Swego czasu wdałam się w dyskusję na pewnej grupie, w której matka pytała, co może zrobić, kiedy jej córkę denerwuje strasznie hałas w szkole. Że dzieci krzyczą na przerwach i to strasznie córkę męczy. Doradziłam, bo nie wiem, czemu nie trzymałam języka za zębami, żeby kupiła córce słuchawki wygłuszające. Wyszła z tego dyskusja na trzy fajerki, że jakim prawem dziecko ma wyglądać jak wariat, szkoła powinna dzieci ogarnąć, żeby nie wrzeszczały.
Oj. Jak ja bym chciała, żeby cały świat się ogarnął i dostosował się do dwójki moich nadruchliwców i wrażliwców. Jaka byłabym szczęśliwa, gdyby wszędzie panowała cisza – tak błoga dla mnie, jak i dla nich. Częściej byśmy do miasta jeździli, więcej rzeczy robili, to byłoby piękne życie. Ale niemożliwe.
Bo oczekiwanie, że świat się dostosuje do jednostki jest naiwne.
Oczekiwać przestałam. I zamiast narzekać, że ludzie mi dzieci denerwują i męczą, kupiłam chłopcom słuchawki wygłuszające i mam wyczesane, czy ktoś burczy, mruczy, rzęzi, wrzeszczy czy w inny sposób nieświadomie usiłuje mi dziecku wkurzyć.
Słuchawki wygłuszające – jak dziwnie wygląda dziecko?
Kiedyś usłyszałam, że ktoś ukrywa fakt, że jego dziecko chodzi w słuchawkach. „Ja go do przedszkola tak nie puszczę!” – do moich uszu docierało odgrażanie. „Wygląda jak dziwoląg!”, „Będą się z niego śmiać!” – dochodziły do mnie przykre słowa. Ale co – koniec końców, po kolejnej przedszkolnej awanturze, dziecko-dziwoląg w słuchawkach do przedszkola poszło. I nikt na nie zwrócił uwagi, bo to tylko w naszych głowach i w naszych spaczonych brakiem takiego widoku na co dzień przekonaniach tkwi jakaś obawa, że dziecko będą wytykać palcami. A nawet jeśli będą – cóż. O nich to świadczy.
Kiedy mój młodszy syn wparował do szkoły w swoich różowych słuchawkach [a sam wybrał kolor i zdecydowanie nie ma z nim żadnego problemu ani konotacji] – wzbudził zainteresowanie i zero żartów. Zainteresowanie wręcz mu przeszkodziło i wolałby chyba, żeby nikt się nim nie interesował, bo taki miał cel, zakładając słuchawki na uszy – odseparować się od bodźców. Ale zaskoczyła mnie… ciekawość dzieci. Że uznały to za fajny, ciekawy gadżet, który im również mógłby się przydać.
I to jest niesamowite ciekawe, bo słuchawki starszemu kupiłam przy okazji. Zakup ich planowałam głównie z myślą o młodszym, który ma silną słuchową nadwrażliwość. I to taką, którą ciężko przewidzieć, bo na przykład nie wpadło mi do głowy, że pogłos na klatce schodowej może być dla niego tak nieprzyjemny, że wybuchnie wściekłością i nie uda nam się odbyć zaplanowanej lekarskiej wizyty [gabinet lekarka miała na wysokim drugim piętrze i młodszy przez te dwa piętra wysupłał się z całej cierpliwości do znoszenia pogłosu klatki – szczęście, to była lekarka od słuchu, więc zrozumiała].
Młodszy źle reaguje na hałas jednostajny, pusty, oddalony. Denerwują go ciągłe, regularne szmery, nawet stały odgłos stukającego w dali dzięcioła zaczyna go irytować. Nakręca się szumami, warkotami, odgłosem pracującej pralki lub suszarki. Ciężko mu się w tych dźwiękach skupić, praktycznie w ogóle nie umie kontrolować w takich odgłosach emocji, złości się i nakręca. Obserwuję to z fascynacją, bo jest to dla mnie zjawisko nowe, że denerwują go nie te dźwięki, które ja myślę, że mogłyby go denerwować. Zaskakiwana jestem co dzień. A pierwszym zaskoczeniem było to – że jego własny dźwięk: krzyk, śpiew, śmiech, w ogóle, ku mojemu zdumieniu, mu nie przeszkadza.
W tym kontekście słuchawki wygłuszające dla młodszego to, moim zdaniem, był mus, żeby przeżyć. Dla starszego – ot gadżet. Może się przyda, może nie. A okazało się, że starszy swoje słuchawki dzień w dzień nosił ze sobą do szkoły. Bo jednak, kiedy po lekcjach zostawał na świetlicy i chciał sobie rysować lub czytać – nijak nie mógł się od hałasu dzieci odgrodzić. Tylko słuchawkami. I dzieci, z tego co widzę i słyszę, przyjęły to naturalnie. Wciąż też muszę odpowiadać, skąd takie słuchawki, gdzie je kupić i po co służą. Tak więc powstał ten wpis.
