Wiecie już, że mieszkam w lesie – tak, na każdym kroku to powtarzam, ale ma to znaczny wpływ na mój światopogląd – i to w takim lesie, gdzie pociąg nie dojeżdża, nie mówiąc o autobusie, a o kurierze to i nawet ciężko wspomnieć.
Kilka razy zresztą wspominałam wam o moich potyczkach z kurierami. Większość z nich ma w nosie to, że na przykład jestem sama w domu i obrażają się, że nie chcę ubierać dziecka, sadzać go na rower i jechać siedmiu kilometrów, żeby odebrać paczkę.
– Nie chce pani przyjechać? No jak to? Wie pani, że przez to, że muszę telepać się przez ten las, cały dzień będę mieć rozwalony?
On będzie mieć. Ja nie. Każdy, kto wiózł na rowerze pięciokilogramową paczkę i dziecko, wie, o czym mówię… [tak – za pierwszym razem byłam miła i dałam się wrobić].
Większość kurierów, którzy dowożą mi paczki [a jestem dobrym klientem i paczek zamawiam sporo], wymaga, żebym tak jak stoję wsiadła do samochodu/ na rower/ poszła z buta i sama odebrała swoją paczkę w miejscu najbardziej dogodnym dla dowożącego. Bo moja wygoda na przykład się nie liczy. Jeśli zamawiam paczkę kurierem to tylko po to, żebym sama musiała po nią jechać.
DHL mi szczególnie podpadła. Kurierzy z ich firm notorycznie dzwonią, z pytaniem, gdzie mogłabym podjechać. Bo im się nie chce tak daleko się fatygować. Nie po drodze im. Nie dzisiaj. Raczej nigdy.
Dobry był kurier z DPD [zdjęcie na samej górze]. Zadzwonił do mnie. Był bardzo miły. Powiedział, że wie pani, śpieszę się, benzyna mi się kończy, nie dam rady. Mogłaby pani podjechać te 700 metrów, to dojechałbym tylko do Iznoty i wrócił szybko, żeby paliwa mi starczyło.
No ok. Spoko. Rzuciłam w diabły rozwieszanie prania, obudziłam babcię, żeby została z Kosmykiem, i pojechałam. Stoję jak głupia na tym skrzyżowaniu, marznę, bo zarzuciłam na siebie cienką bluzę, czekam na dziada i co widzę? Jak wraca z oddalonego o jakieś półtora kilometra hotelu. Jeszcze większe zadupie niż moje. Tam mógł pojechać – do mnie nie. Kiedy odbierałam paczkę, to swoim zamaszystym podpisem zamazałam mu całą kartkę, ale nawet nie pisnął, bo moje spojrzenie mu wszystko powiedziało.
Opowiadając o kurierach, na sam koniec zostawiłam historię najlepszą. Najbardziej zacną. Kiedy pod koniec sierpnia chłop jechał na poligon, zamówił sobie wypasione, drogie buty. Takie, żeby mu nie przemokły, jak będą szlajać się po bagnach, i takie, żeby mu nie popękały na słońcu. Rewelka. Zamówił sobie w niedzielę, żeby zdążyły dojść do czwartku [w piątek rano już jechał]. We wtorek kuriera z firmy K-EX nie ma. W środę ani widu, ani słychu. Nawet zaczęłam nosić przy dupie telefon, bo przecież mogę nie usłyszeć dzwonienia. W czwartek do godziny 17 – nic. Zaczynamy się irytować, buty są potrzebne na dziś, bo jutro to chłopa już nie będzie i pojedzie w starych wojskowych, które mówić zaczynają.
Wkurzony chłop dowiaduje się o służbowy numer kuriera i dzwoni.
– Wie pan, wczoraj mi było nie po drodze, a dziś to mi się nie chce, za daleko.
– Panie, ale ja na te buty czekam od dwóch dni, potrzebne mi są na jutro!
– A to ja za jakieś pół godziny będę w Rucianem, to może pan tam podjechać.
– Po swoje buty mam jechać 14 kilometrów?
– No, bo ja to dzisiaj nie dam rady.
Chłop mój myśli. Czasem mu się zdarza. Zadzwonił do obsługi klienta jeszcze raz i uprzejmie doniósł na kuriera. Po chwili dostaje telefon.
– Ja w takim razie podjadę do tej Iznoty, skoro z takim kapusiem mam do czynienia.
