Kiedy w maju ogłosiłam przyjazd królików i przyznałam się do celu ich hodowli, wybuchł raban miłośniczek zwierząt, które nie mogłyby zjeść królika, ale mięso zarzynanej w bólach krowy, trzymanej często w dramatycznych warunkach, wcinają zapewne codziennie [pozdro dla wegetarian! Darzę was ogromnym szacunkiem, że potraficie zrezygnować z mięsa dla dobra zwierząt, więc uczciwie informuję, poniższy tekst nie jest dla was :)] Na szczęście oprócz słów oburzenia, padło też sporo kciuków w górę [uff… jeszcze nie oszaleliśmy!] oraz pytań, czy taka hodowla królików na mięso w ogóle się opłaca. Po pół roku mogę wreszcie odpowiedzieć na to pytanie.
Ile to kosztuje?
Zacznijmy od tego, ile właściwie musimy wyłożyć z kieszeni, żeby zaopatrzyć się w futrzaki.
Króliki:
Cena jednego królika do hodowli waha się od 30 zł [mieszańce] do nawet 150 zł [rasowe]. Myśmy kupili 4 sztuki mieszańców, każdy po 30 zł, więc nasz początkowy koszt nie był wysoki: za dobrze odchowane, zdrowe króliki zapłaciliśmy dokładnie 120 zł.
Klatka:
Zbudowanie klatki kosztuje około 100 zł. Oczywiście, jeśli mamy materiały i potrafimy ją zbudować sami, to problem z głowy, koszt jest zerowy. My, z racji zbliżającego się sezonu [brak czasu], budową klatek zapewniliśmy zarobek sąsiadowi z pobliskiej wsi. Czyli 100 zł za sztukę. A mamy dwie.
Jedzenie:
Szczęściem, króliki przyjechały do nas w okresie kwitnienia. W okolicy rosło mnóstwo mleczy i innych roślin, za którymi króliki przepadają: mleczy, rumianku, podagrycznika, kwiatów róży i innych rzeczy, których listę macie tutaj. Do mniej więcej września karmienie wynosiło nas równo zero złotych, bo nawet jeśli padało [króliki nie mogą jeść silnie zroszonego pokarmu] akurat byliśmy wtedy w pobliżu hurtowni, która z chęcią dzieliła się z nami tym, czego nie można było już sprzedać. W słonecznie dni [czyli prawie codziennie] wyruszaliśmy z Kosmykiem zapełnić wielki kosz zieleniną dla królików i gdyby nie fakt, że Kosmyka po kilkunastu takich wycieczkach zastrajkował, panowałaby królicza sielanka. Dżizas… jak ja sobie ręce pokrzywami poparzyłam, zbierając te mlecze dla króli… auć.
Najgorszy okres karmienia zaczął się i coraz bardzie daje we znaki. Jak sami widzicie, trawę powoli zasypują liście, trzeba szukać zamienników, żeby króle dostawały swoją porcję. Na razie koszty wykarmienia królików, oprócz kilku kupionych na spróbowanie i dla urozmaicenia warzyw, w dalszym ciągu są niskie [jakieś 30 zł], ponieważ znajomy rolnik podarował nam dość sporą wiązkę siana, a inny znajomy, worek pełen odrzuconej z pola pietruchy, marchewki i selera. Kupiliśmy też kilka paczek płatków owsianych [jakieś 10 zł] i raz na jakiś czas podrzucamy królom do podgryzania zeschnięty chleb [raczej mocno zeschnięty, mniej zeschniętego nie ruszą, a na twardy uwielbiają chrupać].
Łącznie: wydaliśmy do tej pory jakieś 50 zł. Kiedy skończy się siano i trzeba będzie kupić granulat lub inną mieszankę, koszty zapewne podskoczą.
