W każdym razie twój atakujący ton mnie uderzył, proszę, powstrzymaj się od personalnych ocen.

Swoją drogą to, czy ktoś chce lub nie chce być sam na sali powinno być dogadane przed porodem, znów się kłania niewiedza i nieprzygotowanie rodzących 🙁

Jul
Jul
Reply to  Joanna Jaskółka
7 lat temu

No cóż. Wrażliwości na słowa nie da się wyuczyć. Czy to wystarczająco ogólne stwierdzenie?

Szczęśliwi, których położna nigdy nie rozczarowała w trakcie porodu.

Moglie e Mamma
7 lat temu

Podpisuję się pod Twoim tekstem obiema rękami! Kobiety mają jakiś problem z porodem i dziwi mnie to ogromnie, bo to najbardziej naturalna rzecz na świecie. Rodzimy od zawsze. To jest wpisane w Naszą kobiecą naturę i Nasze ciała są na to przygotowane. Naprawdę są na to gotowe.

Niestety ja też musiałam się nasłuchać historii makabrycznych. Wręcz straszono mnie porodem i nakłaniano prawie do cesarki, że tak będzie lepiej, że się nie namęczę.

Szczerze? Nie bałam się. Chciałam urodzić naturalnie i powiem więcej, nie mogłam się porodu doczekać. Byłam ciekawa. I było PIĘKNIE. Ciężko, cholernie ciężko, ale PIĘKNIE. Zrobiłam coś wielkiego, kurczę URODZIŁAM DZIECKO. Jestem wielka, mam moc w sobie.

Ty też masz. Każda ma.

Wawrzyn
7 lat temu

Amen.
Ja na pierwszy poród nastawiłam się pozytywnie i odcięłam od opowiadań innych. Przyjaciółka rodziła 2 tyg. wcześniej i zapewniała, że jest ok i w ogóle jak zobaczysz dziecko to zapominasz wszystko i jest cud malina – oczywiście łgała i kocham ją za to 🙂
Gdy zjawiłam się w szpitalu wyluzowana to się dziwili, że pierwiastka a nie panikuje. Radość przedwczesna – były komplikacje i niech w tym jednym słowie zamknie się moja relacja. Za to dziś mam cudnego, już czteroletniego, synka 🙂
Ale wiecie co? TO BYŁA MOJA WINA, bo nie walczyłam o swoje prawa, bo zaufałam za bardzo, bo myślałam, że tak rzeczywiście ma być i ja się nie znam. Tak jak mówisz – nie przygotowałam się i odpokutowałam to. Za pół roku rodzę znowu i wiem jedno – że wybiorę inny szpital i ja jestem też już inna.
Za to połóg miałam lekki i bezproblemowy. Jest jeszcze sprawiedliwość na tym świecie 😉

Iwona A.
Iwona A.
7 lat temu

Ja powiem tyle, że w 28 tygodniu ciąży trafiłam do szpitala z przedwczesnymi skurczami i w nienajlepszym stanie psychicznym, bo przeczytałam „Kaśkę Kariatydę”. Z nerwów, poniosła mnie wyobraźnia. Jeśli książka zadziałała tak na mnie, to co dopiero opowieści, o których piszesz.
Ja miałam dwa takie same długie porody, oba zakończone cesarką, ale z powodów technicznych, tak jestem zbudowana i już. Bolało jak cholera (bo przecież poród to nie tylko wypchanie dziecka, ale całe to wszystko przed, ale powiem że to nic w porównianiu do tego co mnie spotkało lata później, kiedy kamień nerkowy utknął w moczowodzie. Przy porodzie ma się chociaż czas na odetchnięcie, bo skurcz przychodzi i odchodzi, a to cholerstwo boli cały czas i nie wiadomo czy się skończy 🙂

Olga | Napisawszy.pl
Reply to  Iwona A.
7 lat temu

Moja mama, która urodziła naturalnie troje dzieci, w dodatku pod górkę i bez znieczulenia, mówi to samo o rwie kulszowej, co Ty o kamieniu. Dzięki niej się nie bałam porodu. Powtarzałam sobie, że dam radę, że ból jest po coś, że natura jest mądra. Ściskam mocno 🙂

Monika
Monika
Reply to  Iwona A.
7 lat temu

Zdecydowanie mogę powiedzieć, że poród to pestka w porównaniu do kolki nerkowej…Wspomnienia z porodu się zacierają. I potem możemy być dumne, że dałyśmy radę 🙂

