W dalszym ciągu najbardziej wstydliwa wizyta, do której nikt nie chce się przyznawać

Joanna Jaskółka
23 września 2018

Udostępnij wpis

Czekam na pozew. Już któryś miesiąc. Czekam i czekam i się doczekać nie mogę.  I prawdopodobnie wynika to z tego, że żyję w bańce. Bańce, w której każdy w miarę ogarnięty człowiek wie, jak bardzo taka wizyta jest potrzebna. No ale cóż. Bańka pękła. Okazało się, że nie wszyscy zdają sobie z tego sprawę, a samo pytanie, czy ktoś myśli o tym, żeby skonsultować coś W TYM gabinecie, może skutkować oburzeniem i zapewnieniem wizyty w sądzie. No to czekam. Wspierajcie mnie. O ile pozew do mnie dotrze.

 

Wynikło to w jakieś rozmowie. Ktoś miał jakiś problem, pisał o pomoc, doradzałyśmy, ale problem stawał się coraz większym problemem, aż w końcu dałam za wygraną:

- Słuchaj, a może pomogłaby ci wizyta u psychologa?

I tak, nie powinnam była tego napisać. Nie naciska się na siłę, żeby ktoś spotkał się z psychologiem, bo psycholog nie pomoże, jeśli ktoś sam z siebie nie chce się udać do tego specjalisty.  Ale zachowanie kobiety w dyskusji było tak histeryczne i jakieś takie dziwne, że desperacko spróbowałam naprowadzić ją na ten trop. Mój błąd. I się zaczęło.

Dzwonienie mesengerem, pisanie wiadomości na mail, na fanpejdż i wreszcie ciężkie działa: mój prawnik się z tobą skontaktuje, zapłacisz za to, że posądziłaś mnie o to, że jestem wariatką.

 

Moja szczena na podłodze. Ale ok. Czekam. Wciąż czekam. W ogóle samo przeinaczenie moich słów mnie nie dziwi. Ostatnio zapytałam kogoś, czy nie wypił za dużo wina i ten ktoś stwierdził, że nazywam go alkoholikiem, więc na takie zagrywki nawet nie drga mi powieka, ale dziwi mnie jedno...

 

WCIĄŻ NAJBARDZIEJ WSTYDLIWĄ WIZYTĄ JEST TA W GABINECIE PSYCHOLOGA 

 

Ginekologa oswoiliśmy. Nawet gastrolog nie jest taki straszny. Ale psycholog? O matko...

 

- Aśka, ja nie pójdę do psychologa. Naprawdę chcesz, żeby wszyscy myśleli, że jestem pierdolnięta? - napisała mi koleżanka, którą serdecznie namawiałam na tę wizytę.

- Tak. Naprawdę chcę, żeby tak myśleli. Bo każdy z nas jest trochę pierdolnięty. Jeśli ktoś uważa, że nie jest, to on ma problem, a nie ty.

 

I hahaha, można sobie myśleć, że takiego myślenia już nie ma. No może nie ma. Ale w miastach. Na wsiach jest stale obecne, a przecież na wsi mieszka około 40 procent ludności tego kraju. 40 procent ludzi, prawie połowa. A wśród nich zatęchłe wioski, gdzie problem chętniej zamiecie się pod dywan niż się mu przyjrzy czy spróbuje rozwiązać. Ciężkie przypadki, choroby, no jasne, to wtedy tak. Ale zdrowy człowiek? Po kij mu chodzić, on nienormalny? Pogięło go? Rozwiódł się? Matka mu umarła? A to nie wie, gdzie wódkę schował, tylko po gabinetach lata?

 

Już sam dostęp do jakiegokolwiek psychologa, psychoterapeuty czy psychiatry na terenach wiejskich woła o pogrom do nieba. O orzeczenie dla dziecka jest ciężko, terapia SI dla malucha z zaburzeniami to wiadomo, że tylko prywatnie, ale do kosztu doliczyć też trzeba kilkadziesiąt, jeśli nie kilkaset kilometrów jazdy raz lub dwa razy w tygodniu. I pewnie byłoby lepiej, gdyby zapotrzebowanie na takie wizyty było większe. Albo inaczej: gdyby była świadomość tego, że takie wizyty są potrzebne. Ale jedyna świadomość na razie - to wstyd. Bo pomyślą, że jestem pierdolnięta.

