Żyjemy w świecie niemalże idealnym. Tak przynajmniej świadczą zdjęcia na większości popularnych instagramów. W idealnym świecie nie ma miejsca na błędy, porażki, upadki czy jakiekolwiek inne wpadki. Wkurzamy się na to, nie jesteśmy nauczeni radzić sobie z błędami – naszymi, a tym bardziej innych. Błędy świadczą o porażce. Tak nam mówiono, tak nam sugerowano, wytykając lub wyśmiewając kolejne niechlubne potknięcia.
Wychowaliśmy się w świecie, który z założenia ma dążyć do perfekcji. No bo przecież na co nam ta technologia, przecież nie po to, żebyśmy teraz klęczeli na kolanach przed własną niemocą. Niemoc, to coś złego. Niemoc, porażka to coś, czego powinniśmy się wstydzić. Nie możemy pozwolić sobie na porażki.
I jestem przekonana, że tak jak ja, masz gdzieś w sobie potrzebę bycia idealnym. Bo ten wzór zaszczepili ci rodzice, szkoła, społeczeństwo. Liczy się tylko dążenie po perfekcji. Błędy są czymś złym, czymś, co nas osłabia. I myślimy tak, mimo że podskórnie wiemy, że nikt nie jest idealny. A i tak trawa u sąsiada zawsze będzie zieleńsza, dzieci grzeczniejsze, a ich pies zawsze wysika się za płotem. Wiemy doskonale, że nikt nie jest doskonały, a mimo wszystko oczekujemy, że sami tacy będziemy, łamiemy się po porażce, zniechęcamy się upadkiem, wkurzamy, gdy komuś wiedzie się lepiej, a do tego oczekujemy od naszych dzieci, że nie zmarnują sobie życia tymi samymi pomyłkami i nie będą się pod ich wpływem frustrować.
Ktoś nam kiedyś wmówił, że każdy błąd jest porażką, trzeba go natychmiast naprawiać, kajać się za niego, karcić, zmuszać do naprawy, do jeszcze większej pracy, do jeszcze większego wysiłku. Ktoś kiedyś powiedział ci, że zawsze powinnaś wyglądać ładnie, być uczesana, wyprasowana, pachnąca, jak jest inaczej, to już nie wypada, to już trochę jednak wstyd. Miał pewnie dobre intencje, przecież popularne jest twierdzenie, że tylko negowanie, krytykowanie i zwracanie uwagi jest jedynym sposobem „wychowawczym”, a nierealne wzory powinniśmy wziąć za standard poniżej którego zaliczasz się do patologii. Mamy ogromne oczekiwania w stosunku do naprawiania błędów, w stosunku do samych siebie. Jeszcze większe do innych. Tkwi w nas to dążenie do perfekcji i czujemy się zawiedzeni, gdy potyka się ktoś, kogo uważaliśmy za ideał. Tymczasem…
Błąd to nie porażka, to tylko błąd
Tak. Nic więcej. Jeśli przykładasz do niego dużą wagę, może stać się twoim koszmarem, opętają cię wyrzuty sumienia, zwątpisz w swoje zdolności, zaczniesz się maltretować wyrzutami, poczujesz się zniechęcona i nic nie warta. A przecież to tylko błąd! Nic nowego, stara historia, która codziennie zdarza się milionom ludzi na świecie. Nie tylko tobie. I nie tylko mi.
Zastanawia mnie to, z jaką niecierpliwością czekamy na czyjeś potknięcie, jak lubimy wytknąć czyjeś błędy, jaką przyjemność sprawia nam obserwowanie czyjejś katastrofy. „Hahaha, a jednak nie jesteś taka idealna!” – napisano do mnie po tym tekście. Otworzyłam szeroko oczy – a muszę być? Przecież jestem tylko człowiekiem. Z krwi i kości, a nie z wydmuchanej fotoszopem gazetki w kiosku. Krzyczę, wściekam się, nudzę podczas zabawy z dziećmi, nie robię obiadu codziennie i płaczę ze szczęścia, kiedy uda mi się odkryć dno kosza do prania. Jak mogłabym pisać bloga o rodzicielskich wzlotach i upadkach, gdybym przeżywała same wzloty? Przecież bym odleciała.
