Czy chrzest może być szkodliwy?

 

Pamiętam, że gdy oświadczałam, że chrzcić dzieci nie będę [i nie chrzciłam], spotykałam się zawsze ze zdziwieniem, bo przecież „religia kształtuje moralność”, „człowiek bez religii jest jak człowiek bez mapy na skrzyżowaniu” i temu podobne. W dalszym ciągu też jednym z największych dylematów młodych mam jest właśnie problem – chrzcić czy nie chrzcić dziecka. Bo nawet jeśli rodzicom na chrzcie nie zależy, do głosu dochodzi rodzina, która wywiera swoistą presję, gdyż dziecko nieochrzczone, dziecko nienarodzone niemalże. Jakże przecież uczcić przyjście na świat nowego człowieka, jak nie huczną imprezą po kościelnej uroczystości? Czy w Polsce w ogóle wypada nie ochrzcić dziecka? I jeszcze inaczej – czy chrzest może być szkodliwy?

 

 

Taka tradycja

 

 

Chrzest stał się naszą tradycją i jakoś sobie nie wyobrażamy, żeby inaczej uczcić przyjście na świat potomka, jak właśnie kopertą dla księdza [powiecie, że można trafić na księdza, co ochrzci za darmo – właśnie, trzeba trafić], huczną imprezą w knajpie i licznymi prezentami. Takie zimowe święta, tylko sami sobie termin wybieramy. Ale, ale! – powiecie – Przecież wcale nie trzeba hucznie obchodzić chrzcin! Zapewne masz koleżankę, kolegę lub sama dość skromnie przeszliście przez ten sakrament. Ok, każdy zna kogoś takiego, ale tak czy siak trudno nam sobie wyobrazić, by chrztu dziecka nie było w ogóle… Tymczasem, jak w rozmowie z natemat.pl mówi prof. Tadeusz Bartoś, filozof, teolog i były zakonnik:

 

 

– W dawnej tradycji Kościoła chrzest przyjmowali dorośli. Nie ma żadnej przeszkody, by to robić. Kiedyś stosunki społeczne były inne, dzieci były bardziej własnością ojca i to on o wszystkim decydował. Od ponad stu lat uważamy w Europie, że nikt nie może być niczyją własnością. Z chrztem trzeba by więc poczekać, żeby ludzie sami wybierali. W przeciwnym razie mamy do czynienia z nieuzasadnionym, niepotrzebnym zawłaszczeniem, nieuszanowaniem prawa wyboru.

 

 

A jednak – chrzest to też jedyne, jakie przychodzi nam do głowy, wprowadzenie dziecka do społeczności, przywitanie go, pokazanie bliskim, zawężenie więzi. Tak się utarło, co samemu sakramentowi przyniosło chyba więcej szkody niż pożytku. Mniejsze zło, gdy do chrztu prowadzą ludzie wierzący, uczęszczający i zamierzający wychować dziecko bardzo blisko kościoła, gorzej, gdy przymierzają się do niego agnostycy albo ludzie niewierzący, którzy w pewnym momencie zwyczajnie się poddają, bo przecież jak można wychować dziecko bez fundamentu wiary.

 

 

Czy religia kształtuje moralność?

 

Faktem jest [i temu nie zaprzeczę], że religia dostarcza gotowych rozwiązań, zwalnia od samodzielnego roztrząsania dylematów, jest podporą w momentach zwątpienia i przynosi odpowiedzi na pytania, których nasz kiepski ludzki umysł ogarnąć nie potrafi. Jest pomocna, to prawda, ale czy naprawdę kształtuje moralność? Czy nie prowadząc dziecka do chrztu naprawdę odzieram go z moralności? Czy argument „nieważne, czy będzie wierzył czy nie, człowiek musi mieć jakiś fundament wiary, żeby było mu lepiej i łatwiej” naprawdę jest sensowny?

 

 

Międzynarodowi badacze postanowili to przeanalizować i wyszło im coś, co wielu z was pomoże w dyskusjach z rodziną, która za wszelką cenę stara się was przegonić na jasną stronę mocy, ale i wam, jeśli zastanawiacie się nad przyszłością swojego dziecka.

 

Międzynarodowy zespół badaczy postanowił sprawdzić, jaki wpływ na postawę altruistyczną u dzieci ma ich wychowywanie w religijnych domach. […] przeprowadzili badania obejmujące grupę ponad 1100 dzieci z różnych krajów świata. […] Badane dzieci musiały wziąć udział w grze, podczas której miały zadecydować, ile z posiadanych przez siebie naklejek są skłonne oddać anonimowemu dziecku z tej samej szkoły i grupy etnicznej. […] w przeciwieństwie do tych wychowywanych w domach ateistycznych i o niskim stopniu religijności dzieci z rodzin najbardziej religijnych były o wiele mniej hojne.

Z badania wynika również, że dzieci z rodzin bardziej religijnych o wiele surowiej oceniają krzywdę wyrządzaną innym i oczekują za nią ostrzejszych kar. Te wnioski są zbieżne z wynikami wcześniejszego badania na dorosłych, które dowiodło, że wysoki stopień religijności wiąże się ze zwiększeniem poziomu nietolerancji i represyjności wobec przestępców (religijni dorośli są bardziej skłonni w orzekaniu najsurowszych kar).

Według badaczy przynajmniej częściowo można to zjawisko wytłumaczyć tym, że osoby religijne uważają się za „moralnie upoważnione” do surowszego oceniania innych. Jednak naukowcy przypominają, że religia i moralne postępowanie to dwie zupełnie niezależne od siebie rzeczy.

 

Fragmenty tekstu za Wyborcza.pl, badania w oryginale tutaj.

 

 

Jaki wniosek? Religijność faktycznie może kształtować moralność ocenę moralności ludzkiej. Po prostu z religijnymi wyznacznikami łatwiej nam ocenić czyjeś zachowanie zgodnie z religijnym kanonem i wydać osąd. Ale bycie religijnym, co sami zapewne zauważyliście, wcale nie czyni nas z automatu lepszymi ludźmi. Nawet więcej – często prowadzi nas na manowce i w swojej ocenie jesteśmy niczym kaci, surowi i bez przebaczenia.

 

 

 

Dlaczego należy ochrzcić dziecko?

 

 

„Bo tak trzeba”

Moje ulubione. Zdanie mówiące wszystko i nic, czyli argument żaden. Nie wiadomo kto kazał, nie wiadomo, dlaczego, ale róbmy tak, bo przecież inni robią, to nie będziemy gorsi.

 

„Bo się obrażę”

To się obrażaj! Proszę bardzo! To chyba nawet najlepsze wyjście, jeśli miałabyś do końca życia namawiać mnie na coś, czego nie chcę. Nie musisz przyjeżdżać, nie musisz widywać się z wnukami. One spotkają jeszcze na swojej drodze ludzi, którzy nie obrażą się za brak śladu kropidła na czole, więc czapka z daszkiem, pa.

 

„Bo nie kupię ci prezentu”

Dziecku nie kupisz, nie mi. Jeśli szantażem chcesz mnie przekonać, by dziecko przestąpiło progi twojej religii, to wybacz, ale…

 

 

„Bo będzie niespokojny/niegrzeczny/płaczliwy dopóki nie wypędzisz z niego diabła”

 

Wiecie, że ludzie naprawdę wierzą w takie rzeczy?

 

„Nie trafi do nieba”

 

Z tego co wiem, kościół odszedł już od koncepcji, że w razie nagłej śmierci dziecka jego dusza przechodzi do czyśćca. W sumie nie wiadomo, gdzie ta dusza odchodzi, ale na pewno nie jest jej źle. Dzieci są przecież uprzywilejowane.

 

„A bo ślubu kościelnego nie weźmie”

A czemu miałoby nie wziąć? Jeśli zechce, to nic nie stoi na przeszkodzie, żeby jako dorosłe przyjęło zarówno chrzest, komunię i bierzmowanie. Znam kilka osób, które sprawnie to załatwiło i nie miało z tym najmniejszego problemu.

 

„Ochrzcij na wszelki wypadek, bo nigdy nic nie wiadomo”

I obrzezaj jeszcze, na wszelki wypadek, zapisz do scjentologów, każ mu zjeść wątrobę renifera, bo przecież oprócz katolickiego boga, jest jeszcze mnóstwo innych bogów, warto więc dziecko z każdej strony zabezpieczyć.

