Jak prosto zaplanować obiady na cały miesiąc?

Całe moje życie na wsi opiera się na listach rzeczy do kupienia. Mam specjalny notes, który jest już obdarty z kartek i brudny, bo zapisuję w nim na szybko to, czego już brakuje lub za chwilę zabraknie. To taka konieczność: zapasy i panowanie nad lodówką, bo robienie 30 km, żeby kupić jedną zapomnianą rzecz jest marnowaniem i czasu, i pieniędzy, i świeżego powietrza. Ale o ile z planowaniem zakupów nigdy nie miałam problemu, to już planowanie obiadu nie bardzo mi wychodziło. Czasami stałam, gapiąc się w lodówkę, i nie wiedziałam, co ja z jej zawartości w ogóle mogę przyrządzić oprócz kanapek. Wreszcie wpadłam na sposób, jak połączyć obie te rzeczy – jak zaplanować obiady, a przy okazji zrobić solidną listę zakupów.

 

 

No tak – bo jedynym sposobem na „zawsze wiem, co podać na obiad” jest wyłącznie odpowiednie planowanie, ewentualnie dobra restauracja z dowozem pod drzwi. Ale ja jakoś nigdy nie byłam mistrzynią w planowaniu posiłków. Całe swoje studenckie i rodzinne życie w wawie jadłam to, na co miałam ochotę albo to, na co akurat było mnie stać, a jeśli ochoty lub „stania” nie miałam, zadowalałam się czymkolwiek. Potem wróciłam na Mazury i przez pierwsze lata mieszkałam u rodziców, gdzie w kuchni królowała mama. Tak naprawdę więc planowanie obiadów dopadło mnie w tym roku i to dopadło z grubej rury, bo przecież jeszcze Kosmyk, któremu nie podam ociekającego tłuszczem kotleta z sałatką majonezową.

 

Są tacy, którzy powiedzą „Daj spokój, Chłop jeździ do pracy, może kupić po drodze!”. No tak, to prawda. Ale Chłop wraca z pracy około 17, czyli jeśli brakuje mi podstawowego składnika, mogę zacząć gotować dopiero, jak wróci [a wolę wtedy już jeść i oddać mu dzieci, żeby coś napisać]. Poza tym, to prawda, jego powroty z pracy  są pomocne, gdy planuję obiad na… jutro lub pojutrze. Czyli w poniedziałek piszę mu, z czym ma przyjechać, żebym miała obiad na wtorek, albo na środę 🙂 To jest dobre raczej do uzupełnienia zapasów, a nie do kupowania składników na cito. A tak w ogóle to wszystko się wali, kiedy władują mu dwudziestoczterogodzinną służbę lub gdy wyjeżdża na poligon – koniec kropka 🙂

Jak zaplanować obiady na cały miesiąc  – najprostszy sposób

Jak więc ogarnęłam planowanie posiłków i jak sobie z tym radzę? Bardzo prosto. Jeden wieczór w miesiącu poświęcam na wypisanie naszych ulubionych potraw – takich, które wszyscy lubimy i które na pewno znikną w szybkim tempie. Staram się mieć tych potraw przynajmniej 20 [pod uwagę biorę, że babcia czasami nas poratuje tym, czego sami z dziadkiem zjeść nie mogą albo zwyczajnie z uprzejmości [gdybym nie miała babci, pewnie celowałabym w 28-30]. Kiedy mam wypisane te potrawy, wieszam je sobie na lodówce [na początku od razu z przepisami, żebym nie musiała myśleć, teraz to już idę „na oko” i kombinuję], zerkam na nie i z myślą o najbliższych dnia wypisuję na liście zakupów, jakich produktów potrzebuję, żeby te potrawy przyrządzić. I voila. Proste, że nie wierzę, że nikt z was na  to nie wpadł, a do tego łatwe i szybkie.

 

 

TIP:

Nie kombinuj, nie maltretuj się się wyrafinowanymi daniami, nie zastanawiaj się, co zrobić, żeby było dobrze. Dobrze będzie, jak zwyczajnie wypiszesz wasze ulubione dania i do nich ewentualnie dostosujesz dodatki: surówki, kasze lub zdrowe desery.

