Oj, jak wiele razy słyszałam tę bzdurę, że jeśli chcesz uśpić dziecko, to musisz je wybiegać. I nic mnie bardziej nie denerwuje, kiedy na sprzeciw, gdy ktoś próbuje mi „rozweselić” dziecko tuż przed spaniem, słyszę: „Oj. Jak się wybiega, szybciej zaśnie, przecież!”. To nieprawda! I ostatnią rzeczą, którą powinnaś robić, żeby uśpić dziecko, jest pozwolić mu biegać po mieszkaniu póki nie padnie zemdlony. Naprawdę. jest wiele innych lepszych sposobów, żeby porządnie uśpić dziecko i cieszyć się wolnym wieczorem. Zobacz:
Na początek ustalmy fakty. Mam dwójkę szalonych chłopaków. Czytelnicy, którzy widzieli starszego na zajęciach tańca, wiedzą, że to prawda i moje dzieci są wyjątkowo nadaktywne. Wszyscy, którzy ich widzieli w akcji na żywo pocieszali mnie zawsze, żebym się nie martwiła, bo jak się chłopcy wybiegają, to lepiej będą spać. Sorry, ale po ponad pięciu latach z pierwszym i prawie dwóch z drugim, widzę, jak wielką bzdurą jest to powiedzenie.
Moi chłopcy, im więcej mają wrażeń, im więcej emocji, im więcej bodźców, tym trudniej zasypiają, zajmuje im to o wiele więcej czasu i do tego – gorzej śpią. Taka jest prawda, która całkowicie się nie pokrywa z obowiązującym porzekadłem. Jasne, bywa tak, iż któryś ze zmęczenia padnie i zaśnie. Jednak wtedy – albo się będzie rzucał w nocy, albo płakał, albo się obudzi i stwierdzi, że się wyspał, albo wstanie rano wściekły, albo gorzej – zacznie w nocy krzyczeć i nie wiadomo będzie, o co mu chodzi.
Ale tak jest też przecież i z nami, prawda? Czy jeśli padniesz w dzień na drzemkę po nieprzespanej nocy, to budzisz się pełna energii, czy raczej sflaczała i trochę nie w sosie? Czy ten kamienny sen po wielkim zmęczeniu jest dla ciebie odświeżający czy raczej czujesz się po nim jakbyś wypaliła paczkę papierosów? Być może tak. Ale faktem jest, że zmęczenie trudno jest po prostu odespać.
„Jeśli chcesz uśpić dziecko, musisz je wybiegać”
Co w takim razie z mitem, że żeby uśpić dziecko, trzeba je wybiegać? To trochę bzdura. Faktem jest, że zmęczenie ma wpływ na sen i nie będę z tym dyskutować. Niemniej zastanawia mnie, w jaki sposób zasypiają dzieci na przykład niepełnosprawne lub chwilowo unieruchomione? Przecież one nie mają jak się wybiegać, żeby zasnąć, a… zasypiają. Tak – każdy może zasnąć, nawet dziecko, które się nie wybiega. Oczywiście, że zmęczenie pomaga, jednak nie jest obowiązkowe, a już na pewno nie wskazane tuż przed snem. Trenerzy, specjaliści, wszyscy znający o tym mówią – przed snem trzeba się wyciszyć. Co „wybieganie” dziecka tuż przed położeniem go spać ma wspólnego z wyciszeniem? Nic. Wręcz przeszkadza. Pobudzony bieganiem organizm nie ma ochoty spać. Jakim cudem rodzice myślą, że coś, co jest naturalne dla dorosłych, jest nienaturalne dla dzieci? Dzieci mają tak samo – każda aktywność ruchowa lub bodźcowa przed snem tylko je jeszcze bardziej pobudza, zamiast skłaniać do zamknięcia oczu.
Ważna prawda o zasypianiu dzieci, o której musisz pamiętać
Odkryłam ją na blogu Alicji. Zobaczcie:
„Niestety zapadanie w sen to skomplikowany proces biochemiczny w którym bardzo ważną rolę odgrywa hormon zwany melatoniną. Jego zwiększone wydzielanie zaczyna się 2 godziny przed właściwą dla danej osoby porą snu. Przy czym, żeby było jasne, senność, która skłoni nas do walnięcia w kimono poczujemy dopiero po tych dwóch godzinach. Dlatego też paru badaczy postanowiło sprawdzić jak ma się godzina rozpoczęcia wieczornego wydzielania melatoniny u małych dzieci do godziny „teraz idziemy spać” którą wyznaczają im rodzice.”
