Czy kiedykolwiek żałowałam powrotu na wieś?

 

Jednym z najczęstszych pytań, jakie mi zadajecie, jest właśnie to – czego najbardziej było mi żal, gdy opuszczałam miasto. Zazwyczaj odpowiadałam, że niczego, bo gdybym miała wyliczać, ilu rzeczy mi na wsi brakuje, następne pytanie by brzmiało:

 

Skoro, kobieto, tak bardzo ci źle, czemu wróciłaś na tę wieś?”

 

Wiadomo, że są plusyminusy mieszkania w lesie [dwa filmy o tym nakręciłam!], wiadomo też, że drewno rąbię kciukiem, do sklepu poginam z dzieckiem na barana pięć kilometrów przez las, podchodzące pod dom wilki przeganiam miotełką jak muchy. I jestem niesamowicie szczęśliwa, że nie dane mi wpaść w okolicy na teatr, kino czy chociażby klub malucha.

 

Nie chcę roztrząsać, czego brak mi na wsi. Przecież wiadomo, że nie mogę korzystać ze wszystkich dobrodziejstw cywilizacji. Patrzę się za to na mojego syna, który zamiast fantastycznej zabawki za tysiąc złotych trzyma w ręku kijaszek i radośnie nim pomachuje, penetrując pomosty i pokrzykując na psa, by uważał, bo oprócz wody wokół, zdemolowane pomosty mają też gwoździe. Gdy słyszę, jak się pyta mnie, kiedy będziemy się ślizgać na jeziorze [ostatnio Limango zaproponowało mi zamiast ślizgawki – lodowisko. Czujecie? Na lodowisko mam jechać 100 km 😀 A dziecku wmówić, że na jeziorze wcale, a wcale nie ma lodu, a ten traktor, co jeździ 100 metrów od nas to nic, nic zupełnie, lód jest kruchy!]

 

Czasami, kiedy czytam wasze komentarze, że niektóre z naszych aktywności nie są bezpieczne dla Kosmyka, że balansuję na granicy, że „ojej, jak ty się nie boisz?”, przechodzi mi przez głowę myśl [mimo że bardzo jej nie chcę, wszak to nie moje dzieci, ale, kurde, czasami przechodzi], jak wasze dzieci poradziłyby sobie w świecie, w którym zabrakłoby pewnych udogodnień?

 

Czy wiedziałyby, na jaki lód na jeziorze można wejść bezpiecznie? Czy umiałyby biegać po śliskich deskach? Czy wiedziałyby, jak zimna jest listopadowa woda w jeziorze? Czy umiałyby poznać po trzcinach i wodzie, czy można w ogóle wchodzić na pomost? Czy wiedziałyby, jak odpędzić atakującego łabędzia? Czy umiałyby stwierdzić, pod jakim drzewem lepiej nie zostawiać łódki? Czy zdawałaby sobie sprawę, że mięsko, które ma na talerzu, to nie sztuka mięsa wyprodukowana z tabletek, a autentyczne zwierzę, które kiedyś żyło? Wreszcie – czy umiałyby odróżnić ślad jelenia od mniejszego śladu jego żony – łani? Czy w ogóle wiedziałoby, że łania, a nie sarna, jest „żoną” jelenia?
Zawsze, kiedy patrzę na Kosmyka, który z właściwym sobie entuzjazmem poznaje otaczający go świat w całkowicie naturalnym i prawie dzikim miejscu, staram się jednak nie porównywać jego możliwości do możliwości innych dzieci [już w głowie mam wyliczone, ile będę wydawać na dojazdy na te wszystkie zajęcia dodatkowe, które wy macie pod nosem!], ale przez głowę przechodzi mi taka mała myśl.
Jeśli dzięki temu, że mieszkamy na wsi, moje dziecko będzie znało całkowite podstawy życia i będzie rozumiało prawa natury, to niczego droższego nie mogłabym mu podarować na starcie. Bo żaden angielski, żadna rytmika, żaden taniec nie da mu tego, co on dostaje, biegając z psem po niesamowicie śliskim i niebezpiecznym pomoście.

