Wyszłam z nią, bo ostatnio spacery z psem przejął na siebie Chłop. On sobie lubi wieczorem pobiegać, a ja, z moim brzuchem, ślamazarzę się jak ofiara. Nie jestem idealnym kompanem dla dorastającego psa. Ale wyszłam, bo Chłop niedługo wyjeżdża na poligon. Kora powinna się do mojego tempa przyzwyczaić. Powinna, ale jej zdaniem wcale nie musi. Ona się wyrywała, bo chciała biec, ja szłam i ostatkiem sił trzymałam smycz, która i tak wyśliznęła mi się z rąk. To był moment. A samochód do tego jechał dużo więcej niż przepisowe 40 km/h. Usłyszałam tylko potężny stuk i pisk psa. Zaczęłam krzyczeć.
Pisałam wam kiedyś, że nie podzielam waszego strachu o kosmykowe harce na pomostach? O wiele bardziej boję się ulic i wszystkich tych miejsc, gdzie są pojazdy mechaniczne? No właśnie. Nad jeziorem jestem tylko ja i Kosmyk. A przynajmniej staram się, żeby w pobliżu nie było szalonych tłumów, a każdą szalejącą blisko brzegu motorówkę zgłaszam na policję, przestałam się już dawno z tym certolić. Nikt mi nie wejdzie w paradę, jeśli okaże się, że muszę wyciągnąć dziecko z wody do kolan. Na ulicy jest gorzej, bo do naszych starań wchodzi ktoś trzeci. Ktoś, kto prawdopodobnie ma w nosie bezpieczną jazdę.
Dobrze, że to nie Kosmyk
Pomyślałam później, ale się zawstydziłam. Kosmyk doskonale wie, że przed drogą trzeba się zatrzymać i rozejrzeć. Moje obawy przed wypadkiem dziecka na drodze wpoiłam mu dość mocno, i mimo że nie mogę mieć pewności, czy będzie o moich naukach pamiętał, tak co do psa przed szkoleniem pewności mieć nie mogę wcale. I nigdy.
Ale jeśli już mowa o dziecku – każdy z nas mniej więcej wie, jak się zachować podczas wypadku drogowego [na pewno?]. Czy wszyscy wiemy, co zrobić, kiedy pod koła wleci nam zwierzę?
Pierwsza pomoc dla psa, który jest nieprzytomny:
Pierwszą rzeczą jest sprawdzenie, czy pies oddycha i czy bije mu serce.
a] Jeśli oddycha, należy położyć go na prawym boku i odchylić mu trochę głowę do tyłu, żeby łatwiej mu było oddychać [więcej na filmie poniżej].
b] Jeśli pies nie oddycha, ale bije mu serce – należy rozpocząć sztuczne oddychanie [jeśli nie zadziała po pół godzinie, a źrenice nie reagują, należy przyjąć, że pies nie żyje, filmik o sztucznym oddychaniu niżej]
c] Jeśli pies nie oddycha i nie bije mu serce należy wykonać resuscytację krążeniowo-oddechową. Tak jak na filmiku.
W KAŻDYM WYPADKU NALEŻY NIEZWŁOCZNIE SKONTAKTOWAĆ SIĘ Z NAJBLIŻSZĄ LECZNICĄ WETERYNARYJNĄ!
Filmik o reanimacji psa: tutaj.
Pierwsza pomoc dla psa, który jest przytomny
1. Pierwszą rzeczą, jaką powinniśmy zrobić, to przede wszystkim zachowanie ostrożności. Zwierzę, które jest w szoku, może na nas warczeć lub nawet ugryźć, co jest zupełnie normalne, każdy byłby wściekły, gdyby bez przyczyny dostał lanie. [Dlatego Chłop nie ma żalu!].
2. Możemy zbadać, spokojnie do psa przemawiając, czy pozwoli się dotknąć i sobie pomóc, czy raczej konieczna będzie pomoc innych.
I. Jeśli pies jest agresywny, należy niezwłocznie zadzwonić do weterynarza – pomoże on znaleźć kontakt do ludzi, którzy z odpowiednim sprzętem przetransportują naszego psa na badanie albo po prostu sam przyjedzie na miejsce zdarzenia.
II. Jeśli pies pozwala się dotknąć, możemy go uspokoić delikatnym głaskaniem [nie poklepywaniem! Sami się klepnijcie w pękniętą kość lub posiniaczone udo! Kora bardzo lubi poklepywania, ale akurat wtedy w ogóle jej nimi nie obdarzaliśmy]. Sprawdźmy, czy nasz zwierzak nie ma żadnej krwawiącej rany.
a] Jeśli pies krwawi i do tego jasnoczerwoną, pulsującą krwią, sprawa jest poważna i koniecznie trzeba wezwać pomoc [możemy sami nie zdążyć dojechać do lekarza]. Należy niezwłocznie opatrzyć ranę ścisło bandażem. Jeśli przesiąknie, bandaża nie należy zdejmować, tylko owinąć kolejną warstwą. Idealną sytuacją jest ta, kiedy wypadek zdarza się w obecności kilku osób – możemy wtedy poprosić o podwiezienie i ratować psa już podczas jazdy.
b] Jeśli pies krwawi spod ogona – może to być po prostu wydzielina z poturbowanej cewki moczowej albo przejaw poważniejszych obrażeń. My kompletnie nie wiedzieliśmy, co to oznacza, ale weterynarz poinstruował nas przez telefon i mogliśmy spokojnie stwierdzić, że nie jest źle.
c] Jeśli pies nie krwawi, ale nie może się podnieść – z pewnością jest bardzo poobijany, ale nie możemy wykluczyć złamania.
d] Jeśli pies nie krwawi i zaczyna sam biegać – sytuacja nie jest tragiczna, ale nie cieszcie się za wcześnie, tak czy siak należy szybko spotkać się z lekarzem, żeby wykluczyć obrażenia wewnętrzne.
