Zamiast mówić do dziecka „Uspokój się” od razu każ mu zbudować samochód

Dziś szybko. Szybko i sprawnie. Bo jakiś czas temu rozmawiałam z czytelniczką i zapytałam jej, w jaki sposób nazywa ona emocje swoje dziecka. Nazywanie emocji, nauka odczytywania ich,  rozpoznawania, to moim zdaniem jedno z ważniejszych elementów wychowania. Cóż usłyszałam?

 

Ano usłyszałam, że ona mówi do dziecka „Uspokój się” oraz „Porozmawiamy, jak się uspokoisz”.

 

I w sumie sama idea nie jest taka zła. Oczywiście, że żeby porozmawiać, trzeba się uspokoić. Nie ma sensu prowadzić rozmowy w nerwach. Ale tak na chłopsko-babski rozum, kiedy ktoś mi mówi, że mam się uspokoić, czy to naprawdę sprawia, że się uspokajam?

 

Może jestem dziwna, ale nie.

 

Zazwyczaj czuję jeszcze większą wściekłość, bo we mnie buzuje, chcę wykrzyczeć moją złość teraz, natychmiast, czemu mam czekać, aż się uspokoję? Ja teraz chcę mówić, nie jak się uspokoję! Teraz mnie złościsz, teraz mnie wkurzasz, teraz mam najwięcej słów w ustach, nie za chwilę. TERAZ!

Ale jak się uspokoisz.

ALE TERAZ DO CHOLERY!

 

Znajome? Myślę, że dla wielu tak. Patrząc po komentarzach na grupach i stronach widać, że wielu, mimo tej wiedzy, że powinni się uspokoić, nie ma umiejętności ani siły, żeby przestać z siebie wyrzucać słowa. Gównoburze potrafią ciągnąć się godzinami, a nawet dniami i mimo że każdy widzi bezsensowność tego i rozumie, że ktoś albo on sam powinien się uspokoić – nikt nie potrafi tego zrobić.

 

A dziecku, dziecku, którego mózg jeszcze nie rozwinął się do końca i przez wiele lat nie będzie mózgiem dorosłego człowieka mówimy „Uspokój się”. Albo nawet gorzej: Jak się uspokoisz, to cię przytulę. Lub „Jak się uspokoisz, to porozmawiamy”.

 

Czy to ma sens?

 

Żadnego.

Niewiele dzieci potrafi samodzielnie i bez kłopotów uspokoić się na zawołanie. Mówiąc do niego „Uspokój się”, mówisz tak naprawdę bardzo podobną rzecz do „Natychmiast weź te śrubki i zbuduj komputer!” albo”Masz tu narzędzia, zbuduj samochód, którym pojedziemy do sklepu”. Czy umiałabyś sama to zrobić? Czemu oczekujesz, że zrobi to dziecko? Przecież ono ma takie same możliwości w kwestii uspokojenia się od ręki, jakie ty masz w kwestii zbudowania od ręki działającego samochodu.

 

Co możesz powiedzieć, kiedy chcesz, żeby dziecko się uspokoiło?

 

Możesz nazwać sytuację, w której ono się znalazło, pokazać, że ją rozumiesz [nie musisz jej akceptować, ale rozumieć możesz]. Zgadnąć emocje dziecka. Spróbować przytulić. Poprosić o policzenie do 10. Przypomnieć o oddychaniu. Możesz poprosić o mocne ściśnięcie twojej ręki. Możesz przypomnieć, gdzie swoją złość, smutek, strach dziecko może rozładować [pisałam o tym w poście o histerii], możesz wreszcie stać po prostu i mówić, że jesteś, że widzisz, że chcesz pomóc, że pomoże ci oddychanie, że pomoże przytulenie, że kochasz i że nie zostawisz dziecka samego.

 

Ostatnią rzeczą, która powinna być w sumie na pierwszym miejscu jest: źródło. Dziecko jest niespokojne, „niegrzeczne”, smutne, złe i jakiekolwiek inne ZAWSZE  z jakiegoś powodu. Małe dzieci się wściekają zazwyczaj, bo czegoś im nie wolno. To, czego im nie wolno, zazwyczaj jest ich potrzebą. Dziecko, które zalewa ci łazienkę, bo leje wodę do umywalki, nie robi tego złośliwie, tylko chce się bawić wodą – miska w wannie powinna pomóc. Dziecko, które skacze po kanapie, potrzebuje ruchu – spacer powinien pomóc. Dziecko, które krzyczy i wrzeszczy wywala z siebie jakieś emocje – skąd się one wzięły, jak je uspokoić? – albo potrzebuje uwagi. Rodzica? Przyjaciół? A może potrzebuje spokoju i wyciszenia? Do tego już rodzic może sam dojść albo zapytać samego dziecka, jeśli jest starsze.

 

Pytając dziecka, rozmawiając z nim [a sensowną rozmowę z trzylatkiem można już delikatnie przeprowadzić], analizując jego zachowanie i szukając przyczyn oraz starając się znaleźć potrzeby kryjące się za działaniami dziecka otwieramy furtkę. Dajemy skrzydła. Wydając rozkaz: „Uspokój się!” furtkę zamykamy. Dziecko może i się uspokoi, ale to taki plasterek nos, kiedy wątroba szwankuje.

 

Jeśli strasznie cię wkurzyłam tym tekstem, to ostrzegam – porozmawiamy, jak się uspokoisz, ok?

 

Czy tylko mi się to ostatnie zdanie kojarzy z szantażem? Faktem jest, że też zależy, w jakiej sytuacji, to mówimy. Na przykład kiedy obejmujemy dziecko [jeśli da się objąć], pomagamy mu oddychać tak, żeby się uspokoiło, a ono zaczyna coś tam mówić, to jasne „Kochanie, słyszę, że chcesz wyjaśniać, ale jesteś w nerwach, oddychaj, przytulam cię, porozmawiamy, jak się uspokoisz”. Ale takie rzucanie do ryczącego dziecka tylko po to, by dać mu jasno do zrozumienia, że nie akceptujemy jego emocji i porozmawiamy, jak se dziecko samo z nimi poradzi, wydaje mi się trochę… okrutne. Bo jeśli dziecko nie wie, jak się uspokoić, a słyszy, że musi to zrobić, żeby mamusia porozmawiała to… ojej. Ciężko mi o tym myśleć. Ale uspokoję się i wtedy o tym porozmawiamy, ok?

 

 

Główne zdjęcie: Cristina Gottardi

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

annie-spratt-756735-unsplash

Wszystkie rzeczy, które możesz zrobić, zamiast uczyć dziecko czytać i pisać [plus opinie nauczucieli]

hunter-johnson-W82dYwtQrTk-unsplash

Największe mity o Zespole Aspergera, w które wierzyłam i większość dalej wierzy