Ten wpis miałam przygotować już jakiś czas temu, ale syndrom gniazda jakoś przycichł, a i głowy nie miałam, żeby się pomyśleć o tym, co mnie niedługo czeka. Na szczęście jeden poród i noworodka mam już za sobą, więc ogarniam mniej więcej, o co chodzi i nawet doszłam do wniosku, że z wyprawkowego postu zupełnie zrezygnuję. Zmobilizowała mnie przyjaciółka, która rodzi niedługo po mnie i zadzwoniła zapłakana, że ona nie wie, nie potrafi, od czego zacząć, co zbędne, co to rampers, co Frida i ogólnie – co będzie potrzebne na porodówce? „Wiesz, jest tyle list w internecie, ale na każdej multum rzeczy, że aż niemożliwe, że to wszystko trzeba mieć. Mogłabyś mi powiedzieć takie minimum, z którym przeżyję, a ewentualnie później dokupię resztę? Nie chcę dać się zwariować i zalać dom niemowlęcymi gadżetami… Takie podstawy, proszę.”. Prosić długo nie musiała, więc przedstawiam rozsądkowy poradnik wyprawkowy, czyli co będzie potrzebne na porodówce:
Zależy mi na tym, żeby pokazać całkowite podstawy. Kiedy przypomnę sobie swoją torbę do szpitala [a raczej torby, bo miałam dwie, a do trzeciej upchałam jeszcze pampersy na wszelki wypadek, uśmiecham się z lekkim politowaniem. Gdzie ja miałam głowę? Już w szpitalu byłam wściekła na siebie, że wśród tryliarda rzeczy nie mogę znaleźć tego, co mi niezbędne, a leżąc na patologii ciąży [jeden dzień tylko, bo przygotowywałam się do wywołania porodu, który, na szczęście nie był potrzebny :)] zamiast się relaksować, to się martwiłam, czy Chłop zdąży przyjechać i zabrać te wszystkie graty na porodówkę, czy będzie pamiętał, w której torbie jest ubranko, w której ręczniki, w której pampersy, a w której woda do picia. Sama tego nie pamiętałam i plułam sobie w brodę, że nie ograniczyłam pakunków do absolutnego minimum. Takiego, który będę w stanie udźwignąć sama, jeśli się okaże, że Chłopa coś zatrzyma i w szpitalu wyląduję bez niego.
Pierwszą torbę [torby] do szpitala pakowałam i kompletowałam chyba z trzy tygodnie. Drugą – 30 minut [włączając w to czas spędzony w aptece :)]. Moim zdaniem z tym, co na poniższym zdjęciu, przetrwam trzy dni w szpitalu i serio namawiam przyszłe mamy, żeby kompletując swoje torby, brały pod uwagę to, że istnieje szansa, że zostaną z tą torbą same oraz to, że po porodzie naprawdę ciężko będzie znaleźć czas na godzinne ablucje i inne takie rzeczy. Nie warto targać ze sobą całego domu, wystarczy to, co niezbędne. Oto, co będzie potrzebne na porodówce:
Co będzie potrzebne mamie na porodówce:
- Dokumenty [czyli dowód osobisty i karta ciąży, dodatkowo wyniki ostatnich badań, a szczególnie: krwi i RH z przeciwciałami odpornościowymi, posiew GBS, HBS, Ag, Wr i dodatkowo USG, karty wypisów ze szpitala, jeśli byłaś w nim w trakcie ciąży, oraz opisy ewentualnych konsultacji okulistycznych, kardiologicznych i innych]. Ja wszystkie te papiery trzymam od początku w teczce ciążowej, więc po prostu zabieram teczkę i mam spokój 🙂
- podpaski poporodowe [konieczne, jeśli zamierzasz rodzić naturalnie. Są szpitale, które zaopatrują matki w artykuły higieniczne, w tym w podkłady, więc warto się zorientować, dopytać i ewentualnie kupić sobie jedną paczkę na powrót do domu. W moim szpitalu niestety nie ma darów losu, więc wydałam te 4 złote na swoje :). A odpowiadając na pytanie czytelniczki, która dopytywała się o poród jakiś czas temu – nie, tampony są niewskazane.
- podkłady poporodowe [opinie są różne – jedne wolą same podkłady, inne używają tylko podpasek, a ja kupiłam i to, i to, ponieważ wolę czuć się z każdej strony zabezpieczona, a podkłady ewentualnie wykorzystam potem jako matę albo podkładkę pod prześcieradło. Nie zmarnują się, a warto mieć trzy czy cztery, gdyby okazało się, że połóg jest wyjątkowo obfity. Również kosztują parę złotych, więc wydatek nie jest spory]. Możesz kupić: tutaj lub tutaj.
