Nie byłam specjalnie przekonana do możliwości skorzystania z usług robota sprzątającego. Kojarzyło mi się to z większym zachodem niż realną korzyścią. Bo zakładałam, że robota będę musiała non stop pilnować, żeby się nie zaklinował, żeby nie wciągnął czegoś, żeby nie spadł. A potem przyjechał do mnie RoboJet X-Level. I moje dzieci go porwały.
To znaczy porwały, porwały naprawdę. Jeśli mam wymienić kogoś, kto korzysta z usług Roberta najczęściej – będą to moje dzieci. Aplikacja do Roberta jest na telefonie… mojego starszego syna. I on konsekwentnie ją obsługuje, wyznaczając strefy sprzątania i kontrolując wszystko.
Czemu zdecydowałam się na RoboJet X-Level?
Powiem tak – mieszkam w lesie, przy sporych dwóch modrzewiach i z dziećmi, które wybiegają na podwórko z 15 razy dziennie. I z psem. Który włazi i wychodzi. Jestem ekspertką w odkurzaczach, bo na tym piachu, który się niesie do domu w takich okolicznościach przyrody, nie jeden odkurzacz zepsułam, kilka raptem dało radę. Pomyślałam – a czemu by nie spróbować? Może te wszystkie syfy, które ładują mi się do domu po każdym spacerze czy wyjściu psa na siku można by posprzątać bez wyciągania specjalnie odkurzacza ze schowka? Kiedy poproszono mnie w lipcu o recenzję sprzętu, zgodziłam się pod warunkiem, że jeśli coś pójdzie nie tak, odeślę sprzęt. Co ciekawe, kiedy ogłosiłam na fb, że testuję RoboJet X-Level, większość komentarzy brzmiała albo „będzie pani zadowolona”, albo „jestem ciekawa, czy faktycznie jest taki dobry”.
Moje obawy przed pierwszym użyciem RoboJet X-Level
- że nie będę wiedziała, jak go złożyć i zainstalować aplikację. Serio. To był mój największy problem, bo ja ze sprzętami elektrycznymi i jakimikolwiek jestem bardzo na bakier. Czasem zacinam się na prostej rzeczy, odstawiam na odczekanie i albo do niej nie wracam, albo szukam kogoś, kto zrobi to za mnie. I w pierwszym momencie po rozpakowaniu wpadłam w tę moją panikę. Na szczęście determinacja moich dzieci, żeby mieć robota, sprawiła, że się ogarnęłam i serio – złożenie, włączenie, podłączenie, zainstalowanie było bardzo intuicyjne i proste.
- że będę musiała go co chwilę pilnować. A bo na coś wpadnie, a bo z czegoś spadnie, a bo się zaplącze, a bo utknie. Jedynie z zaplątywaniem miałam rację – wszelkie kable raczej chłopcy chowają, gdy włączają Roberta, z resztą rzeczy, nie ma najmniejszego problemu. Wjeżdża na dywan bez zacięcia, pokonuje progi, wypluwa klocki lego, zatrzymuje się przy krawędziach [podczas remontu wynosiłam go na sprzątanie tarasu, bo strasznie dużo było kurzu, zatrzymywał się przed krawędzią za każdym razem]. Co najlepsze, skubany przesuwa to, co mu akurat przeszkadza dość skutecznie. I jedynymi osobami, które za nim chodzą z fascynacją, są moje dzieci. Wciąż. Od dwóch miesięcy.
- że źle mi posprząta. Tym bardziej że miał zacząć się u mnie remont. Wzdrygałam się na myśl na wszędobylskim kurzu, pyle i brudach wnoszonych przez pracowników. I faktycznie brudy razem z panami od remontu zagościły na stałe w moim domu, a raczej przedpokoju. I powiem, że nic mi ratowało wieczoru tak jak RoboJet X-Level, którego włączałam na tryb najsilniejszy, a on spokojnie sobie czyścił i polerował przedpokój, podczas gdy ja ogarniałam zlew i pralkę.
- że co chwilę będzie się musiał ładować. Ku mojemu zaskoczeniu – wcale nie. Kiedy włączamy go na dwa pokoje, spokojnie wystarcza mu baterii nawet na trzy jazdy. Na jednej baterii spokojnie ogarnie cały dom i jeszcze mi na taras wyjedzie.
- że będzie stał i się kurzył. Przyznaję – wersja czarna, którą mam, trochę zbiera kurz. Choć zauważyłam to dopiero podczas remontu i może to być powiązane. Ale stać nie stoi – mój starszy syn nie wyobraża sobie aktualnie posprzątać pokoju bez Roberta.
Co jest fajne w RoboJet X-Level?
- odkurza i myje podłogi na mokro – mi na myciu na mokro nie zależało aż tak bardzo, ale podczas remontu zaczęłam korzystać z tej opcji i jestem pod wrażeniem, że nie do końca pełną szklanką wody da radę przelecieć całe mieszkanie. To jest taka oszczędność! Zazwyczaj na ogarnięcie podłóg zużywam więcej niż pięć litrów wody, nawet jeśli myję tylko łazienkę i kuchnię
- ma 10 trybów sprzątania, w tym 3 moce ssania i 3 tryby nawilżania mopa. Wszystko to można ustawić w aplikacji, która pokazuje też:
- wskaźnik ładowania, aplikacja dokładnie pokazuje na ile procent robot jest naładowany. Kiedy u nas pokazuje na przykład 50 procent, wiem, że Robert ogarnie mi chatę i może mu zabraknie prądu dopiero na tarasie. Na jednym ładowaniu robot jest w stanie posprzątać nawet 150 m². To jakieś 2 godziny pracy.
