…głębokim poważaniu. A przynajmniej Kosmyk, który na moją prośbę, by po czterdziestu minutach intensywnego skakania na trampolinie, wrócić do domu, spojrzał się na mnie jak na wariatkę i krzyknął:
– Goń mamo, nie bądź gapa!
I mi uciekł.
Biegnie toto, pędzi, wszystko musi sprawdzić, każdą rzecz dotknąć, pomacać, powąchać, doświadczyć. Nie rozumie, że nie da się dzieciństwa z porannym mlekiem wychłeptać. Nie zatrzymasz. Poleci.
Mamo jeszcze tam, jeszcze hop hop, jeszcze tutaj nie byliśmy. Tu nie wpadłem do wody, tam nie wskoczyłem na deskę. Jeszcze trochę się pobawmy. Mam siłę! Ty nie? Zabawna jesteś mamo moja, wiesz?
Każdy, kto go widział a w akcji, wie, jaki tajfun kryje się pod tą słodką twarzyczką. Jakiegoś diabolicznego smętka wydusiłam z siebie w tę noc lutową, przeraźliwy huragan „chcę”, „muszę”, „biegajmy jeszcze”. Jeszcze!
Siły nieprzerwane. Energia odnawialna. Agregat mięśniotwórczy.
Już przestałam się bać, że wpadnie, że się zamoczy, że się przeziębi. Trudno. A może niechby? I tak jego nic nie zatrzyma.
Przecież już wiecie, gdzie mamy wszystkie przeciwności i zmęczenie?
Właśnie tam.
Jeśli chcesz być informowany o wszystkich wpisach na Matce, nie zapomnij wpisać się na newsletter – będziesz miał pewność, że niczego nie przegapisz 🙂 Zapisać możecie się na górze po prawej stronie – wystarczy wpisać tam swój adres mailowy, którego nie wykorzystuję w żaden inny sposób, jak tylko do wysyłania powiadomień o wpisach 🙂
EDYTOWANE o 00.34: Wykrakałam. Właśnie siedzę przy łóżku smarkającego i kaszlącego Kosmyka. Zasnął na chwilę, ale zaraz znowu nos mu się zatka i będzie płakał. Chłop przyniósł z pracy jakieś paskudztwo i zaraził mi dziecko, a sam też leży rozłożony. Babcia i dziadek również zaczynają narzekać na pieczenie w gardle.
Tylko ja się ostałam. Na jak długo?
Biedne Smarkaciątko razem ze Smarkatymi. Życzę szybkiej rekonwalescencji. I polecam strop z cebuli i czosnku – moja córka go uwielbia do tej pory. <br />1 duża cebula (albo dwie mniejsze)<br />2-3 ząbki czosnku<br />2-3 łyżki miodu<br />1 cytryna<br />Cebule i czosnek pokroić, wsadzić do słoika, na wierzch dodać miód i zalać to wszystko wyciśniętym sokiem z cytryny. Odstawić i poczekać na sok (
Myślę, że jak ktoś w końcu opatentuje sposób, na przetwarzanie energii z dzieci w energię statyczną (lub kinetyczną – whatever), to z pewnością – Nobel murowany. Źródło ekologiczne, odnawialne i na dodatek – skoczy demografia, bo każdy takie "tanie" własne źródło energii będzie chciał mieć, nie? 😀
Zawsze mnie to zastanawiało skąd dzieci biorą te siły. Czasami ja padnięta nie mam siły ręką, nogą ruszyć a oni ciągle biegi, gonitwy, gadanie non stop aż nie padną wieczorem :-)) Pozdrawiam i zdrówka:-)<br />
Też się za głowę łapię, skąd ta siła w dzieciach… zdrówka.
Ale fajne ciuszki.. "niezła stylowa" ale jak to odmienić na chłopaka? 🙂
Skąd dzieci mają w sobie tyle energii? Zawsze mnie to zastanawia …..<br /><br />Dużo zdrowia dla was wszystkich!
wszystkie dzieci tak mają kiedy Ty po całym dniu zabawy z nimi wyczerpana oni nadal pełni energii niesamowite są dzieci <br />
Ja zawsze sie pytam czy moje dziecie dziala na baterie jesli tak to ten kto znajdzie je dostanie ode mnie pol krolestwa Maluchy nie rozumieja ze matka musi czasem odpoczac 🙂
No i jak Oni to robią? Jak?
Coś mi się widzi, że mi rośnie podobny pędziwiatr;) Śliczne zdjęcia;)
od lat myślę nad spożytkowaniem tej energii dziecięcej
ale w tym szaleńczym tempie choć go w kadr złapałaś 🙂
bezlitosny