 

 

Przykładowy plan obiadów dla nas na styczeń: 

 

  • kaczka pieczona z czosnkiem i jabłkami
  • zupa pomidorowa
  • wątróbka z jelenia z cebulką [Kosmyk dalej zupę pomidorową, resztę zamroziłam]
  • domowa pizza
  • smażona rybka [najświeższa z hodowli]
  • kurczak ze śmietaną i porem
  • kotlety schabowe z buraczkami/surówką z pora/ kasza gryczana/jaglana
  • ogórkowa [nadmiar zamrozić]
  • ziemniaki z serem i fasolą szparagową plus bitki
  • gulasz z kaszą gryczaną/pęczakiem
  • makaron z warzywami [i brukselką mniam]
  • zupa serowa z brokułami
  • mielone z mizerią/surówką z kapusty i marchewki/ czerwoną kapustą
  • Ragout warzywne
  • spaghetti z tuńczykiem
  • pieczarkowa/warzywna/rosół
  • szczupak po polsku z surówką
  • zupa ziemniaczana z porem i cieciorką
  • risotto
  • wegańska lazania [jedyna pozycja „na próbę”, bo jeszcze nigdy nie robiłam]
  • roladki z indyka ze szpinakiem

 

 

 

 

Kilka dni zawsze zostawiam pustych, bo wspominałam, że czasem z obiadem ratuje mnie mama, a czasem wychodzi tak, że Chłop zostaje na służbie i zamiast robić obiad, zjadamy z Kosmkiem zupę z wczoraj [lub odmrażamy]. Ja w ogóle zupy gotuję w ilościach hurtowych, tak żeby zawsze kilka porcji odłożyć do zamrażarki „na zaś”, bo a to właśnie nie ma Chłopa, a to Kosmyk jednak nie ma to ochoty na to, co ugotowałam i wtedy proponuję mu domową zupę. Bywa też [jak z kaczką albo kiedyś przyrządzanym przeze mnie ogromnym pieczonym indykiem], że potrawą zajadamy się dwa dni pod rząd [no dobra, indyka jedliśmy trzy, był naprawdę wielki!]. Z kotletami też nie jestem oszczędna – jak jest ich więcej, istnieje szansa, że drugiego dnia nie będę musiała robić obiadu, a w ogóle to świetnie nadają się do kanapek dla Chłopa [biedak, nie ma stołówki ani sklepu obok pracy], a jest mięsożerny. Czasem też lądujemy w restauracji, wtedy to już zupełnie mam obiad z głowy, więc w moim przypadku 21-22 pozycji to akurat takie maksimum, którego czasami nie wykorzystuję.

DOCEŃCIE!

W ogóle trudno jest ułożyć listę zakupów i plan posiłków dla rodziny w której: jedno dziecko dopiero zaczyna jeść, drugie jest mleko i zupożercą jak mamusia, a trzecie w ogóle nie je ryb i najchętniej to jadłby wyłącznie mięsiwa. Ale się staram i jakoś mi się udaje. Pod plan ułożony jak wyżej zawsze od razu układam listę zakupów, która jest dość długa, bo zazwyczaj kupuję hurtowo. Jeśli kupuję kaszę gryczaną, to od razu kilka pudełek, jeśli jaglaną, to też kilka, jeśli mąkę, to całą zgrzewkę [lub po kilka sztuk ulubionych: ryżowej, gryczanej, amarantusowej, kukurydzianej].

 

 