 

„Bo dzieci będą wytykać palcami”

Nie dzieci, tylko dorośli, czyli ty. To przecież od dorosłych dzieci uczą się tolerancji i akceptacji. Miło, że pokazujesz, jak szczodrze potrafisz nią szafować. Czy będzie mu trudniej? Każdemu jest trudniej. Każdy ma coś, co go odróżnia od reszty, więc czy to będzie wiara, czy włosy, czy charakter, czy talent, czy coś tam – musimy po prostu nauczyć dzieci z tym żyć.

 

„Bo nie dostanie prezentu na komunię”

Dostanie tysiące prezentów. Bez okazji.

 

„Bo taka jest tradycja”

Tradycje bywają, dopóki ludzie widzą w nich sens i odchodzą, jeśli coraz mniej ludzi widzi potrzebę ich kontynuowania.  Sporo było tradycji w naszej [nie tylko] kulturze, które przeminęły i słuch o nich zaginął. I najważniejsze – nie dość, że ich nie pamiętamy, to jeszcze w ogóle za nimi nie tęsknimy.

 

„Bo będzie miało pretensję w przyszłości”

Być może. Tak jak ja mam pretensję, że moje nazwisko widnieje w księgach kościelnych i jestem brana pod uwagę jako „większość katolicka”. Co z tego, że się wypiszę z kościoła, jeśli piętno chrztu wisieć będzie na mnie do końca życia i nawet jeśli przejdę na buddyzm, w dalszym ciągu w księgach figurować będę jako „ochrzczona”, czyli „nasza”. A tak na prosty matczyny rozum – dziecko będzie miało do ciebie wiele pretensji. Moja koleżanka do dziś nie może wybaczyć matce, że ta nie kupiła jej różowych trampek, jakie nosiły wszystkie dziewczyny w szkole. Bywa.

 

 

 

 

Pierwszą sprawą jest uświadomienie sobie, jak ważny jest dla ciebie chrzest. Czy wyobrażasz sobie życie bez niego? Jeśli jesteś wierzący i praktykujący, zapewne chrzest twojego dziecka będzie dla ciebie najważniejszy. Innej drogi sobie nie wyobrażasz i wcale nie zamierzam cię od niej odwodzić. Ufam, że wychowasz dziecko najlepiej jak potrafisz i krzywdy mu nie zrobisz. Najgorsze jest natomiast przeciwstawianie się swoim własnym poglądom i podążanie za tłumem, bo ciocia nie zapisze ci w spadku serwisu do herbaty albo teściowa się obrazi. Wtedy, nawet jeśli kupisz dziecku najpiękniejszą sukienkę, tak naprawdę nie ochrzcisz dziecka, ale dasz mu pierwszą naukę hipokryzji.

 

 

 

Szkodliwe skutki chrztu

 

Nie chciałabym, żeby wyszło, że potępiam każdego, kto wbrew sobie ochrzcił swoje dziecko. Nie chciałabym też wyjść na tą, co kpi sobie z religii. Akurat w tej sprawie chcę traktować innych tak, jak oczekuję, że mnie będą traktować. Ale sam chrzest jest dla mnie problemem, który dotyczy nie tylko ateistów, agnostyków, ale katolików także.

 

 

Ochrzciłaś dziecko? Nie narzekaj na polityków

 

 

To już nie chodzi o to, że maleńkie dziecko wtłaczamy w coś, czego później już nigdy się nie wydostanie [nawet jeśli jako dorosłe dokona apostazji]. Kwestię szkodliwości chrztu widzimy już teraz, gdy politycy dokonują swoich wyborów i zgłaszają ustawy, kierowani tym, ilu katolików o teoretycznie określonych poglądach mieszka w naszym kraju. A mieszka ich dużo, ponad 90 procent, mimo że odsetek osób po 18 roku uczęszczających do kościoła stale maleje. Skąd więc ten wysoki odsetek? A stąd, że GUS swoje dane o liczbie katolików czerpie od Instytutu Statystycznego Kościoła Katolickiego, a ten swoje dane zbiera li i jedynie z liczby… ochrzczonych dzieci [wiecie, że w 2013 roku statystyki udzielonych chrztów przekroczyły 100%?]. Im więcej więc osób swoje poglądy wyrzuci za okno i dla świętego spokoju ochrzci potomka, tym bardziej przyczynia się do kierunku naszej polityki, do tego, że bohaterskie przedłużenie finansowania in vitro staje się wydarzeniem na miarę zwycięskiego meczu Polaków, wyrok skazujący na wieloletnie więzienie za aborcję jest bardziej niż możliwy, a lekcji religii w szkole jest w dalszym ciągu więcej niż fizyki czy chemii.

 

 

Krzywoprzysięstwo 

 

 

Warto pamiętać, że to, co mówisz przed księdzem w momencie chrztu jest przysięgą. To idzie mniej więcej tak:

 

„- Prosząc o Chrzest dla Waszego dziecka przyjmujecie na siebie obowiązek wychowania go w wierze, aby zachowując Boże przykazania, miłował Boga i bliźniego, jak nauczył nas Jezus Chrystus. Czy jesteście świadomi tego obowiązku?

– Jesteśmy świadomi.

– A wy, Rodzice chrzestni, czy jesteście gotowi pomagać rodzicom tego dziecka w wypełnianiu obowiązku?

– Jesteśmy gotowi.”

 

Jestem ciekawa, dla ilu osób chrzest skończył się na wypowiedzeniu tych słów? Ile tych osób, w momencie wypowiadania przysięgi, myślało „no szybciej, szybciej, potem będzie wyżerka i wreszcie z głowy”. Czy są świadomi, że popełnili krzywoprzysięstwo? Co na to osoby, które bezrefleksyjnie, w imię swojej religii, namawiają na ochrzczenie dzieci, czyli, w gruncie rzeczy, zachęcają do popełnienia grzechu?

 

 

Strach

 

 

Niczego, jako dziecko, nie bałam się bardziej, jak właśnie ogni piekielnych. Religia kojarzy mi się wyłącznie ze strachem pierwszych lat dzieciństwa, mimo że moi rodzice wcale nie naciskali na to, żebym chodziła regularnie do kościoła i nie zapędzali do modlitw.  Sama wizja ogni piekielnych, boga, który rozdaje kary i nagrody i to, że nawet jeśli nie zrobiłam nic złego, ciąży na mnie grzech pierworodny, którego ja, mała Asia, wcale nie zrobiłam, było dla mnie wyniszczające. Pierwsza spowiedź, na szczęście, nie była dla mnie tak traumatycznym przeżyciem, jak dla mojej koleżanki, która zwyczajnie posikała się w majtki. Ja już wtedy doszłam do wniosku, że całe to zamieszanie nie ma sensu i pewnie, gdybym urodziła się trochę później, rodzice daliby sobie spokój i ulegli moim prośbom, żebym do tej komunii wcale nie podchodziła.

 

 

Decyzja na całe życie

 

 

Warto o tym pamiętać. Chrzest to nie impreza powitalna dla dziecka. To decyzja na całe życie, z której wypisać się nie można.  Może faktycznie warto z nią poczekać, aż dziecko będzie miało przynajmniej możliwość wyrażenia swojego zdania? Albo przynajmniej pamiętało, że samo, z własnej woli, chciało zacząć uczestniczyć w życiu religijnym parafii?

 

 

Chrzcij świadomie

 

Nie będę namawiać na nagły zryw i zaprzestanie planów imprezy po chrzcinach. I tak zrobicie, jak sobie chcecie, ale jeśli marzycie o  tym, żeby być w porządku w stosunku do swoich własnych przekonań, żeby być uczciwym i tej uczciwości wobec siebie i innych uczyć dziecko, zanim udacie się do księdza po prośbie, stańcie i zastanówcie się, co się stanie, jeśli powstrzymacie się z chrztem przynajmniej na kilka lat aż samo dziecko będzie mogło coś na ten temat powiedzieć. Moich dzieci szatan jeszcze nie opętał, więc może jakaś szansa na normalność istnieje?

 

Chrzcij świadomie. Nie pod dyktando babci, cioci, mamy czy teściowej. Jeśli wątpisz w to, czy uda ci się poprowadzić dziecko w wierze, nie kłam, że zamierzasz to robić. Jeśli z biegiem lat oddaliłaś się od kościoła o lata świetlne [to wcale nie jest trudne], po co wracasz do niego i kłamiesz, że zawsze byłaś obok? Po co przed własnym dzieckiem udajesz, że należysz do czegoś, w co już dawno temu przestałaś wierzyć? Jest jedna ważna rzecz, której możesz nauczyć swoje dziecko – że nie warto żyć w niezgodzie z samym sobą i czasem trzeba podnieść głowę wysoko i przyznać się, że my zwyczajnie nie chcemy wszystkich oszukiwać.