- majtki poporodowe [takie siateczkowe majtasy, których nie szkoda zabrudzić w połogu, łatwo wyprać w hipoalergicznym mydle, są przepuszczalne i w ogóle warto mieć po porodzie przynajmniej dwie pary. Niektóre położne nie zalecają ich używania, ale ja nie lubię, jak mi coś innego niż majty majta się między nogami, więc nie zamierzam z nich rezygnować. Na majty, podkłady i podpaski wydałam łącznie jakieś 30 zł, więc koszty nie są duże. Pamiętam, że w pierwszej ciąży odkładałam ten zakup do ostatniej chwili, bo bałam się, że zostawię w aptece majątek :)].
- koszula poporodowa [najlepiej dwie sztuki. To takie specjalne koszule ciążowe ze śmiesznymi rozcięciami na piersiach, żeby łatwiej było nakarmić dziecko tuż po przyjściu na świat. Ale pierworódki, zaklinam was, nie róbcie tego błędu, co ja, i nie wędrujcie do porodu w najdroższej koszuli, jaką znalazłyście w sklepie! Idźcie w tej, którą nie trudno wam będzie spisać na straty, bo koszulę do porodu trzeba będzie spisać na straty 😀 Ja rozwiązałam sprawę w ten sposób, że do porodu zabiorę dwie swoje starsze rozpinane koszule. I tak są za duże, rozpiąć mogę na karmienie i nie będzie ich szkoda 🙂 A potem się umyję i przebiorę w tę ładniejszą, a co!].
- klapki, ręcznik, szczotka do włosów, ewentualnie suszarka [wiadomo, że będzie to potrzebne, ja dodatkowo biorę zestaw skarpet, bo nie znoszę chodzić w kapciach, a klapek użyję wyłącznie na spacer pod prysznic. Co do ręczników – jeden na pierwsze użycia również możecie spisać na straty, więc nie musicie kosztować się na nówki sztuki, dobrze, żeby był mniejszy, no i standardowo kąpielowy, ewentualnie jeszcze możesz wziąć trzeci na zmianę, jeśli w czasie w porodu będziesz korzystać z prysznica. Mi na zmianę dowiózł Chłop na drugi dzień wieczorem, jeśli więc nie chcecie przeładować swojej torby, możecie zdać się na partnerów].
Ze wszystkich szczotek, a najbardziej po porodzie, kiedy włosy zaraz stracą swój blask i będą podatne na wypadanie polecam Finger Brush. Nawet Tangle Teezer ukłoniła się przed nią z pokorą 🙂
Porada czytelniczki:Mi najbardziej przydały się japonki w styczniu, bo miałam tak spuchnięte nogi, że w żadne buty nie wchodziły Na zdjęcie szwów jechałam w lutym w drewniakach. Natomiast jak rodziłam latem na pewno nie sprawdził się u mnie rożek. – Agnie Szka
- coś do czytania [na pierwszy poród wzięłam zestaw książek i gazet o dzieciach, w tym „Pierwszy rok z życia dziecka”, która to książka uniemożliwiła mi sen, bo były w niej opisane wszystkie straszne choroby, na które może zapaść Kosmyk i za każdym razem, jak ją przeglądałam, płakałam jak bóbr. Tym razem będę spokojniejsza – nie wezmę laptopa ani książek, ale zestaw normalnych gazet, które i tak tylko przekartkuję, czekając spakowana na wypis, bo wcześniej będę płakać albo zajmować się dzieckiem, albo się kąpać, albo próbować chodzić, albo zajmować się dzieckiem].
-> polecam wpis o książkach dla rodziców: „11 książek, które mi w macierzyństwie i sprawiły, że wszystko stało się prostsze”
- poduszka [bo szpitalne są okropne, a ja lubię mieć małą poduszeczkę pod łbem, poza tym przyda się do karmienia]
-> Fajną poduszkę znajdziesz tutaj lub tutaj.
