ZROBIŁAM TO! Stary pokój chłopców zmieniłam na moją własną sypialnię! [metamorfoza z Lenart Meble]

Wchodzę do pokoju i rzucam się na łóżko. Pod skórą czuję nową, świeżo wypraną pościel. Wtulam w nią policzek i oddycham głęboko. Leżę na swoim własnym łóżku we własnej sypialni. Tylko mojej. Nie marzyłam o niej.  Wyobrażałam sobie raczej to miejsce jako coś, co nigdy się nie zdarzy, bo zawsze będą inne potrzeby. A teraz dzieci śpią na górze w swoich pokojach, a ja leżę przytulając policzek do poduszki i próbując uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Że mam swój pokój.

 

 

To, co się zadziało, przekroczyło moje wyobrażenia, bo oto przed moim domem stanęła ciężarówka. Meble Lenart odezwały się do mnie, chcąc wesprzeć mój remont poddasza, ale z racji tego, że w pokojach chłopców są same skosy, a sami chłopcy chcieli mieć część swoich starych mebli, popatrzyłam na ofertę i odpisałam Gosi:

 

– Hej, a czy zamiast pokoju chłopców, ogarnęlibyśmy moją sypialnię? Nowe życie, nowa sypialnia czy jakoś tak… – wystukałam te słowa i zamykając oczy, kliknęłam „wyślij”, nie licząc na żadną odpowiedź. Dwa tygodnie później pod moim domem stanęła ciężarówka. Z łóżkiem.  Ale takim łóżkiem, że o matko… I nową, całkiem nową, wymarzoną szafą z lustrem i układem półek dokładnie takim, jaki zawsze chciałam.

 

 

I muszę przyznać, że uwielbiam takie akcje – przyjechała do mnie ekipa nie tylko zamontować wszystko, ale też zrobić cudowne zdjęcia i pomóc mi wszystko zaaranżować.

 

 

Przed przyjazdem mebli razem z rodzicami opróżniliśmy dawny pokój chłopców, który w najlepszej wersji wyglądał tak:

 

 

 

A po przeniesieniu mebli do pokojów na górze i odmalowaniu ścian tak [choć zaciek po tym, jak zagotowałam piec i wszystko uciekło na ścianę zbiornikiem wyrównawczym został]:

 

Cały komplet mebli dwóch panów złożyło w sumie w jeden dzień. Ale byli bardzo zorganizowani i przygotowani. Robiło to ogromne wrażenie, jak sprawnie sobie radzili z montowaniem wszystkiego, ale w moim domu dawno nie było chłopa, to może dlatego 😀 Na pierwszy rzut poszło łóżko, w którym zakochałam się od pierwszego wejrzenia. Wiedziałam, że albo to, albo żadne. Zafiksowałam się na nim. Bardzo, ale to bardzo mi się spodobało.

 

 

Drzwi po prawej od strony pokoju pomalowane są czarną farbą, a od strony dziennego zostały zeszlifowane [wcześniej były białe]. I tak mi się ten surowy kolor spodobał, taki niedopracowany i prosty, że postanowiłam w ogóle od strony dziennego drzwi nie malować i zostawić je takie na razie.

 

 

 

Kiedy zobaczyłam półkotapczan od Lenart Meble na ich stronie, naprawę oczy mi się zaświeciły. Pamiętam takie łóżko u mojej przyjaciółki i strasznie jej go zazdrościłam, choć tamto już wtedy było stare. Kiedy wyobraziłam sobie, że taki półkotapczan stoi w moim pokoju i że obok niego stoi szafa z lustrem, w którym mogę się przejrzeć, bo zwyczajnie łóżko sobie schowam aż zadrżałam. I to było okropne, bo wiedziałam, że albo te, albo żadne. Tak mam. Jak sobie coś upatrzę, to ciężko mi to sobie wybić z głowy. Dlatego tak się ekscytowałam, że ekipa Lenarta tak szybko mi je złożyła.

 

 

Co ujęło mnie w drugim  momencie w półkotapczanie Lenart?