- skanowanie przestrzeni: robot ma inteligentne czujniki, rozpoznaje ściany, meble i inne przeszkody – bez problemu je omija, bardzo sprawnie porusza się w pomieszczeniach, a ponadto zapamiętuje mapę mieszkania
- Jest sterowany przy pomocy pilota i aplikacji mobilnej. Moją ulubioną jest zdecydowanie aplikacja
- Pracuje ciszej niż tradycyjne odkurzacze (tylko 65 db głośności)
- Siłę ssącą ma jedną z największych spośród podobnych robotów (2500 Pa)
- W zestawie ma od razu 2 komplety wszystkich akcesoriów: zapasowe szczotki, filtr HEPA i mop
- Jest niski [ma jakieś 9,5 cm], wjedzie pod łóżko niektóre szafki, tam, gdzie trudno się dostać
- Mówi, kiedy ma z czymś problem. I daje jasne instrukcje, jak pomóc mu ten problem rozwiązać
Moje pierwsze wrażenia po włączeniu Roberta? On jest serio dokładny. Tymi swoimi łapkami poleruje podłogę czasami tak bardzo, że opcji mopowania na panelach praktycznie nie stosuję. W pokojach z panelami on tylko jeździ i zbiera te paskudne okruszki, które przyczepiają się do nóg. Pamiętam, że w zeszłe wakacje wchodziłam do łóżka w skarpetkach, bez względu na temperaturę. W tym roku przeżyłam swoje pierwsze wakacje, podczas których skarpetek nie nosiłam praktycznie wcale, bo Robert po południu zbierał wszystkie okruszki i piasek z pokoi naniesiony przez dzieci i psa.
Moje spostrzeżenia po dwóch miesiącach używania RoboJet X-Level
Robercik się uczy. Na początku strasznie kołował po pokojach, teraz idzie pewnie stałą trasą i spokojnie mogę go zostawić w domu i wyjść z chłopakami na spacer, albo poprosić starszego, żeby mi go uruchomił na korytarz, kuchnię i łazienkę wieczorem, gdy dzieci idą spać. Raz jeden się zawiodłam, kiedy zaczął gorzej odkurzać. Nie wiedziałam, czemu i bałam się, że się zepsuł. Okazało się, że zapomniałam wyczyścić pojemnik na kurz i brud. Faktycznie, słyszałam, jak Robert mnie o tym informował, ale kompletnie zapomniałam to zrobić. Więc obniżona sprawność Roberta wyniknęła z mojego nieogarnięcia.
Moim zdaniem też aplikacja rządzi. Jest na tyle prosta, że mój dziewięcioletni syn ją totalnie ogarnia, wyznacza strefy sprzątania, wyznacza strefy zakazane, wskazuje konkretne miejsce, gdzie coś się rozsypało [najczęściej w kuchni], można też wywołać sygnał głosowy, jeśli nie wiemy, gdzie nasz robot akurat pracuje [serio, nie jest głośny, ale sygnały daje jasne]. Aplikacja ma więcej bajerów, ale pozwalam je odkrywać Kosmykowi – zafascynowany jest tym, ile może zrobić i cieszy się z odpowiedzialności, jaką mu powierzyłam, czyli dbanie o okruszki na podłodze.
Kiedy pokazywałam Roberta na stories, dostałam kilka głosów, że te roboty zużywają dużo prądu. Używam go od dwóch miesięcy i licznik mi jeszcze nie zwariował. Szczerze mówiąc suszarka zżera więcej. Ale odkurzacz też nie jeździ mi po domu cały dzień. Włączamy go wieczorem lub po południu. I to nie zawsze codziennie.
Czy jest niezbędny w każdym domu?
Nie wiem. I nie powiem tego, choć teoretycznie powinnam. Radziłam sobie bez niego. Ale radziłam też sobie bez szuszarki do ubrań, a teraz nie wyobrażam sobie prania bez suszarki. Tak samo jest z Robertem. Polegam na nim aktualnie tak, że kiedy muszę wyciągnąć odkurzać i poodkurzać raz w tygodniu pajęczyny i kurze w kątach, robię minę cierpiętnika, bo przecież to tyle zachodu z odkurzaczem. W kwestii mycia podłóg nie radzi sobie najgorzej. My też nie rozlewamy nie wiadomo czego na kafelkach, więc podłóg nie trzeba szorować bardzo, ale zdecydowanie mycie wychodzi najlepiej po odkurzaniu. Ach, i myję samą wodą. Nie używam żadnych płynów, czasem doleję kropelkę olejku eterycznego.
Podsumowując – tak. Lubię mojego Roberta i poleciłabym go każdemu, kto szuka odrobiny wygody. Mi tę wygodę kiedyś dała zmywarka [przestała lubić zmywać], potem suszarka [przestałam lubić rozwieszać pranie], a teraz mam RoboJet X-Level i kiedy muszę wyciągnąć zwykły odkurzacz, to na samą myśl jestem zmęczona. Niesamowite, jak technika potrafi ułatwić życie. Kiedy patrzę, jak mój robot jeździ po mieszkaniu, nie dziwię się każdemu, kto twierdzi, że kiedyś było gorzej, choć z reguły jestem przeciwniczką tego stwierdzenia. RoboJet sprawia, że faktycznie jest prościej. I szybciej. I bardziej komfortowo.
PS – partnerem tego tekstu jest producent automatycznych odkurzaczy mopujących RoboJet X-Level. Partner nie ma wpływu na treść tego wpisu, wszystkie sygnały w opiniach są moje i są subiektywne.
Wow, to wygląda na mój wymarzony lifechanger! Muszę sprawdzić, dzięki za recenzję 😀