Sprawdziłam sobie w archiwum bloga od jakiego zdania najczęściej rozpoczynam swoje teksty. Nie zdziwicie się, jeśli powiem, że tym zdaniem jest „mieszkam w lesie”. Może niekoniecznie rozpoczynam nim każdy post, ale bardzo często o tym wspominam i robię z tego otoczkę. Dziś nie będzie inaczej.
Bo to, że mieszkam w lesie jest, owszem, dokuczliwe, ale czasem staje się prawdziwym błogosławieństwem. Na przykład dopiero ostatnio, po ponad roku prowadzenia bloga, dowiedziałam się, że to bzdurne zajęcie. Głupie. Pierdoły takie. A okrzyk „załóż bloga parentingowego” wypowiedziany ze szczerą szyderą może być bolesnym policzkiem. Słyszałam od koleżanek o takich reakcjach, po raz pierwszy spotkałam się z tym osobiście.
Blog, jak się dowiedziałam, to głupie zajęcie, które nie przyniesie nikomu żadnych korzyści. Ot takie pitolenie głupiej panny na pustyni, która skrobnie parę słów o samotności, pojęczy nad wiejskimi matkami, opowie o najnowszym modelu pieluszek wielorazowych i pogrozi palcem, jakby ktokolwiek [oprócz kilku wiernych klakierów] chciał jej słuchać.
Nie ukrywam, zrobiło mi się przykro. Zwyczajnie, po ludzku przykro. Tym bardziej że ja przeważnie staram się nie podważać słuszności czyjegoś zajęcia. Nawet jeśli według mnie byłoby ono kompletnie bezsensowne. Ale ok. Wróciłam do domu i spojrzałam na swój blog bardzo krytycznie. Przejrzałam skrzynkę i te wszystkie maile, które miałyście ochotę do mnie wysmarować. Wpisałam swoje imię i nazwisko w wyszukiwarkę.
Wnioski? Jeden podstawowy – istnieję. Jeśli jutro umrę pozostawię po sobie ponad 400 mniej lub bardziej dopracowanych tekstów. Być może dla naszych wnuków będą one kompletnie bez znaczenia, ale będą, w przeciwieństwie do czyjejś „szanowanej” pracy, która skończy się wraz z pierwszym rzutem ziemi na trumnę. Istnieję. I nawet jeśli te pół tysiąca maili w mojej skrzynce pocztowej napisały jakieś „chore osoby, które nie mają własnego życia”, to ja też chcę się do tych chorych osób zaliczać.
„Samotność w… matce”. Tekst, który tak bardzo was wszystkich poruszył. Dzięki któremu uzmysłowiłam sobie, jak wiele matek żyje na odludziach i nie ma zwyczajnie z kim porozmawiać o swoich problemach. Na podstawie którego powstał świetny reportaż Julki, a który już linkowałam tysiąc razy, ale jeszcze raz to zrobię. KLIK. Z dumy.
„Wiejskie matki”. To dzięki temu wpisowi powstał wywiad dla portalu Na Temat. To o nim rozmawiałam z Kasią Enerlich na łamach jej bloga i „Gazety Olsztyńskiej”.
I jeszcze pięćdziesiąt innych tekstów, które poruszyły was do tego stopnia, że chciałyście zmienić swoje spojrzenie, swoje życie czasami, swój stosunek do czegoś albo zwyczajnie do mnie napisać i porozmawiać. Niektóre z was szczerze mówią, że mają wybór: drzewa albo ja.
Spojrzałam się krytycznie na swój blog. Owszem, przydałby mu się nowy szablon. Umarłabym ze szczęścia, gdybym miała też swoja domenę. To wszystko przyjdzie, na pewno. Wiecie, my na wsi to się rzadko śpieszymy. Życie toczy się wolno, mierzymy je porami roku, dni są za krótkie, żeby w ogóle zwracać na nie uwagę. Teraz nadchodzi świt, wszystko się budzi do życia. Ja też pewnie przyspieszę, mimo że i tak rok zaczęłam z przytupem. I być może o ten przytup chodzi. O to, że taki głupi blog parentingowy zaczyna coś znaczyć. Ktoś chce o nim mówić? Och! Ktoś chce się na nim reklamować.
