Rok temu tu, na tej stronie, było raptem 10 czy 12 postów, a ja łkałam w poduszkę, że okoliczności przyrody, a raczej ekonomii, zmusiły mnie do ucieczki ze stolicy. Kilka dni później moja stłamszona osobowość wybuchnęła kilkoma tekstami na pewnym portalu, a miłe ich przyjęcie i zachęta do startowania w konkursie na Blog Roku, sprawiły, że odgrzebałam starą matkę z czeluści blogspota…
No i stało się. W konkursie Blog Roku zajęłam co prawda zaszczytne 40 miejsce na 550 zgłoszonych blogów [co uznałam za sukces, bo liczba konkurencji ogromna], potem furorę zrobiła „Samotność w… matce”, której od tamtej pory nawet nie przeleciałam wzrokiem – tak mi obrzydło tłumaczenie, że to nie do końca o mnie i nie do końca o braku normalnych koleżanek. Zresztą o tym tekście powstał nawet artykuł, którym się już tutaj chwaliłam.
I machina ruszyła. W ciągu tego roku napisałam ponad 300 tekstów, jednych lepszych, drugich gorszych, ale starałam się z całych sił, mimo takich, takich i takich przeszkód. Otrzymałam pod swoimi tekstami ponad 6500 komentarzy, co daje średnią 20 komentarzy na tekst, a odwiedziło mnie przez ten czas ponad 60 tysięcy unikalnych użytkowników [chociaż ten dane są średnio aktualne, bo Google Analytics podłączyłam pod koniec stycznia], którzy odsłonili mój blog ponad 450 tysięcy razy.
Czego chcieć więcej? A no wszystkiego, oczywiście, na laurach spocząć nie chcę i kiedy tylko sytuacja finansowa mi na to pozwoli, będę rozwijać się dalej. Mam w głowie całkiem nową wizję bloga, na którym [wzorem Kominka, bo przecież nie udowodnię, że wpadłam na to przed nim :/] będzie się skupiać cała moja aktywność nie tylko blogowa, ale też mazurska i pensjonatowa. Mam sporo planów, sporo pomysłów, a jak wieszczą niektórzy [KLIK] przyszły rok będzie wręcz krytyczny dla wielu małych blogerów [do których na razie się zaliczam], więc trzeba spiąć pośladki i robić swoje. Innych postanowień, planów, nie mam. Co będzie, to będzie. A z ewentualną śmiercią bloga na wszelki wypadek już się pogodziłam.
Czy chcę wydać książkę, się pytacie czasami. Owszem. Kiedyś. Na pewno teraz nie jestem na to gotowa. Nic większego poza blogiem we mnie nie rośnie.
A rosło w pamiętne wakacje 2012 roku, kiedy to przyjaciółka spytała się mnie, co zamierzam tu, na Mazurach robić. Zastanowiłam się chwilę i patrząc na jezioro odpowiedziałam:
– Wiesz, jestem w ciąży.
– Ojej, gratuluję! Tak szybko się zdecydowałaś na drugie dziecko? Kosmyk ma zaledwie pół roku!
– To nie dziecko urodzę, nawet nie wiem, co urodzę. W każdym razie jestem już w połowie i jak to ze mnie nie wyjdzie za jakiś czas, to oszaleję.
Urodziło się 1 stycznia 2013 roku.
Właśnie siedzicie na moim drugim dziecku, który jest najbrzydszym, ale równie kochanym moim profilem. Jak się z tym czujecie?
Zdjęcia: STĄD
Milo uslyszec, ze jest sie unikalnym ;)<br /><br />Owocnego spinania!
Matko Tylko Jedna, życzę Ci realizacji planów w tym nowym roku!
Wszystkiego najlepszego 🙂 Wielu sukcesów. I oby to było zaraźliwe 😀
Gratulacje. Lubię do Ciebie zaglądać i miło się Ciebie czyta. Ja dopiero raczkuję w tym temacie, ale zapraszam w moje skromne progi 🙂
Bardzo dobrze się tu czuję.
Czuję się tu wyśmienicie! Matka tylko jedna for life!
To będzie Twój rok, bo każda matka żyje sukcesami dziecka.
Ajlowju!
Mi tu bardzo dobrze choc niedawno dopiero Cie odkryłam 🙂 Pozdrawiam, mama A.<br />
calkiem lubie to drugie dziecko 😉 <br />a co do ksiazki, kurcze kupilabym! 🙂
To najlepsze dziecko (poza moimi) jakie znam 😉
Baaaardzo dobrze, wygodnie i miło;)
dobrze, bardzo dobrze 🙂 aczkolwiek z niecierpliwością czekam na zmiany w kierunku w jakim wspomniałaś 🙂
Mi dobrze. Bardzo dobrze. A podobno z brzydkiego kaczątka zawsze w końcu wyrasta łabędź :)<br />
Zostaję na kolejny rok i dłużej 🙂
Uwielbiam Cię Kobieto 🙂
Uwielbiam Cię Kobieto 🙂
Całkiem fantastycznie 😉
mi też całkiem przyjemnie tu:)
Całkiem miło i miękko 🙂