Gdy trzeba podlewać ogród – jak oszczędzać wodę?

Ok. Stoimy przed faktem braku wody, nie tylko na świecie, ale również w Polsce. Coraz częściej słychać, że gminy zabraniają nawet mieszkańcom podlewać ogród, tylko po to, żeby wody starczyło dla wszystkich. Wiem, że nie każdy w to wierzy, bo przy pierwszej większej ulewie pojawiają się ironiczne komentarze, że hłe hłe hłe, a mówią, że susza. Mój sześcioletni syn również doszedł do takiego wniosku, co pokazuje na jakim poziomie jest to myślenie.

 

Na szczęście sześciolatek ogarnął swoim umysłem, że fakt, że mamy bardzo ulewne deszcze i urwania chmury niemalże, jest związane właśnie ze zmianami klimatu i że następujące po tych deszczach długie okresy bez opadów pogłębiają brak wody. Woda z nagłych opadów nie jest w stanie zaspokoić potrzeb roślin – jej nadmiar spływa nieuchronnie i sucha, odkryta gleba nie jest w stanie go zmagazynować. Wybetonowane podwórka i miasta również utrudniają zatrzymanie wody. A nagła, silna burza, często z gradem i wichurą, więcej narobi szkód, niszcząc rośliny niż pożytku z podlania.

 

 

 W Polsce na mieszkańca mamy rocznie więcej zasobów odnawialnych niż Egipt, ale to nie jest ilość zasobów, która pozwala nam spać spokojnie. W bardzo dużym stopniu jesteśmy zależni od własnych opadów i ich retencji. Na pierwszy element mamy wpływ poprzez ograniczenie zmian klimatu, żeby opady stały się bardziej równomierne jak dawniej. Na drugi poprzez rozwój szeroko rozumianej retencja tego co spadnie z nieba, aby ten opad nie spływał szybko do morza. [Źródło: Świat wody]

 

Jeśli jesteś zainteresowana twardymi danymi na temat suszy, polecam ci bardzo profil na Fejsie i blog „Świat wody” – tam znajdziesz wszystkie informacje na temat tego, jak wygląda w Polsce stan posiadania wody pitnej i czemu jedna ulewna burza w miesiącu nie jest w stanie zaspokoić potrzeb roślin i mamy suszę. I warto pamiętać, że susza suszy nierówna – wyróżnia się suszę atmosferycznąglebową hydrologiczną. 

 

 

Jak podlewać ogród, żeby nie podlewać i oszczędzać wodę?

 

Sciółkowanie

 

Czosnek, zanim go oberwałam i nie pozwoliłam mu zakwitnąć, ale sprytnie się skrył, prawda? Myślał, że go nie zauważę.

 

Ściółkowanie  – trawą, słomą, kamieniami, zrębkami, szyszkami – zdecydowanie pomaga zatrzymać wodę w glebie. Na zdjęciach wyżej moje wyściółkowane truskawki, a wśród nich czosnek, którego jeszcze nie oberwałam, a które podlewałam w tym roku szlauchem dokładnie dwa razy i to bardzo po łebkach. Oczywiście, każda ściółka nadaje się do innych roślin, ja osobiście preferuję skoszoną trawę, o wiele łatwiej mi się ją rozkłada niż słomę z beli. Mniej też w niej wyrasta chwastów. Swego czasu na słomie miałam inwazję gwiazdnicy, której się było ciężko pozbyć. Choć jedna z moich donic z fasolą i ogórkami pięknie sobie poradziła ze słomą i wyrasta z niej dokładnie to, co miało wyrastać – fasola i ogórki.

 

Wiem, że ściółkowanie trawą prawdziwych ogrodników przysparza o ból głowy – oni zdecydowanie wolą ściółkować kompostem. I ściółkowanie kompostem też jest spoko, jeśli masz w okolicy możliwość kupienia takiej ilości kompostu. Na Mazurach nie ma takiej możliwości aktualnie [choć dane mam z marca 2021 roku, wtedy go szukałam]. I większość ściółkuję trawą. Nic mi nie gnije, nic mi się nie psuje, pod warstwą trawy ziemia jest czarna i wilgotna nawet w upały.

 

Uciekaj przed odsłanianiem gleby

 

Pamiętam, że koleżanka pytała mnie, co zrobiłam, że tak ładnie zawiązują mi się kapusty. Wzruszyłam ramionami – nic. Absolutnie nic. Posadziłam rozsady i zapomniałam. A wokół kapust wariowało życie – gwiazdnice, przytulie, nagietki, cynie [przez przypadek rozsiane] i wszelkie niepożądane przez ogrodnika rośliny nie tylko zatrzymywały wodę w glebie, że nie musiałam podlewać grządki, ale jeszcze odstraszały szkodników.

 

Dlatego w tym roku, na grządce z pomidorami zostawiłam część rzodkiewek [nawet ogórecznik lekarski się tam zabłąkał, które liśćmi chronią glebę. Ja te rzodkiewki pewnie po weekendzie wyrwę i je zjem w jakimś obiedzie, ale przed wyjazdem wolę je zostawić – nie szkodzą, pomagają. A nawet z nimi widać, że wcale wilgotno już nie jest. Podleję w czwartek raniutko przed wyjazdem i grządka do niedzieli powinna spokojnie wytrzymać.