- jedna lub dwie małe butelki wody [mi się nie przydały, bo rodziłam bardzo szybko, ale jeśli ktoś zamierza dłużej, to malutka butelka będzie niezbędna]
- ubranie na wyjście [no przecież w czymś będziesz musiała wyjść z tego przybytku, prawda? Ja sobie przyszykowałam lekką sukienkę i legginsy. Pamiętajcie, żeby nie pakować od razu obcisłych przedciążowych ciuchów. Moja koleżanka 10 po porodzie spytała, czy jestem już w drugiej ciąży – nie wiedziała, że brzuch kobiety po porodzie nie wraca od razu do przedciążowych rozmiarów, potrzebuje trochę więcej czasu, więc kulturalnie ostrzegam :)]
- kosmetyczka [a w niej to, co niżej]
Kosmetyczka do porodu:
Na szpitalny pobyt preferuję próbki, bo są małe i poręczne, a jak już wspomniałam, do szpitala zalecam spakować się w to, co zazwyczaj zabieramy w podróż, czyli oszczędnie. Specjalna pianka do mycia twarzy w moim przypadku jest koniecznością, poszukam jeszcze próbek szamponu do włosów i żelu do ciała, małe perfumki raczej już na wyjście, dezodorant, oczywistość, bez kremu do rąk nigdzie się nie ruszam, podkład, żeby się lepiej poczuć nie zerkając w przemęczoną po porodzie twarz, balsam do ust przyda się każdemu, bo z pewnością po wysiłku spierzchną wargi, krem na rozstępy [wierzcie lub nie] używałam przez całą ciążę i mam nadzieję go w szpitalu wykończyć, a hipoalergiczne mydło polecam każdej kobiecie po porodzie. Oczywiście, użyjecie go podczas drugiego, albo nawet trzeciego mycia, bo, na początku sam kontakt z wodą strasznie piecze [wiadomo, dlaczego :)]. Ja dodatkowo kupię sobie nową szczoteczkę i pastę do zębów. Pamiętam, że szykując się do pierwszego porodu, o mało nie zapomniałam swoich – umyłam zęby i zamiast do kosmetyczki, położyłam szczoteczkę tam, gdzie zwykle. Na szczęście w porę sobie przypomniałam, ale nie wiem, czy będę o tym pamiętać teraz, gdy na głowie będę miała Kosmyka. Dodatkowa szczoteczka i pasta może sobie leżeć w kosmetyczce, zapas i tak się zawsze przyda.
WPIS O FAJNYCH KOSMETYKACH PONIŻEJ 20 ZŁ: „10 kosmetyków, które zrobią ci lepiej niż SPA, a kosztują mniej niż 20 zł”
I tyle. Żadna filozofia. Nie potrzebujecie niczego więcej, a dodatkowe gadżety możecie wziąć tak jak ja [skarpetki albo suszarka]- jeśli macie jakieś swoje upodobania, dzięki którym poczujecie się lepiej, bezpieczniej, pewniej.
[su_tooltip style=”red” position=”north” content=”Co powinno się znaleźć w torbie do szpitala:”]Ale naprawdę, nie warto przeładowywać torby – ktoś coś zawsze do szpitala może donieść, a wychodzenie potem z gromem tobołów i kilkoma kilogramami dziecka na dodatek, może być problemem. [/su_tooltip]
Co będzie potrzebne na porodówce dla malucha:
Mam to szczęście [poniekąd w nieszczęściu], że w mój szpital zapewnia dzieciom ubranka i życzy sobie, żebym miała komplet jedynie na wyjście. Wobec tego moja paczka dla Drugiego Dziecka wygląda tak:
Rodzę w maju [cudowny termin między Dniem Matki a Dniem Dziecka], więc nie potrzebuję ani kombinezonu, ani w sumie rożka [w przypadku Kosmyka rożek nie był w ogóle potrzebny, bo mój syn wyrażał sprzeciw na jakiekolwiek pętanie w unieruchamiające szmatki]. Spakuję więc tylko swój ręczniczek „na wszelki” i kocyk na wyjście, dodatkowo wezmę otulacz i dwie, trzy pieluszki tetrowe. Pajac, kaftanik [jakby był chłodniejszy dzień], skarpetki, bodziak, pewnie dołożę jeszcze jedną cienką czapeczkę na „w szpitalu”, żeby położne nie płakały i obowiązkowe pieluszki [muszę jeszcze dokupić małą paczkę najmniejszego rozmiaru] i chusteczki nawilżające. Resztę zapewnia szpital. Oprócz pieluszek muszę dokupić jeszcze płyn do mycia, ale waham się, czy kupować specjalny, czy nie poradzić sobie ze zwykłym hipoalergicznym mydełkiem.
Gdybym musiała przygotować ubranka dla dziecka na pobyt w szpitalu [to znaczy, gdyby szpital mi ich nie zapewniał], spakowałabym z pewnością:
- pieluszki tetrowe [2-3 sztuki, przydają się do karmienia, przewijania, przykrycia i w ogóle tetra jest fajna]
- pieluchy zwykłe [najmniejszy rozmiar, jedna mała paczka wystarczy. Na początku myślałam, że będę pieluchować naturalnie, ale nie ma sensu chyba walczyć z tym w szpitalu. Co zrobię w domu, to zrobię, a w szpitalu zużyte pieluchy wyrzucę po prostu do kosza].