Szczepienia
Sklepy weterynaryjne w szczepionkowej ofercie skupiają się raczej na większych hodowlach [wcale im się nie dziwię, hodowanie królików i jedzenie z nich mięsa wcale nie jest tak popularne w naszym kraju. Króliki są jak gęsi – bardzo nasze, ale niekoniecznie w żołądku. Swoją drogą, brawo dla Lidla, który ostatnio gęś właśnie stara się pokazać w swojej ofercie]. A wracając do szczepionek – pojedyncza kosztowała 12 zł. 10 w pakiecie – 40. Widzicie więc, że dla 4 królików, opłacało się kupić paczkę 10? Nadwyżkę chcieliśmy komuś oddać, ale, niestety, nie było chętnych. Plus oszczędność: szczepiliśmy sami, zgodnie z instrukcjami weterynarza 🙂
Łączne koszty: 410 zł. Czy to się opłaca?
Kilogram mięsa z królika kosztuje w tym momencie około 25 zł. Biorąc pod uwagę, że tuszki naszych królików będą ważyć jakieś 4 kilogramy [przy dobrych wiatrach :)] łatwo podliczyć, że jeden królik przyniesie mi jakieś 100 zł. Cztery króliki [nie licząc tego, że się rozmnożą] to jakieś 400 zł. Ok. Prawie styka. Tym bardziej, że ich dzieci nie będę musiała kupować 🙂 Ale czy tu chodzi o to, żeby się zwróciło? Nie!
Plusy króliczej hodowli:
– własne i zdrowe mięso, idealne dla dzieci, smaczne i hipsterskie, bo rzadkie 🙂
– dziecko uczy się odpowiedzialności
– oraz tego, że mięsa na talerzu nie wyczarowała wróżka
– własny nawóz pod drzewka 🙂
Minusy króliczej hodowli:
– króliki są mało odporne na kilka groźnych chorób, trzeba więc zawsze pamiętać o zaszczepieniu, ale nawet po nim, uważnie obserwować zwierzęta
– sprzątanie klatek [chociaż nadal uważam, że królicza kupa pachnie ładniej niż człowiecza]
– rozród [wiadomo, że porody wieloraczków są skomplikowane… a szczerze – stresuję się przyszłym rozrodem]
– no ktoś musi je zaciachać… ale na szczęście mam chłopa 🙂
Mam nadzieję, że chociaż trochę odpowiedziałam na wszystkie wasze pytania i zaspokoiłam ciekawość. Podkreślam też, że nie jestem ekspertem, królików nie hoduję dla zysku, ale na własne potrzeby i wszystkiego uczę się sama – z książek, artykułów, rozmów z rolnikami oraz na własnych błędach 🙂
Los Ci wszystko wróci z nawiązką.. Tylko poczekaj, az Ci sie dzieci rozchorują, lub cos innego sie stanie, a ty sie będziesz dziwić dlaczego. Jesteś chorą kobietą.
Super, że piszesz w prosty sposób o takich rzeczach. Niestety ludzie zapominają często, że nikt nie trzyma bydła, świń czy królików mięsnych z pasji. 😛 Fakt, zwierzęta to fajna (i ciężka) praca, ale do czegoś one służą. Zajrzałam, bo byłam ciekawa, czy napiszesz coś o tym, czy rzeźnie przyjmują króliki, ale pewnie nie wiesz… Za parę lat chciałabym zająć się hodowlą jakichś zwierząt, a podobno króliki w większej ilości to całkiem niezły biznes haha 😉
Pozdrawiam 🙂
Ha, przeczytałam. Jak je kupiliscie były małe? Badam rynek, pewnie w maju będziemy i my mieć.