Mimo że to takie pierdy, że taka siara, że rodzicielstwo. Cóż takiego trudnego jest w byciu rodzicem, kiedyś usłyszałam. Nic, cisnęła mi się na usta odpowiedź. Kompletnie nic. Dopóki nie zaczniesz nim być naprawdę.
To siara być blogerką parentingową – te słowa nie padły, ale takie odniosłam wrażenie. Zamiast cieszyć się z tego, że ktoś jeszcze chce rozmawiać o problemach, które poruszam, powinnam się zapaść pod ziemię z tym swoim blogaskiem i broń boże się nie afiszować. Bo to głupie. Płytkie. Miałkie. Lepiej siedzieć i gapić się w telewizor. Obgadywać na kawie znajomych. Patrzeć bez sensu przez okno. Nikt nie chce rozmawiać o blogach parentingowych. Już prawie w to uwierzyłam.
Na szczęście przedostatniemu zdaniu przeczy cała zakładka „O mnie” oraz jutrzejsza audycja Matki Polki Feministki w Programie Trzecim Polskiego Radia. Słuchajcie od 16.35. Starałam się mówić bardzo wyraźnie.
Napiszę tak – Nie pamiętam już jak tutaj trafiłam. Nie zaglądałam systematycznie, nie udzielałam się. Mamą jestem od 21 lat więc "kupki-zupki" nie bardzo mnie interesują (chyba, ze córcia mi jakieś wnuczę dostarczy) ale od dwóch dni nie moge sie oderwać od nadrabiania zaległości. Piszesz świetnie, dowcipnie kiedy trzeba i poważnie kiedy sytuacja tego wymaga. Z ogromnym dystansem do
Rany. Prawie mnie zdmuchnęło. To znaczy, wróć: to, że blog jako taki ma złą sławę, wiemy już od dawna. Hasło: "Prowadzę bloga" pociąga za sobą szereg najczęściej niewłaściwych skojarzeń (ale to na inny temat, jak mniemam). Tymczasem istnieją blogi, które są tak dopracowane, tak starannie prowadzone, nowoczesne i profesjonalne pod każdym względem, że nie sposób już tego nazywać blogiem,
A to ci heca ;D<br />pojęcia nie miałam, że blogowanie to tak ważny punkt sporny! nie widziałam, że tu są jakieś klasy, kasty i strefy, a już na pewno nie wpadłabym na to, że jak masz etykietkę "parentingowy", to automatycznie stajesz się marnym pyłem… 😉 <br /><br />Kiedyś nie czytałam blogów w ogóle. Ot, taka zwyczajowa ignorancja. Nie znosiłam po raz milionowy opisywanych "
Ja bardzo żałuję, że nie pisałam bloga jak w ciąży byłam…Czasu miałam dużo a i pytań, rozterek, problemów by się trochę uzbierało…Teraz raczkuje w blogowym świecie-a właściwie pełzam- czyli jestem na tym etapie co mój Teusz:) Piszę dla siebie, bo jest to dla mnie fajna odskocznia- wieczorem, gdy dziecko śpi a mój T. pracuje, ja siadam, popijam herbatę z miodem i malinami i piszę. A jeśli ktoś
Ze mnie też co niektórzy kpią. A najbardziej boli jak robi to mój facet i mówi, że zajmuje się pierdołami… Ale są też tacy co karzą pisać i napawają mnie wiarą w to co robie. Tyle, że ja w porównaniu do Was to płotka jestem!:-) a Tobie Asiu gratuluje talentu:-)
Jesteś fajna babka, czy z lasu czy z jaskini. I tego się trzymaj!<br />A reszta … na drzewo 🙂
Najważniejsze to samemu mieć radość z przelewania słów i kadrow w ten wirtualny blogowy świat 🙂
Codziennie odkrywam w tym internecie coś lepszego. Dzisiaj na przykład trafiłam do Ciebie:)
A ja u Ciebie dziś trafiłam na świetne zdjęcie 🙂 I to pierwsze z brzegu!
O!!!! A dzisiaj nie ma nowego postu:( ????? Szkoda:( <br />Jak pisałam Ci w SMSie – masz Asiu ładny głos w radio / przez radio (proszę wybrać właściwe). <br />Moja TRZECIA LATOROŚL "za chwilę" kończy 20 lat i w związku z tym ogarnęło mnie "parentingowe podsumowania" i …… szkoda, że czas dzieciństwa dzieci trwa tak krótko i….. tak się za tym tęskni gdy są już dorosłe.