 

 

 

Zdjęcie: Katie Wilson

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

ADHD U DOROSŁYCH

ADHD u dorosłych – leki jak cukierki i z tego się wyrasta, czyli wszystkie bzdury, jakie słyszałaś

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

0 0 votes
Ocena artykułu
66 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Chrzciny i Komunie
Chrzciny i Komunie
2 lat temu

Bardzo ciekawy artykuł

Matula
Matula
6 lat temu

Mojej córki nie ochrzciłam. W podstawówce chodziła na religię bo chciała. Miała fajnego księdza i w drugiej klasie chciała iść do komunii. Wiedziałam że to taki oczy pęd ale dziecku bronić nie będę. Porozmawiałam z księdzem. Chrzest odbył się po zwykłej mszy. Potem w domu zjedliśmy obiad. Dziecko poszło do komunii. W trzeciej klasie miała religię już z innym księdzem. Nowy jej nie „podpasował” kazała się z religii wypisać. I nie żałuję że jej nie ochrzciłam jak była mała ani że się ochrzciła jak podrosła.

Agnieszka Stankiewicz
Agnieszka Stankiewicz
7 lat temu

Jak pięknie napisane. Polacy, otwórzcie oczy i serca na rozum, rozsądek i wiedzę. To boli tylko na początku, kiedy odkrywa się pokłady obłudy i kłamstw religijnych. Potem przychodzi spokój i szczęście budowane na prawdzie, nie na mitologii 🙂

Rowerowy Marek
Rowerowy Marek
7 lat temu

Bardzo mądry tekst. Dziękuję.
Pierwszą córką ochrzciliśmy „bo wszyscy tak robią”. Postąpiliśmy bezmyślnie, kierując się wyłącznie wspomnianą tradycją. Jedyną rekompensatą jest to, że nie chodzi na religię i nie przystąpi w maju 2017 jak reszta jej klasy do komunii.
Druga córka (4 lata młodsza) nie jest ochrzczona. Bo już wtedy pojawiły się wątpliwości i w zasadzie dlaczego miałaby być. Czasem pojawiały się pytania dlaczego jej nie ochrzciliśmy skoro ochrzciliśmy pierwszą. I właśnie wtedy udzielaliśmy odpowiedzi zawartych w powyższym wpisie. Mieliśmy tylko szczęście, że nie spotkaliśmy się z żadnym szantażem ze strony rodziny i wszyscy zaakceptowali nasz wybór.
Obydwie nasze dziewczyny, gdy będą dorosłe i wyrażą chęć to zawsze będą mogły przystąpić do sakramentów, wziąć ślub kościelny itd. Przecież my, rodzice nie zamykamy im drogi. Dajemy im wybór.

AgaInAmerica.com
8 lat temu

Wiara powinna być, według mnie, totalnie dobrowolną sprawą. Jeśli ktoś chce wierzyć – proszę bardzo, nie mam z tym problemu. Ja nie wierzę i nie chrzciłam, a nawet jakbym wierzyła to bardzo wątpię, że ochrzciłabym swoje dziecko. Dlaczego? Bo odkąd pamiętam byłam zwolenniczką decydowania o samym sobie samodzielnie. Chrzest jest przecież czymś, co można zrobić też w późniejszych latach, więc jeśli moja córka zdecyduje, że chce, to niech robi jak uważa. Ja jednak przeciwna jestem narzucaniu wiary, a tak właśnie widzę chrzest totalnie nieświadomych dzieci. Zresztą, moja babcia już mi powiedziała, że jestem głupia, że nie chrzciłam i będę żałować… JA, ja będę żałować! Pffff.

Sylwia | Not So Serious Mom
8 lat temu

Świetny tekst 🙂
Żadne z trójki moich dzieci nie ma chrztu. My nie mamy ślubu kościelnego, nie chodzimy do kościoła, nie wierzymy – widniejemy w statystykach, bo 30 lat temu nasi rodzice podjęli taką decyzję. Wybór pozostawiam moim dzieciom.
A ile już się nasłuchałam od koleżanek, że jestem głupia, bo jak to bez kościelnego?! Jak to – NIECHRZCZONE?!
No nie, nie będę przysięgała przed ołtarzem (który dla mnie, jako osoby niewierzącej nie ma żadnego znaczenia) i ludźmi, że wychowam dziecko w tej wierze, skoro doskonale wiem, że tak nie będzie.
Natomiast koleżanka zapytana przeze mnie, jak często w takim razie ona chodzi z dziećmi do kościoła czy odmawia wieczorną modlitwę, znalazła milion wymówek dlaczego nie chodzi i się nie modli z dziećmi.

Agnieszka Małgorzata
Agnieszka Małgorzata
8 lat temu

Moje doświadczenia z kościołem są bardzo podobne, z biegiem lat strach przed ogniem piekielnym został wyparty przez poczucie upokorzenia pojawiające się każdorazowo podczas kontaktu z klerem. Tak samo, zdecydowałam nie ochrzcić syna. Argumenty ze strony członków rodziny by jednak to zrobić były równie płytkie jak te przytoczone przez Ciebie, i moim zdaniem tylko pokazują jak przedmiotowo oni sami traktują ten sakrament. A mianowicie: 1. „A Jak będzie chciał wziąć ślub kościelny…” Czy My żyjemy w Jemenie by planować ślub dzieci gdy te są jeszcze w wieku niemowlęcym? 2. „Będzie mi przykro jak nie ochrzcicie…” Brzmi jak argument kapryśnej, samolubnej pannicy a nie kochającej babci czy cioci.

Alice
Alice
8 lat temu

Ja wczoraj wysłuchiwałam jak to ranię dziecko, że świąt bożego narodzenia nie będzie obchodzić. No bo jak? Nieochrzczone nie ma prawa spędzać z rodziną czasu, w którym to większość jest wierząca i cieszy się z narodzin Chrystusa. Ciekawa jestem czy doczekam czasów, kiedy to wszystko stanie się prostsze 🙂

Alina Perenc
Alina Perenc
8 lat temu

Dlatego w Kościele Zielonoświątkowym i innych protestanckich chrzci się ludzi w wieku świadomym, którzy chrztem potwierdzają swoje własne decyzje. I to jest biblijne, bo uwaga: Biblia nie mówi NIC o grzechu pierworodnym, a chrzest w Biblii zawsze występował po osobistym wyznaniu wiary chrzczonego.

Tedi
8 lat temu

Można jeszcze wierzyć, ochrzcić, ale przy tym nie wierzyć w wielkie imprezy posakramentalne i kościelną biurokrację. Gdy chciałam ochrzcić mojego synka byłam u dwóch księży. Oczywiście termin musiał być ustalany przynajmniej 2-3 miesiące do przodu, kasa i jakieś dziwne nauki, masa dokumentów. Absolutnie nie miałam ani na to czasu, ani ochoty. Stwierdziłam, że chrztu nie będzie, bo ja się na taką szopkę nie piszę. I przypadkiem znalazłam księdza, który ochrzcił bez zbędnych papierków (bo wiernym trzeba wierzyć), bez płacenia (chociaż i tak mu coś dałam z dobrej woli) i to tydzień po tym, jak u niego byłam. Tacy księża to rzadkość, ale jeszcze można ich spotkać! Imprezy też nie było. Dla mnie sakrament to sakrament a nie okazja do wyżerki.