Takie akurat odchowane były, ale myśmy nie wzięli rasowców, tylko takie od rolnika – najlepsze, bo najbardziej odporne i w sumie dla początkujących idealne. Może na przyszły rok pobawię się w rasy, jak klatki nowe zamówimy i… kurnik 😀 A powiedz mi, pszczoły u was chodzą? My szukamy roju, bo u nas jeden padł zimą :/
Chodzą, ale też liczymy na rój od znajomego. W zeszłym roku niestety stracilismy matkę przed jesienią i za późno było na cokolwiek;/
Króliki też chcę zwyczajne, choć może takie jakieś wielgachne? Kury są ekstra! Choć kurczaków w domu mam po kokardę… Jestem na etapie sprzątania 2x dziennie i dalej mi śmierdzą. Właśnie kończymy bażantarnię, bo sąsiadka wyraziła chęć oddania swoich;]
Dzięki za wpis, mąż namawia mnie na króliki od ponad roku, ale miałam wiele wątpliwości. Teraz już nie mam
A my nie mamy możliwości hodowania jakichkolwiek zwierząt, bo niestety balkon nie jest idealnym miejsce na trzymanie m.in. królików. Na szczęście rodzice zawsze "załatwiają od znajomego" królika i dają nam w prezencie mięsko (dla wnuczki). A jaki pasztecik jest dobry…mniam!<br />Pozdrawiam, Natasza
Cześć!<br />Bardzo lubię i cenię sobie twój blog i czytam go już od jakiegoś czasu całkiem regularnie. Nie jestem jednak i nie zamierzam być typem aktywnego komentatora;).<br />Króliki na mięso od początku bardzo mnie cieszą i podziwiam w jaki sposób to przedstawiasz i jakich argumentów używasz w dyskusji z tymi co nie popierają tego pomysłu.<br />Mięso z własnej hodowli uważam za bezcenne, ale
Hej! Masz rację, powinnam doliczyć też czas, jaki zajmuje mi opieka nad królikami. Trudno mi to było wyliczyć, bo w wakacje zbieranie trawy zajmowało mi mniej więcej godzinę plus czyszczenie klatek raz na jakiś czas [w zależności od produkcji kup] – godzinę. Teraz zimą – trudno powiedzieć 🙂 Raz dorzucam im siana i warzywa, innym razem dorwę jakąś ocalałą kępę mleczy. Ale zimą, oprócz czyszczenia
OMG, przywołałaś wspomnienia mojego dziecięctwa, kiedy jeździliśmy na wieś i pół dnia się spędzało z naturą króliczą lub inną. Nigdy nie jadałam przez to królików,ani w sumie niczego, co jest ssakiem.
A czy to prawda, że "tam gdzie króliki tam i szczury"?<br />Teściowa twierdzi, że szczury kopulują z królikami i przenoszą na nie choroby. Czy to może być prawdą, czy gada jak teściowa? 😀
Pierwsze słyszę o.O
Chyba gada jak teściowa…. pierwsze słyszę :]
To prawda. Najgorsze jest to, że robią regularne orgie, zwołując z okolicy jeszcze oposy, tchórze i kuny.
A kiedy będziecie mieć pierwsze króliczątka?
Zapewne na wiosnę 🙂 Nie chcę, żeby mi się na zimę kociły…
Moi rodzice od lat hodują króliki, mój mąż się nimi zachwyca, a ja nie jadam. W dzieciństwie mój bardzo mądry tatuś przyniósł mi do domu dwa malutkie króliczki i tak sobie je hodowałam w klatce, aż urosły ogromne i trzeba je było zabrać. Mam traumę – nie jadam. Proszę nie uczcie Kosmyka zabaw z królikami, żeby nie miał podejścia emocjonalnego, uczcie się na błędach moich rodziców. Kurczaki,
Pod podlinkowanym na samym początku postem jest historia mojej siostry – zupełnie inna od Twojej 🙂 Ale ja i tak nie popełniam błędów moich rodziców, którzy chyba założyli, że zwierzęta hodowlane są do jedzenia i nie trzeba więcej tłumaczyć – tłumaczę mojemu dziecku, po co chowamy króliki. Mówię mu więcej – że krówki, które oglądamy na polu też zjadamy. A nawet wie, że ryby, które dziadek oprawia
Dokladnie, nie pokazujące dziecku, jaka jest prawda, schowanymi wszystko za kurtynę i udawajmy, ze nic sie nie dzieje. Niektórych trzeba zaczac chyba uczyć od podstaw… W co ty Polsko wdepnęłaś.. TO CHORE
Szkoda, że zmieniam wieś na miasto (ponownie :(). Ale! Dla mnie ogromny plus posiadania własnej hodowli jest taki, że do mięsa które jemy nabiera się szacunku. Tak po prostu. Łatwo isć kupić kawałek krowy albo świni w mięsnym. Za łatwo. Tymczasem moje zdanie jest takie, że zjedzone czy nie – będą miały dobre życie. Nie wiem czy trafnie ujęłam to, co chciałam ;).