Podjechał do Iznoty. Kij, że adres na paczce to Gąsior. Podjechał. Dobrze, że w paczce były buty, bo gdybyśmy na przykład lustro zamówili, to nie mielibyśmy czego zbierać. Tak tą paczką pierdolnął.
No i teraz, kiedy już jesteście maksymalnie oburzeni, posłuchajcie tego. Wtorek rano. Godzina 9. Orientuję się, że dziś ma przyjechać kurier z Siódemki. Lecę po telefon. Patrzę – trzy nieodebrane połączenia. Oddzwaniam.
– Tak, tak, ja już jestem u pani przed domem.
Zmieszana wychodzę. To ten sam kurier, który ostatnio też nie mógł się do mnie dodzwonić i jakoś trafił. Wtedy był miły, co będzie teraz?
– Przepraszam serdecznie pana, zapomniałam telefonu z łazienki i nie słyszałam, pewnie pan krążył?
– Nie, żaden problem! Pamiętałem drogę, jak ostatnio byłem u pani! Wszystko się zgadza? Poproszę podpis. Do widzenia!
Wczoraj się dowiedziałam od sąsiadek, że kurier, zanim do mnie trafił, krążył po wsi jakieś pół godziny. Ale trafił. Był miły. Nie robił wyrzutów, że daleko. Żaden problem.
Niby wykonał swoją pracę, to, co należy do jego obowiązków, ale nawet takich, jak widać, ze świecą szukać. W ciągu tygodnia przychodzą do mnie trzy, cztery paczki, przerób kurierów mam więc spory. Ten, jako jeden z niewielu, wykonał swoją pracę tak jak powinien. Dowiózł, zostawił, pojechał. No czy to takie trudne? Dla mnie nie było też problemem wykonanie telefonu do obsługi klienta i pochwalenie chłopaka. Zajęło mi to jakieś pięć minut, a jemu pewnie zrobi jutro dzień.
To tak w kontekście ostatniego tekstu o chwaleniu 😉
A czy wy pomyśleliście kiedyś, żeby docenić czyjąś pracę? Ot tak zwyczajnie, pochwalić? Czasem się zastanawiam – co mi po tym, że naskarżę na złą obsługę? Jeśli wyrzucą durnego pracownika, na jego miejscu może pojawić się nowy, jeszcze bardziej durny. A jeśli pochwalę, ot takiego kuriera z Siódemki, może jest szansa, że tak szybko go nie wyrzucą? I zamawianie paczek już nie będzie mi się kojarzyło z drałowaniem przez las? I naprawdę będą mi je dowozić do domu? Tak jak większość firm obiecuje…
tak to juz jest jak dasz palec to upierdola Ci cał ręke 🙂 mówi się krótko czekam na pana pod drzwiami!
Z kurierami bywa róznie. Ale nasz Pan listonosz to nasz szczerze kocha i ubóstwia, gdy musi wchodzić niemal codziennie na trzecie piętro. Niby nie wysoko, ale nie jestem przecież jedynym klientem. Wspomniany, owy pan, przynosi nam nawet na górę listy większe gabarytowo niż nasza skrzynka. Dla porówniania-chodzi jeszcze jeden listonosz, który ma problem ze wszystkim-łącznie z tym, że na klatce nie
Z racji tego, że Poznań to poligon atomowy, bez lasów, lecz z osiedlami mniejszymi i większymi, dojeżdżam i dochodzę, tudzież wchodzę! na ostatnie piętro 8 kondygnacyjnego budynku, aby nikt nie musiał fatygować się na pocztę. A ludzie są przeróżni, raz dziękują, dwa zbluzgają, bo chcieli mieć paczkę ze skarpetkami na 14 a nie 16, a czasami robią łaskę otwierając. Ale do tego wszystkiego trzeba
Iznota? No proszę ;)<br />Jak pracowałam w Mikołajkach, to odwiedział mnie najlepszy kurier 😉 nie pamiętam z jakiej firmy, UPS, DHL? Nie pamiętam, taki starszy pan z wąsem i w okularach 😉 zawsze wpadał do sklepu, z uśmiechem i wołał "dzień dobry skarbeńku!" 😀 aż łezka się w oku kręci ;)<br />
Ha, ja kocham kurierów, z którymi miałam do czynienia dotychczas 😀 zawsze trafiałam na idealnych, miłych, ale może dlatego, że mieszka na parterze w mieście w centrum ;p
Ha, u mnie akurat Siódemka podpadła. Kurier ma zwyczaj trąbić, jak ma jeszcze z pół kilometra do mnie. No co za wieś! To znaczy ja mieszkam na wsi, ale zwyczaj ma ten burak zaiste beznadziejny. Ostatnio mu mówię: Co pan tak trąbi?? Tu jest domofon i można zadzwonić! A on na to: Aaa, z przyzwyczajenia. Bez komentarza….