„Mogłabyś sobie rzęsy pociągnąć” – ten komentarz zapamiętałam, bo zrobiłam sobie wtedy prawie idealny makijaż i tylko o tych rzęsach zapomniałam. I w całej jego urodzie, w tej perfekcyjniej kresce, cudownych ustach i rewelacyjnie zrobionych policzkach czytelniczka dostrzegła tylko te nie do końca zrobione rzęsy. Ja w żadnym wypadku nie mam żalu, one faktycznie nie były zrobione, ale mówi to dużo o naszej potrzebie wynalezienia błędu, uwypuklenia porażki, czepnięcia się tego ideału, jaki sobie wciskamy i jaki jest nam codziennie sprzedawany.
Błędy to nasza codzienność. Popełnia je każdy. I każdy traktuje je jako swoją osobistą porażkę. A nie powinien.
Pozwalam sobie na błędy
Błędy się zdarzają. Jane Nelsen w „Pozytywnej dyscyplinie” pisze Podobnie jak większość dorosłych i dzieci, nawet kiedy wiem, jak należy postąpić, nie zawsze tak postępuję.
Bliskie, prawda? Dla mnie bardzo. Mimo że wiem, jak duże znaczenie ma zachęta, a jak małe pochwała, zdarza mi bezsensowne „no ładne, ładne”. Mimo że zdaję sobie sprawę, jak duże znaczenie ma mój spokój i że w sytuacji konfliktu, jako starsza i mądrzejsza, powinnam zwyczajnie wyjść, uciec, uspokoić się, to ja dalej nawijam i toczę wojnę z czterolatkiem, starając się udowodnić swoją rację, kompletnie nie biorąc do siebie, że on ma swoją, może lepszą niż moja. Mimo że wiem, że kiedy mój syn płacze, niewiele z moich słów dochodzi do jego mózgu, to ja dalej stoję i tłukę mu upomnienia, które doskonale wiem, że nie trafią, ale se gadam, bo gadam, kurde, no głupia jestem no. I co gorsza – ja to wiem, świetnie znam konsekwencje, ale… nie mogę się powstrzymać. Bo naleciałości z dawnego wychowania są silniejsze i nie da się ich zgarnąć szpadlem, odrzucić na zawsze. To wymaga pracy. Ale jeśli popełniasz błędy i widzisz je, to znaczy, że COŚ robisz. Działasz. I zawsze masz szansę swoje błędy naprawić.
Błąd to nie porażka. To szansa
Czy traktuję błąd jako porażkę? Nie. Traktowanie błędu jako porażki sprawia, że wątpimy w swoje zdolności, atakujemy się i czujemy się zniechęceni, przez co zaczynamy mataczyć, oceniać lub krytykować siebie oraz innych. Jeśli jednak dostrzeżemy użyteczność błędów, rozpoznanie ich stanie się fascynującym przedsięwzięciem.
Zastanawiałaś się kiedyś, co by było, gdybyś zwróciła swojemu dziecko uwagę, że coś zrobiło źle, a ono ucieszyłoby się, że dzięki temu może się czegoś nauczyć? Czy nie wydaje ci się to dziwne i niemożliwe? A czy nie sądzisz, jak byłoby fajnie, gdybyśmy wszyscy patrzyli się z tej perspektywy?
Tak – błąd to coś, co może nam podarować bezcenną i obiektywną wiedzę. To na nim się uczymy, to dzięki niemu mamy szansę zweryfikować swoje czyny, przemyśleć powody tego, co się stało, zapamiętać, co zrobić, żeby tego następnym razem uniknąć. Żadna konstruktywna krytyka [zabawny oksymoron] nie da ci tego, co nauka na swoim własnym błędzie. Nie byłabym tym, kim jestem, gdybym swoje rozpaczała nad swoimi błędami, zamiast się na nich uczyć. Błąd to szansa, która pomaga ci zapobiec kolejnym.