Trafnie – doskonale to rozumiem 🙂
Ciekawy tekst. Dużo informacji. Baaardzo długo byłam wegetarianką, ciąża i samopoczucie w trakcie, nieco zmieniło mój stosunek do sprawy. Teraz wiem, że najważniejszą rzeczą jest zdrowie. Po prostu. <br />Własne króle to świetna sprawa. Jednak przeraża mnie to, że one tak często i groźnie chorują …i te szczepionki nieco mnie przerażają…
O, dzięki, zaraz znów coś dopiszę, a na uspokojenie dodam, że moje nie chorowały ani razu – szczepionka je dobrze chroni. Jest głównie na tę chorobę australijską, co króliki mają po niej takie bulwy na ciele. Kiedyś nie zaszczepiliśmy i nam się tak "popsuły". Baliśmy się je zjeść 😀 Szczepionka dla królików nie jest groźna, tu jest trochę informacji: http://www.veterynaria.pl/
Gratuluję podejścia do sprawy, i cieszę się, że o tym piszesz. Niby nic takiego, a szczerze to bardzo ważna sprawa. Sama nie kupuję mięsa (żadnego) w sklepach, bo mi ono nie odpowiada, chociaż mięso obecnie jadam. Często jednak ludzie, również dzieci (przez rodziców), myślą, że mięso, hmmm… rośnie na drzewie…. Jeśli jeść to odpowiedzialnie i świadomie.<br />O szczepionkach doczytam, dzięki za
Wpis akurat dla mnie! Jeszcze wsi nie zamieszkuje ale króliki mieć planuję ☺
Cieszę się 🙂 Powodzenia!
Dziękuję ☺
jejuniu, jak bym zjadła taki świeżo upieczony pasztet z królika. jejuuuuniuuuu.
Ja wole kroliki tulić niz jeść i nigdy nie jadłam i puki nie będę musiala to nie zamierzam. Jak bym nie byla przyzwyczajona do miesa i miala wiecej czasu na diety moglabym byc wrgetarianka. Wole bynajmniej nie widziec i nie slyszec. Niech inni robia co chca.
*PRZYNAJMNIEJ. błagam.
żeby być wegetarianką trzeba mieć "wiecej czasu na diety"? Błagam…
Trzeba jeszcze umieć takiego królika przyrządzać, bo tak jak robi moja mama to ja w życiu nie chciałabym jeść. Ale królik to nie kurczak, nie można ot tak na patelnię do obsmażenia… Mojej mamy nie przegadasz. Ja tam zawsze byłam za, chociaż z zabijaniem trochę ciężko. Ale jakbym musiała to bym to też zrobiła. Jak żywe myszy z domu wynoszę to i to bym dała radę 🙂 Brawo za ten wpis!
O właśnie, muszę dopisać jeszcze jeden minus – zabijanie. Chociaż nie ja będę to robić, od czego mam chłopa?
Do plusów dodaj jeszcze cudowną błogość w sercu,którą czujesz patrząc na te kochane mordki…mój tata hodował króliki i uwielbiałam gapić się na nie podczas konsumpcji warzyw korzennych:-)