Mam ten komfort, że oprócz drobiu [choć też nie zawsze, bo znamy kilku gospodarzy], kabanosów [ja mięsa mogę nie jeść w ogóle, ale kabanosy lubię] i raz na jakiś czas parówek, mięsa nie kupuję w ogóle. To znaczy – surowego.  Praktycznie wszystkie nasze potrawy i zupy robione są na zdrowym dzikim mięsie [jakkolwiek to strasznie brzmi, dla przeciwników myślistwa]. Po prostu otwieram zamrażarkę i wybieram to, co będzie mi potrzebne, a też pod to, co mam w zamrażarce po trochu plan obiadów układam. Często też ojciec ratuje mnie warzywami od rolnika, który jeszcze ma swoje z wakacji [moje już dawno zjedzone]. Dlatego lista moja zazwyczaj obfituje w produkty suche, mąki, kasze,  różnorakie gryczane i owsiane płatki, sery, śmietany, mleka, wody, czasem wędliny [choć też swoje własne coraz częściej wędzimy]. No i oczywiście posiłkuję się mrożonkami: brukselki, marchew z groszkiem, gotowe mieszanki warzywne, szpinak. Jeśli mam kilka torebek w lodówce, wiem, że uda mi się skombinować obiad na najbliższe dni [a fasolę szparagową to mogę jeść na śniadanie, obiad kolacje i w nocy]. Ostatnio wróciliśmy do „babcinych” smaków [głównie dla Kosmyka, żeby i jemu zawsze kojarzyły się z domem] i polubiliśmy domowe surówki – ostatnio buraczki, surówkę z pora, surówkę z marchewki i selera, kapustę z marchwią. Na werandzie mamy miły chłodek [nie mróz], więc nadmiar może sobie leżeć w koszach, a ja czuję się jak na bazarze 🙂 I tak też dopasowuję surówki do dań – wybieram z koszy to, na co dziś mamy ochotę. Ewentualnie sięgam po słoiki z wekami. Gdybym chciała się odnieść do słów pewnego ministra, wygląda na to, że jesteśmy przaśni jak jego wymarzony typ Polaków, ale wszystko niszczy zamiłowanie do amarantusa oraz jazda na rowerze :/

 

 

Słowem, udaje się to zaplanować tak, żeby jednymi zakupami zaopatrzyć się w jedzenie co najmniej na dwa tygodnie [dokupując sporadycznie nabiał]. Na instagramie wyglądało to tak:

 

 

PLUSY METODY „NA ULUBIONE” 

 

-> jecie tylko to, co lubicie

-> nie tracicie czasu na szczegółowe planowanie obiadów [poświęcacie jeden wieczór na zrobienie listy

-> jesteście w stanie kupić na zapas więcej produktów i łatwiej wam ogarnąć listę zakupów

-> z zapasem podstawowych produktów na ulubione dania jesteście w stanie szybko i bez namysłu przyrządzić rodzinie obiad

-> wieszając na lodówce [czy gdzieś tam] listę z ulubionymi potrawami, możecie dodać obok przepisy, dzięki czemu ułatwicie życie chłopu lub osobie zajmującej się dzieckiem podczas waszej nieobecności

-> macie więcej pola do popisu, bo jeden lub dwa dni możecie przeznaczyć na eksperymenty [jak eksperyment nie wyjdzie, to trudno,  ale wiesz, że następnego dnia, lub nawet tego samego,  przyrządzisz jakiegoś „pewniaka”].

 


Pamiętam swoją miastową malutką zamrażarkę, więc wiem, że nie każdy może sobie pozwolić na zrobienie zapasów żywności na tydzień, a co dopiero miesiąc [ja też zresztą miesiąca nie wytrzymam, zazwyczaj po trzech dniach już piszę nową listę dla Chłopa z uzupełnieniem, nawet nie z potrzeby, ale z „zachcianek”], ale samo robienie listy dodaję jako ciekawostkę [sporo z was było tym zainteresowanych], a serdecznie polecam zaplanowanie posiłków sposobem „na ulubione”. Ułatwia to organizację pracy i zwyczajnie upraszcza życie, bo w sklepie nie będziesz chodzić jak obłąkana i kombinować, co by tu kupić, żeby pasowało. Idziesz dokładnie po to, czego potrzebujesz, łatwiej też będzie ci znaleźć promocje i okazje. Rzekłabym, że z listą ulubionych potraw, nawet nie potrzebujesz listy zakupów. Polecam ten sposób.

 

 

Wasza perfekcyjna, to znaczy Jaskółka.

 

 

A jeśli zastanawiasz się, co możesz podać na śniadanie, informuję, że w tym wpisie znajdziesz mnóstwo inspiracji: „śniadanie dla dwulatka

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

ADHD U DOROSŁYCH

ADHD u dorosłych – leki jak cukierki i z tego się wyrasta, czyli wszystkie bzdury, jakie słyszałaś

wyjazd samochodem do rumunii

3500 kilometrów, czyli wyjazd samochodem do Rumunii z dziećmi i psem

wyjazd samochodem do rumunii

Czy czas się pożegnać i czy to będzie ostatni wpis na blogu?