Najważniejsza lekcja, jaką możesz dać dzieciom
Mówi się, że powinniśmy pozwalać dzieciom na błędy. A to nieprawda. Bo powinniśmy pozwalać na błędy przede wszystkim sobie. To my, jako rodzice, pokazujemy dzieciom, jak radzić sobie z porażkami, radościami, smutkami i złością. To od nas chłoną, od nas się bezwiednie uczą. I możesz sobie chrzanić, że błędy dla dziecka są rzeczą dobrą i trzeba dzieciom na nie pozwalać. Ale jeśli sama nie potrafisz się ze swoimi błędami pogodzić i wyciągnąć z nich nauki, jeśli załamujesz się każdą porażką, wyrzucasz sobie każde potknięcie, to twoje słowa będą niestety tylko chrzanieniem. Miej odwagę. Pokaż mu na swoim przykładzie, jak ważna jest odwaga do bycia niedoskonałym.
Co więc zrobić, kiedy niechcący popełnisz błąd?
Sprawdza się tu zasada Trzy „P”: przyznaj się do błędu, przeproś lub pogódź się z tym, że go popełniłaś i poszukaj rozwiązań. Tyle.
Nakrzyczałam na dziecko? To błąd. Idę więc się uspokoić i pogodzić się z tym, że mam słabszą chwilę, wracam i przepraszam dziecko, by potem ustalić z nim, kiedy możemy porozmawiać o tym, jak rozwiązać nasz konflikt. Prosta sprawa – wściekłam się na porozrzucane ubranka w pokoju. Jak to rozwiązać? Ja ze swojej strony muszę przypominać dziecku o tym, żeby po rozebraniu się wrzucało ubranka do kosza, dziecko z kolei powinno na moje przypomnienie zareagować [ustalamy hasło-klucz, które nam obojgu pomoże].
Innym razem wkurzyłam się, że drugi dzień z rzędu syn nie chce wstać rano, mimo moich usilnych starań. Zaczęłam coś tam mówić, że on to „zawsze” jest taki powolny i ślamazarny, przez niego znów czegoś tam nie zrobię i w ogóle porażka. Do busika wsadziłam go naburmuszonego i złego, nawet mi na pożegnanie nie pomachał. Przykro no. Już mówiąc to, wiedziałam, że źle robię, ale słowa same mi wylatywały z gardzieli. Kiedy syn wrócił z przedszkola w trochę lepszym humorze, byłam gotowa już do przeprosin i wyjaśnienia mu powodów swojego zdenerwowania. Spytałam, co jego zdaniem możemy zrobić, żeby więcej takie poranki się nie zdarzały. Syn stwierdził, że był śpiący, co stało się dla mnie jasnym sygnałem, że zbyt późno kładzie się spać. Co możemy zrobić, żeby położyć się wcześniej? Obmyśliliśmy plan i narysowaliśmy go na kartce. Do tej pory się go trzymamy, a poranki są znośniejsze i praktycznie nie nerwowe.
I niesamowita jest ta wolność i brak spiny, bo każdy błąd jestem w stanie z dzieckiem przegadać, każdy mój błąd jest dla dziecka nauką, jak ono mogłoby się w takiej sytuacji zachować, każde moje potknięcie pokazuje dziecku, że… to tylko potknięcie, a ja wstaję, otrzepuję pyłek z ubrania i prę dalej, robię swoje. Czymże jest błąd, czymże jest małe załamanie, czymże jest pomyłka, jeśli w każdej chwili mogę powiedzieć: „Przepraszam, pomyliłam się, masz rację”?
Odwaga do bycia niedoskonałym
To trudne, przyznać się przed sobą, że coś nie wyszło. Przecież tkwi w nas to przekonanie, że powinniśmy być doskonali! Pięknie umalowani, spokojni, dostojni, nasze mieszkania powinny być jak z żurnala, a nasz poranek jak z konta na instagramie Kasi Tusk. To boli, gdy uświadamiamy sobie, jak daleko jesteśmy od ideału. I trudno nam przyznać, że nie jesteśmy idealni. Jeszcze trudniej zrobić to przed dzieckiem. „Przepraszam” to wciąż jedno z najrzadziej wypowiadanych przez rodziców słów, a wiele dzieci nigdy ich nie usłyszało, choć od nich samych słowa „przepraszam” wymaga się ciągle. A przecież jeśli my nie nauczymy dzieci przepraszać za błędy, to kto inny im to pokaże?
Warto uczyć dzieci być śmiałym, pewnym siebie, zdecydowanym i odważnym. Warto dbać, by były uśmiechnięte, radosne, czyste i wyprasowane. Ale warto też nauczyć je na swoim przykładzie, że oprócz odwagi, pozwalającej stawić czoła wszystkim przeciwnościom i lękom, jest też taka zwykła, trywialna i codzienna, ale wciąż bardzo ważna odwaga.