I co? I okazało się, że poziom melatoniny zwiększał się… tuż przed porą snu, jaką wyznaczyli rodzice, czyli cały wysiłek dorosłych spalał na panewce, bo dzieci, u których melatonina podnosiła się załóżmy o 19, zasypiały ok. 21 i cały wysiłek rodziców, by położyć je spać 0 20 szedł na marne. Zacytuję jeszcze raz Alicję:
Udowodniono, że jeśli nie jesteśmy w stanie zasnąć w ciągu 15-20 minut od położenia się do łóżka, a mimo to w nim pozostajemy to nasz mózg uczy się jedynie tego, że leżenie w łóżku w ciemności i nie spanie jest … absolutnie normalne. Innymi słowy jeżeli dzieciak nie zaśnie w ciągu tych 20 minut to sami sobie grób kopiemy bo z każdym taki epizodem wydłużamy o parę minut nasze wieczorne męczarnie, nie wspominając o tym, że wchodzimy na prostą drogę do wykształcenia u dziecka zaburzeń snu i bezsenności.
I tym akcentem, odeślę cię do całego artykułu „Prosty sposób naukowców...”, tam znajdziesz więcej szczegółów o wnioskach z badań, ja skupię się na tym, w jaki sposób ułatwić dziecku proces zasypiania i nie rozpraszać go bzdurnym bieganiem po domu z nadzieją, że padnie wymordowane jak pies [wiem, że takie rady daje mnóstwo osób ze starszego pokolenia, więc radzę po prostu podsuwać im takie teksty i nowsze badania].
Co pomaga mi uśpić dziecko, a szczególnie dwóch nadruchliwych i szalonych chłopców?
Wieczorny rytuał. To truizm, ale wciąż w relacjach rodziców, widzę, że konieczny. Bajki przed snem, skakanie i gilanie, aktywne zabawy, kolacja tuż przed zaśnięciem i zdziwienie, że dzieciak nie chce zasnąć. Nie myśl, że jestem ideałem, u mnie też są wtopy i sama ostatnio palnęłam się w czoło, gdy bezrefleksyjnie zgodziłam się w zabawę w łapanie tuż po kąpieli. I moje chłopaki piszcząc i skacząc uciekali przed spanikowaną mną, usiłującą jak najszybciej wyciszyć tę zabawę i uciekanie zamienić na powolne recytowanie uspokajających pieśni.
Ale mimo wtop zazwyczaj wygląda to plus minus tak samo. Momentem, w którym startuje zwiększona produkcja melatoniny, to 18.30 u młodszego, 19 u starszego. Jasno więc widać, o jakich porach zasypiają i jeśli jakimś cudem przeskoczymy ten moment, zasypiają odpowiednio później. Rytuał zaczynamy od… podświadomości. Czyli od zabawy wymagającej skupienia/relaksu, od przygaszenia świateł, ściszenia, a najlepiej wyłączenia telewizora. Potem kąpiel, kolacja [po kąpieli chłopcy mają lepszy apetyt] i spokojnego szykowania się do snu. Większość rodziców chce, żeby już po kąpieli dzieciaki kładły się do łóżek, jednak moim zdaniem to ciężkie zadanie. Zamiast walczyć, wolę je przygotować, aż nadejdzie ich pora. Po kolacji i kąpieli korzystamy z kilku sposobów „uspokojenia” organizmu po całym dniu.
– układanie klocków [tutaj]. Tak, spokojne 20 minut skupienia podczas układania wieży odpręża organizm i uspokaja. Podobnie jak:
– malowanie, kolorowanie [tutaj i tutaj]. Spokojna czynność, która nie wymaga wielkiego myślenia ani aktywności ruchowej na pewno nie rozbudzi dzieciaków, a puszczona w tle spokojna muzyka nastraja sennie.
– piasek kinetyczny/plastelina. Co jak co, ale siedzenie i lepienie sprzyja uspokojeniu, wspomaga też terapię SI. [zobacz wpis o plastelinie i nigdy nie róbcie jej w domu tak jak ja :D]
– czytanie książek. Starszemu, jak mogę, czytam już w kąpieli. Młodszy woli się na razie bawić, ale z kolei odkryłam u niego moment rozpoczynania się przygotowań organizmu do snu, dzięki książeczkom. Otóż młodszy, codziennie o tej samej porze [mniej więcej] miał taki moment, że siadał z kocykiem na kanapie i albo się przytulał do mnie i tak leżał chwilę, albo… przynosił ulubioną książeczkę do czytania [Raz, dwa, trzy…, pisałam o niej tutaj]. Pociągnęłam temat [zobacz -> 11 skutecznych sposobów na utopienie dziecka… w książkach] i od tego momentu zaczęłam określać fizjologiczną porę snu.