Marta Juchum
Marta Juchum
8 lat temu

Jestem mocno zszokowana tym postem i najchętniej bym go usunęła, bo to, że jesteś niewierząca i się tym szczycisz, to na dodatek próbujesz w pewien sposób wpłynąć na innych ludzi tak aby i oni nie dali swoim pociechom szansy na wrastanie w wierze i miłości, którą obdarza nas Bóg. Rozłożyłaś parasol nad swoją rodziną, który jak widać skutecznie osłania cię od wspaniałych darów tej miłości. Mimo iż jak widać kurczowo trzymasz ten parasol nienawiści i krytyki wobec kościoła, pod którym czujesz się tak bezpiecznie nie zauważasz tego że religia to nie tylko sakramenty i księża, ale również wspólnota, jej wsparcie, miłość którą obdarza cię Jezus i wspaniałe dary Ducha Świętego które otrzymujemy na bierzmowaniu. Chrzest nie wziął się znikąd, jest pierwszym sakramentem, który został nam dany od Boga o czym możemy przeczytać w Piśmie Świętym (http://www.zajezusem.com/index.php?num=5227) i to dzięki niemu zmywany jest z nas grzech pierworodny i zostajemy włączeni do wspólnoty kościoła. Być może i malutkie dziecko nie trafi do piekła, ale rosnąc bez poczucia Bożej miłości, sakramentu spowiedzi i bez poznania Jezusa w tak intymny sposób jak przez Komunię Świętą trudno mu będzie znaleźć właściwą drogę wiary co może być skutkiem wiecznego potępienia. Mam nadzieję, że kiedyś Bóg postawi na twojej drodze życia księdza lub inną osobę wierzącą, której będziesz mogła zaufać, porozmawiać o swoich wątpliwościach i która pomoże ci zrozumieć co tak na prawdę kryje się pod słowami „Chrzest”, „Wiara” i „Kościół”, Wydaje mi się, że ateizm to tak jakby nie wierzyć w istnienie innych planet, możesz mówić wszystkim, że ich nie ma, bo nie widać ich gołym okiem i być może część ludzi by w to uwierzyła, ale one istnieją mimo ich niewiary, tak samo jest z Bogiem, niezależnie od tego czy w Niego wierzysz czy nie, jest i bardzo nas wszystkich kocha,
Pozdrawiam,
Wierząca 🙂

Grzegorz Nerlo
Grzegorz Nerlo
Reply to  Marta Juchum
8 lat temu

Po pierwsze: planety widać gołym okiem 😉
Po drugie: Ty masz prawo szczycić się swoją wiarą i na dodatek próbować wpływać na innych ludzi, a odmawiasz tego myślącym inaczej niż Ty. Zalatuje to trochę hipokryzją.
Po trzecie: w dawnych czasach chrzczono tylko dorosłych i nie stanowiło to wielkiego problemu, więc co się zmieniło od tamtego momentu?
Po czwarte: „…tak samo jest z Bogiem, niezależnie od tego czy w Niego wierzysz czy nie, jest i bardzo nas wszystkich kocha…” i dlatego „…co może być skutkiem wiecznego potępienia…”

Mariusz
Mariusz
8 lat temu

Nie jestem zwolennikiem chrztu niemowląt, po części dlatego, że rzeczywiście człowiek powinien mieć wybór.
Jednak rodzice są odpowiedzialni za dziecko od jego urodzenia i w sumie to ich sprawa czy dziecko ochrzczą, czy nie. Nawet jeśli dzieje się to, po części, pod społecznym przymusem.
Ciekawe, że nie ma tego typu problemu przy nadawaniu niemowlakowi imienia. Czy komuś przychodzi do głowy pisać elaboratory na temat tego, że dziecko powinno mieć wybór własnego imienia?
A może to nadane przez rodziców nie będzie mu się podobało?
Co jeśli w szkole dzieci będą śmiały się z takiego imienia, bo rodzice mieli kaprys dać dziecku jakieś wydumane imię?
Tak samo z przedszkolem i szkołą podstawową. Czy dziecko nie powinno mieć wyboru? Dlaczego musi uczęszczać na nauki tam, gdzie każe mu rodzic?
Sądzę, że rodzic jako opiekun ma prawo decydować za niemowlaka w wielu kwestiach. I jeżeli chce niemowlaka ochrzcić, to nic nam do tego.
Pomijam już kwestię zgodności tego z Biblią.

sylkis
sylkis
Reply to  Mariusz
7 lat temu

Imię nie ma wpływu na życie poza tym, w jaki sposob ludzie się do kogoś zwracają, a i zawsze można je administracyjnie zmienić. Chrzest ma dużo większe konsewkencje w życiu (zwłaszcza polityczne), a i nawet apostazja go nie wymazuje.

Mariusz
Mariusz
Reply to  sylkis
7 lat temu

Pod warunkiem, że dziecko nie dostaje jakiegoś imienia, które jest fanaberią rodziców.

Luiza Skrobich
Luiza Skrobich
8 lat temu

A może autorka wyjaśni gdzie KK mówi że dzieci są uprzywilejowane nie ida do piekla itd.?? Jezus zapewnil że ochrzczeni wejda do nieba. Zostawiac TAKIE ryzyko że Bóg nie będzie mógł przyznać się do takiego nieochrzczonego dziecka to dopiero brak serca i miłości! Wiadomo że jak się nie wierzy to trzeba sakrament mocno rozważyć ale wiele jest swiadectw nawrócenia gdzie tylko właśnie ten chrzest ratowal komus ZYCIE WIECZNE!

Joanna Jaskółka
Reply to  Luiza Skrobich
8 lat temu

Autorka linkuje do odpowiedniego artykułu, który przekazuje ustalenia Międzynarodowej Komisji Teologicznej, komentatorko.

Luiza Skrobich
Luiza Skrobich
Reply to  Joanna Jaskółka
8 lat temu

Otóż to, ale nie jest to nauka KK. Może więc innych wprowadzić w błąd takie powierzchowne zarysowanie sprawy.

Joanna Jaskółka
Reply to  Luiza Skrobich
8 lat temu

Jednak nie zmienię. Papież popierał bardzo te badania i mi to wystarczy. Poza tym lepiej mi się będzie spało, jeśli mniej matek będzie się wizją piekła przejmować 🙂

Luiza Skrobich
Luiza Skrobich
Reply to  Joanna Jaskółka
8 lat temu

http://adonai.pl/wiecznosc/?id=20 polecam się dalej ” nie przejmować” 😉

Joanna Jaskółka
Reply to  Luiza Skrobich
8 lat temu

Dziękuję, nie będę 🙂

Moniuś Tomuś Kwilman
Moniuś Tomuś Kwilman
Reply to  Joanna Jaskółka
8 lat temu

Cala ta dyskusja to raczej jawne oświadczenie o tym, że sie jest niewierzącym i Boga w życiu pani nie ma. I oczywiście ja tego nie potępiam, każdy ma swoje zasady, wierzenia. Świat teraz pędzi do krytykowania Kościoła, popierania in vitro, aborcji itd. Czlowiek, który wierzy chrzci swoje dziecko po to aby dostało dar Ducha Swietego, to jednak kwestia tego czy wogole wiemy co ten dar oznacza i czy w to wierzymy. Z drugiej strony jesli rodzic ma pozwolic decydowac dziecku o takich wyborach to ja przestaje chyba wierzyć w role rodzica w zyciu dziecka. Ale tak jak mówię to sprawa głębszej wiary. Bo z drugiej strony kiedy te nasze dziecko osiągnie ten wiek podjęcia decyzji? maja 10 lat? wątpię. Watpie tez nawet ze majac 18 lat podejmie decyzje tzn pewnie podejmie idac na łatwiznę i mówiąc ze nie chce, bo niby skad miałoby chciec skoro ziarenko wiary w nim nie zostalo zasiane.. I kolejna rzecz.. Mówi pani o tym, ze jako dziecko bala sie pani ognia piekiel kary Boga itd. Nie wiem czy to wina rodziców i wpajania dziecku takich rzeczy czy wina religii w szkole, ale ja takie go leku nigdy nie doświadczyłam.. Także to tez jest kwestia indywidualna. Tak czy siak Bog zawsze chce dla Nas dobrze.. Kocha Nas bezwarunkowo czasem potrzeba czasu zeby to zrozumieć. A skoro Bog nie krzywdzi i zawsze pragnie naszego dobra i milosci to czemu odbierać to swojemu dziecku… Amen

Rowerowy Marek
Rowerowy Marek
Reply to  Moniuś Tomuś Kwilman
7 lat temu

„Boga w życiu pani nie ma”

Tylko którego boga? Bo może warto doprecyzować. Manitou czy Wisznu? Zeusa czy Odyna? Thora, czy Jezusa (obydwaj byli synami większych od siebie bogów-ojców)?
Ilość wyznawanych przez ludzkość bogów mierzy się w tysiącach.
W Polsce jest zarejestrowanych blisko 160 różnych kościołów (związków wyznaniowych). W którym z nich mam ochrzcić swoje dziecko?