 

 

c629e54d-e915-43dc-85ee-a103eaead33b_retouched_polarr

 

c3988917-525f-4b53-b05b-7db8e2cda935_retouched_polarr

 

ee7178f9-7a9b-435c-831b-b9971772d138_retouched_polarr

 

c28e6dbe-4c36-4349-8b3d-54aed0ad60b0_retouched_polarr

 

18bfa4e9-d87c-4f60-acd6-e72739a99b55_retouched_polarr

 

76afb12d-5bf7-48a9-8f12-14badbae4753_retouched_polarr

 

a6047e82-6679-47c0-8c13-c948446dd770_retouched_polarr

 

a171a1a6-3d3b-4ea3-bab8-8a8df7ace69d_retouched_polarr

 

70886078-56eb-4939-8d86-3556a3581e9d_retouched_polarr

 

573b9f6a-5bc4-4571-8dc0-ad505c7b186b_retouched_polarr

 

 

7777ec05-72f0-4785-8f44-d3a92860ed3c_retouched_polarr

 

dziecko, jezioro beldany, mazury, wiejskie dziecko,

 

 

20b363e6-212e-495f-9645-da3920006f53_retouched_polarr (1)

 

3dd6c267-be58-40af-b296-983f7f61f01d_retouched_polarr (1)

 

25e416bc-4fae-4a84-98bd-89934d8f0c01_retouched_polarr

 

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

DSC_2519

Ciekawostki o kurach, z których pewnie nie zdawałaś sobie sprawy

0 0 votes
Ocena artykułu
31 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
MM
MM
9 lat temu

Każdy jest inny. Ja z ulgą zamieszkałam w mieście, gdzie wreszcie mam wszędzie blisko. Zresztą gdy pracę ma się w mieście, to dojazdy zżerają zbyt wiele czasu i nie ma kiedy korzystać z uroków miejsca zamieszkania. Moje dziecko w mieście też nie ma zabawek za 1000zł, i od roku nie wybraliśmy się do żadnej sali zabaw, bo za wiele czasu spędzamy w okolicznych parkach grzebiąc patykami w różnych podejrzanych stertach liści 😉

Kinga
Kinga
9 lat temu

Wyjatkowo piekna wies i piekne zdjecia. Widac reke utalentowana.

Iwona A.
Iwona A.
9 lat temu

Juz chcialam zapytac o to odganianie labedzi, ale przeczytalam w komentarzu. No Ok. A co jak jestes na wodzie? I on tez na wodzie, z cala rodzina, kiedy matka odplywa z dzieciatkami w szuwary a ojciec wielki jak ten byk biegnie na Ciebie po wodzie, tak, doslownie biegnie trzepiac dwumetrowymi skrzydlami, z wysuniety do ataku dziobem, a Ty sama z partnerem w malenkim wywrotnym kajaku na srodku jeziora??? Dobrze ze partner kumaty byl bo sama to bym tego nie przezyla. A wialismy potem, szybciej, az sie za nami kurzylo, ekhem, az woda bryzgala dwadziescia metrow do tylu. Ech, kto nie przezyl nie wie.
Piesio slicznie Wam rosnie 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  Iwona A.
9 lat temu

Kto wam dał wywrotny kajak? Jaka firma? Przecież, żeby wywrócić się z kajaków, które pływają po Krutyni, trzeba wstać i się dość mocno zachwiać, a i wtedy nie kajak się wywróci, tylko ty 😀 Testowane od 15 lat!

Jak już mówiłam, łabędzie mogą być agresywne, bo oczekują od turystów tego, co im przeważnie dają – jedzenia. Jeśli dostały po raz pierwszy, drugi, trzeci, czwarty, to po piąty przyjdą same 😀 Ja zazwyczaj, jak jestem w kajaku, omijam je szerokim łukiem, zwyczajnie wolę mieć więcej wiosłowania niż się z nimi bratać, żeby wiedziały, że ode mnie nic nie dostaną 😀

Iwona A.
Iwona A.
Reply to  Joanna Jaskółka
9 lat temu

Kochana, to było… 25 lat temu lol! Wtedy wszystkie turystyczne kajaki były wywrotne 🙂 A ten akurat łabędź to chyba chronił swoje dzieci. Ja się ich strasznie boję. Tak jak krów, koni i owiec. To jest poważny minus wychowania w mieście.

entliczek
9 lat temu

Piękne zdjęcia. Zdecydowanie lepiej jak dziecko samo poznaje świat. Pięknego macie pieska. Dorastanie dziecka ze zwierzętami jest świetne! 🙂

Matka Prezesa
9 lat temu

I za każdym razem, kiedy będę jeździła z dzieckiem nad jezioro to jego wuja, który ma własnie pomost, przypomnę sobie tę notkę. Bo ja nie odstępuję Jacha na rok wtedy, ciągle mając przed oczami, że wpada do jeziora. A jak mu pozwalam wejść samemu to w kamizelce. 🙂

Matka wariatka ot co.