0 0 votes
Ocena artykułu
41 komentarzy
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
Niupki
7 lat temu

Dziękuję Ci za ten post, bardzo pomocny 🙂

Michał Dudziak
Michał Dudziak
8 lat temu

Drogie Panie, pracuję właśnie nad napisanie programu na smartfony, który pomagałby w takim planowaniu obiadów i zakupów. Na razie gotowa jest wersja z listą zakupów, potem dodam możliwość planowania posiłków. Program jest darmowy, dostępny tu: http://bit.ly/1UTd4TB
Byłoby super, jakbyście napisały tu czego w takim programie byście potrzebowały 🙂

Pozdrawiam!

Ilona - chillife
8 lat temu

:O Boziu, jakie to po ludzku napisane.
Ten level ogarniania, na którym jesteś, chyba nie jest dostępny dla takich gówniar, jak ja. Ciekawe, czy kiedyś dojdę do takiego…

Healthy Life Connoisseur
8 lat temu

Wow, aż na miesiąc…hehe, ja też planuję z długim wyprzedzeniem, ale Ty to jesteś rekordzistka:):):)

Maja - LifeAbraod.pl
8 lat temu

Ja tez planuje na tydzien. Tu gdzie mieszkam nie ma warzywniakow i malych sklepikow, a kazda wyprawda po zakupy to wlasnie wyprawa. Ale najwaznijesze jest to, ze odkad gotuje hurtowo, wieczorne godziny z dzieckiem latwiej jest przejsc, bo nikt nie ciagnie mnie za nogi, gdy probuje w panice zrobic kolacje. W rezultacie jestem mniej wykonczona matka. Bardzo sie ciesze, ze trafilam na Twojego bloga i bede czytac powoli, partiami. Pozdrawiam Cie serdecznie i dzieki za gigantyczna prace, ktora w to miejsce wkladasz.

Pau - 5razones
8 lat temu

Ja planuję na max tydzień, i raczej kombinuję, żeby nagotować obiadu na 2 dni, np. sznycelki lub jakaś inna padlina ewentualnie zmieniam dodatki, jak jednego były ziemniaczki, to drugiego kasza; weekendy są wyjątkiem, bo wtedy w kuchni szarogęsi mi się mąż, ewentualnie ruszamy gdzieś w miasto, albo na proszony obiadek. Ale podobnie jak Ty, mam listę ulubionych dań, głównie tego najmłodszego typka, a w zamrażarce zawsze mam coś na ratunek: pierogi, warzywa, krokiety etc.

Ilona - chillife
Reply to  Pau - 5razones
8 lat temu

Padlina 😀

Zofia Bogusławska
Zofia Bogusławska
8 lat temu

To ja dołaczę. Tyle, ze u mnie powod planowania był troche inny. Udręką jest dla mnie wymyslanie obiadów. Robienie-nie ma problemu. Ale wymyslanie… ehhh… dlatego wole to zrobic raz na tydzień (nie da sie na dluzszy okres, bo zazwyczaj nie wiem jak bedzie z pracą za dwa tygodnie, tak zeby ew. dopasowac sie z obiadem na delegacje ktory rządzi sie swoimi prawami ;D).

I tak, zazwyczaj w niedzielę siadam i rozpisuję co i jak. Zdarza sie ze w piatek i wtedy zamawiam najczesciej tesco do domu (tez wsiowa jestem, ale tesco te 20 km daje rade dojechac). Od bardzo niedawna tez wekuję zupy. Nawet te świeże – do pracy czasem wolę zawekować, bo mam wiekszą pewnosc ze nie wyleja sie w torbie 🙂 Tylko jednego sobie nie wyobrazam… robienia kilku róznych obiadów dla kazdego członka rodziny 😉 ale to juz raczej podejscie do wychowania dzieci niz kwestia lenistwa :p

Joanna Jaskółka
Reply to  Zofia Bogusławska
8 lat temu

Ja też tego sobie nie wyobrażam, gotuję raz dziennie, a jeśli ktoś ma ochotę na coś innego bo nie lubi ryb czy czegoś tam, to może/ewentualnie mogę, jeśli chodzi o Kosmyka, mu rozmrozić zupę 🙂 A wyłożenie na stół przegryzek typu surówka, sałatka, ogórki, marynowana marchewka czy grzybki zajmuje chwilę, a każdy może sobie „dogryźć” 🙂

