Pogoda na Mazurach zmienia się jak humor kobiety przed okresem. Wstajesz rano, widzisz przepiękne słońce i liczysz na wspaniały dzień wygrzewania się w słońcu i błogiego lenistwa, a kiedy wychodzisz na dwór, okazuje się, że zaczyna kropić, a znad Pisza dociera powoli wielka burzowa chmura. Ups.
No właśnie taką, jak wyżej Kosmyk, miałam minę, kiedy zobaczyłam panującą kilka dni temu aurę. Ale cóż, żyje się dalej, trzeba zakasać rękawy, wyszperać kalosze i ochronną kurtkę i wrzucić dziecko do jakiegoś jeziora. Dobrze, że mamy jedno pod nosem 🙂
Jezioro, jeziorem, ale od kilku dni oprócz niego, mamy gości [czytelników bloga, swoją drogą], a że goście mają córeczkę, to już w ogóle aura nam nie straszna. Co prawda Kosmyk stale myli imię dziewczynki z ukochaną Lidzią [pamiętacie? KLIK], ale przynajmniej jednego jest pewny – Sonia to jego najlepsza przyjaciółka. Lidzia. A nie, Sonia. Sonia, Kosmyku, teraz mieszka u nas Sonia. Sama się czasem mylę :/
Koleżanka, jezioro i deszcz niezmienne w przypadku mojego dziecka równa się jednemu – przemoczeniu do suchej nitki.
Serio. On przyniósł w tych kaloszach do domu przynajmniej dwie szklanki wody. Czasem tęsknię za płytką miastową kałużą. Nasza przydomowa ma w porywach do 40 metrów głębokości. I weź się, człowieku, nie zamocz. Nawet jeśli przez chwilę nie pada…
Czy któreś z waszych dzieci ma już za sobą kąpiel gdzieś indziej niż basen i wanna? Czy moje jest pierwsze? Jeszcze tego samego dnia, tylko kilka godzin później, pogoda zmieniła się diametralnie i Kosmyk zażył swojej pierwszej pełnej kąpieli. Następnego dnia było już całkiem upalnie, ale to pokażę później – najpewniej jutro 🙂
Przypominam też o nowym cyklu „nasza biblioteka”. Dwa wpisy już dziś pojawiły się na blogu [tak, to jest trzeci wpis dzisiaj – szaleństwo!] i systematycznie będę uzupełniać zdjęcia i opisy wszystkich naszych książeczek – tych, oczywiście, które czcimy i cenimy 🙂 Do naszej biblioteki będzie można zajrzeć klikając etykietę „nasza biblioteka”. Etykiety znajdują się w prawej szpalcie bloga – na pewno je znajdziecie 😉
Mój już w maju pływał w jeziorze a jechaliśmy tylko na chwilę rowerami na piknik :)Młody kąpał się ponad 2 godziny i z wody nie dało się go wyciągnąć ma to po tatusiu
Fantastyczny klimat,zwlaszcza po trzech dniach zaru lejacego sie z nieba;)Wasz post ma dzisiaj terapeltyczny czyt.chlodzacy charakter;)
Kosmyk to jednak prawdziwy Mazur, który jezioro ma oswojone! Mój Szymek na sto procent wbiegłby do wody tak głęboko, aż wystawałby mu tylko nos i musiałabym mu pędzić na ratunek. 😉
Moja siostrzenica już zaliczyła kąpaczkę w Śniardwach:)0
Nasze pierwsze wakacje z 3mc Hanką były na Mazurach koło Pisza (Jablonki) Kocham mazurskie klimaty…to najpiekniejsze polskie okolice! 😀
Nasza póki co pluska się jedynie w wannie a w porywach w fontannie;-) Za to pod wpływem Świnki Peppy uwielbia kałuże z błotkiem! Kosmyk jest uroczy w tej żółciutkiej kurteczce:-*:-*
Nasza dziś zaliczyła moczenie po raz pierwszy w ślesińskich wodach. Odważna jak cholera. Od razu na głęboką startowała. Dziecię szczęśliwe a my…umęczeni. upał też wykańcza. U nas w weekend żar z nieba się lał.
Tia. O wykańczającym upale będzie jutro, wiem, o co chodzi 🙂 Masakra. Aż załowałam, że tyle ludzi się kręci, bo bym se w samych gaciach i staniku paradowała [a kostiumu jeszcze nie nabyłam] 🙂
czy znaczy, że na Mazurach pogoda jak w Londynie 🙂 tam też deszcz i słońce naprzemiennie, tylko kałuże płytsze (no chyba, żeby Tamizę liczyć)