Rok temu zauważyłam, że w chwilach stresu, syn robi coś, co jest mi doskonale znane – podświadomie kieruje palce do buzi i zaczyna gryźć. Na początku widziałam tylko obgryzione skórki, potem już zaczął gryźć paznokcie. Jako wieloletnia obgryzaczka, wiedziałam, co to znaczy. Korzystając z tego, że to dopiero sam początek obgryzania, podeszłam i poprosiłam, żeby nie obgryzał paznokci, że ja mu pokażę inne sposoby na rozładowanie stresu, pojedziemy do sklepu, kupimy jakieś przegryzki czy coś. A on mi odpowiedział:
– Po co, mamo? Przecież ty cały czas masz obgryzione i jakoś żyjesz?
To było przed majówką i właśnie wtedy się zawzięłam i pomyślałam sobie: Tak? Tak ze mną będziesz rozmawiał? To zaraz zobaczysz!
24 maja opublikowałam to zdjęcie, z króciutkimi dla większości, ale dla mnie najdłuższymi w życiu paznokciami:
Rzucić obgryzanie nie jest łatwo, ale jak już się to zrobi, to wcale nie jest prościej. Utrzymać w dobrym stanie paznokcie obgryzane przez wiele lat, to więcej niż wysiłek. To katorga! W moim przypadku wyjątkowa, bo pomimo że przestałam nałogowo obgryzać, życie stawiało mnie przed różnymi sytuacjami, na przykład przed taką:
#pokazpazur
Na ten mój problem odpowiedziało mi Eveline, które zorganizowało konkurs #pokazpazurzeveline tutaj i zapytało, czy przyjmę wyzwanie i pokażę te swoje pazury. Ja odpowiedziałam krótko – sorry, nie mam pazurów. A oni do mnie: spoko, będziesz je mieć. I będziesz je mieć nawet wykonując wszystko to, co do tej pory. Na tym zresztą polega konkurs, żeby pokazać swoje hobby i paznokcie 🙂
Na konkurs, oczywiście, serdecznie zapraszam, znalazłam przepiękne zdjęcia pod tym hashtagiem, co jeszcze bardziej zmotywowało mnie, żeby zająć się swoimi paznokciami. Na początku zajęłam się sama…
Potem już pomagały mi dzieci…
Spędziłam dwa tygodnie używając tylko odżywek Eveline [które, swoją drogą zmieniły już skład, występujący kiedyś w odżywkach formaldehyd został zastąpiony naturalnym składnikiem PISTACIA LENTISCUS]. Nie skupiając się na tym, żeby paznokcie mi jak najwięcej urosły, ale na tym, żeby były twarde i odporne [coś, na czym nigdy się nie skupiałam]. W ciągu tych dwóch tygodni normalnie zmywałam, odkurzałam, myłam moje włosy [1,5 godziny w kontakcie z wodą, bo włosy to mi zabrały wszystko, co miałam w paznokciach :D], paliłam w piecu, bo Chłopu wrzucili jakieś dodatkowe służby, bawiłam się z dziećmi i… są. Krótkie, bo krótkie, ale moje i pomalowane też po mojemu, bo muszę mieć trochę radości i koloru w życiu, po raz pierwszy od 1,5 roku pomalowałam i wciąż nie mogę uwierzyć, że mi się udało 🙂
Jeśli chcesz zerkać, czy efekty udaje mi się utrzymać i jak sprawują się moje paznokcie, zerkaj na moje instastory, codziennie coś tam pazurami pokazuję 🙂 Więc trzymaj za mnie kciuki! Czy pazury? No bo jak tam te twoje pazury? Masz je, czy nie bardzo?
Wpis i paznokcie powstały przy wsparciu marki Eveline