Ruda Żmija
Ruda Żmija
8 lat temu

Jako mieszkanka lesniej wsi gdzie do najbliższego sklepu mam 17km a do tego jeszcze brak auta obiema rękoma podpusuje się pod planowaniem i zakupami raz na 2tygodnie 😉
Jak już kupuje to zawsze są kasze, makarony, jakieś przyprawy mrozonki mleko. To jest podstawa a reszta leci z listy i kasy o ile mniej idzie 😉

Anu
Anu
8 lat temu

Poproszę przepis na zupę serową z brokułami 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  Anu
8 lat temu

Czyli nie mam wyjścia, w przyszłym tygodniu robię zupę 🙂

Drużyna Bloga
Drużyna Bloga
8 lat temu

Kobieto właśnie dałaś mi kopa w tyłek 🙂 Jakieś 2 miesiące temu wydrukowałam sobie planszę do rozplanowania codziennych posiłków, tak aby było różnorodnie, z uwzględnieniem przeróżnych kasz i warzyw. Mam wrażenie, że jak muszę w biegu wymyślać obiad to wkrada się monotonia, a dieta robi się uboższa. Nie mogłam się zebrać do rozplanowania. Jutro odkopie planszę i zaczynam planowanie 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  Drużyna Bloga
8 lat temu

Fajnie 🙂 No to do roboty 🙂 I nie przejmuj się za bardzo tym, że musi być różnorodnie, można to wprowadzić powoli, jak ogarniesz planowanie podstawowych ulubionych dań, to w pewnym momencie sama zaczniesz standardy zamieniać na ciekawsze opcje 🙂

Magda Stasińska-Kościecha
Magda Stasińska-Kościecha
8 lat temu

Ja jako człowiek lasu również znam Twój problem. W lesie ani sklepu, ani budki telefonicznej, zasięg komórkowy bardzo ograniczony. Oczywiście żadna restauracja nie dowiezie nam posiłku, więc trzeba liczyć zawsze na lodówkowe, zamrażarkowe zapasy. Ta lista ulubionych dań to super pomysł, bo u nas też ciągłe rozterki co by tu ugotować. Dzięki!

Joanna Jaskółka
Reply to  Magda Stasińska-Kościecha
8 lat temu

Och! Odzywają się ludzie lasu – jak dobrze 🙂 Nawet nie wiesz, jak mi lżej, że nie jestem sama 🙂

Klaudyna Distaff
Klaudyna Distaff
8 lat temu

Z racji małej przestrzeni planowałam tyogdniowo, bo nieczułam się pewnie w kuchni, więc miałam schemat 7 dań, które zawsze wychodzą.
Teraz jestem na etapie eksperymentów – kupuję w sklepie różne mięsa na tydzień (mielone, kurczaka, kawałek schabu, rybę, jakieś gulaszowe czy kawał boczku), do tego zapas kasz, makaronów czy ziemniaków i dodatki – mrożone warzywa, surowe. Na lodówce wieszam kartkę z „dostępnym” mięsem i codziennie losuję zestaw, a to wyjdzie mi zapiekanka, a to jakieś warzywa z patelni, klopsiki czy makaron z tuńczykiem. Mam trochę radości z kreowania, ale zawsze jest w lodówce pewniak, gdyby zestaw wyszedł zbyt awangardowy jak na moją rodzinę. 😉

Marta Skrzypiec
8 lat temu

Armia ostatnio nie za bardzo jada drugie dania. Poza kilkoma potrawami, głodują 🙂 Nagle surówki są beee, gulasz niekoniecznie, makaron z warzywami odpada. A pomyśleć, że jeszcze rok temu zjadali wszystko, cokolwiek bym im pod nos nie dała… Jestem na etapie przeczekiwania tego!

Monika Kilijańska
8 lat temu

Mieszkam na wsi i rozumiem!