- płyn lub mydełko do mycia [chociaż szpitale bardzo często udostępniają swoje]
- 3 bawełniane body albo rozpinane z boku kaftaniki plus 3 pajace [w ogóle polecam pajace na pierwszy poród, najlepiej rozpinane z przodu i w kroku – są najwygodniejsze, a dla osoby niewprawionej w ubieranie niemowląt wszelka inna odzież sprawi kłopot. I znów zaklinam – nie kupujcie pajaców rozpinanych na plecach! Wiecie, co trzeba zrobić, żeby przewinąć i przebrać w to dziecko? Trzeba obrócić je na brzuszek, potem znów na plecy, potem znów na brzuszek… masakra. Nie wiem, kto mi kupił takiego pajaca, ale znajdę go i powiem mu do słuchu [to chyba byłam ja sama, ale trudno mi to przyjąć do wiadomości :D]. Nie ma sensu zabierać całej szafy malucha, wystarczy kilka sztuk. W pierwszych dniach życia dziecka nie warto go przebierać co kilka chwil, po co go jeszcze bardziej zmianami ubranek irytować, więc zapewniam, że na trzy dni w szpitalu więcej nie trzeba.
- rękawiczki niedrapki [wystarczą dwie pary, ewentualnie, zamiast kupować nowych, możesz użyć do tego zwykłych skarpetek – ja tak robiłam, bo te niedrapki ciągle mi się gubiły, a skarpetek miałam multum :D]
- ręcznik [najlepiej dwa, bo jeden również może zostać spisany na straty – położne owiną w go dziecko po porodzie, czyli wiecie, krew, smółka, te sprawy].
- szczoteczka do włosów [bo warto pogłaskać po głowie]
- smoczek [temat kontrowersyjny, więc postąpisz jak uważasz, ale ja byłam zagorzałą przeciwniczką smoczków, dopóki nie znalazłam się w szpitalu z noworodkiem, który bez piersi płakał jakby go zarzynano. To znaczy ja miałam wrażenie, że go zarzynają, więc nie opuszczałam go na krok i po raz pierwszy umyłam się, kiedy Chłop przyjechał późnym popołudniem w odwiedziny i mnie zmienił. Wszystkie położne na Madalińskiego tylko na mnie fukały, że marudzę i radziły sławetne „przystawiać, przystawiać, przystawiać” i tylko jedna, o wiele młodsza i najwyraźniej „nie zjedzona” przez starsze, uratowała mnie i moją współlokatorkę, pokazując stary trik – gazik w rękawiczkę gumową i do buzi. „No, dziewczyny, teraz możecie się opłukać”. I faktycznie, zyskałam 15 minut na umycie się i doprowadzenie do porządku. W moim przypadku smoczek nie uzależnił Kosmyka, odstawienie poszło sprawnie, ale ja też nie nadużywałam smoka i zabraniałam kategorycznie wciskania mu go do buzi na siłę [babcie to uwielbiają i jeszcze palcem docisnąć lubią :D] oraz spacerowania z ssaczem w paszczy. W każdym razie, możesz mieć „na wszelki”, ale nie polegaj na nim za mocno i nie wciskaj na siłę. Swoją drogą, te [klik] smoczki są po prostu cudowne 🙂
- nosidło/fotelik do samochodu dla noworodka [pamiętajcie o tym ostatnim, bo przepisy zabraniają przewozić maluchy bez takowego. Ja dla Kosmyka wybrałam wózek w komplecie z nosidłem [tak, jak dla Drugiego Dziecka zresztą] i miałam kłopot, bo ten wózek obiecała kupić rodzina. Termin mnie zastał, a wózka z nosidłem nie było, bo okazało się, że rodzina „kupuje rzeczy po porodzie, nigdy przed, bo taki jest zwyczaj”. Musiałam więc szukać nosidła na gwałt i przeżyłam sporo niepotrzebnego stresu, wyobrażając sobie, że rodzę, a nie mam w czym zabrać dziecka ze szpitala. Ostatecznie kupiłam wózek nie taki, jak chciałam, bo mój wymarzony był dopiero sprowadzany i ogólnie na gwałt, bez przemyślenia. Jeśli więc liczysz, że ktoś z rodziny kupi ci jakąś droższą a potrzebną rzecz dla dziecka, lepiej od razu poproś o pieniądze 🙂 To też istotna kwestia „wyprawkowa”, którą poruszę za w następnym poście.
Porada czytelniczki:Ja dołożyłabym jeszcze ze 3 tetry i trzy bodziaki lub pajace – moja Mała po cesarskim cięciu potrafiła „pięknie” ulewać, bo sobie czysciła drogi oddechowe i pokarmowe… No i całą wyprawkę szlag trafił z początkiem drugiej doby:-/ – Magdalena
W następnym poście dalszy ciąg wyprawki, a ja czekam na wasze komentarze – jakie akcesoria są niezbędne dla noworodka i przyszłych rodziców? Może do torby należy spakować coś jeszcze, o czym zapomniałam? Co się przyda, a co będzie całkowicie niepotrzebne? Jakie porady, dotyczące praktycznej wyprawki dajecie przyszłym rodzicom? Działamy!