 

 

BO KAŻDY Z NAS JEST TROCHĘ PIERDOLNIĘTY 

 

Co najlepsze, wizyta u psychologa wcale ci tego nie udowodni. Nie mając żadnych większych problemów sama konsultuję się raz na jakiś czas z moją psycholog, bo rozmowa z nią nie tyle mi pomaga, ale pozwala spojrzeć z dystansu na to, co robię i jak się zachowuję. Nie, nie robią tego komentarze czytelniczek, które psioczą, że skoro odpisałam na ich negatywny komentarz, to na pewno nie mam dystansu do siebie [jakby one miały, bulwersując się, że miałam czelność odpisać :D]. Ale nie, nie one. Obca osoba, której opowiadam moją wersję, a ona drąży i pyta. I sama dochodzę dzięki temu do odpowiednich wniosków. Mieszkając na moim odludziu niewiele mam takich osób obok siebie i część głównie przez telefon [pozdrawiam Agatę!]. I ok, mam las i ciszę, spokojnie mogę z tego korzystać, ale czasem po prostu trzeba ze sobą i o sobie pogadać. Ot tak.

 

I piszę o tym dziewczynom, które mailowo pytają mnie o radę. Głównie dziewczynom ze wsi właśnie. Szukaj, dowiedz się, pojedź sama, z dzieckiem pojedź, z mężem, psycholog spojrzy z innej perspektywy, pozwoli ci ogarnąć i nazwać emocje, trochę się oczyścisz z tego wszystkiego, co się w głowie kłębi, złapiesz dystans i one nawet by chciały, ale przecież ktoś zobaczy, ktoś powie, to by trzeba do większego miasta... a to daleko.

 

I tak sobie żyjemy w tej bańce, w której co roku kończą studia setki wykształconych do zawodu ludzi, którzy walczą o pacjentów w mieście, bo na wsi - mało kto chce do nich chodzić, a wszelkie sugestie, że warto, odbierają jak atak na swoją godność. Prędzej chce im się znaleźć prawnika niż dobrego specjalistę, który pomógłby zrozumieć emocje, pobudki i samego siebie.

 

Żyjemy w bańce, w której myślimy, że wszystko z nami w porządku. a jednak nie do końca. Bo jeśli boimy się rozmawiać otwarcie o naszych emocjach, to jednak nie do końca je akceptujemy. Bo jeśli od pięciu lat wspominamy zaznane krzywdy od sąsiada, to jednak nie do końca lejemy na to ciepłym moczem. Bo jeśli zwykła odpowiedź na komentarz sprawia, że gotujemy się z wściekłości i angażujemy pół rodziny, żeby napisali durnej blogerce, gdzie jej miejsce, to nie do końca jest z nami wszystko w porządku i warto by przestać marnować siły na nic nie dające przepychanki.

 

Ale szczerze? Niewiele znam osób, które otwarcie przyznają, że nie mają ze sobą żadnego problemu, nad którym by nie musieli pracować. Wszyscy byli lub zamierzają iść z tym do psychologa. Ci, którzy uważają, że nic w sobie nie muszą zmieniać i są doskonali, wciąż tkwią na tym samym jednym poziomie  i nie ruszają się z niego o krok do przodu. Przypadek? Nie sądzę.

 

Więc nie, nie polecę nikomu wizyty u psychologa. Zostawię pod rozważenie. Czy to serio taki wstyd dbać o swoje zdrowie psychiczne lub o zdrowie psychiczne swojego dziecka? Jeśli tak, to bardzo, ale to bardzo współczuję.