Niciutka
9 lat temu

I właśnie z tych względów wiążę swoją po-emigrancką przyszłość z życiem na wsi, a nie w mieście.

Pięknie tu teraz u Ciebie! Gratuluję przejścia na własną witrynę 🙂

Beata Jordan
Beata Jordan
9 lat temu

Trzy lata temu przeprowadziłam się do małej miejscowości- to jeszcze nie wieś, ale mało jej brakuje, szczególnie w miejscu w którym mieszkamy. Ostatnio właśnie łabędź przegonił mi synka z teściową gdy byli na spacerze. Zdradź mi proszę sposób na odstraszanie, bo ten okupuje nasz zalew bez przerwy.

Joanna Jaskółka
Reply to  Beata Jordan
9 lat temu

Ja tam zwyczajnie nie reaguję, jeśli nie rzucam dziabągowi nic do żarcia, to smutny odpływa 🙂 I o to chodzi – one atakują ludzi, bo ludzie przyzwyczaili je do tego, że dają jedzenie i jak łabędzie nie dostają tego, co dostają zawsze, to się wkurzają. Po sezonie są u nas zawsze rozbestwione i pazerne – przez turystów, ale Kosma ma na nie sposób – zwyczajnie syczy i warczy głośniej niż one 😀

moniowiec
moniowiec
9 lat temu

Z tego samego powodu mieszkam na wsi, na podwórku kopią mi się samochody a dzieci mogą bez problemu dłubać w ogrodzie w poszukiwaniu dżdżownic i narzekać czemu o tej porze roku tak ich mało 😀 Sama uwielbiałam wieś i jak byłam u szwagierki w stolycy to po pary dniach euforii placem zabaw na patio syn wypalił „a kiedy będę mógł pokopać w ogródku i znaleźć jakiegoś Chińczyka?”. Więc i dzieciom potrzeba dziczy! W końcu… dzikie dzieci mam 😀

A na taplanie w wodzie ponoć dobre są takie gumowe spodnie/kombinezony jak w Skandynawii dostać można (wiem że u nas też, ale tam taniej :D)

Mamy się dobrze
9 lat temu

Oj, chyba podpadnę jak napiszę, że dzieci ze wsi zawsze potrafią więcej. Mogą doświadczyć więcej, podpatrzeć. Sami chcemy na wieś z wielkiego miasta Ełk. Piękne masz zdjęcia!

Sylwia Marcinek
Reply to  Mamy się dobrze
9 lat temu

nie zgodzę się (a pochodzę ze wsi). zależy co masz na myśli – jeśli obcowanie z przyrodą – na pewno więcej niż te z miasta, bo spędziły w takim środowisku całe życie.
natomiast dzieci z miasta, moim zdaniem, lepiej radzą sobie z, brzydko ujmując, wyścigiem szczurów. są przygotowane do życia w mieście i znają jego zasady.

Mamy się dobrze
Reply to  Sylwia Marcinek
9 lat temu

Myślę o praktycznych umiejętnościach. Też jestem ze wsi, mieszkałam w stolicy – studiowałam, pracowałam. Stąd moje powyższe wnioski, bo poznałam ludzi i ze wsi, i z miasta. Trzeba jednak dodać indywidualne cechy każdej osoby 🙂 Pozdrawiam!

Joanna Jaskółka
Reply to  Mamy się dobrze
9 lat temu

Z tym wyścigiem szczurów się raczej nie zgodzę – wiejskie dzieci często wiedzą więcej o krwiożerczej bitwie niż miastowe, uwierzcie 😀 A co do umiejętności, hm… wychowałam się na wsi, całe życie dojeżdżałam do rodziny z Warszawy, a w samej stolicy spędziłam ponad osiem lat życia na studiach i w pracy. Sądzę, że Kosmyk szybciej się nauczy jak się jeździ metrem niż miejskie dziecko oskubie królika na obiad 🙂

Illumineuse
Reply to  Joanna Jaskółka
9 lat temu

Króliki trzeba skubać?!