Magda Motrenko
Magda Motrenko
Reply to  Luiza Skrobich
8 lat temu

Wiesz ilu rodziców się zamartwiało o swoje nienarodzone albo świeżonarodzone dzieci, które umarły nim ktoś zdążył je ochrzcić? Wierzysz, że dobry Bóg mógłby być taki okrutny, by przez brak polania wodą skazywać niewinne istoty na najgorsze? Kościół cały czas się zastanawia, jak to z tymi dziećmi jest, ale już wcześniej mówiło się o czymś w stylu czyśćca, a nie piekła. Teraz mówi się o raju dla wszystkich maluszków. Dla spokoju sumienia na pewno ma wystarczać chrzest woli – czyli bez żadnych symboli, wystarczy, że rodzic chce, by jego (nawet już nieżywe) dziecko było ochrzczone.

Kornelia Pikulik-Czyż
8 lat temu

Podpisuję się pod wszystkim, co napisałaś. My słyszymy podobne argumenty… Może kogoś interesuje, co powiedzą ludzie, mnie nie. Nie znoszę hipokryzji i irytują mnie te szopki, które wykonują osoby zupełnie niezwiązane z kościołem, które upierają się przy tym i innych sakramentach, chociaż wcale się nad nimi nie zastanawiają, nie robią tego z potrzeby ducha, ale dlatego że wszyscy tak robią, że wypada, bo wstydzą się mieć własne zdanie. Oczywiście każdy ma wolność wyboru, ale jeśli rozumiem osoby wierzące i praktykujące, które decydują się na chrzest, to nie rozumiem rodziców i rodziców chrzestnych, którzy nic sobie nie robią z wiary, a jednak przysięgają wychować dziecko na dobrego Katolika.

Alicja Kost
8 lat temu

Jako dziecko bezsakramentalne i to w czasach kiedy to było rzadkością, pamiętam, że mamę dręczono trzema z przytoczonych przez Ciebie argumentów – „bo będą wytykać palcami”, „bo nie będzie mogła wziąć ślubu kościelnego” i… „bo nie dostanie prezentu na komunie” (pamiętam że to mnie strasznie dziwiło czemu dorośli się tym przejmują). Jako dorosły bezsakramentalny mogę z całą stanowczością stwierdzić, że brak sakramentów mi w życiu w niczym nie przeszkodził i że żadne dziecko mnie palcami nie wytykało. Ba. W liceum to mi nawet zazdrościli 😉 Szczęśliwie o tym jaka będzie moja decyzja odnośnie chrzty moich dzieci wszyscy wiedzieli z góry i nikt się słowa nie ważył powiedzieć.

Marta Juchum
Marta Juchum
Reply to  Alicja Kost
8 lat temu

Szczerze ci współczuję, że rodzice nie dali ci nawet szansy poznania Bożej miłości. Mam nadzieję, że w przyszłości Bóg postawi na twojej drodze kogoś, kto pomoże ci ją odkryć i poczujesz że wiara to nie tylko sztywne nakazy i zakazy, ale przede wszystkim miłość i wspólnota
Pozdrawiam 🙂

Katarzyna Kondej
Katarzyna Kondej
Reply to  Marta Juchum
7 lat temu

Dlaczego osoby wierzące są tak niezwykle protekcjonalne. Mowicie, że posiadacie dar wiary, którego my nie doświadczamy. A ja mówię – posiadam Dar Niewiary. To naprawdę cudowne. I mam nadzieję, że zbyt często nie będzie na mojej drodze stawał żaden ktoś próbujący ukazać mi piękno wiary.

Magi
Magi
8 lat temu

Szczerze…? Tekst ma być niby obiektywny a wieje z niego jakiś ból…Nie wiem co autorowi złego zrobił Jezus ale na pewno autor jest na niego obrażony.
Znam jedno dziecko, które nie zostało ochrzczone. Jest w zerówce i mama nie pozwala mu chodzić na religię. Nikt nie wytyka dziecka palcami, idzie do innej grupy, ale nie rozumie dlacZego nie może z innymi dziećmi brać udziału w zabawach z katechetką. Czy jest szczęśliwe? Nie. Jest smutne bo chciałoby być na tych zajęciach z rówieśnikami. Jego mama jest obrażona na Boga ale dziecko nie. Wnioski…. każde ma własne.
Pamiętajmy dzieci to nie zabawki. Czasami rodZic musi być dorosły a nie być obrażonym dzieciątkiem

Joanna Jaskółka
Reply to  Magi
8 lat temu

Autor [bo przecież nie autorka, a już z pewnością nie ja, Joanna Jaskółka] nie wierzy w żadnego boga, więc nie może się na nikogo obrazić, a jako dziecko nikt nie wytykał go palcami ani tym bardziej nie żałował zabawy z katechetką [z księdzem tym bardziej, bo ma jednego w rodzinie].

Rowerowy Marek
Rowerowy Marek
Reply to  Magi
7 lat temu

„nie rozumie dlacZego nie może z innymi dziećmi brać udziału w zabawach z katechetką”

Dziecko ma prawo nie rozumieć. My, dorośli – niestety tylko nieliczni – wiemy na czym polega indoktrynacja i chronimy przed nią nasze dzieci. Identyczna indoktrynacja miała miejsce w systemach totalitarnych, Im wcześniej się zaczyna tym bardziej utrwala się w świadomości.
Dlatego właśnie religia jest już w przedszkolach.

beth
beth
8 lat temu

Ja uważam, że religia jest formą wiary w boga. A tę formę (w różnych postaciach) ludzie sobie wymyślili. Dziecko, jak dorośnie, samo wybierze czy chce przynależeć do jakiejś religii. Ja tylko chcę żeby moja córka żyła w zgodzie z własnym sumieniem i nie wyrządzała innym krzywdy.

Polka na Islandii
8 lat temu

Ja raz zapytałam raz pewną kobietę jak ma na imię jeden chłopiec z jej rodziny to usłyszałam:
-On nie ma imienia, ale wołają na niego Kostek.
-Jak to wołają? Jak to nie ma imienia?
-No nie ma , bo on nie jest ochrzczony.

Ja na moje dziecko „wołam” Vincent

Elka Zołza R
Elka Zołza R
8 lat temu

Dla mnie to jakaś paranoja… Chrzest jest niesamowicie ważny dla kogoś, kto WIERZY. Jeśli ktoś nie ma z Kościołem nic wspólnego, to dlaczego w ogóle rozważa/bierze pod uwagę taką ewentualność???
Ja wierzę, ochrzciłam synka i nie wyobrażam sobie innej opcji. Ale co osobie niewierzącej ma to dać? Że rodzina, że dzieci w szkole? Litości… Nigdy tego nie pojmę.

Ruda Żmija
Ruda Żmija
8 lat temu

B i S byli chrzczeni, co wiecej S miał chrzest z naszym ślubem kościelnym i tu nastąpiło moje oddalenie od kościoła. Potem zmarła Zu i całkowicie jestem daleka do jakiegokolwiek boga. Jesli juz kiedyś będę miała jeszcze dzieci to nie będę chrzciła. Natomiast B i S są wprowadzani w wiarę przez dziadków i to na ich barkach teraz leży całe to zamieszanie.

Natalia Wiśniewska
8 lat temu

Zgadzam się, że bezrefleksyjne pchanie siebie lub dziecka do sakramentów jest słabym pomysłem. Bo ładnie, bo tradycja, bo co ludzie powiedzą – ok. Wypunktowałaś to bardzo dobrze i nie ma sensu się tego czepiać. O szatanie opętującym dziecko, bo jest nieochrzczone… ech, to ten sam level absurdu, co wieszanie czerwonej kokardki na wózku przeciw urokom i wjeżdżanie tym wózkiem do kościoła. Smutne, ale się zdarza.

„Mniejsze zło, gdy do chrztu prowadzą ludzie wierzący, uczęszczający i
zamierzający wychować dziecko bardzo blisko kościoła, (…)” – to zdanie pokazuje, że według Ciebie jednak zło jest, tylko mniejsze, niż w przypadku ludzi niewierzących. Dlaczego? Wydaje mi się, że podział „wierzący chrzczą dzieci, niewierzący nie” jest prosty, uczciwy i w obu przypadkach intencje rodziców są czyste.