Joanna Jaskółka
Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.
z żonką kupiliśmy wszystkie wymienione rzeczy. czekamy na naszego malucha. fajne pościele są na stronie https://www.belle-petite.pl/
Jak moja żona jak rodziła, to sobie kupiłem jednorazowe ubranie przez internet z tej stronki https://www.uniformshop.pl/search?controller=search&orderby=position&orderway=desc&search_query=jednorazowe fartuch i buty, musi być sterylnie 🙂
Bardzo dobra lista. Na pewno sie przyda.
Super wpis. Na pewno przyda się wielu przyszłym rodzicom, niebędącym do końca pewnym jak przygotować odpowiednią wyprawkę. Tak jak piszesz, najlepiej dowiedzieć się wcześniej co zapewnia nasz szpital, by niepotrzebnie nie pakować stosu rzeczy, bądź nie zacząć panikować w ostatniej chwili, że czegoś nie mamy. Ja także (z pomocą Mamy naszej małej Igi) pokusiłem się o stworzenie własnej idealnej szpitalnej wyprawki. Zapraszam zatem w wolnej chwili na mojego bloga (http://www.simed.pl/blog/jak-samemu-spakowac-torbe-do-szpitala/) i pozdrawiam serdecznie. Krzysiek : )
Oprócz wymienionych polecam maść na brodawki, bo małe ssaki gryzą jak szalone :), przydaje się też poduszka do karmienia, niektórzy może powiedzą, że to fanaberia, ale taka po raz pierwszy mama nie wie jeszcze do końca jak trzymać maleństwo, poza tym małe najchętniej ssałoby 24h, więc to wygoda. Zwłaszcza po cc.
Do listy koniecznie dodałabym ekstra skarpetki. I to nie tylko dla siebie, ale też dla partnera. Rodziłam w sierpniu i noce (podobnie jak teraz) były zimne. A oczywiście nie grzali. Dyskomfort był duży i bardzo pomogła ta dodatkowa para skarpet.
Ewentualnie landrynki i coś do jedzenia (do torby) oraz zgrzewkę wody (do zostawienia w samochodzie). Bardzo się przydają przy długich porodach. Landrynki dla matki do jedzenia, inne jedzenie dla ojca. No i woda dla obojga. Myśmy chyba ze 3 czy 4 butelki 1.5 L wypiliśmy.
„podpaski poporodowe, jeśli zamierzasz rodzić naturalnie” – dla ścisłości – jeśli nie zamierzasz – też się będzie z Ciebie lało, poród do poród.
Dla ścisłości – już to zostało w komentarzach poruszone 🙂
Dopiero po skomentowaniu, zauważyłam, że już wyjaśnione było 🙂
u mnie ani recznik ani nic nie było potrzebne do mycia !
To jednak chlopiec? 🙂
Czemu?
Bo wiekszosc elementow wyprawki tutaj, a takze i juz wczesniejszych zdjeciach, jest w kolorach wskazujacych na chlopca. Ale byc moze probujesz nas zmylic 🙂 W kazdym razie – wszystkiego dobrego!
Moja koszula do porodu jest w kolorach dla chłopca 😀 Zmieniłam płeć? 😀 Ręcznik dla dziecka – z odzysku po Kosmyku, bo nie chcę nówki sztuki po porodzie brudzić. Cała filozofia 🙂
Ile list by nie czytała i tak jedno jest pewne, że o czymś zapomnę:P Dobrze, że jest mąż który chętnie dowoził braki:))
Ja stawiam na wodę butelkowaną, takie małe butelki z dzióbkiem (po cesarce nie możesz się ruszyć a pić się chce). Nie doczytałam czy wpisałaś wkładki laktacyjne.. U mnie był nawał mleczny i w nocy spałam z pieluchą tetrową między pirrsiami 😉
Warto też sprawdzić co wymaga szpital. U mnie trzeba było mieć swoją lewatywę i podkłady. A dla Malucha pampersy i chusteczki nawilżane.
