Jednym z największych problemów rodziców mniejszych dzieci jest ich słynne już nieposłuszeństwo. Nawet jeśli widzą twoją złą minę, coś w środku gna je, żeby robić po swojemu. Jednym z najbardziej przerażających, ale i najbardziej urzekających widoków mojego życia, jest widok młodszego synka, który na moje ponaglania, żeby podszedł do mnie i założył kurteczkę, reaguje słodkim uśmiechem i rozkosznie kręci głową, że nie. Nie, nie, mamusiu.
I jakkolwiek jestem w stanie przeżyć czasem czterdziestominutowy rytuał ubierania i rozbierania [widok dziecka w kurtce, czapce stojącego w ciepłej kuchni i uparcie odmawiającego rozpięcia – bezcenny], tak jedyne, czego się boję, to nieposłuszeństwo dziecka w sytuacji, nad którą sama nie panuję: na ulicy, w mieście, na chodniku czy w lesie.
Jak zabezpieczyć dziecko w sytuacji, gdy nie możesz stracić nad nim kontrolę?
Znacie to – dziecko nie chce iść za rączkę i woli biegać samodzielnie. Albo wyrywa wam się i ucieka na jezdnię. Albo rączym kłusem mknie w las, a ty, obładowana gratami i wózkiem, nie masz możliwości podążyć za nim wąską ścieżką albo zwyczajnie jesteś wolniejsza niż zwykle.
W sytuacji, gdy dziecko nad wyraz ceni sobie wolność, tak bardzo, że jest w stanie zaryzykować ją swoim życiem – całkiem nieźle sprawdzają się szelki [tutaj]. Przez wielu krytykowane jako te, które tłamszą dziecko i ja sama nie jestem skora do ich nadużywania, ale kiedy starszy był niespokojnym trzylatkiem doskonale sprawdziły w nowej dla niego sytuacji – na wizycie w galerii handlowej. Starszy był tak ruchliwy i tak bardzo „wolny”, że jedynie szelki gwarantowały mi, że nie zginie w ogromnym centrum handlowym. Czy używałam ich non stop? Raptem dwa lub trzy razy w sytuacji gdy naprawdę wiedziałam, że będzie mi ciężko dziecka upilnować i całkowicie spełniły swoje zadanie, a syn zrozumiał, że są sytuacje, kiedy musi się słuchać mamusi.
Teraz rozważam zakup szelek dla młodszego i również wyłącznie na okoliczność wizyty w dużym skupisku ludzi, które może mi dziecko przestraszyć lub gdy może się zgubić w tłumie [choć nie jestem fanką zabierania do takich miejsc dzieci, to jednak czasem nie mam wyboru].
Ale szelki są taką ostatecznością. Są pomocne, ale całe życie dziecku nie będę ich zakładać. Swoje metody opieram na rozmowie i tłumaczeniu oraz ćwiczeniach w warunkach testowych [film z insta].
Jednym z najlepszych sposobów na nauczenie dziecka tego, że w pewnych sytuacjach powinien się zatrzymać, jest zabawa „Stop! Start!” [jej pochodną poruszałam we wpisie z zabawami, w które możesz bawić się z dziećmi nie ruszając się z kanapy]. Pewnie niektórzy się oburzą, że to tresura, którą piętnuję, ale jeśli chodzi o bezpieczeństwo dziecka, to uważam, że to jest tego warte, tym bardziej że to zwykła zabawa.
Bardzo przydatna jest pomoc starszaka. Nasz Adaś jest wpatrzony w starszego brata i z radością robi to, co on. Kiedy więc biegniemy i ja krzyczę STOP, to Adaś zatrzymuje się tylko dlatego, że współpracuje ze mną starszak. [Zakładam, że reguły, iż na START biegniemy, a na STOP zatrzymujemy są jasne]. Ale i z samym jednym dzieckiem pasjami bawiliśmy się w tę zabawę, bo coś trzeba było na tych spacerach robić, prawda? Po jakimś czasie dziecko załapuje.
Polecam bardzo, szczególnie gdy spacerujesz w zimową aurę [trzeba się rozgrzać], ale proszę nie traktuj tej zabawy jako pewnik posłuszeństwa. To taka pomoc, która może zadziałać, ale wiesz jak jest z dziećmi – lepiej mieć na nie oko. Niemniej znam przypadek, w którym STOP uratowało dziecku życie, a przynajmniej uchroniło je od szpitala. Fajnie traktować to jako umowę między tobą a dzieckiem, że na to słowo absolutnie należy się zatrzymać. I trenować na spacerach 🙂
Czasami można poprosić znajomego o pomoc lub umówić się z koleżanką na wypad do centrum handlowego, wydaje mi się ze takie szelki mogą być negatywnie odbierane przez dziecko 🙂
U nas zamiast szelek sprawdził się plecak ze smyczą. Też go używałam tylko przy paru okazjach, gdy młody był na etapie, że nie chciał za bardzo iść za rękę, a przy plecaku nawet nie czuł, że ja go trzymam i miał pełną swobodę ruchu. A cała reszta przyszła z czasem, też dzięki zabawom i tłumaczeniu.