 

 

Udostępnij wpis

A dla wiejskich [choć nie tylko] matek została też stworzona grupa, na którą serdecznie cię zapraszam TUTAJ
Obserwuj nas też na Instagramie
Możesz też udostępnić wpis i skomentować go na Facebooku
Jestem Asia.
Piszę o tym, jak uciec z miasta i wychowywać dzieci na wsi, z dala od sklepów, ale bliżej siebie.

Naszą historię znajdziesz Tutaj

Ale ona wciąż się pisze, więc zostań ze mną w kontakcie:


    Subscribe
    Powiadom o
    guest
    0 komentarzy
    Inline Feedbacks
    View all comments
    20 marca 2023
    Chodź ze mną do łóżka, czyli jak sprawuje się półkotapczan Lenart po roku używania?

    Rok temu, dokładnie w marcu, przyjechała do mnie ekipa Lenart, żeby zamontować mi w pokoju półkotapczan. Po raz pierwszy od wielu lat miałam mieć własną sypialnię i... trochę się tego bałam. Tym bardziej że wskoczyłam na nieznane wody - zamiast klasycznego łóżka - wybrałam półkotapczan. Mebel, który pamiętałam z czasów dzieciństwa z pokoju koleżanki, u […]

    18 marca 2023
    Rozgryzam "Rozgryzione", czyli jak karmić, żeby nie przekarmić lub nie zagłodzić

    "To, jak bardzo wmuszam mojemu dziecku jedzenie, może mieć gorszy efekt niż pozawalanie dziecku na wszystko" - usłyszałam od autorek książki "Rozgryzione'' Zuzanny Wędołowskiej i Marty Kostki. Książka ta zwaliła mi z serca kawał poczucia winy za to, że "źle karmię moje dziecko". Książka pokazała mi, że nie muszę karmić idealnie, żeby karmić dobrze. O […]

    16 lutego 2023
    Bezsenność - co zrobić, żeby zasnąć, kiedy nie możesz spać?

    Przez dwa lata mój sen był dziwaczny. Stany lękowe, leki, depresja, stres, to wszystko sprawiło, że spałam dziwacznie. Budziłam się wyspana o 3 w nocy, kładłam się o 8, wstawałam o 11, potem przerwa, żeby odebrać dzieci i znów drzemka na godzinę o 16. Cały mój wolny czas kombinowałam, kiedy mogłabym odespać nieprzespaną noc. Kiedy […]

    7 lutego 2023
    Sama kupię sobie kwiaty, czyli o piosenkach zemsty luźne przemyślenia

    - Mamo, czemu wciąż śpiewasz tę piosenkę, przecież wiesz dobrze, ze możesz sobie sama kupić kwiaty, a nawet je zasiać!    Tak mi powiedział syn, gdy po raz setny przesłuchiwałam najnowszą piosenkę Miley Cyrus “Flowers”. A przesłuchiwałam ją nie dlatego, że Miley swymi kwiatami odkryła dla mnie Amerykę, ja już to znałam, ale dlatego, że […]

    3 lutego 2023
    I tak to się żyje na tej wsi...

    Miesiąc urlopu to sporo, ale jak bardzo mi to było potrzebne wie każdy, kto pracuje praktycznie bez przerwy. Niestety, ale często tak właśnie wygląda praca w social mediach - nawet kiedy odpoczywasz, zerkasz w komórkę, bo a nuż, coś się pojawi, co można skomentować, ktoś się pokłóci na grupie, ktoś napisze obrażony, że został zablokowany […]

    20 grudnia 2022
    Jak zmusić dziecko, żeby coś zjadło, czyli świąteczne potrawy dla niejadka

    Od lat zmagam się z jedzeniową wybiórczością i taki problem dotyczy też mojego dziecka. Jeszcze pięć lat temu przyznanie się do tego, że nie dam rady zjeść wszystkiego, bo zwyczajnie nie lubię, było dla mnie ogromnym problemem, bo jak to, można czegoś tak bardzo nie lubić aż do odruchów wymiotnych? Syn nauczył mnie asertywności i […]

    Obserwuj nas na Instagramie

    instagramfacebook-official