Tak jeszcze myślę że u Ciebie tak tam ładnie… może udałoby mi się wprosić na kawę 😀
Jak będzie wam się chciało w lasy pchać – zapraszam 🙂 Jak będę następnym razem w Giżycku to dam znać 🙂 A muszę kurtkę zimową dla Smyka kupić, więc będę na pewno 🙂
Ok 😀 ja bym się z checia wybrała ale teraz nie wiem czy sie ogarnę ale na wiosnę to na pewno 😀
Moje przygody z kurierami to pryszcz przy Twoich doświadczeniach. Najbardziej drażni mnie to, że niektórzy nie potrafią zadzwonić, że jadą, a potem dzwonią stojąc pod drzwiami wywracając wszystkie Twoje plany, bo akurat jesteś na spacerze.
Mi się dwukrotnie zdarzyła taka sytuacja, raz z pościelą, raz z kombinezonem dla małej. i co? Podrzucili mi do miejsca, w którym się aktualnie znajdowałam.
Jak ja bym chciała mieszkać w takim lesie… :)<br />Nie raz mi kurierzy podpadli…
Jakieś trzy lata temu miałam tzw. "przelotną znajomość" z kurierem z "Siódemki". Tak więc mile wspominam… tę firmę 😉
Nie daj się:) Ich obowiązkiem jest dostarczyć paczkę pod same drzwi zamawiającego. <br />W końcu za to płacisz:)
jeszcze nie miałam problemów z kurierami,ale nie wiem co będzie jak wyprowadzę się na wieś,bo to totalne zadupie…
Jak tu sporo osób już rzekło, ja też częściej chwalę niż się skarżę. Skarżę się, jak coś już jest totalnym przegięciem, albo się powtarza, albo jest sporym kłopotem – np. listonosz, który odbiwszy się od drzwi z poleconym, awizo chyba zjadał, albo gubił, albo wsadzał do niewłaściwej skrzynki.<br />Dziś zadzwonił do mnie bank z ankietą dotyczącą obsługi. Obsługa zaś miała miejsce wczoraj, kiedy do
kuriezy…oh ..różni jak kluski w rosole….<br />U mnie tak :<br />- K-EX ,żebrze facet o fajki (!) każdorazowo<br />- Siódemka .mega fajny młody kurier ,przemiły wręcz… i ciasteczko ;p<br />- DHL , (Dokąd H…. Lecisz) ,czyli nigdy nie trafię tam gdzie mam trafić….<br />- DPD , (Dobra Podam Dalej) ,czyli jak Cie nie ma w domu,zostawią sąsiadce.<br />- Fed-ex , jak oni mieszczą te wszystkie
Kiedyś Siódemka była najgorszą firmą kurierską, ludzie im strasznej wsi na internetach porobili i od tamtej pory strasznie się pilnują. Chyba nawet jakieś szkolenia robią swoim kurierom, bo od paru lat to jest najlepsza firma na rynku pod katem uprzejmości i solidności w transporcie. A też dużo kupuję kurierami, to mam rozeznanie. Z listonoszami też były pirypałki, ale po roku paczek regularnie
My mamy takiego szurniętego listonosza. :D<br />Ja jestem w domu a ten idiota nawet nie zadzwoni tylko awizo zostawi.<br />Dobra – ale to jest nic.<br />Ten sam idiota mi nie zostawił pierwszego awizo, ale zostawił mi awizo powtórne – a gdzie było pierwsze, gdzie list – nie wiadomo. Pewnie JA zgubiłam.<br />I to też jest nic.<br />Ten sam idiota dostarcza nam listy nie na ten adres.<br />Bo się
A ja ci powiem, że jak byłam w ciąży [zagrożonej] to chłop mój zrobił awanturę. Wszędzie dzwonił, gdzie tylko mógł., bo dziad listonosz wrzucał awizo i se szedł, a ja cały czas byłam w domu. Najlepsze jest to, że nie mogłam iść odebrać paczki, bo nie mogłam chodzić, a moje oświadczenia, że chłop może paczkę odebrać jakoś ginęły. Więc chłop szedł, wracał, że zginęło, znowu szedł. W końcu wpadłam
