Z góry przepraszam za zdjęcie u góry. Potrzebuję trochę czasu, żeby nauczyć się robić zdjęcia „przez siatkę”, a tych zdjęć będzie niedługo sporo, bo… wreszcie rozłożyliśmy zapowiadaną przeze mnie tyle razy trampolinę! Reakcji mojego dziecka na nową starą zabawkę kompletnie się nie spodziewałam, ale… a zresztą zaraz przeczytacie więcej!
Tak naprawdę trampolinę rozłożyliśmy w poniedziałek. Ganiałam i ganiałam chłopa, żeby ruszył swoje cztery litery i ciągle coś mu przeszkadzało. Wreszcie, wczoraj po powrocie z pracy, zawziął się i trampolinę rozłożył. Cieszyłam się jak jaskółka przed deszczem, pamiętając przecież, jak wspaniale Kosmyka bawiło w zeszłym roku skakanie! Przecież radził sobie na niej lepiej niż niejeden siedmiolatek! Wzmocnił sobie nóżki, nauczył się koordynować ruchy – większość dobrodziejstw w szybkim rozwoju Smyka zawdzięczam trampolinie właśnie. No i oczywiście czas, żeby cokolwiek przeczytać. Wiecie jak fajnie czyta się książkę, kiedy twoje dziecko biega wokół ciebie i przyjemnie kołysze matą? Uwielbiałam to!
Niestety, wczoraj i całe dzisiejsze przedpołudnie Kosmyk reagował na trampolinę wręcz panicznie. Nie chciał do niej wejść, a jak wreszcie wszedł, bał się skakać. Trochę było mi smutno… Może mu się znudziła? – myślałam. Ale ja to taka jestem, trochę narwana. Nie pomyślałam, że syn mój musi po prostu się z trampoliną na nowo oswoić, zaprzyjaźnić. Na szczęście poszło szybko. Kiedy chłop wrócił z pracy, zabrał Kosmyka na ponowną próbę możliwości trampoliny, a kiedy ja odkurzyłam, pozmywałam podłogi i wyszłam popatrzeć, jak im idzie „oswajanie”, Kosmyk skakał z tatą roześmiany od ucha do ucha.
Odetchnęłam! Jeśli fascynacja skakaniem będzie podobna do tej w zeszłym roku, czeka nas wspaniała zabawa, a ja nie będę musiała szukać jak szalona rozrywek w moim wcale nie przepastnym rękawie atrakcji. Uf!
Pod koniec dzisiejszego skakania chłop wysiadł totalnie. Leżał i prosił Kosmyka o litość, ale nasz mały tyran ciągnął uparcie tatusia i prosił:
– Tato! Jeszcze! Proszę! Proszę!
Widzicie to spojrzenie, błagające o litość?
Dopiero obietnica żelek, brokułów, soczku i wszelkich dóbr, jakie może zaoferować chałupa, skłoniła moje dziecko do opuszczenia trampolinowego przybytku. Podobno od niego głowa nie boli, ale godzina intensywnej gimnastyki chyba wystarczy dwulatkowi, prawda?
Myślicie, że po takiej zaprawie uda się Kosmykowi przespać całą noc? Po wczorajszym lenistwie dziś przeszedł sam siebie. Nigdy nie spałam z dzieckiem w tylu dziwnych miejscach – w tym na dywaniku w łazience. Zobaczymy!Trzymajcie kciuki!
A uprzedzając pytania, jeśli jesteście zainteresowani kupnem trampoliny, mogę wam polecić dwa sklepy: Dmuchane.pl i Trampoliny Ogrodowe. To właśnie te firmy najczęściej mi polecano, kiedy w zeszłym roku szukaliśmy naszej zabawki. Polecam więc je i ja.
To co? Poskaczemy?
Ale zazdraszczaaaaam 😀 My mieszkamy w centrum i nasz ogród to mały, betonowy wybieg…mam gdzie powiesić pranie i wypić kawe ale już na tarmpoline nawet najmniejszą nie ma miejsca…. Młody skacze u kolegi więc tak całkiem pozbawiony nie jest ale mamie już troche głupio wskoczyć i poszaleć 🙂
To jest właśnie ekstra w posiadaniu dzieci;) Można bezkarnie skakać na trampolinie, babrać się w piaskownicy czy taplać się w dmuchanym basenie na podwórku;)
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=614038022003005&set=pb.100001904396364.-2207520000.1394653767.&type=3&theater<br />To zdjęcie jest najlepszym komentarzem…buziaki
Super!! Szkoda, że ja nie mam jej gdzie postawić :/ a nie ma co wybierzemy się w odwiedziny na oswajanie z trampoliną ;)<br />http://szalenstwanorbiego.blogspot.com/
Kurcze a ty się dziwisz, że chłopu nie chciało się jej rozkładać. Przecież widzisz jak prosił o litość ;).<br />No.
Brokuły jako zachęta? Cudne masz dziecko 😉
Właśnie zostałam zjedzona przez okrutne uczucie zazdrości…Poskacze sobie na piłce ( i o ile nie wzbudzi to wspomnień z porodu) może taki substytut mnie zadowoli 😉
Wiesz, fajnie jest tak, od czasu do czasu, zajrzeć do Ciebie, czuję jakąś specjalną, kilometrową więź, mieszkam niedaleko i strasznie tym się jaram:) żartuję, ale jak pomyślę, że w okolicach mamy takich ciekawych ludzi, raźniej jest na tych peryferiach, pozdrawiam Kasia
Pamiętam takie urocze wakacje jak moja Zu była w wieku Kosmyka, byliśmy w ośrodku wczasowym gdzie była trampolina, taka podobna do Waszej. Wiesz ile wtedy książek i gazet przeczytałam podczas gdy Młoda skakała? Piękny wynalazek!
Jak tylko Was odwiedzimy to poskaczemy na pewno:) Ala już w zeszłe wakacje pomimo swojego niemowlęctwa zapałała sympatią do tego typu atrakcji 🙂
Oj, trampolina to jest to, co dzieciaki luuuubią 🙂 Moja obecnie trzylatka w zeszłym roku nad morzem z trampoliny prawie nie schodziła. Jak zapowiedziałam, że zarezerwowałam domek i znów jedziemy nad morze, pierwszym pytaniem było: "A jest tam skakająco?". Jest. Ufff.
A jaką macie średnicę trampoliny?
Coś ponad 300 cm.
A jakiej firmy masz i jaka była cena?
Kurde, nie pamiętam, jakiej firmy, Kosmyk skutecznie oskubał matę z tego białego napisu, a ponad rok temu kupowaliśmy i nie pamiętam. Ja ze swojej kiesy wywaliłam 500 zł – składaliśmy się z dziadkami. Teraz można zresztą kupić o wiele taniej niż w zeszłym roku – są duże promocje. Poza tym my kupowaliśmy sporą [ponad 3 metry], żeby dzieci gości mogły też hasać, na własne potrzeby pewnie