Monika
Monika
7 lat temu

Na początku pierwszej ciszy mieszkaliśmy jeszcze u teściów. Teściowa na każdym kroku powtarzała mi że mój lekarz prowadzący jest kiepski, że kiedyś nie zauważył że dziecko martwe itp. Szybko się wprowadziliśmy. A przed samym porodem opowiadała historie jak to kiedyś lekarz przy przebijaniu worka owodniowego wbił wielka igłę w głowę dziecka. Musze mówić jak to na mnie zadziałało? Nic to, że to się działo x lat temu. Niektórzy powinni się przymknac.
Z kolei koleżanka rodziła rok przede mną i właśnie mówiła że nie było tak źle, że ból się zapomina itp. Pamiętam że w naszej pierwszej rozmowie po porodzie mówiłam do niej czemu klamalas? Że niby nie boli? ?
Ale oba porody choć całkiem inne wspominam dobrze. Bolało. Ale to chyba ten czas że musi boleć. I koleżankom tak mowie- będzie boleć, ale jednocześnie to jest tak piękne uczucie że warto wszystko ;).
Dość straszenia ;).

Joanna Fojt
Joanna Fojt
7 lat temu

Mądrze piszesz, bardzo! Mnie też koleżanki straszyły (ale nie bardzo chciałam ich słuchać), natomiast trafiłam na świetną położną w szkole rodzenia, która w bawełnę nie owijała, ale nie wyolbrzymiała. I mój poród mogę śmiało opisać jako piękne przeżycie, dość wesołe (kilka anegdot z niego ciągle powtarzam), ba – nawet byłabym w stanie (mając takie porody) z 5 pociech na radość światu i ojczyźnie urodzić 😉 Ale też widać, że te standardy opieki okołoporodowej powinny zostać nawet zwiększone, a przede wszystkim – jak dla mnie – edukacja w szkole. Nie jakieś głupkowate „przygotowanie do życia w rodzinie”, gdzie nie wiadomo, co i jak się robi, ale zajęcia z opieki nad dzieckiem, z praw pacjenta, z wiedzy (rzetelnej) o sprawach wszelkich, między innymi ciąży i połogu. Na każdym etapie. Bo potem nasłuchasz się koleżanek i rodzisz z traumą. Albo (mam i takie ciężarne wokół) rodzisz za parę dni zupełnie nieprzygotowana, bo poprzedni poród to była masakra. A nie o to chodzi w życiu.

Super, że blog już działa! 🙂

Eve S
Eve S
7 lat temu

Zgadzam się z tobą, że takie gadanie niczego nie zmienia i nikomu nie pomaga. Ale najważniejsze jest powiedzieć, że może nie każdy poród to magiczne, orgazmiczne przeżycie, wiele z nich (w tym mój) to historie, w których jest i strach i ból, ale to wszystko DA SIĘ przeżyć. I że będzie dobrze. Gdybym nie wierzyła w to, że wszystko zawsze skończy się dobrze już dawno byłabym na ostrych psychotropach.

Joanna Jaskółka
Reply to  Eve S
7 lat temu

Jasne, że nie orgazmiczne [ja przynajmniej nie doświadczyłam takowego :D], ale szczerze powiem, że więcej cierpiałam podczas rozwalonej łękotki czy zapalenia ucha. Oj ucho… trzy dni wyjęte z życia, a poród raptem kilka godzin i po wszystkim. A migrena? Wolę rodzić, niż mieć migrenę 😀 Taką prawdziwą, z utratą przytomności.

Maja Gojtowska
Maja Gojtowska
Reply to  Joanna Jaskółka
7 lat temu

OOO! Ja czytałam, że kobiety z migrenami lepiej znoszą porody. I coś w tym jest. Ja mam migreny co miesiąc. 4 dni z głowy. Leżę i nie ma ze mną kontaktu. A poród? Kilka godzin, owszem, bolało, owszem, ale miałam perspektywę finału! A przy migrenie, nigdy nie wiem kiedy do gówno minie i wiem, że wróci za 4 tygodnie.

Joanna Jaskółka
Reply to  Maja Gojtowska
7 lat temu

o raju, jaka ironia losu 😀 Dostaniesz co miesięczną migrenę, ale za to dziecko lżej urodzisz 😀

Maja Gojtowska
Maja Gojtowska
Reply to  Joanna Jaskółka
7 lat temu

Wiesz co, ja tych migren nikomu nie życzę 🙂 Ale takich prawdziwych, nie jak Izabela miała w Lalce 🙂 Bonus jest taki, że nie mam ich w ciąży. Zarówno w pierwszej, jak i teraz w drugiej.