Wydaje mi się, że jest taka zasada na poczcie, że paczki to musza ci przynosić, ale listy polecone to już niekoniecznie, więc jak im się już chce; dlatego warto dopłacić do przesyłki, żeby wysyłali paczką, a jak nie przyniosą – skargę składać i już:)
a do mnie z siódemki przyjeżdza dziewczyna 🙂
O! Fajnie 🙂
znam ten temat od podszewki, bo tak się składa, że tacy kurierzy jeżdża u mego małża, i fakt jest wielu delikwentów, ale zazwyczaj winnym całej sytuacji jest ten jeden – na samej górze…. właściciel- prezes czy jak go tam zwał, to on ( za pośrednictwem swoich "prawych rączek" dowala im takie ilości, ze nie sposób rozwieść tego w normalnym czasie, zamiast powiekszyc rejon i zapłacic
Taka logika ( a raczej jej brak) u naczelnego prowadzi do spadku jakości usług, co widać i słychać .Tak prowadzona firma schodzi na psy, czy oni tego nie widzą?<br /><br />
Mój chłop w przerwie od wojska przewoził paczki do różnych hurtowni z częściami samochodowymi i to racja – winny jest szef albo zleceniodawca. Na początku chłop przewoził jakieś 10-15 paczek, a potem to już w dziesiątkach… Masakra…
Dostarczyć pod wskazany adres- taka "oczywista oczywistość", ale tylko dla nas, żuczków. Ja kiedyś zamówiłam wieelką pakę. Wracałam z dziecięciami mymi z placu zabaw , widzę, kurier pod klatką moją chwieje się z ciężkim pudłem. Moim. Ucieszył się na mój widok- myślę sobie – ooo, jaki sympatyczny gościu. I podsunął kartę do podpisu. Podpisałam a on…bach, pudło postawił mi pod nogi. I
O to ch.uje bym powiedziała 😀 <br /><br />Twój chłop pracuje w wojsku? O jaki zbieg okoliczności 😀
Kurde, jak się okaże, że razem kawę piją albo byli razem na sławnej majowej imprezie przedpoligonowej w Wilkasach to to będzie zbieg 🙂
A Twój gdzie służy? Bo mój to w G.<br />A chyba nie byli w Wilkasach, bo mój nie był, a przynajmniej nic o tym nie wiem :D:D
Też G. 😉
O w mordę 😀
Zapomniałam dodać że ciekawe w której jednostce. Bo są chyba 3 nie?
do mnie też fajny chłopak z Siódemki jeździ 😉
Mam podone doświadczenia z kurierami. Mieszkam na 2 piętrze i często dzwonią,żeby zejść po paczkę. Kilka razy dałam się wrobić i też miałam kłopot z Lidką,bo w jednej ręce dziecko w drugiej pakunek. Teraz mówię,że nie mam z kim dziecka zostawić(nawet gdy mąż w domu) i muszą przyjść pod drzwi. Ale i tak nic nie przebije naszego listonosza,który zostawia nam awizo bez względu na to czy jesteśmy w
A powiem Ci, że mnie i owszem, często się zdarza kogoś pochwalić, powiedzieć, że fajnie, że miło itd. Jakoś tak mam. Z narzekaniem mi gorzej idzie, bo chamstwo mnie onieśmiela, jakoś wobec niego bywam bezradna niestety…
Ja ostatnio też miałam kilka paczek zamówionych i przyznam, że za każdym razem kurier był miły 🙂
Siódemka dlatego dojeżdża bo tym kurierom płacą za doręczenie paczki , nie dostarczą nie dostaną kasy..to tak tylko w ramach wytłumaczenia…
No super, ale mógł robić tak, jak inni, czyli dzwonić i kombinować, żebym podjechała gdzieś, gdzie byłoby mu prościej 🙂 A za pierwszym razem trafił sam, za drugim również [chociaż za drugim razem usiłował dzwonić]. Niemniej dzięki za wytłumaczenie! Najwyraźniej płacenie za doręczoną paczkę jest lepsze dla klientów, takich jak ja, mieszkających w lesie 🙂