Myślę, że też dużo schodzi podpasek poporodowych, pamiętam że Mąż musiał dokupywać
Może większość z Was uzna to za fanaberię, ale oprócz powyższego przy moim drugim porodzie cuda zdziałały doczepiane, sztuczne rzęsy :p Nie żebym przywiązywała jakąś szczególną uwagę do wyglądu, ale spojrzenie na siebie saute ale jednak z makijażem, którego nie trzeba trzeć i zmywać gdy się pada na pysk ze zmęczenia działa cuda. Przy pierwszej córce byłam tak padnięta, że chyba przez miesiąc totalnie nie miałam weny żeby się malować, ani tym bardziej patrzeć na siebie w lustrze 😉 Za drugim razem więc te sztuczne rzęsy ciągle wprawiały mnie w dobry nastrój 🙂 A na po połogu polecam… kulki gejszy – nie tylko po to, żeby mięśnie Kegla ćwiczyć z oczywistych (czy mężusiowych) względów, ale żeby kręgosłup ratować przed wypadnięciem z orbity kręgowej ;p
Spoko 🙂 ja wzięłam tusz, z tego samego powodu – dla rownowagi (napuchniety brzuch, napompowane piersi, wypadające włosy – za to umyta świeża twarz i muśnięte tuszem rzęsy)
Ps co do świeżej twarzy – ja ze sobą nie miałam, bo dopiero teraz wpadło mi do głowy – spray odświeżający do twarzy (woda termalna) też może się przydać
O tak, woda w sprayu to zdecydowany must have 🙂
Dwie małe butelki wody?
Ja po porodzie wypiłam zgrzewkę wody w 2 dni xD
Ja też 🙂
zgrzewkę wody i 4 słoiki kompotu jabłkowego domowej roboty takiego kaca w życiu nie miałam 😉
To ja tylko a propos ewentualnego samodzielnego dźwigania torby, jakby rodzic numer dwa nie zdążył dotrzeć do szpitala-ja nie jestem w stanie zapanować nad pakowaniem rzeczy na zapas, ale problem dźwigania rozwiązałam, kupując specjalnie na drugi poród dużą torbę z rączką i kółkami-w ten sposób mogłam się sama obsłużyć (chociaż koniec końców nie musiałam), a torba towarzyszy nam teraz podczas wszystkich wyjazdów 🙂
Woda w butelce z dzióbkiem. Nie trzeba odkręcać i jak się leży wygodniej się pije. No i sucharki – jak już mogłam karmić (po cesarce) to przynoszono mi małą w porze moich posiłków i w rezultacie nie miałam kiedy zjeść więc sucharki baaardzo mi się przydały.
Tak czytam i czytam… i chyba zachciało mi się drugiego dziecka 😀
Warto dowiedzieć się czy szpital nie daje koszul porodowych. U nas były i w nich trzeba było rodzić (takie z „gołym tyłem”, więc „z głowy”.
Jeśli rodzi się przez CC.. to ubranie na wyjście musi być typu luźnego, ew jakies niezbyt „ściśliwe” legginsy. Rana te 3 dni po porodzie mocno boli, nie moze sie nic w nią „wciskać”. Najlepsza luźna sukienka, ale wiadomo ze nie zawsze jest ciepło.
Do jedzenia warto wziąć sucharki, chociaz w szpitalnych sklepikach są – po CC niewiele mozna jeść, sucharki są bardzo polecane 🙂
Dla mnie zawartość tej torby jest 2x za duza 🙂 I lepiej sprawdzała mi sie mała walizeczka na kółkach niż torba, pomimo ze zabawnie to moze wygladac 😉
Na drugi poród specjalnie spakowałam starą koszulę, bo – choć ją lubię – bardziej przypominała wyblakły namiot. Pomyślałam, że się zniszczy i łatwiej będzie mi ją wyrzucić… Taaa. Nie wiem, jak to zrobiłam, ale nie było na niej ani jednej plamy… Poród naturalny był, syn aktualnie ma prawie 10 miesięcy, koszula – wciąż nie wyrzucona ;D
Ja zabrałam t-shirt w rozmiarze na giganta, który po miałam zwyczajnie wyrzucić. Zamiast wyrzucić mąż go zabrał do domu, wyprał i schował do szafy. Gdy z przerażeniem odkryłam te koszulkę dodał tylko 'bbędziesz miała do następnego porodu’.
A tak w formie ciekawostki (chociaz moze ktoras zamierza rodzic w Holandii) opowiem co mi potrzebne bylo na te 4 godziny w szpitalu(jedna rodzenia i 3godzinki po). Przybylam(przyturlalam sie bo skurcze juz co dwie minuty ale nie moglam sama sie wybrac wczesniej do szpitala tylko wpierw dzwonic po polozna ktora przyjezdza do domu i decyduje czy juz wyslac do szpitala) przebralam sie w koszule na porod, za godzine urodzilam,godzina trzymania dziecka na piersi,zwarzyli zbadali,umyli dziecko dali szpitalnego pampersa,moje ubranka,,szpitalny kocyk , przystawili do piersi. Potem pod prysznic (moj zel szczoteczka i pasta) szpitalne byly:reczniki,wklady poporodowe,siateczkowe majtki. Zalozylam swoja koszulke i polozylam sie na godzinke. wyslalam setke wiadomosci do rodziny i znajomych. Potem zmierzyli mi temperatyre cisnienie ,ubralam sie, dziecko w kombinezon kocyk(styczen to byl) w fotelik samochodowy i do domku. Do drugiego 18miesiecznego synka ktory nie zdazyl sie stesknic za mamusia :))
koniecznie laktator, bo trzeba rozruszać piersi, czasami dokarmić malucha – chyba że ktoś nie planuje karmić naturalnie.