Zbiorniki na wodę

 

Przy jednym z naszych zbiorników wkopaliśmy wannę. Pływa w niej belka, bo często wpadają do tej wanny żaby i chcemy, żeby było im łatwiej odpocząć, zanim je wyciągniemy. To dla chłopców najlepsza zabawa ta wanna, choć się w niej nie kąpią, wiele zabaw koncentruje się właśnie przy niej, a starszy czerpie z niej wodę, kiedy pomaga mi podlewać, bo bardzo lubi chodzić z konewką 🙂

Zbiorniki, które mamy, znaleźliśmy na OLX i kosztowały nas jakieś 300 zł jeden. Były używane i przewożono w nich jakiś syrop, trzeba je było dobrze umyć. Ale od tego czasu napełniły się do 1000 litrów chyba z kilkadziesiąt razy. W zeszłe wakacje podlewałam mój cały ogród wyłącznie wodą ze zbiorników [kupiłam sobie dwie konewki po 10 litrów i miałam dobre cardio  :D]. W tym roku, z racji terapii młodszego, częściej sięgałam po szlauch, żeby poszło szybciej, gdy rośliny już wołały o litość, ale też w tym roku moje zbiorniki tylko dwa razy zapełniły się po kurek.  I zdarzały się tygodnie, że stały puste.

Tutaj znajdziesz ładniejsze zbiorniki, niż nasze, jakby co. Chociaż moje, nie powiem, jak jeden się zabudowało, wcale źle nie wygląda : )

 

 A to zdjęcie z wiosny.

Odpowiednie rośliny

Mam taki ogród, że jego część jest tuż przy lesie, a inna część to czyste słońce. Ten zacieniony od lasu nie pozwala na nasadzenia roślin wymagających słońca, tego na pełnym słońcu nie chce mi się podlewać, ze względu na wodę właśnie. Postawiłam zatem na rośliny, których podlewać nie muszę: krzewuszka sobie dobrze radzi, krwawniki, trawy, lawendy, jeżówki, kocimiętki, szałwie, rojniki,  perowskie, gipsówki, rozchodniki, liliowce, zawciągi, bodziszki, przetaczniki, cudownie kwitnie sadziec, w zeszłym roku posadziłam świdośliwę i rozmaryn. Jest ich sporo, naprawdę i nie trzeba stać nad nimi z wodą codziennie. Nawet raz na tydzień to za dużo, chyba że jest bardzo upalnie i sucho.

O, naparstnice i dziewanny, choć dwuletnie, są też moimi ulubionymi kwiatami. Wytrzymają naprawdę wiele. A wyglądają pięknie.
Jedyny, obok nagietka, żółty kwiat w moim ogrodzie. Nie lubię żółtego.
Polubiłam za to goździki 🙂 Te moje rosna na ugorze, pod lasem, w miejscu piaszczystym, nigdy tam nie podlewam.

 

Glina

Ta sama koleżanka, która dziwiła się mojej kapuście, ma przepiękny permakulturowy ogród. Ale ona ma ziemię gliniastą, która cudownie trzyma wodę. Ja, na moich piaskach mogę tylko nadbudowywać grządkę i robić ją tak, żeby trzymała wodę, ona ma to w gratisie. I każda roślina, którą od niej dostałam z kawałkiem tej gliny traktuję jak złoto. I ta roślina, wsadzona, rośnie tak, jak nigdy nie rosła żadna roślina w doniczce z ziemią z torfu.

 

Rośliny przy rynnach / skosach

Jeśli ciężko ci znaleźć/kupić zbiornik na wodę – te rośliny, które jej potrzebują więcej, posadź blisko domu lub przy rynnach. Poranna rosa spływa rynnami  lub skosem i będzie dodatkowym wsparciem rośliny. Ja tak ulokowałam moją różę – niech ma, to przecież róża od babci.

Kocimiętka, która lubi prostą, suchą glebę, ale z racji tego, że wylewałam czasami na nią szarą wodę i wodę z prysznica, to niechcący rozrosła się taka. a miała tu rosnąć jeżówka 😀

Szara woda

W moim kranie, zanim poleci woda ciepła, dłuższą chwilę spływa najpierw woda zimna. I ja wtedy prysznicem kieruję ją do wiaderka. A wiaderko wylewam na grządkę przed domem, która zawsze jest sucha jak wiór bo na słońcu. Wieczorny zastrzyk wody sprawia, że rośliny jeszcze żyją. Dodatkowo, kiedy przepłukuję naczynia zanim wstawię je do zmywarki, robię to w misce, a wodę wylewam w moje donice przed domem z miętą. Mięty nigdy nie podlewam wodą ze studni, taką czystą. Dostaje ciut brudniejszą i rośnie jak dzika.