Czy słuchawki wygłuszające faktycznie wygłuszają?
Z miejsca odpowiadam, że nie. Nie do tego służą, żeby słyszeć tylko ciszę i bicie własnego serca. Młodszy mówi na swoje słuchawki, że są ogłuszające, ale absolutnie nie wyciszają każdego dźwięku. One je wyciszają. Dzieci słyszą polecenia, można z nimi normalnie rozmawiać, ale dźwięki, które mogłyby denerwować [hałas, szmer, pogłos czy odkurzacz] są wyciszone. Kiedy piszę ten tekst mam je na uszach, bo denerwuje mnie hałas wywietrzników w komputerze. Całkowicie się zepsuły i warczą tak, że szlag mnie trafia. W słuchawkach słyszę moje palce stukające po klawiaturze, ale dźwięk wywietrzników nie jest tak irytujący. Tak – bo zdarza mi się słuchawki dzieci nosić. Szczególnie kiedy jeden w swoim pokoju słucha muzyki, a drugi w kuchni słuchowiska. A ja siedzę w naszym przechodnim z jednego pokoju do kuchni salonie i łeb mi pęka. Zdecydowanie sobie również kupię parę słuchawek, choć te, co mamy, idealnie się dopasowują do dużej i małej głowy, a chłopcy pożyczają mi je w takich denerwujących sytuacjach.
Co nam dają słuchawki wygłuszające?
Przede wszystkim chronią wrażliwe uszy. Nie tylko czterolatka – gdybym mieszkała w bardziej hałaśliwym miejscu zapewne już w niemowlęctwie kupiłabym młodszemu takie słuchawki, żeby chronić go przed większym hałasem. Dziwiłam się, gdy jechaliśmy z nim do miasta, czemu się tak okropnie zachowuje – szybkie przebodźcowanie hałasami doprowadzało go do furii. Ale mieszkamy w lesie i mogliśmy sobie pozwolić zwyczajnie młodszego do miasta nie zabierać. Znam dziewczynkę, której mama nie mogła w domu odkurzać, bo małą przerażał dźwięk odkurzacza. Mama, ogarnięta babka, założyła małej na czas odkurzania słuchawki i problem zniknął. Jeśli wrażliwość słuchowa jest duża – hałas może wyrządzić prawdziwe szkody, a zdecydowanie boli. I jest to ból prawdziwy, nie wymyślony przez histeryczne dziecko.
Inna sprawa, że właśnie przed przebodźcowaniem słuchawki wygłuszające chronią wrażliwe słuchowo dzieci. Młodszy zabierał swoje słuchawki do przedszkola na przykład. Inna sprawa, że żeby dziecko dobrze się czuło w słuchawkach, musi mieć obok siebie przyjazne i znane środowisko. Pierwszy dzień w słuchawkach w przedszkolu to nie był dobry pomysł, bo młodszy nie znał tego miejsca aż tak dobrze i czuł się w słuchawkach nieswojo. Zakładał je, kiedy ja byłam obok dopiero i czuł się bezpiecznie. Ale w miejscach głośnych, do których chodzimy razem słuchawki zdają egzamin – w restauracji, na sali zabaw ze starszym bratem, w mieście, w galerii handlowej, w aucie.
A jeśli twoje dziecko boi się burzy i piorunów – potwierdzam, my jesteśmy w stanie to przetrwać wyłącznie dzięki słuchawkom.
Z tymi bodźcami to tak, że jak jest ich za dużo, przestajemy się powoli kontrolować. Na mnie osobiście koszmarnie działa nadmierna liczba ludzi, hałas również, dużo świateł i kolorystyczny pierdolnik. W galeriach handlowych nie jestem sobą – dostaję autentycznego zamarcia, działam mechanicznie i nie jestem w stanie logicznie lub refleksyjnie myśleć. Ja mam 34 lata. I tak to odczuwam. Dzieci są o wiele młodsze i one na nadmiar bodźców reagują tak samo jak ja, jeśli nie jeszcze mocniej, bo ja się nauczyłam przez lata to kontrolować i jakoś sobie radzić. Dzieci na przebodźcowanie reagują zazwyczaj szaleństwem – biegają, krzyczą, płaczą, wrzeszczą, nie trafiają do nich żadne argumenty, ciężko je uspokoić.
I co? Mamy zburzyć galerie handlowe, zamknąć dzieci w lesie? Nie pozwolić im chodzić do szkoły, bo hałas i gwar?