Dziecko nie wyraziło zgody i chęci? Dzieci nie wyrażają zgody i chęci na milion rzeczy, począwszy od tego, że w początkowym okresie życia nawet tego zrobić nie mogą. Większość rodziców nie pyta dzieci, czy chcą, by ich zdjęcia zamieszczano w Internecie, nikt nie pyta dziecka, czy chce mieć zrobiony zastrzyk, który je wyleczy z choroby. Mało tego, nikt nie pyta dziecka, jak chce mieć na imię. A nuż mu się nie spodoba nasz wybór. Robimy to, bo wierzymy, że jest to dla dziecka dobre.

Teoretycznie jako wierzący też możemy poczekać parę lat. Ponieważ
jednak (tak jak wszyscy rodzice, niezależnie od wiary) kochamy swoje dzieci, chcemy im to, co
najlepsze, dawać już. Chrzest to nie tylko włączenie do Kościoła.
Człowiek dostaje dużo więcej. Dary Ducha Świętego są rzeczą wspaniałą.
Odkrywanie ich, korzystanie, tak indywidualnie, jak i w rodzinie i
wspólnocie. Dlaczego mamy czekać z daniem dzieciom czegoś, co jest tak
ważne, a przy okazji dobre? Jesteśmy wierzący, a odmawiamy dziecku Chrztu? To też jest hipokryzja. Mniej więcej taka sama jak ta, którą Ty opisywałaś, tylko z drugiego bieguna. I to ona jest szkodliwa, a nie chrzest.

Mnie od ochrzczenia syna powstrzymała jego śmierć. Zwyczajnie nie było możliwości zdążyć. Ale o jego zbawienie się nie martwię. Następne dzieci natomiast chrzcić będę. Nie dla prezentów, imprez, zadowolenia babć. Całą moją rodzinę powierzam Bogu i chcę, by był obecny w każdym aspekcie jej życia.

Megi
Megi
8 lat temu

Dla mnie chrzest to kwestia mojej wiary,bez której nie wyobrażam sobie życia i w nosie mam miedzynarodowych badaczy. Dzieci ochrzcilam, sama jestem wdzięczna rodzicom,ze ochrzcili mnie.

Krystyna Bieniawska-Dąbek
Krystyna Bieniawska-Dąbek
8 lat temu

Zastanawiałam się czy w ogóle napisać komentarz. Ale… Deklarując się jako osoba wierząca i starając się życiem ze potwierdzać, że Jezus jest moim Zbawicielem i Panem, stwierdzam: 1. Chrzest to nie magia i czarodziejstwo. 2. Bóg dał człowiekowi wolną wolę. 3. Wierzę, że Bóg ma plan na moje życie i życie moich bliskich. 4. Wiara to nie moralność, pobożność i tradycja. Pozdrawiam! KBD 🙂 babcia Kosmyka i Adasia 🙂 matka Chłopa

Rowerowy Marek
Rowerowy Marek
Reply to  Krystyna Bieniawska-Dąbek
7 lat temu

” 2. Bóg dał człowiekowi wolną wolę. 3. Wierzę, że Bóg ma plan na moje życie i życie moich bliskich.”

Przecież te dwa punkty wzajemnie sobie przeczą.

Kasia A.
Kasia A.
8 lat temu

co do tego badania, to 🙂 powiem szczerze, ze ja najwiecej pomocy w zyciu doswiadczylam właśnie od katolików.
widać zależy jaka próbka ludzi była brana do badania 😛

Izabell
Izabell
8 lat temu

Dlaczego należy ochrzcić dziecko? Bo nie będzie mogło obchodzić imienin…. dowiedziałam się o tym parę dni temu od teścia ehhh

Petrol z Maltretingu
8 lat temu

Bardzo cenne badanie. Jeśli kiedykolwiek w życiu znaleźlibyście się w trudnej, może dramatycznej sytuacji, i rozpaczliwie potrzebowalibyście nalepki, nie idźcie do dzieci z religijnych domów!

Nie no, fajna miara altruizmu…

Jakbym miał jeszcze czepiać się, to wnioski Wyborczej są chyba solidnie naciągane:

„w przeciwieństwie do tych wychowywanych w domach ateistycznych i o
niskim stopniu religijności dzieci z rodzin –najbardziej religijnych– były –o wiele mniej– hojne.”

Przy stosunkowo niedużej grupie (1170 dzieciaków) i dużym zróżnicowaniu (5-12 lat, z 6 krajów, 3 dużych grupach religijnych i kilku pomniejszych – dodajmy jeszcze do tego kwestię wykształcenia i sytuacji ekonomicznej i już w ogóle zrobi się wesoło) tak daleko idące wnioski to po prostu manipulacja, bo tych dzieciaków z „najbardziej religijnych” było po prostu niewiele w grupie. Jeśli jeszcze weźmiemy pod uwagę to, że zależność między religijnością a altruizmem była powyżej -0,2, a więc była – co do wartości bezwzględnej – niezbyt wysoka… Silniejszy wpływ na poziom altruizmu (przypomnijmy: mierzony chęcią do podzielenia się nalepkami!) miał zwykle wiek i sytuacja socjoekonomiczna.

Wyborcza wygodnie też pomija to, że – w ocenie rodziców (co jest akurat pewnym mankamentem, bo może wypaczać rzeczywistość) – dzieci z religijnych domów są bardziej wrażliwe na krzywdę innych. Ale chętnie z kolei piszą o tym, że występki dzieci z religijnych domów karałyby bardziej bezwzględnie i surowo! Cholerni, bezlitośni katole!

Oj, no właśnie… wśród badanych, patrząc na to, z jakich krajów pochodzą (Chiny, USA, Kanada, Turcja, RPA, Jordania), katoli to akurat jest tyle, co kot napłakał. Ale nic to – komentatorzy pod artykułem Wyborczej na szczęście wyczytali, co mieli wyczytać.

PS. Przypisałaś (formatowaniem) ostatni akapit swojego tekstu do cytatu z Wyborczej. Chociaż chyba warto byłoby go w połowie wykreślić, bo badanie miało mierzyć związek między religijnością de facto rodziców, a „dobrocią” dziecka. Ochrzczenie dziecka raczej nie wpłynie w istotny sposób na religijność rodziców, więc to żaden argument w rozmowie z nalegającą na chrzest rodziną. No chyba że to taki publicystyczny lajcik, to OK – chociaż obawiam się, że niektórzy gotowi go brać dosłownie ; )

Pamela Mati
Pamela Mati
Reply to  Petrol z Maltretingu
8 lat temu

Choć mam spostrzeżenia z najbliższego otoczenia bardzo podobne do wniosków wyciąganych przez „Wybiórczą” nie mogę nie zgodzić się z nierzetelnością tych badań.
Znam niestety katolików, którzy sami są dośc nietolerancyjni dla wszelkich „inności” a tym samym zarażają tym swoje dzieci bo przeciez przykład idzie z góry. Znam normalnych katolików o normalnych poglądach co do których jestem pewna, że pomogą w nocy o północy, podzielą sie ostatnią koszulą. Znam też ateistów i takich i takich.
Jaki przykład dajemy dzieciom zależy od naszego codziennego postępowania a nie od tego czy go ochrzcimy czy nie.
Także ich przytoczenie artykułu tutaj nie do końca jest na miejscu w powodów jak wyżej.

Petrol z Maltretingu
Reply to  Pamela Mati
8 lat temu

To, że wyniki badania pokrywają się z Twoimi obserwacjami, nie znaczy automatycznie, że badanie było rzetelne. Podobnie zresztą to, że wyniki nie pokrywają się z czyimiś obserwacjami, nie znaczy, że było nierzetelne.

Poza tym nie wytykałem badaniu nierzetelności, tylko wskazywałem, że może być niedoskonałe. I że w związku z tym, Wyborcza wyciąga zbyt daleko idące i zbyt dosadnie sformułowane wnioski.

A tak na marginesie jeszcze, to badanie nijak się ma do pytania w tytule, bo wcale nie odpowiada na pytanie, co zrobi religia z Twoim dzieckiem, tylko jakie są dzieci ludzi religijnych. A to, jeśli się nad tym chwilę zastanowić, są dwie baaardzo różne sprawy. I dwa bardzo różne problemy badawcze.