Podpaski i po cc są konieczne. Poród to poród, będzie się lało 😛 Ja swoją torbę do szpitala też wzięłam wielką, bo choć przestudiowałam szpitalną listę „co wziąć” tryliard razy itak spakowałam to co niepotrzebne. Dziś jestem mądrzejsza i będę się trzymać szpitalnej listy 🙂
W 'moim’ szpitalu kobiety które rodzą naturalnie nie mogą w czasie porodu nic jeść ani pić (ewentualnie zwilżyć usta).
Też nie mogłam jeść ani pić, bo zawsze jest jakieś tam ryzyko cesarki.
a położne cię pilnowały cały czas?? piłam kiedy tylko położna wyszła za drzwi 😉 i żyję a i synek zdrowy
Miałam tylko dwie koszule (nie znoszę, w domu więcej nie mam), po czym okazało się, że musimy siedzieć w szpitalu 10 dni i musiałam zdalnie organizować kupno kolejnych. W walizce miałam również mały laktator ręczny i nakładki na brodawki. Intuicyjnie wzięłam, bo co ja wtedy wiedziałam o tych sprawach. Ale wszystko się przydało.
Zdecydowanie tantum rosa! Ja do rozpylania kupiłam sobie taką butelkę z areozolem w pepco chyba za 4zł i nie miałam problemu z aplikacją:D i ręczniki jednorazowe papierowe, żeby nie trzeć się ręcznikiem w najwrażliwszym miejscu. U mnie w szpitalu trzeba było mieć swój papier toaletowy, sztućce i kubek. Ale to już na po porodzie. Nie wiem czy były wymienione grube skarpety – ja poród miałam bardzo szybki i stopy nie zdążyły zmarznąć, za to po porodzie były mega dreszcze i aż mnie trzęsło z zimna. I polecam małe ręczniczki z ikei – do karmienia były dla mnie poręczniejsze niż pielucha, jak mleko lało się wszędzie.Można też słuchawki – ja akurat po porodzie leżałam w jedynce i jak mała wisiała w nocy na piersi to sobie radio puszczałam. Butelka z dzióbkiem – zwłaszcza jak ciężko usiąść to łatwiej się napić na pół leżąco. Jak się rodzi w lecie to woda termalna – u mnie był poród wiosną, ale cały dzień słońce grzało prosto w okno, więc pociłam się jak świnka.
Wkładki laktacyjne dla mnie konieczne – przy pierwszym nie zabrałam i z zaskoczeniem zalałam się mlekiem po pas dosłownie. Biustonosz i skarpetki.
Mnie przydały się jeszcze 2 pieluszki tetrowe do pomocy przy karmieniu.
Pieluszki są, wkładki muszę dodać 🙂
Ja miałam jeszcze maść dla małego, butle i laktator bo musiałam ściągać mleko (Junior leżał w inkubatorze), ładowarka do telefonu!!!!
Jest na liście do pobrania 🙂 pamiętałam!
Ja wzięłam masę zbędnych rzeczy, a zapomniałam kilku niezbędnych 😉
To ja dorzucę swoje: papier toaletowy, sztućce, talerz i kubek. Szpital w którym rodziłam też zapewniał ubranka dla dziecka ale moja mała dostała jakiegoś uczulenia i kazali przynieść swoje, także warto przygotować żeby w razie czego tato mógł przynieść.
O tak, sztućce. Klasyka:)
Tantuum rosa i cos poręcznego do rozrobianie i psikania 😉
a ja mialam pizame nie koszule. nie cierpie koszul 🙂
Te duże podpaski po cc też są konieczne.
O, dobrze wiedzieć!
Dokładnie! Macica oczyszcza się po jakikolwiek porodzie, także nie ma znaczenia w jaki sposob rodzisz..
stanik do karmienia i wkładki jak nam mleko będzie się lało 🙂
szlafrok
hmmm zaraz mi przyjdzie się pakować
a jestem w czarnej
No no! 🙂 Podkład i suszarka, szalejesz 😀 Byłam z Witem 8 dni po porodzie jeszcze w szpitalu i ani razu nie użyłam żadnej z tych rzeczy 🙂
Ja tam suszarki nawet nie mam, ale wiem, że są dziewczyny, które wyłącznie nią suszą włosy, więc domyślam się, że może być niezbędna 😀 Podkładów też w szpitalu nie użyłam – dawali swoje, ale też dostałam sygnał, że niektóre szpitale wymagają swoich, to jeden czy dwa można spakować 😀 Warto w każdym razie pytać się, czego oczekuje szpital – to najprostsze 🙂
Ej ja miałam jeszcze prostownicę i konturówkę do oczu 😀
No mówię – podstawy 😀
ja rodziłam 4 lata temu i przedstawiam moje must have szpitalnego pobytu:
1. mała butelka po wodzie z dziubkiem – nie do picia ale do polewania krocza przy robieniu siku – dla mnie to była rzecz bezcenna.