Joanna Jaskółka
Reply to  Illumineuse
9 lat temu

Skubać, obdzierać, co za różnica, i tak ktoś się poczuje
urażony 😀

Illumineuse
Reply to  Joanna Jaskółka
9 lat temu

Bo z mięsem jest jak z bąkami papieża. Aniołki przychodzą i zabierają je (te bąki) do nieba. Może i króliki wyciągają z doczesnych powłok?

Joanna Jaskółka
Reply to  Illumineuse
9 lat temu

Kiedyś nie można było rozmawiać o odchodach, dziś nie można rozmawiać o jedzeniu 😀

Illumineuse
Reply to  Joanna Jaskółka
9 lat temu

Dobrze, że ominęłam to tabu i mogłam dzisiaj swobodnie napisać całą stronę o gównie. Nie lubię kontrowersji, daruję sobie pisanie o gotowaniu…

Sylwia Marcinek
Reply to  Mamy się dobrze
9 lat temu

przemyślałam sobie sprawę i co do praktycznych umiejętności, to muszę Ci przyznać rację. pod tym względem (robię w głowie przegląd znajomych dzieci i młodzieży) zaradniejsze są dzieciaki ze wsi.

i ja wychowałam się na wsi, a teraz mieszkam w mieści – chętnie bym jednak na moją wiochę wróciła czasem. coraz częściej w zasadzie.

Ilona
Ilona
9 lat temu

cudowna przyjaźń Małego z psem!!! bezcenna

Lenq
Lenq
9 lat temu

Dzięki kochana za ten post.
Mieszkam na wsi nie z wyboru, nie mam innego wyjścia szczerze powiedziawszy. Ale to długa historia.
Mam 3,5 letnie dziecko i wydawało mi się czasem, że właśnie przez to bieganie po brzegach rzek i „ciapanie” patykiem w wodzie może coś mu ucieka, coś co mają dzieci w miastach? nie umiem sprecyzować…
DZIĘKI!

Joanna Jaskółka
Reply to  Lenq
9 lat temu

Nic, kompletnie nic im nie ucieka. Okrzesania tylko i ogłady może brakować, ale tego wszystkiego każdego można nauczyć 🙂

Illumineuse
Reply to  Joanna Jaskółka
9 lat temu

Pigmalion mode on

Illumineuse
9 lat temu

Zamiast czytać, bawiłam się pierwszym zdjęciem – zoom in zoom out. Jak ładnie założyłaś, że ludzie wiedzą, że samica jelenia to łania a nie sarna 😉 Plusy dodatnie mieszkania w dziczy i plusy ujemne mieszkania w mieście zawsze będą kwestią coś-za–coś. Gdybyście zostali w Warszawie, Kosma chadzałby do tych syntetycznych sal zabaw, a że mieszkacie nad jeziorem, to ma inne możliwości. Nie widzę tu ani nic lepszego ani gorszego – po prostu dwie różne kwestie. Na pewno nie dzieje mu się krzywda:-) A te pomosty są solidniejsze niż wyglądają, wiem bo ryzykowałam życiem moich dzieci, żeby to sprawdzić. Przeżyły.
A tak już poza tym – logo fajne, wygląda trochę jak pieczątka na worku z kawą (tak mi się skojarzyło) albo moneta, gratuluję własnej domeny i nowego szablonu! I dzięki niebiosom za pomysł z nowym systemem komentarzy, fkącu!

Joanna Jaskółka
Reply to  Illumineuse
9 lat temu

lov ja 🙂

bazyllia
bazyllia
9 lat temu

mądra z ciebie kobieta. buźka 🙂

Aleksandra
Aleksandra
9 lat temu

Mam podobne podejście do mieszkania na wsi.Cieszę się, że moje dzieci wychowują się tak blisko natury. Jestem pewna, że będą miały tak fajne wpsomnienia z dzieciństwa jak ja :).

Magda Motrenko
Magda Motrenko
9 lat temu

Słusznie, nie można przecież w życiu mieć wszystkiego! Ale kiedyś do Was przyjedziemy, żeby Marcin chociaż liznął umiejętności chodzenia po pomoście 😉

Joanna Jaskółka
Reply to  Magda Motrenko
9 lat temu

Może do wakacji uda mi się zorganizować pokoje gościnne u siebie 🙂 Zapraszam i tak 🙂