 

W pierwszym momencie, oczywiście, sam wygląd. Polubiłam minimalizm, proste formy i bezpieczniej się czuję w takiej zorganizowanej przestrzeni.  Dlatego stwierdziłam, kurde, chcę. Chcę mieć takie łóżko. Panicznie wówczas z mamą mierzyłyśmy pokój chłopców, czy taki półkotapczan w ogóle się u mnie zmieści. I tak! Lenart ma taką ofertę, że bez problemu udało się dopasować wersję łóżka.  A kiedy już półkotapczan stanął u mnie w pokoju, nastąpiły spostrzeżenia drugiego momentu:

 

• możliwość zmiany funkcji pomieszczenia – mogę sobie złożyć łóżko i ćwiczyć na podłodze jogę przed lustrem, mogę sobie rozłożyć deskę do prasowania i powkładać rzeczy do szafy, mogę wreszcie rozłożyć łóżko i spać sobie spokojnie całą noc.

• wygoda –  szczebelkowy stelaż, wytrzymała metalowa rama oraz stabilizator materaca. To tak „mądrze”, a po mojemu: materac się nie zsuwa, pasy spokojnie trzymają pościel. Plus dodatkowy – nie trzeba mieć dodatkowego miejsca na kołdry i poduszki. Specjalne pasy, które można rozpiąć/zapiąć trzymają materac i pościel.

 

• nie zawali się – korpus jest montowany do ściany naprawdę porządnie, a pneumatyczne podnośniki sprawiają, że łóżko otwiera się bardzo delikatnie i efektownie.  To taki cichy „klik”, nie trzeba mieć w ogóle siły, żeby schować łóżko lub je wysunąć.

• porządne, solidne wykonanie

•  uniwersalny charakter – łóżko dostępne jest różnych wersjach kolorystycznych i rozmiarach, a nawet układach [poziome, pionowe]. Dodatkowo można dokupić do niego regalik jak na zdjęciu, albo dwa regaliki po jednym po każdej stronie [u mnie zmieścił się jeden, trzymam w nim prześcieradła i pościel na zmianę]. I jest też cudowne oświetlenie – te białe lampeczki nie tylko doświetlają łóżko, kiedy chcesz wieczorem poczytać, ale też mają wejście USB, żeby sobie podładować komórkę!

 

Oczywiście, że pierwszym członkiem rodziny, który przetestował nowe łóżko był kot 😀
Uwielbiam w tym łóżku to, że mam półeczki i one chowają różne rzeczy potrzebne dorosłej kobiecie, mogę mieć pod ręką książki, które jednocześnie są ozdobą, oraz rysunki i zdjęcia dzieci.
Byłam przekonana, że kiedy będę miała własne – tak fajne – łóżko, chłopcy z góry przeniosą się do mnie. Na szczęście odwiedzają mnie tylko nad ranem.

 

Najbardziej obawiałam się tego, że składanie i rozkładanie łóżka będzie trudne. A okazało się banalnie proste, lekkie, bezpieczne i wygodne.  Otwarcie łóżka zaczynamy od kliknięcia w klapkę na froncie. Potem wystarczy tylko delikatnie pociągnąć, aby łóżko zaczęło powoli opadać. Samo. Lekko ciągnę, a ono spokojnie sobie sunie w dół. Ułatwiają to pneumatyczne podnośniki, o których wiem tyle, że są i działają mega dobrze.  Podobnie wygląda składanie – wystarczy lekko unieść łóżko, aby całość zniknęła w ścianie, uwalniając przestrzeń.

 

Nowe życie, nowa szafa

 

A tak wygląda moja sypialnia już po zamontowaniu szafy – przepięknej, ciemnobrązowej, z ogromnym lustrem, o którym marzyłam i w którym wreszcie widzę siebie całą od góry do dołu. Od teraz na pytanie, czy mam lustro w domu, mogę spokojnie odpowiadać, że mam 😀

 

 

Szafa spodobała mi się ze względu na duże lustro i na te dolne szuflady. W porównaniu do mojej poprzedniej ta jest zaprojektowana o wiele lepiej, rozsądniej i jest w niej tyle miejsca, że aktualnie moim problemem nie jest to, że nie mam gdzie chować rzeczy, a to, że nie mam czym tej szafy zapełnić. Kiedy odwiedził mnie kolega zdecydowanie stwierdził, że powinnam sobie dokupić ciuchów. A przecież to jest ta sama ilość, która dwa tygodnie temu wysypywała mi się z półek! Cieszę się, że zdecydowałam się na gotowe rozwiązanie w kwestii garderoby od Lenart. Zdecydowanie nie jestem dobra w projektowaniu przestrzeni szafy na własną rękę [ale poprzedniej nie wyrzuciłam – oddałam w inne ręce, szkoda mi było mimo wszystko ją zmarnować].