2. koszula do rodzenia z długim rękawem
3. ciepłe skarpety
4. termofor – przydał mi się po porodzie pod nogi, bo było mi tak zimno, że kołdra i 2 koce nie pomagały się rozgrzać.
5. maść na sutki
6. szlafrok
7. majtki z siatki i wkładki poporodowe – używałam przez pierwsze 2 tygodnie
8. biustonosz do karmienia + wkładki laktacyjne – ja przy karmieniu małej na sali oblałam pół ściany jak wyciągnęłam cyce do karmienia.
9. ręczniki – jeżeli już koniecznie chcecie nowe upierzcie je wcześniej kilka razy. Mój mąż przywiózł mi po porodzie nowiuteńkie ręczniki co w życiu na oczy wody nie widziały, więc możecie sobie wyobrazić co to była za przygoda się nimi wycierać.
10. tantum rosa lub jakieś inne psikadło – ja przeżyłam szok, ale taki pozytywny po pierwszym porodzie, jak lekarz, który odbierał poród przy obchodzie podarował mi – już nie pamiętam nazwy – w aerozolu, na receptę (bo było z antybiotykiem) jakiś lek właśnie na podrażnienia. Żadnej prośby z mojej strony wcześniej nie było o polecenie czegoś czy receptę, bo w zasadzie nie skrżyłam się na ból, sam z siebie przyniósł i to było takie fajne. I bardzo fajnie działało na swędzącą pipę.
11. Oliwka do ciała, mokre chusteczki dla bobasa i dla nas.
12. Dla dziecka: pampersy – wystarczy myślę kilka sztuk na początek jeżeli nie wiemy czy szpital udostępnia. U mnie w szpitalu były ale takie sztywne, na jednym pociełam sobie palce.
13. Śpioszki i body – te szpitale były tak smasakrowane że nadawały się tylko do spalenia. Używałam własnych mimo niezadowolenia pielęgniarek.
Raz usłusłyszałam rozmowę pielęgniarki z jedną z mam, która też chciałą używać swoich ubranek dla dziecka, a argument pielęgniarki był taki że te ubranka szpitale są specjalnie dezynfekowane a te własne nie i dziecko może dostać uczulenia.
Dobrze że młoda mama miała głowę na karku i po tym stwierdziła że dziecka nie zawinie już nawet w szpitalny rożek.
14. Preparaty do nawadniania np. jak przy wymoitach czy biegunce – polecam je do picia przez kilka pierwszych dni po porodzie, fajnie nawadniają i mi pomogły ustrzec się zaparć. Trzeba tylko uważać na ilość bo może działać w drugą stronę.
15. Drobniaki – ja w sali miałam telewizor na drobniaki i powiem szczerze że fajnie było tak się odmóżdżyć przez chwilę.
16. Własny katering – gdyby nie rodzina umarłabym z głodu. Śniadanie punkt 8, obiad godz. 14, kolacja 18. Jeżeli akurat byłaś na badaniu o zostawieniu porcji zapomnij. Poza tym matkom karmiącym podaje się (przykładowe menu): rano 2 kromki chleba bułkowego, 2 palsterki mielonki + ogórek konserwowy; obiad zupa: fasolowa, na drugie danie potrawkę kalafiorowo brokułową z ziemniakiem; kolacja 2 kromki chleba bułkowego, parówkę i masło. Do picia kawa zbożowa zabielana lub herbata czarna lub kompot. Dalszy komentarz zbędny.
17. Jasiek / poduszka – pomaga przy kramieniu jak dzidzia potrzebuje 45 minut na jedzenie.
18. Kosmetyki dla mamy – ja miałam tylko krem nawilżający do twarzy, balsam i żel do higieny intymnej, którym myłam wszystko (i włosy i siebie i ręce).
Tyle co pamiętam
też miałąm kosmetyczkę, i ani razu się nie pomalowałam 😛
Chodziło mi o podkład na twarz 🙂 Istne szaleństwo! 🙂
#mózgmatki 😀 Tylko o wydzielinach myśli 😀 W sensie ja: Podkłady? Poporodowe tylko! 😀