Maja Gojtowska
Maja Gojtowska
8 lat temu

Ja mam jedno pytanie techniczne – w czym mrozisz zupę Kosmykowi? 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  Maja Gojtowska
8 lat temu

Zazwyczaj w takich specjalnych torebkach, które dorwałam kiedyś w Rossmanie i kupiłam multum, ale i mam takie pojemniczki ze śnieżynką, do mrożenia, które mi ładnie w rządku się układają. A zdarza się też, że wekuję, jeśli mam w lodówce jedzenie, które wiem, że nie przypasuje Kosmykowi albo Chłop wyjeżdża i mogę jeść zupy bez oporów 🙂 Wekowanie jest najzdrowsze 🙂

Marta Skrzypiec
Reply to  Joanna Jaskółka
8 lat temu

Ja właśnie odlewam słoik zupy dla chłopaków. On się pięknie zassie, jeśli wlejesz jeszcze wrzącą. A później chowam do lodówki i za kilka dni, jeśli nie mam nic na obiad, to mam dla nich gotową zupę!

Joanna Jaskółka
Reply to  Marta Skrzypiec
8 lat temu

I o to chodzi 🙂

Pam Banaszczyk
Pam Banaszczyk
8 lat temu

U nas planowanie zakupów było odkąd pamiętam 🙂 my co prawda tylko na tydzień planujemy ale planujemy obiady i ja sobie planuje śniadania, kolacje i przekąski 😛 Uroki cukrzycy i diety. O wiele łatwiej robi mi się zakupy, wydaję zdecydowanie mniej kasy niż jak latam bez listy. Oczywiście zawsze jest miejsce na jakieś zachcianki z poza listy 🙂 Ale takie planowanie i lista to jest naprawdę najlepsze co „ktoś” kiedyś wymyślił 🙂

Marlena Lisak
Marlena Lisak
8 lat temu

Planowanie obiadów, a przy tym zakupów to ważny punkt przy oszczędzaniu. Kiedyś robiliśmy zakupy na cały miesiąc, niestety niezdecydowany kucharz ( gotuje partner) lubi zmieniać swoje plany. Teraz robimy listę dań na cały tydzień, w lodówce widać światło, a zamrażarka się zamyka 🙂

Od pół roku mieszkamy w mieście, na przeciwko mamy mięsny, targ z świeżymi jarzynami za rogiem, a planowanie zmniejszyło nasze wydatki o jakieś 400zł. 🙂

Kasia
Kasia
8 lat temu

Ja też planuję. A jest nas tylko dwójka i sklep mam pod nosem. Łatwiej po prostu. Wstaje, wyjmuje z lodowki, gotuje.

Anja Anja
Anja Anja
8 lat temu

Przy moim trybie życia czyli praca a potem trening. Robienie obiadów codziennie jest nierealne. Tym bardziej, że moja druga połowa pracuje do 18-19. Wpadliśmy na pomysł żeby robić obiady na kilka dni z góry. Podzieliliśmy obowiązki, mamy swój jadłospis a przy okazji więcej czasu dla siebie 🙂 Twój plan też bardzo mi się podoba i kilka punktów mnie zainspirowało do małych zmian i ulepszeń. Z obiadami nie jest łatwo bo mój mężczyzna nie uznaje obiadu bez mięsa- teraz to nawet i ja się zaraziłam. 😉 Kurczak to podstawa naszego wyżywienia, ale też element niezbędny przy intensywności treningów. Fajnie mieć jakiś plan, ponieważ gotowanie zabiera wiele czasu i nierozważne codzienne zakupy sprawiają, ze połowa jedzenia się marnuje ( nienawidzę wyrzucać jedzenia) i wydajemy bez sensu pieniądze. Pozdrawiam 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  Anja Anja
8 lat temu

W pełni rozumiem 🙂 Kiedy mieszkałam w mieście, też wolałam raz na kilka dni i mieć z głowy, tym bardziej że tu praca, tam nauka i jeszcze hobby 🙂 Ale też planujesz, bo przecież kombinując obiad na kilka dni, musisz się postarać 🙂

Anja Anja
Anja Anja
Reply to  Joanna Jaskółka
8 lat temu

Jasne 🙂 Nie każda potrawa nada się do leżenia w pojemniku dzień-dwa, ale wreszcie gotowanie jest swoje rodzaju przyjemnością a nie udręką 🙂
Pomimo to podziwiam Twoją organizację, która pokazuje, że jeśli chcesz to możesz 🙂