 

Wreszcie duże, ogromne lustro, które już zdążyłam zapalcować [wprawne oko zobaczy]. Ale kiedy wstaję rano, widzę w nim siebie uśmiechniętą i to się liczy.
Szafa ma 2,5 metra długości i podzielona jest na trzy części – dwie z poręcznymi drążkami i środkową z półkami. Dodatkowo na dole są trzy wysuwane szuflady, a na górze pojemne półki. To jest prawdziwa garderoba, jakiej nie miałam od lat!

 

Do garderoby domówiłam sobie dwa kontenerki na drobiazgi – teoretycznie bielizna pięknie zmieściłaby się w szufladach na dole, ale cieszę się, że  jednak decyzja padła na kontenerki. W szufladach na dole trzymam rzeczy na specjalne okazje [czapki, szale, torebki], a w kontenerkach bieliznę i nie muszę się schylać, żeby ją wyciągnąć, jest pod ręką od razu przy ubraniach. Uwielbiam też to, że drążek do wieszania ubrań jest dość wysoko, więc wszystkie sukienki wiszą, naprawdę wiszą, a nie gniotą się w połowie. A kontenerek ułatwia też organizację – automatycznie jestem zmuszona wieszać bluzki po lewej stronie, a sukienki po prawej, co w wolnej przestrzeni nie było takie oczywiste.

 

Szafa ma też dodatkowe zewnętrzne oświetlenie LED. Pomocne, żeby znaleźć jakąś rzecz w czeluściach.

 

W zasadzie to się cieszę, że nie mam za dużo ubrań – nie jestem dobra w ładne układanie ciuchów w szafie, ale rozwiązał się mój problem z niechęcią do robienia ciuchowych zakupów. Układ szafy tak mi podpasował [te górne półki na większe rzeczy i dolne szuflady plus masa miejsca pośrodku], że wreszcie mam ochotę iść i kupić sobie coś nowego, a od pięciu miesięcy nie kupiłam sobie nic oprócz sukienki rozwodowej], a na pewno przyszły weekend spędzę na prasowaniu spodni, żeby ładniej się układały i wyglądały na półkach.

 

Lampki oraz ledowe oświetlenie dają wieczorem taką magię, że lecę na łeb na szyję na dół, kiedy wreszcie uśpię dzieci.

 

 

 

Wchodzę do pokoju i rzucam się na łóżko. Pod skórą czuję nową, świeżo wypraną pościel. Wtulam w nią policzek i oddycham głęboko. Leżę na swoim własnym łóżku we własnej sypialni. Tylko mojej. Nie marzyłam o niej. Nawet nie umiałam sobie jej wyobrazić. 10 lat gniotłam się najpierw z dziećmi, a potem na małej wersalce [żeby zaoszczędzić miejsca – nie mieliśmy poddasza, tylko dwa pokoje] i jestem jedną wielką wdzięcznością, że udało się zrobić z Lenartem tak wspaniałą akcję i z małego pokoju zrobić kawałek kącika dla mnie. Na razie tylko dla mnie. Ale nowe życie, nowa ja, nowa sypialnia. Kto wie, kto mnie w tym kącie odwiedzi 😉

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

DSC_2519

Ciekawostki o kurach, z których pewnie nie zdawałaś sobie sprawy

0 0 votes
Ocena artykułu
7 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Grażyna Mikosz
Grażyna Mikosz
2 lat temu

No Joanno , no! po prostu fajne masz to swoje miejsce na Ziemi.

Ojciec Tomasz
2 lat temu

Ale łoże! 🙂 Też o takim marzę. W mojej mikroskopijnej sypialni o wymiarach 1,6 x 3 m pasowałoby idealnie 😀

Emila
2 lat temu

Wow, mega ciekawe rozwiązanie z tym łóżkiem! Idealne do kawalerek 🙂

kamila.soniaaa
2 lat temu

Super pomysł! Myślę, że to świetna inspiracja takze dla osób żyjących w mieszkaniach na malym metrażu 🙂

Pan Marko
2 lat temu

Super! Mega funkcjonalne i w dodatku świetnie wygląda 😀

Aleksandra
2 lat temu

Fajne podświetlenie półek 🙂

Matylda
Matylda
2 lat temu

Super sypialnia. Też kiedyś mieliśmy w domu półkotapczan. Ale ten mebel wygląda świetnie.

PozdrawiamMatylda z vendostudio