– marzenia. Ostatnio coraz częściej rezygnuję z wieczornego puszczania słuchowisk na rzecz marzeń. Syn mówi, gdzie obecnie jest [księżyc, Afryka, dalekie miejsce w kosmosie], a ja opowiadam mu o przygodach, jakie go spotkały, żeby się tam dostał.
No i tak. Między ósmą a dziewiątą chłopaki kładą się spać, jak w zegarku ok. dwóch godzin po pierwszych oznakach. U starszego, nie ukrywam, postarałam się, by pora była wcześniejsza [kładł się koło 21.30, a w wakacje – jak mu się chciało]. I wiem, że każde dziecko ma popołudniu taki moment, w którym daje sygnał „Hej, robię się trochę zmęczony”. I warto z tego korzystać. Oczywiście, dziecko, które jest zachęcane do biegania i skakania, będzie miało problem, przez co problem będą mieli rodzice.
A jeśli chodzi o wybieganie się… no cóż. Praktykujemy, jak wiecie, bardzo praktykujemy. Aktywność fizyczna jest bardzo wskazana. Ale wtedy, kiedy jest na nią pora…
Wtedy, kiedy jest na to pora. W dzień. A nie tuż przed snem.
A ty jak usypiasz swojego malucha?
U mojego synka od paru tygodni nic nie pomaga. Zawsze zasypiał między 19 a 21, teraz dochodzi do 1-2 w nocy. Jedna drzemka w ciągu dnia, punktualnie. Ma 19 miesięcy. Widzę, że oczy mu odjeżdżają, ale ten walczy, wygłupia się, wszystkiego szybko i nerwowo dotyka. Wszyscy co robi to w jakimś amoku. Nawet rysowanie, które uwielbia, oznacza maniakalne ruchy kredką przez długi czas, na kilku kratkach na raz. Poci się przy tym tak bardzo, że po wieczornej kąpieli przydałaby się następna (bo wariuje). Niby dbam o odpowiednią ilość bodźców za dnia, i żeby była równowagą, ale ostatnio nie jestem w stanie już sobie z tym poradzić. Jestem zdruzgotana oraz zmęczona. Prawie nie sypiam. Ach, zapomniałam o tym, że oczywiście kolacja goni kolację, tylko że podczas posiłków malutko zjada, raczej się bawi. Szaleństwo. Wesoły chłopak, nie lamentuje nawet gdy jest padnięty, tylko wpada w taką głupawkę, że bawiłby się bez przerwy. Te wszystkie sposoby na niego nie działają (ach, i tak, coszienna rutyna oczywiście też jest zachowana, tylko wieczorne zasypianie stało się istną imprezą). Kładę go spać gdy oznaki zmęczenia są już częste, wycisza się, po czym nagle w łóżku zrywa i mamy godziny dalszych prób.
U mnie problemy z zasypianiem były ogromne, nic nie pomagało, syn mógł się bawić pół dnia na dworze biegać, krzyczeć i nic z tego. Czasem spędzałam nad jego łóżeczkiem kilka godzin by zasnął czytałam, śpiewałam i bez rezultatu. Skuteczną metodą, aby mały zasną okazała się muzyka serca soundofsoul, codziennie przed snem puszczałam ją Kacperkowi. Bardzo dobrze te dźwięki wpływały, bo nie mijało 30 minut, a on już spał. Przez 2 miesiące puszczałam synkowi muzykę i teraz nie ma żadnych problemów z zasypianiem, budzi się w nocy jedynie gdy ma jakiś koszmar albo jest chory.
Każdy ma inne metody u mojej siostry syn zasypiał jej przy odkurzaczu trochę dziwne, ale tak było Gośka włączała odkurzacz na jakieś 20 minut, czasem dłużej i Antek spał. U mnie ta metoda nie odniosła sukcesu. Ja też właśnie staram się córkę zmęczyć w ciągu dni, ale to nie zawsze się udaje. Ostatnio zasypia mi jak zabieram ją biegać. Tzw. ją wkładam do nordic caba i jak tak biegam, to trochę gdzieś tam ją potrzęsie i zasypia. W niedziele ten wózek służył za przyczepkę rowerową i pojechaliśmy na wycieczkę, rozłożyłam jej siedzenie i też zasnęła. Potem jak ja przepierałam do spania to się przebudziła, ale zanuciłam jej kołysankę i zasnęła.
Wożenie samochodem dzieci to też swietny sposób na sen dla dziecka 🙂 Pozdrawiamy
Ale przecież nie chodzi o wybieganie tuż przed snem, tylko w ciągu dnia… Tak zawsze rozumiałam tę radę, bo wiadomo, że przed snem, to musi się wyciszyć. Moje dziecko, jak nie wybiega się, nie wyszaleje w ciągu dnia, to koło 20 zaczyna biegać jak szalone i wtedy rzeczywiście niełatwo zasnąć, dlatego o szaleństwa musimy zadbać wcześniej.
