Hej. Znów się tu spotykamy. W tych samych okolicznościach. Kibelek. Umywalka. Prysznic. Czy wannę wolisz? Nieważne. I tak obie siedzimy na podłodze i zanosimy się z płaczu, bo znów coś nam nie wyszło. Gdybyśmy chociaż mogły popłakać sobie w ciszy, ale za drzwiami płaczą dzieci, przestraszone i smutne, bo nie wiedzą, nie mają pojęcia, co się do cholery stało.
Słuchaj.
Spójrz na mnie.
Stało się. To tylko twoje ciało reaguje w taki sposób na sytuację kryzysową. Twoje ciało twierdzi, że jesteś w stanie zagrożenia, dlatego reaguje atakiem. Lub ucieczką.
Krzyknęłaś, szarpnęłaś, wyszłaś z siebie. Obie wiemy, że nie chciałaś. Coś się stało, że tak zareagowałaś.
Przemyj twarz wodą, oddychaj. Twoje dziecko zachowuje się najlepiej jak potrafi. Jest tylko dzieckiem. Ty jesteś dorosła. Ono nie umie jeszcze inaczej, u ciebie coś się zadziało, że zachowałaś się w taki sposób. Pomyśl.
Czego brakuje ci tak bardzo, że byle bzdura powoduje twój krzyk?
Dzieci? Nie. Kochasz je, rozumiesz.
Spójrz się na mnie.
Przecież wiesz, że to nie one. W innej sytuacji potraktowałabyś je zupełnie inaczej.
Coś się stało, że straciłaś cierpliwość. Co konkretnie cię zdenerwowało? Jak mogłaś temu zapobiec? W jaki sposób możesz się zabezpieczyć?
Czego ci brakuje? Spokoju? Snu? Ciepłego jedzenia? Wyjścia z domu bez dzieci?
Jak możesz to osiągnąć? W jaki sposób to zaspokoić?
Wymyślisz coś, na pewno. Jak nie w całości, to chociaż trochę. One zaraz pójdą spać, a ty usiądziesz i zaczniesz myśleć, gdzie i kogo poprosić o pomoc, jeśli uznasz, że nie masz siły sama.
Oddychaj. Dasz radę.
Jesteś wspaniała.
Jesteś najlepsza na świecie.
Siedzisz w tej łazience, a mogłaś dalej wrzeszczeć w pokoju. Uspokajasz się. Ta złość minie.
Oddychaj.
A teraz wyjdź, przytul maluchy i powiedz im, że jesteś zmęczona, dlatego się szybko złościsz, ale zrobisz wszystko, żeby zadbać o siebie.
Bo kiedy zadbasz o siebie, będziesz w stanie zadbać o nie.
No już.
Wykonujesz najtrudniejszą robotę na świecie i nawet schowana w łazience wciąż jesteś najwspanialszą kandydatką na bycie matką dla swoich dzieci.
I powiem ci, że lepszej nie znajdą.
Aśka jak Ty czasem trafisz w punkt… Dzięki.
Dziękuję!!!!!
Super motywujący wpis, oby tak dalej 🙂
Matko tylko jedna – chylę czoła…
Cudowny tekst.
Bardzo prawdziwy.
Zobaczyłam w nim siebie sprzed wielu lat, gdy byłam całymi dniami sama z dwójką maluszków rok po roku… Przeczytałam i wszystko mi się przypomniało… Dziękuję za ten tekst.
A u mnie chyba nic nie da się zrobić. Nie mam już siły. Jestem cały czas zmęczona i zdenerwowana, non stop słyszę swoj krzyk i widzę swoje nerwy. Chyba już nie potrafię się smiać i cieszyć z tego co mam. Ze wszystkim jestem sama mimo, że mam męża. Nie potrafię się doprosić o pomoc, wsparcie, zrozumienie i odrobinę współczucia. Czuję sie jak służąca albo jakiś parobek, bez odrobiny kobiecości. Nie jestem typem myszki, ktora siedzi cicho i oczekuje że mezczyzna sie domyśli, że coś trzeba w domu zrobić albo mi pomóc. O nie nie. Jasno komunikuję co chciałabym aby zrobił albo jak mi pomógł. Niestety głęboko ma to wszystko. A jak postawię focha lub zrobię aferę bo po raz kolejny mnie zawiódł, to słyszę, że on w ogóle za zaistniałą sytuację nie czuje sie winny a ja żebym przestała już tak się nakręcać bo znowu coś mnie będzie bolało. A boli mnie ostatnio często bo z tego wszystkiego dokuczaja mi nerwobole….
Zostaw go!
no tak niestety czasami nie dajemy radę ale zawsze potem ma się wyrzuty sumienia przepraszanie dzieci i koniecznie wytłumaczenie… czasami mówie swoim synkom” błagam chłopaki naprawdę nie daje rady już nie mam sił” albo ” jestem tak bardzo zmęczona mam tyle pracy nikogo do pomocy prosze pomagajcie mi byciem bardziej spokojniejszymi prosze mniej krzyczcie ciszej mówcie bo bedę krzyczeć ja a tego pewnie nie chcecie” powiedzenie dzieciom o swoich uczuciach też jest bardzo ważne by rozumiały że to nie ich wina bo często nieci czują się winne choć są tylko dziećmi… ostatnio krzyk zamieniłam w płacz to chyba lepsze
Dziękuję…
Czekałam na ten tekst całe życie… Sądziłam, że coś ze mna mie tak – z tym płakaniem w łazience. Że jakaś wariatka ze mnie. Że paskudna matka. Dziekuje. Moge oddychać normalnie. Dam rade nie oszeć.
Nie strasz…
To jest cholernie prawdziwe. Cholernie.
Dzieki… wlasnie plakalam sobie na kanapie (na szczescie dzieci juz spia) i Twoj tekst spadl mi z nieba.. a raczej z fejsa.
Dzięki!
wczorajszy i przedwczorajszy dzień był pod tym względem tragedią. Mała miała jakieś kryzysowe dni, ja w 35 tygodniu ciąży niekiedy padam w ciągu dnia na twarz, mąż przejmuje obowiązki po południu. Pomogłaś mi tym tekstem i trafiłaś z nim do mnie w najlepszym momencie. Dzięki, że jesteś!
Dziękuję za ten wpis, to prawda – chyba każda z nas ma takie chwile gdy już nie może… gdy potrzebuje tych kilku minut aby ochłonąć, się uspokoić i przegrupowac siły ? jesteśmy tylko ludźmi ?
to o mnie…dziękuję
O mnie niestety też. Dobrze, że weekend tuż tuż.
To chyba o wielu z nas, jeśli nie o wszystkich…
Ta presja, by być najlepszą mamą, a jak czasem zabraknie nam cierpliwości, bo bycie rodzicem całą dobę wykańcza… Ech. Przełknąć wyrzuty sumienia, wyciągnąć coś z tej lekcji. Postarać się coś zmienić – byśmy wszyscy częściej się uśmiechali.
Trzymam za nas kciuki! 🙂