Petrol z Maltretingu
Reply to  Pamela Mati
8 lat temu

Oj, przepraszam, nie zauważyłem, że tam jest -podwójne- „nie”. Uznajmy więc mój poprzedni komentarz za niebyły…

Lidia
Lidia
8 lat temu

Temat bardzo na czasie. Chrzcimy za tydzień. I dopiero dziś podjęliśmy rozmowę na temat dlaczego właściwie to robimy. Myślę, że w większości przypadków nie zastanawiamy się nad tym. Ani nad I komunią, ani nad bierzmowaniem. Ja do niedawna nie wiedziałam,że sakrament bierzmowania jest dla katolika nieobowiązkowy…Taka moja (nie)wiedza…

Kamil Nowak
8 lat temu

Badania już widziałem i właśnie zastanawiałem się czy ktoś ruszy temat 😉 A skoro już poruszyłaś, to czysto kosmetycznie dodam, że można wychować dziecko w wierze katolickiej, nie wierząc samemu. Wtedy krzywoprzysięstwa nie ma. Zdarza się tak, gdy traktujemy religię, jako coś dobrego dla dzieci, z czego się wyrasta w tzw. „age of reason”.

A co do wierzenia w diabła i niespokojne dziecko – jak napisałem o Halloween, to byłem wręcz przerażony podejściem ludzi, którzy mnie straszyli diabłem, szatanem i innymi upadłymi aniołami. Najlepszy tekst był o tym, że rocznie ponad 100 dzieci zostaje opętana właśnie tej nocy i trzeba księdza egzorcystę do każdego wezwać. Najlepiej na dobrym levelu.

Joanna Jaskółka
Reply to  Kamil Nowak
8 lat temu

Hahaha, Haloween nawet nie poruszałam, bo jakoś nie miałam siły na przepychanki akurat wtedy, ale zgadzam się, można wychować dziecko w wierze, jeśli się nie wierzy, ale do tego trzeba magicznego „chcieć”. A nie każdemu się chce 🙂

Piotr
Piotr
Reply to  Kamil Nowak
8 lat temu

Jeśli ktoś wychowuje dziecko w duchu katolickim będąc niewierzącym, to jest z lekka hipokrytą. Jakież to polskie… ;(

Kamil Nowak
Reply to  Piotr
8 lat temu

Doczytałeś komentarz do końca? Nie? Jakież to polskie… ;(

Piotr
Piotr
Reply to  Kamil Nowak
8 lat temu

Czytałem. Reszta wypowiedzi niczego nie zmienia. Zdanie podtrzymuję.

Kamil Nowak
Reply to  Piotr
8 lat temu

Czyli nie można uważać czegoś za dobre dla dzieci, ale niekoniecznie dobre dla dorosłych?

Piotr
Piotr
Reply to  Kamil Nowak
8 lat temu

Uważam, że nie. Zwłaszcza w tę stronę. Z reguły co jest niedobre dla dorosłego, tym bardziej jest złe dla dziecka (mówiąc w dużym uogólnieniu, co podkreślam, aby nie zostać posądzonym o generalizowanie). Wpajanie dziecku zasad religii (nawet jeśli niosą za sobą zasady moralne) to objaw wyłącznie LENISTWA rodziców, którzy zamiast uczyć dziecka jak być – mówiąc w uproszczeniu – dobrym człowiekiem, zrzucają ten obowiązek na katechetów uczących przykazań. Niestety, są to suche, sztywne przykazy i nie uczą empatii, współczucia ani rozpatrywania równych trudnych kwestii w zależności od okoliczności (i mamy potem obrońców życia od momentu ejakulacji i innych oszołomów którzy nie rozróżniają komórki jajowej od komórki macierzystej). Pomijam już wszystkie kwestie o których wspominała autorka, jak strach przed ogniem piekielnym, który z kolei kształtuje instynkt samozachowawczy w nieprawidłowy sposób (a wielu instynktów nie da się „nauczyć” od nowa) oraz zakrzywia rozwój sfery duchowej, którą każdy ma. Nie każdy z kolei ma w sobie tyle siły czy odwagi (a może nawet – nie obrażając nikogo – oleju w głowie) aby nawet w dorosłym życiu mentalnie się z tego wyplątać. To strach przed czymś urojonym, ale odczuwany całkowicie realnie (tak jak ból psychosomatyczny, który nie ma namacalnej przyczyny, a boli jak sto diabłów)! Przykładów można mnożyć.

Magda Motrenko
Magda Motrenko
Reply to  Piotr
8 lat temu

Ja bym powiedziała: można wychowywać dzieci w duchu moralności Kościoła* i zgodnie z tradycją, jednocześnie nie wierząc w istnienie Boga. Dziecko wychowywane blisko Kościoła samo z czasem będzie mogło podjąć decyzję, czy wystarczy mu moralność i tradycja, czy chce też czegoś więcej.

Pamiętajmy, że wierzący też przecież mają chwile zwątpienia i nikt ich wtedy z Mszy nie wyrzuca. Nie ma nic złego w uczestniczeniu w życiu Kościoła nie będąc o istnieniu Boga przekonanym. Często pokazywane są tylko skrajności – ludzie, którzy rozwiązują problemy społeczne i kulturowe modlitwą różańcową na ulicach oraz ludzie, którzy mają wiarę za przejaw totalnej ignorancji i głupoty. A ani jedni, ani drudzy nie mogą służyć za wzór do naśladowania w kwestii współżycia w społeczeństwie (czyli tzn. miłości bliźniego).

Zgodzę się, że nie jest dobre wykorzystywanie religii do zmuszania dziecka do określonych zachowań. Ale to nie jest dobre zawsze, bez względu na to, w co się wierzy! Skąd pomysł, że wychowywanie w duchu katolickim oznacza straszenie piekłem i wykuwanie się 10 przykazań? Przecież to nawet nie brzmi, jak atmosfera pokoju i miłości bliźniego. To, że ktoś tak robi, wcale nie oznacza, że jest to zgodne z nauką Kościoła. Po to papież wskazuje nowych świętych, żeby szukając wzorów patrzeć na nich, a nie na sąsiada zza płotu.

*(tej moralności z Ewangelii, nie na podstawie zachowań grzeszących członków Kościoła)

Adam
Adam
Reply to  Kamil Nowak
7 lat temu

Kamil, a czy mógłbyś wyjaśnić co jest dobrego dla dzieci w religii? Bo zacząłem się nad tym zastanawiać i nie bardzo mogę to zrozumieć. Wydaje mi się, że religia może nie być szkodliwa jeśli potraktuje się ją w kategoriach bajki, ale żeby od razu mówić o jakimś dobroczynnym wpływie? Być może coś pisałeś na ten temat u siebie i mógłbyś podlinkować?

Kamil Nowak
Reply to  Adam
7 lat temu

Mi pomogła, gdy byłem dzieckiem, nieco poukładać sobie świat, który nie zawsze był taki jakim chciałbym go widzieć i była ze mną w moich najgorszych chwilach, dając nadzieję, że może być lepiej.

Adam
Adam
Reply to  Kamil Nowak
7 lat temu

Rozumiem, choć wydaje mi się to podejście dość ryzykowne i trudne. Ryzykowne dlatego, że religia może być jednak szkodliwa dla dziecka, nawet jeśli zakładasz, że z tego wyrośnie w „age of reason”, nie masz przecież tak do końca kontroli nad tym jak ta religia jest przekazywana dziecku przez innych, nie każdemu może też tak pomóc jak Tobie. Trudna dlatego, że musisz mieć pewnie często problem z tłumaczeniem w jakiś sposób rzeczy, w które nie wierzysz. To jednak nie jest tak prosta sprawa jak z wiarą w Mikołaja czy Wróżkę Zębuszkę tylko zdecydowanie bardziej rozbudowana historia. Ale pewnie masz jakieś wypracowane sposoby, które się u Ciebie sprawdzają choć u innych nie muszą. Pozdrawiam 🙂

Kamil Nowak
Reply to  Adam
7 lat temu

Dokładnie, łatwo nie jest, a czy moje podejście jest słuszne okaże się pewnie dopiero za lat kilkanaście. Jak i zresztą z wieloma innymi rzeczami. Jedyne co więc mogę robić to zaciskać kciuki, że tak właśnie będzie.

Monika Tyluś
Monika Tyluś
8 lat temu

bardzo mądry tekst 🙂 brawo. ja również zostałam ochrzczona jako niemowlak, chcę czy nie chcę, już zawsze figurować będę w kościelnych księgach.. po co nie wiem. od dawna nic z kościołem (ba, z wiarą) mnie nie łączy. wraz z mężem (były świadek jehowy) wzięliśmy ślub cywilny – rodzice musieli to przełknąć, rodzina oraz mieszkańcy naszej (niedużej) wsi zaakceptować, ale w sprawie chrztu dziecka nadal mam wierconą dziurę w brzuchu.. Adaś ma już ponad 4 latka, a rodzice (zwłaszcza moja mama) nie mogą przeboleć, że nie został ochrzczony i zrozumieć, że chrzcić synka nie zamierzamy. chociażby właśnie dlatego, by jak słusznie napisałaś, nie dawać mu w ten sposób pierwszej nauki hipokryzji..