Odwaga do bycia niedoskonałym. Odwaga do popełniania błędów. Odwaga do bycia takim człowiekiem, jakim się jest* ze wszystkimi ułomnościami i zaletami.
I o wyciśnięcie z niej wszystkiego, co najlepsze.
Często pytacie mnie o praktyczne wskazówki dotyczące wychowania dzieci. Najwięcej takich próśb dostałam pod wpisami „7 rzeczy, o które wciąż walczysz z dzieckiem„, „Naprawdę nie masz czego zazdrościć” i „Twoje dziecko zachowuje się najlepiej jak potrafi„. Robię, co mogę, żeby przemycić w dialogach, statusach i tekstach jak najwięcej tych „życiowych” sytuacji, ale nasze życie jest często tak różne i skomplikowane, że sama siadam i zastanawiam się, co bym zrobiła na miejscu moich czytelniczek. Ja osobiście, zawsze służę wam pomocą, a przynajmniej możecie mi się wygadać, ale jeśli czujecie zapotrzebowanie na więcej, to serdecznie zapraszam was na kurs Joasi Baranowskiej pt. „Narzędziownik”. Znajdziesz tam wszystkie wskazówki dotyczące dzieci w wieku 2-6 lat, czyli istotne informacje o tym:
- jak naprawić błędy, które już popełniłaś,
- jak walczyć z poczuciem winy,
- jak wychować dziecko bez manipulacji i krzyku,
- podstawy nazywania emocji.
To jest taki kurs, który ja bym chętnie sama zorganizowała, ale na szczęście Joasia zrobiła to pierwsza, ma do tego wiedzę, wykształcenie i praktykę, więc serdecznie ci ten „Narzędziownik” polecam 🙂
Znajdziesz go tutaj —-> NARZĘDZIOWNIK
Wszystkie cytaty oraz tytuł pochodzą z książki
Jane Nelsen „Pozytywna dyscyplina”.
*w moim przypadku chodzi o zdjęcia bez grama makijażu
i znów w niepomalowanych rzęsach. A długie mam, tylko niewidoczne.
Mądry tekst. Mam jednak take pytanie (bez hejtu) czy nie masz kompleksów na punkcie wagi?
W życiu byłam chuda, gruba, znów chuda, znów gruba, bardzo bardzo chuda, jeszcze chudsza i znów grubsza. Żaden rozmiar nie sprawiał, że byłam bardziej lub mniej szczęśliwa 🙂
Dziękuję za odp.-jakbym czytała o sobie- z tą jednak różnicą, że ja ( wciąż) uzależniam bycie „szczęśliwą” od wskazań na wadze.
Piękny tekst <3
Aż musiałam zacytować Cię na fanpage. Musiałam, bo muszą wszyscy wiedzieć, że błędy nie są złe. Złe jest nie wyciągnie z nich wniosków.
Zupełnie z innej beczki.
Do niedawna Twój blog Asiu był JEDYNYM, który obserwowałam i czytałam regularnie (teraz mam takich chyba aż trzy 😉 ).
Może na innych były ładniejsze zdjęcia i równie ciekawie teksty. Ale u Ciebie zawsze jakoś tak czułam się jak u siebie. W tej Twojej nieodpicowanej codzienności bez tuszu do rzęs jest jak w domu.
I niestety zmieniaj tego (i wiem, że wg polonistów zadania się nie zaczyna od „i”, ale jako polonista uważam to za bzdurę. I kropka).
Pozdrawiam serdecznie z kurpiowskiego lasu 🙂
Asia no LOW za te foty, LOWNAJLOW! :*
Kiedy moje dzieci popełnia błędy zawsze mówię że ja też popełniam nikt nie jest doskonały na to najstarszy syn zawsze mówi Tylko Bog jest doskonały 😀
czasami jest nawet tak że sama mówi że np. coś zapomniałam wtedy chłopaki mówią wierszyk gapa gapa nad gapami jak było można zapomnieć o piciu.. zdarza się i mamie a dzieci trzeba uczyć że to nie koniec świata że jest to po to by doceniać siebie w tych dobrych chwilach