Pionierka
Pionierka
8 lat temu

20 potraw, które lubią wszyscy? Niewykonalne 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  Pionierka
8 lat temu

Też tak myślałam 🙂 Ale jak się pokombinuje to da się zrobić tak, żeby zadowolić każdego – jak jemy rybę, Chłop zjada kotlety z wcześniej, jak my jemy danie typowo mięsne, Kosma zupę z wcześniej, tylko Adasiowi na razie oddzielnie gotuję, bo dopiero zaczyna jeść i na razie wsuwa kasze, marchewki, jabłko i banana [coś nowego muszę wprowadzić :/]

Pionierka
Pionierka
Reply to  Joanna Jaskółka
8 lat temu

yhyyyy… Dziecko numer 1.: zje pierś z kurczaka, paluszki rybne, gulasz i kotleta schabowego ewentualnie mięso mielone z sosem pomidorowym do makaronu. Ryby nie tknie poza paluszkami rybnymi, jak w czymś jest cebula to nie tknie, z warzyw tknie tylko paprykę, ogórka świeżego i konserwowego i marchewkę. Dziecko numer 2.: zje pierś z kurczaka, podsmażany schab z przyprawą kebab i mięso mielone z pomidorami. Do tego makaron. Nie tknie: ziemniaków, ryżu, kaszy. Nie zje ryby. Z warzyw tylko kukurydza z puszki i marchewka surowa. Z zup zjedzą tylko rosół.
Więc sama widzisz… Dobrze, że to chłop się męczy z gotowaniem a nie ja 🙂

Joanna Jaskółka
Reply to  Pionierka
8 lat temu

Aż mi się zaczął kołować pod głową post o tym, jak zachęcić dziecko do próbowania nowych rzeczy 😀 Ale pewnie już tysiąca sposobów próbowałaś to nie będę się wymądrzać. W każdym razie i z tego, co napisałaś zrobiłabym miksa tylko trochę mniejszego 🙂

Pionierka
Pionierka
Reply to  Joanna Jaskółka
8 lat temu

Dzieci są chłopa nie moje, więc niech on już ich zachęca 😉 Ale jak masz jakieś pomysły działające na okazy w wieku lat 10-13 to dawaj. Ja tam siedzę cichutko i nie komentuję, ale uważam, że jak dziecko jada 10 produktów i nic więcej to mu rodzice krzywdę zrobili.
Rzecz jasna da się zrobić miksa w stylu: makaron z sosem, makaron z kurczakiem, makaron ze schabem i od nowa, ale to miało być coś co WSZYSCY lubią, a ja i chop zjedlibyśmy jedna coś bardziej urozmaiconego.

Joanna Jaskółka
Reply to  Pionierka
8 lat temu

Też bym siedziała cicho, ale… no 🙂 Powinnam skorygować i mam nadzieję, że uda mi się to zrobić, bo widzę, że Adaś się już rusza, ale chodziło mi o potrawy ulubione każdego z domowników. Ja na przykład przepadam za rybą, Chłop nie. Kosmyk jest raz na tak, raz na nie. Ale to moje ulubione danie, więc je robię, w zamrażarce mając kotlety dla Chłopa i zupę dla Kosmyka, jeśliby się opierali. Stół obiadowy jest czasami u nas zastawiony jak do Wigilii, tym bardziej, że są i marcheweczki dla Adaśka i kostki kaszy jaglanej 😀

Pionierka
Pionierka
Reply to  Joanna Jaskółka
8 lat temu

Widać, że matka 🙂 Ja, zła macocha robię co mam chęć zjeść, a niezadowolonych odsyłam do samodzielnego obsłużenia się, jak nie akceptują oferty kulinarnej.

Joanna Jaskółka
Reply to  Pionierka
8 lat temu

Duże są, poradzą sobie 🙂

Oskabook
8 lat temu

Od jakiegoś czasu również planuję obiady, co prawda tylko na kilka dni w przód, ale to na prawdę pomaga !

Joanna Jaskółka
Reply to  Oskabook
8 lat temu

Jeee! Jest ktoś kto się ze mną zgadza <3