Pamiętajcie! Każda pomoc psu po wypadku powinna się zacząć od oglądu psa i szybkiego telefonu do weterynarza! Być może weterynarz nie będzie mógł przyjechać na miejsce [nasz nie mógł], ale przynajmniej powie, co robić, doradzi i wspomoże dobrym słowem. I powie, kiedy najszybciej będzie mógł was przyjąć w przychodni.
U nas Kora, jakkolwiek obrażenia były duże, wyszła z wypadku całkiem bez skazy. Jej ojciec wyszedł cało z poszarpania przez dzika, jak więc jego córka miałaby zginąć ot tak, pod samochodem, z winy głupiej baby w ciąży, co siłę w rękach straciła?
Ale strachu się najedliśmy – krwawienie, agresja, całkowita nieumiejętność ustania na własnych łapach. Chłop, poinstruowany przez weta, zawinął ją w koc i przeniósł do samochodu, którym pojechaliśmy spotkać się w lecznicy z lekarzem [lecznica akurat była pośrodku nas a weterynarza]. Na szczęście po środkach przeciwwstrząsowych i naszej całkowitej trosce, Kora jeszcze tego samego dnia wyżarła kotom jedzenie z misek i władowała się Kosmykowi do łóżka.
Ona jest niezniszczalna!
Ale wiecie co… kiedyś pisałam wam też, że nie marzę o wielu rzeczach. O tym, żeby rozwiązać sprawę moich z nią spacerów podczas nieobecności Chłopa, marzyłam od tygodnia. I dlatego cieszę się, że powstrzymuję swoje wyobrażanie przyszłości – szczerze mówiąc, wolałabym biegać z nią w tej ciąży, niż patrzeć jak grzecznie kuśtyka przy Kosmyku na spacerze. Za grzecznie.
Kosmyk: kurteczka i czapka – Piu di ME, spodenki: You N’ Me, buty: Zara
Więcej zdjęć ze spaceru już wkrótce. Oczywiście, jak już się pogodzę z linczem, bo nie dość, że puszczam dziecko na pomost, pozwalam mu wchodzić na drabinę, to jeszcze szczeniaka w ciąży nie potrafię na smyczy utrzymać. I tak się cieszę, że z tych wrażeń nie urodziłam. Mało tego, dziecko ma się tak dobrze, że za zaistniały incydent dostałam solidne manto od środka. Jeśli Kora była poturbowana, to ja czuję się molestowana od środka. Jeszcze dwa miesiące, jeszcze dwa miesiące i będę mogła pobiegać razem z nimi po dawnym polu z topinamburem…
Naprawdę topinambur? Nie wiedziałam że toto u nas rośnie ;))))
Całe szczęście, że nic poważnego się nie stało. I podzielam twój strach – nic mnie tak nie przeraża jak kontakt moich dzieci z rowerzystami, samochodami i ulicą.
Tylko cieszyć się z tego, ze to środek tygodnia. Wyobraź sobie, że kiedyś sąsiadka przyniosła mojego poszarpanego kota w niedzielę wieczorem. Pół godziny obdzwaniałam wszystkich weterynarzy. Znalazł się jeden chętny przyjechać do lecznicy na szycie. Gorzej było tylko kiedyś w świeta dodzwonić się do dentysty…
ojeje groźnie zabrzmiało… aż mi dreszcze przeszły… no niestety u nas więcej jest miejsc gdzie są auta… i bardziej niebezpiecznie dla Dzieciaków no ja narazie mogę brykać jeszcze… Masz dwa miesiące mnie czeka jeszcze pół roku bycia ciężarówką 😀
Dobrze, że koniec taki a nie inny ale co strachu się najadłaś to Twoje. I Kosmyk też miał wątpliwa przyjemność. Ale i tak chyba najbardziej mi żal Chłopa. O ile go poznałam (z Twoich enigmatycznych notek) to przeżył to najmocniej. Dobrze, że na psie wszystko się goi jak na psie.
Jakbyś była u nas w domu! Na początku musiałam się uspokoić, żeby uspokoić Chłopa 😀 Na szczęście szybko się ogarnął, a resztę robiliśmy jak w zegarku. No i kolejne na szczęście – Kosmyk był u dziadków, więc ominęły go wrażenia. Wie tylko, że Kora była niegrzeczna, wyrwała się mamie i wbiegła pod samochód, a teraz jest chora. Co też mu dało do myślenia, małe szczęście w nieszczęściu.