Mama AsiaLM
8 lat temu

Każdy ma prawo do własnych decycji i własnego zdania. Ja dziecko ochrzciłam i uważam to za słuszną decyzję. Jednocześnie nie potępiam innych rodziców, którzy (jak ty) mają na ten temat inne zdanie. Z jednej strony masz racje – dziecko powinno samo decydować o tym. Z drugiej strony swoją decyzją trochę robisz mu pod górkę – w szkole, wśród znajomych itp. zawsze będzie tym „bez chrztu”. Czy będzie mogło wziąć ślub kościelny? jaknajbardziej, jednak będzie się to wiązało z pewnymi trudnościami. Najważniejsze jednak jest, postępować zgodnie ze swoim sumieniem i nigdy wbrew sobie.

Joanna Jedlińska
Joanna Jedlińska
Reply to  Mama AsiaLM
8 lat temu

a czy bycie tym bez chrztu czyni go gorszym czy jak? skopiuję tu fragment tekstu Jaskółki, który dobrze obrazuje :

„Bo dzieci będą wytykać palcami”

Nie dzieci, tylko dorośli, czyli ty.
To przecież od dorosłych dzieci uczą się tolerancji i akceptacji. Miło,
że pokazujesz, jak szczodrze potrafisz nią szafować. Czy będzie mu
trudniej? Każdemu jest trudniej. Każdy ma coś, co go odróżnia od reszty,
więc czy to będzie wiara, czy włosy, czy charakter, czy talent, czy coś
tam – musimy po prostu nauczyć dzieci z tym żyć.”

rozumiem, że w życiu najlepiej iść po najmniejszej linii oporu i robić coś wbrew sobie, byle tylko nie odstawać od reszty…

Mama AsiaLM
Reply to  Joanna Jedlińska
8 lat temu

Nie mówię tutaj o odstawaniu od reszty, czy tym, że to uczyni go gorszym, bo tak nie będzie. W moim odczuciu. Czytamy ze zrozumieniem, przecież napisałam: „Każdy ma prawo do własnych decycji i własnego zdania.”, „nie potępiam innych rodziców, którzy (jak ty) mają na ten temat inne zdanie.”, „Najważniejsze jednak jest, postępować zgodnie ze swoim sumieniem i nigdy wbrew sobie.” Jednak wiadomo nie od dzisiaj, że nasze społeczeństwo niestety tak tolerancyjne nie jest jak powinno …. a pytania typu „dlaczego” pojawią się na pewno nie tylko z ust innych (którymi można się nie przejmować), ale również z ust dziecka. Wszystko zależy oczywiście od tego jak się podejdzie do tematu, bo najważniejsze to nie zrobić krzywdy komuś bliskiemu, a jednocześnie być szczerym wobec siebie.

Joanna Wojciechowski
8 lat temu

Walczę z tym tematem już drugi rok. Starszą córkę ochrzciliśmy w wieku 1,5 roku, bo czuliśmy, że tego właśnie chcemy-trafiliśmy do wspaniałej parafii, chodziliśmy do kościoła, było to dla nas czymś naturalnym no i końcem pytań o to „kiedy wreszcie…
Na przestrzeni lat oddaliłam się od kościołą i nie wyobrażam sobie ochrzcić dzisiaj Gruu… własnie dlatego, że byłaby to ogromna hipokryzja z mojej strony i mówienie nieprawdy przed księdzem, czyli w sumie przed Bogiem. I tu już nie chodzi o Gruu, tylko o mnie. Nie chcę kłamać na odczepne i już…Tymczasem starsza córka skończyła osiem lat i w przyszłym roku „powinna” pójść do komunii, chce zresztą bardzo do niejprzystąpić i jestem w ogromnej rozterce, bo według mnie jest jeszcze niedojrzała na podjęcie takiej decyzji a poza tym, jaki jest sens przystąpienia do Komunii, jesli nikt z nas nie chodzi do kościoła? No… może kiedyś, za kilka lat, Ty mi odpowiesz na to. Tak wspaniale, jak teraz w sprawie chrztu 😉

Pamela Mati
Pamela Mati
Reply to  Joanna Wojciechowski
8 lat temu

A może twoja córka, dziś wg Ciebie niedojrzała, za parę lat będzie jednak chciała uczestniczyć w życiu Kościoła? Dziś, za młoda aby sama spacerować po mieście do Kościoła nie pójdzie a Wy jej nie tam nie prowadzicie. Bez możliwości przystąpienia do Komunii będzie się tam zdecywanie źle czuła. Może warto jej pozwolic do tego sakramentu przystąpić? Zapis w księgach to nie tatuaż na czole, na pewno nie zaszkodzi (no chyba, że staniemy się państwem muzułmańskim to wtedy strach być Katolikiem).
Wielu ludzi oddala się od Kościoła ale wielu zbliża w tym samym czasie. Zajrzyjcie czasem, Kościoły nie świecą pustkami, wielu Młodych tam jest, nie wszyscy księża to hipokryci i czasem warto posłuchać co mówią.
Ochrziłam syna bo chciałam a i tak rodzina dalsza obraziła sie na mnie bo własnie postanowiłam tej bibki nie robić, potraktowałam to jako przezycie duchowe dla mnie bo trudno podejrzewac aby dziecko to jakoś przeżyło głeboko.
P.S. miejemy się, że diabeł w syna wstąpił dopiero po chrzcinach bo niezły diabełek z niego rośnie a pierwsze m-ce był aniołkiem, bez kolek, przesypiającym całe noce 🙂

Joanna Wojciechowski
Reply to  Pamela Mati
8 lat temu

Widzisz, to nie tak, co tydzień proponuję, że ją do Kościoła zaprowadzę i będę czekać, ale zawsze albo ma co innego do roboty, albo jej się nie chce. Więcej robić nie zamierzam, a już na pewno jej zmuszać, czy przekonywać. Dodam tylko, że mieszkamy we Francji i tutaj zarówno chrzest jak i komunię przyjmuje się w różnym wieku, na jednej mszy można zobaczyć noworodki, gimnazjalistów i osoby dorosłe,

MotherDeerest
8 lat temu

Jak miło po raz kolejny czytać słowa, które z mojej głowy mogłyby wyjść (tylko pewnie nie tak zgrabnie i bez wulgaryzmów). Moja wierząca mama spokojnie przyjęła naszą decyzję o niechrzczeniu Rysia. Natomiast teściowa… Nie potrafiła pojąć. Że dzieci będą go uważały za innego (lol), że nie będzie uczestniczył w fajnych lekcjach religii (lol2), że wstyd w rodzinie. Ba, zasugerowała, że jeszcze część rodziny Rysia nie obejrzała po raz pierwszy, to właśnie wina tej naszej „pogoni za modą”! etc. Dopiero jak palnęłam, że nie zamierzam się zobowiązywać do wychowywania dziecka w wierze, której nie praktykuję i nie popieram, że równie dobrze mogłabym Ryśka obrzezać i na to samo by wyszło, i że niektórzy katolicy najpierw powinni spojrzeć na siebie i swoje praktykowanie wiary, zamiast mnie, otwarcie uważającej się za nie-katoliczkę, pouczać.
Uff. Pomogło. Zaczęły się żarty że jak go samego z nią zostawimy, to ona pójdzie i ochrzci.
Jeszcze jakiś czas padały pytania „kiedy chrzest?”, ale na moje zimne „NIGDY” nie było żadnej odpowiedzi poza lekko spłoszonymi spojrzeniami. No fakt, nie wiem, czy nigdy, ale na pewno nigdy ja go do tego chrztu nie zaniosę.
Swoją drogą feta z okazji chrztu/komunii jest jednym z wielu powodów, dla których zrezygnowaliśmy ze wspólnoty Kościoła Katolickiego. Przerażeniem napawają nas te imprezy i szaleńcza pogoń za milionami złotych w towarze i kopertach.
Ja tam urządzę Ryśkowi takie survivalowe rytuały przejścia, że cała podstawówka mu będzie zazdrościć.

PS. Przepraszam za tę epistołę, ale no, temat mi siedzi na wątrobie.