Dziękuję 🙂 Fajnie, że słuchaliście 🙂 Dziś wpisu nie będzie, odpoczywam i dojadam bezy dla dobra dziecka, żeby nie chodził jutro zasłodzony 😀
Ja też się poświęciłam:) Zjadłam resztę faworków, resztę mrowiska, resztę bułek. Teraz idę po resztę cukierków…. może jeszcze coś znajdę:) KBD Pozdrawiam z okolic lodówki:)
A i dodam NIE JESTEM MATKĄ(jeszcze) i choćbyś pisała bloga, czy to parentingowego, czy innego rodzaju to<br />I tak bym Cię czytała! Także pisz! Bo czekam codziennie na Twój nowy post!
Trafiłam na Twój blog właśnie dzięki audycji w Trójce 🙂 Gratuluję Ci pomysłu i polotu w pisaniu. Czyta się Ciebie świetnie! I choć nie pociągają mnie parentingowe tematy (sama nie jestem jeszcze mamą), na pewno tu wrócę!
Nie rozumiem tego zamętu całego… Przecież każdy może robić co chce i jak chce i gdzie chce. A jeśli ktoś uważa, że prowadzenie bloga, takiego czy innego to siara, to ma chyba z tym problem. Może zazdrości? Blogowanie jest fajne, a bycie rodzicem jest trudnym zajęciem, ale najważniejszym na świecie. Nie wszyscy to zrozumieją… są tacy, którzy nie zrozumieją nigdy, bo z założenia: dzieci mieć
Nie jestem mamą i rzadko czytam blogi parentingowe ale Twoje teksty dają mi do myślenia.
Mój blog część osób z grona znajomych i rodziny traktuje jako ekshibicjonizm, część jako durnotę i marnowanie czasu, a część lubi, kibicuje i czyta regularnie. I w sumie tylko opinia tych ostatnich ma dla mnie znaczenie. Reszta – jak nie chcą, nie muszą zaglądać.
Ja cały czas biję się z myślami, czy powinnam objawić znajomym, że jestem BLOGERKOM ;)<br /> Dlatego właśnie, że osoby które się o tym dowiadują traktują to bardzo z przymrużeniem oka a wręcz podśmiechują się z tego zajęcia…. Irytuje mnie to, bo to moja pasja i choć nie jest to najpoważniejsze zajęcie na świecie, to znam ludzi którzy mają bardziej absurdalne pasje 😉
No to witaj w klubie Siary ;). Piątka!
Nie wiem, czy lubię czytać blogi parentingowe, ale Ciebie na pewno. Ostatnio przejeżdżałam prze Ruciane i myślałam o Tobie! A na 16.35 nastawię sobie alarm, bo jako dość zagoniony parent muszę czasem o czymś mechanicznie sobie przypomnieć.
Od pewnego czasu mam wątpliwości jaki jest właściwie Twój blog. Do parentingowego mi nie pasuje. Jest w nim dziecko ale jest też wiele innych tematów. O kupkach i zupkach raczej się nie rozpisujesz, no i kto by pisał o dziecku i kotach w jednym domu (nie do pomyślenia), jest Chłop, wspaniałe zdjęcia lasu i jeziora,. Pojawiają zakupów i to co w "tradycyjnym" blogu parentingowym raczej
Nie ma co się ludzkim gadaniem przejmować. Gadali, gadają, gadać będą. Olać, robić co się kocha – i mieć z tego satysfakcję. 😉
Lubię czytać blogi Parentingowe. Nie uważam że prowadzenie takiego to siara. Dla mnie sztuką jest pisać o dzieciach i życiu z dziećmi tak aby zainteresować innych ( dlatego nie piszę bo nie mam takich zdolności 🙂 ). Twój lubię bardzo. Pisząc o życiu na wsi robisz to tak znakomicie że chciałabym koniecznie tam pojechać choć na chwilkę ( nie na zawsze bo ja mieszczuch pełną gębą jestem). Nie
A ja tam lubie Cie czytac i mi sie ten blog parentingowy bardzo podoba! ot co ! 🙂 <br /><br />Oby tak dalej 🙂 I dziekuje za te wszystkie linki :)<br />
Bo dobrych blogów parentingowych jest mało. Większość chwali się nową bluzeczką i kupeczką dziecka, no ile człowiek tego wytrzyma? Dziecko to bardziej złożony twór 🙂 Ja też niedawno dołączyłam do szacownego grona blogerek parentingowych. Witam 🙂
Uwielbiam blogi parentingowe. Przepraszam, że tak wprost to ujmę, ale to kolejne źródło informacji o relacjach rodzic – dziecko. To kolejna możliwość zdobycia kontaktu z rodzicem. Cóż… nawet tu nie opuszcza mnie myśl o ciągłym doskonaleniu.