Argh, zdenerwowało mnie takie jednostronne podejście – każde dziecko jest inne i uwierz mi – wybieganie się, roześmianie, działa na niejedno. Szczególnie śmiech jest ważny, bo pozwala się rozluźnić po całym dniu, dlatego duże grrr za to zdanie „gdy ktoś próbuje mi „rozweselić” dziecko”, ponieważ dobrze robi!
Sama przyznajesz, że każde dziecko jest inne, a odmawiasz mi zadbania o własne dziecko, dla którego lepsze jest wyciszenie niż rozbawienie przed snem [piszesz to w zdaniu: „duże grrr za to zdanie „gdy ktoś próbuje mi „rozweselić” dziecko”, ponieważ dobrze robi!”]. No właśnie, czemu „grr”? Czy ja ci bronię robić po swojemu? Zdenerwowało mnie takie jednostronne podejście, bo gdybyś rozweselała MOJE dziecko przed snem, to by nie zasnęło. A ze swoim rób jak uważasz 🙂
Może mam mylne wrażenie, że jak piszemy dla szerszej publiczności, to nie przekreślamy czegoś tak drastycznie 🙂 Oczywiście mój komentarz też był dość subiektywny, ale od autorów blogów oczekuję większej obiektywności 😉
Autorzy blogów są blogerami, bo są subiektywni. Dziennikarze są obiektywni.
Dobrze, masz rację, dziennikarze powinni być obiektywni, choć w dzisiejszych czasach rzadko są. Abstrahując od tego – krótko czytam Twojego bloga i to, co mnie wzburzyło, to nie do końca bycie subiektywnym, a święte przekonanie o racji – nazwanie czegoś bzdurą, co taką oczywistą bzdurą nie jest. Sam odpowiedziałem na to w podobnym tonie, trochę nieświadomie, więc przepraszam 😉 Warto nie być tak drastycznym w swoich ocenach, dostrzegać inne punkty widzenia.
ja mam 9 miesięczną córkę i biegać jeszcze nie biega, ale wyszalenie się z nami na kanapie przed snem jej bardzo dobrze robi. potem mleko z kaszką i to jej wystarczy. zasypia koło 22-23, koło 5 przebudza się na jedzenie i śpi do 9-10. od jakiś 2-3 miesięcy działa to bardzo dobrze i nie ma problemów ze spaniem. ale zobaczymy jak będzie jak już biegać będzie umiała 😉
Wybieganie tuż przed snem to jakaś wierutna bzdura. Owszem aktywność wcześniej sprawia, że lepiej się śpi itd. Ale przecież każdy potrzebuje wyciszenia przed snem, a nie rozgorączkowania. Gdy opiekowałam się Stasiem to zabierałam Go na spacer gdzieś o 10, bawiliśmy z innymi dziećmi, biegaliśmy, skakaliśmy. Po powrocie jedzonko, właśnie jakieś klocki, opowiadanie/czytanie bajek, lub masaż i sam zasypiał. Właśnie masaż! Masaż, na niektóre dzieci (bo zdaję sobie sprawę, że nie na wszystkie) działał, jak odcięcie prądu. Serio, najpierw masaż z historyjką, jakby rysowanie po pleckach i opowiadanie, potem głaskanie, delikatne i w nawet nie wiedziałam, kiedy zasnął 🙂
U nas jest sekwencja: wyciszone zabawy, kolacja, kąpiel, sen. Syn zaraz skończy dwa lata. Przez ostatni rok zasypiał i spał sam w swoim pokoju, teraz ma jakiś kryzys i potrzebuje obecności, ale wciąż usypia sobie bez cyrków. Niestety zaczął przychodzić w nocy 🙂 ale widocznie potrzebuje rodziców. Stoi w środku nocy nad człowiekiem i „mamusiu, przytulas”
U nas tak samo! 🙂 Córka właśnie kończy 2 lata. Przed świętami Bożego Narodzenia kładliśmy ją, mówiliśmy dobranoc i ona sobie spokojnie sama zasypiała wołając nas dopiero rano. A od stycznia coś się zmieniło i koniecznie musimy być przy niej, jak zasypia, a są jeszcze noce, że o 4 zawoła mnie, żebym się koło niej położyła. Spać u nas w łóżku nie chce, ale lubi wiedzieć, że jesteśmy na wyciągnięcie ręki. Też mam nadzieję, że przejdzie, tłumaczę sobie to tak, że w całej swojej samodzielności nie ma czasu w ciągu dnia na nas (często pytam, czy mogę ją przytulić, to odpowiada, że nie i dalej robi coś „sama”), a wieczorem łapie ją sentyment 😉