 

Kompostownik 

Próchnica w kompostowniku i w ogóle w glebie trzyma wodę jak gąbka. Dlatego z takim zapałem budowałam moje permakulturowe grządki, żeby drewno na ich dnie trzymało wodę. Dlatego własny kompost, a raczej zbieranie na niego materii każdego dnia powinno być dla ogrodnika codziennym obowiązkiem.

 

Kamienie/kłody

Kamienie utrzymują ciepło, ale też zatrzymują wodę, kłody z kolei też magazynują wodę, szczególnie jeśli są spróchniałe. I pięknie wyglądają w ogrodzie.

To kapusta odpad z rosady. Posadziłam ją na mojej eksperymentalnej grządce zbudowanej z trawy i resztek kompostu rodziców [w ich kompoście była taka kłoda]. Nie podlewam tej grządki kropelką wody. I proszę. Z lewej szpinak, który wysiało dziecko.

Ograniczyć koszenie

Któregoś dnia na stories pokazywałam, jak sucha i żółta jest trawa, którą skosiłam [na ściółkę], a jak zielono jest pod lasem, gdzie nigdy nie wjechałam kosiarką. Na skoszony trawnik musiałabym wylewać hektolitry wody, żeby był ładny – nie robię tego. Na łące pod lasem jest rześko, chłodno, kolorowo i soczyście. Chyba tylko tyle mogę powiedzieć na ten temat. Wolę to prawej. Chodzę tam w upalne dni. [na kleszcze używam mieszanki Klaudyny Hebdy, tu macie wpis o kleszczach]

Nie przekopywać ziemi

O przekopywaniu pisałam już we wpisie o permakulturowym ogrodzie. Głębokie kopanie to przede wszystkim mniej wody w ziemi, bo wysycha szybciej. Ja w ogóle nie kopię.

 

Podlewanie jeśli już o właściwych porach

Jeśli już podlewam, to zawsze albo bardzo rano, żeby gorące słońce nie potęgowało parowania wody i żeby rośliny nie przeżyły szoku, albo wieczorem. Najwcześniej, kiedy łapię za konewkę lub szlauch to godzina 6-7 rano albo 17-18 wieczorem. Nigdy w południe, bo to absolutnie bez sensu.

 

Fajnym rozwiązaniem i coraz powszechniejszym jest podlewanie kropelkowe – to taki szlauch z małymi dziurkami [w dużym uproszczeniu], który włączasz i woda delikatnie zasila rośliny. Zmniejszamy wtedy jej marnowanie, bo rośliny mają szansę skorzystać z tej wody i nie musimy latać z konewką. To moje marzenie na następne lata.

 

Wybieraj świadomie

Nie kupuję ziemi torfowej [chyba że kupuję kwiaty przez internet, rzadko, to wtedy przychodzi z kwiatem, rzadko ro robię, nawet nie raz w roku]. Choć polecana, żeby ją pozyskać, trzeba osuszyć torfowiska, a suche torfowiska to pożar, jaki ostatnio oglądaliśmy w jednym z parków narodowych.

 

Wybieram raczej zbieranie własnych nasion niż kupowanie, a jeśli kupuję, to między innymi te, które preferują zrównoważony rozwój, jak Nelson Garden [wspominam o nich, bo podarowali mi prezent w postaci najlepszego z najlepszych zestawu do uprawy hydroponicznej i cudowne lampy doświetlające, ale też podarowali kod zniżkowy dla Ciebie.

 

Jeśli chcesz zacząć swoją małą uprawę, to łap: NG15JJ. Wpisu mi nie sponsorują, ale kod zniżkowy chyba się przyda, szczególnie że hydroponika też oszczędza wodę i to bardzo.]. Niemniej wybieraj świadomie – i nasiona, i ziemię, i produkty.

 

O taki zestaw dostałam między innymi.
Idealny do roślin, które nie lubią przesadzania, a ta doniczka też pięknie trzymała wodę, więc nie siewki podlewałam co 3-4 dzień.

Kiedy nie ma wody i nie wiesz, czym podlewać ogród…

 

Uwielbiam, kiedy mój starszy syn biega z konewką i podlewa nasze rośliny, uwielbiam, kiedy młodszy pyta, czemu jest susza, skoro pada deszcz. Niefajnie jest wychowywać pokolenie, które będzie dorastało z ciągłą groźbą, że może nie będzie wody lub strachem przed kolejną katastrofą klimatyczną. Fajnie jest wychowywać dzieci ze świadomością, że może one coś zmienią, że może jest szansa na przeżycie, bo dla nich dbanie o wodę i nasze zasoby to codzienność.

 

Jeśli choć trochę zachęciłam cię do ogrodowej przygody, daj mi znać koniecznie. A jeśli masz jakieś swoje sposoby na oszczędzanie wody, o których zapomniałam, napisz mi czym prędzej!

 

 

 

 

 

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

ADHD U DOROSŁYCH

ADHD u dorosłych – leki jak cukierki i z tego się wyrasta, czyli wszystkie bzdury, jakie słyszałaś

wyjazd samochodem do rumunii

3500 kilometrów, czyli wyjazd samochodem do Rumunii z dziećmi i psem

wyjazd samochodem do rumunii

Czy czas się pożegnać i czy to będzie ostatni wpis na blogu?