O, to ja nie wiedziałam, że siara. Małżon też nie wie i co rusz komuś tłumaczy 'bo moja żona to jest proszę pana blogerką PA-REN-TIN-GOWĄ!' dodając wszystkiemu bardzo ważnego i istotnego animuszu i będziemy się tego stanowiska bardzo mocno trzymać 🙂
"nie wszystek umrę" to mi się przypomniało jak przeczytałam ten tekst :-)<br />trzymaj się w tym lesie i nie przejmuj, robisz dobrą robotę, coraz bardziej docenianą, a era blogów parentingowych nadchodzi wielkimi krokami i to my będziemy rządzić!<br />PS. a tak strasznie mnie ciekawi co w życiu porabia tamta osobo, która Ci to powiedziała?
Ależ chcą rozmawiać, chcą! Nawet ze mną będą o nich wkrótce gadać. W radio! I jeszcze jedno! Uwielbiam być parentingową BloGirl. Nie ma się czego wstydzić. Uważam tak jak Ty – wykreowanie setek tekstów to powód do dumy!
Bo jak mówi się o blogu parentingowym, człowiek oczyma wyobraźni widzi te wszystkie kupy i pieluchy, nikt nie wnika w to, że można inaczej. Pamiętam że gdy w 2013 roku na BFG Dorota Zawadzka mówiła o blogach parentingowych, zgadzałam się z nią całkowicie, bo nie wiedziałam, że są inne. Może dlatego, że te inne wtedy jeszcze nie istniały, lub były w powijakach? A może dlatego, że większość rzutuje
Wiesz… początkowo ludzie nie akceptowali radia, później telewizji, a na koniec Internetu. Teraz nie akceptują blogów (przynajmniej ta archaiczna część). Dałem tą radę wcześniej i dam ją ponownie. Potakiwać, ignorować i spokojnie pozwolić wyginąć 🙂
Otóż kurde to! Zawsze tak było, że każde pokolenie słyszało od starszych, jakie to dzisiejsze młode są be fe i w ogóle! Aśka! To co wyżej: olać to i żyć wg własnego widzimisię!<br />Amen kurde!
Ja swojego założyłam, by nie pisać na innych o kupach i decyzję uważam za słuszną. Jak mi coś dzieckowego leży na wątrobie, to tam naskrobię i mam spokój. Z "ocenianiem" blogów bez ich oglądania spotykam się w sieci od dawna, zazwyczaj wypowiadają się w ten sposób lduzie zupełni nieobeznani z blogosferą, co wyguglali kilka blogów na chybił trafił i nie mają pojęcia na czym to polega. Że
O, o! I tu się zgadzam właśnie z tym ostatnim! 😉
Asiu bo są blogi parentingowe i blogi ,,parentingowe" tych pierwszych nienawidzę. Kupki, zupki i co dziecko robiło dzisiaj, jaką zabawę mamusia poleca, a która pościel była bardziej orzygana od drugiej. Zero konkretów, nuda i testowanie każdego badziewia – od kocyka po krem do dupy.<br /><br />Ale są też inne blogi. Takie jak Twój, Lucy eS, Potwora – no proszę Cię! Niby matki, niby
dodałabym coś, ale napisałaś wszystko 🙂
Czy to blogi parentingowe czy blogi ,,parentingowe", każdy ma prawo do tego aby je prowadzić.<br />Dla jednych jest to blog do tego aby tworzyć teksty na miarę właśnie Asi bloga – który jest blogiem z najwyższej półki w którym też są wspomnienia, codzienność itd. uchwycone w treść którą czyta sie właśnie jednym tchem, dla innych blog jest pamiętnikiem do tego aby uchwycić wspomnienia
A wiesz, że ten klimat się zmieni? Ty go zmienisz.