No właśnie nie – możemy pomóc dzieciom radzić sobie z tym, z czym będą się spotykać przez całe życie. Chociażby słuchawkami. Ale też dbaniem o to, żeby dzieci przygotowywać na odwiedzanie takich miejsc – żeby były wyspane, najedzone, żeby ich potrzeby były zaspokojone i żeby nas, rodziców, nic nie zaskoczyło.
Jakie słuchawki wygłuszające wybrać?
Nie polecę żadnej firmy, bo na rynku jest sporo słuchawek – tańszych i droższych. Najtańsze można znaleźć w sklepie budowlanym i córka mojej koleżanki, drobna i malutka trzylatka, ma właśnie takie i osobiście nie widzę różnicy między naszymi kupionymi na allegro za prawie stówkę za sztukę, a tymi z marketu. Zasada jest taka sama – redukują szumy, pozwalają przetrwać momenty stałego szmeru i hałasu. Ja kupowałam na allegro, bo młodszy zapragnął mieć różowe. Starszy z kolei chciał zwykłe, czarne słuchawki wygłuszające, ale jak już szukałam dla młodszego, to w tym samym sklepie kupiłam starszemu. Dwie różne firmy, słuchawki działają tak samo, pięknie dostosowują się do głowy – mojej i dzieci, więc posłużą kilka lat. Moim zdaniem firma i rodzaj może mieć znaczenie dla niemowląt, ale tego nie testowałam i na żadnym niemowlaku nie widziałam takich słuchawek więc nie jestem w tym momencie ekspertem, warto się skonsultować ze specjalistą w tej kwestii.
Czy dzieci się nie zamykają we własnym świecie w słuchawkach?
To pytanie zadała mi czytelniczka na stories i nie zdążyłam odpowiedzieć. A odpowiedź jest ciekawa, bo ja, od kiedy moje dzieci noszą słuchawki wygłuszające, zauważyłam o wiele większą otwartość moich chłopców na inne osoby i sytuacje. Kiedy chłopcy czują się bezpiecznie i wiedzą, że w każdej chwili mogą uciec przed hałasem, o wiele chętniej wchodzą w kontakty z innymi ludźmi, są o wiele bardziej otwarci, a kiedy starszak wie, że może spokojnie rysować w słuchawkach i się skupiać, nie denerwuje się tak często tym, że obok młodszy brat słucha słuchowiska lub gada do siebie, bawiąc się klockami. Sprawdza się stara, prosta metoda: jeśli dziecko czuje się bezpiecznie, o wiele lepiej się zachowuje. I ku mojemu zdumieniu – tak jak na początku chłopcy chodzili w słuchawkach non stop, tak teraz zupełnie świadomie zakładają je na uszy. Wtedy, kiedy hałas autentycznie im przeszkadza. Nie chodzą w nich cały czas – kiedy czują, że mogą je założyć w każdej chwili, te chwile wybierają bardzo starannie, nie raz i nie dwa, podejmując ryzyko i słuchawek nie zakładając, trzymając je tylko „na wszelki wypadek”.
Czy warto kupić słuchawki wygłuszające?
Ja bym zdecydowanie radziła najpierw sprawdzić – czy w sklepie, czy u kogoś, kto ma. Z radością pozwalam dzieciom w szkole popróbować słuchawek, żeby same się przekonały, czy im pasują, czy nie. Ja nasze kupiłam w ciemno, bez sprawdzenia. Z desperacji niemalże. Się sprawdziło. Ale jakby się nie sprawdziło, to bym była dwie stówki w plecy. Więc polecam sprawdzić, kupić tańsze, popróbować w różnych miejscach. Nie w ciemno. Choć obstawiam, że będzie warto. Chociażby dla matki, żeby na chwilę się oderwać od jęków i pisków : )
Przeczytaj inne moje teksty:
o integracji sensorycznej,
zespole Aspergera
i mitach o Zespole Aspergera
o integracji sensorycznej,
zespole Aspergera
i mitach o Zespole Aspergera
A co sądzisz o słuchawkach wygłuszających podczas sprawdzianów lub kartkówek? Kupiłam córce słuchawki, bo ma problem ze skupieniem uwagi. Bardzo ją rozpraszają wszystkie dźwięki, trudno jej się skupić, kiedy inne dzieci zadają pytania. W domu bardzo jej pomagają. Córka chciałaby je zakładać, ale nauczycielka jest przeciwna. Dla mnie to trochę analogia do okularów, których noszenia w szkole nikt nie zabrania.
A czy jest tak, że szkoła może zabronić ich nosić? Nam pozwolono tylko wtedy kiedy dziecko siedzi.