Samotne wieczory – jak je przeżyć, żeby poduszka była sucha, a serce nie bolało?

Oj wiem, maltretuję na blogu ostatnio tym smutkiem i samotnością, ale od kiedy opowiedziałam, co i jak, dostaję nie tyle pytań, co zwierzeń dziewczyn, które mają podobną sytuację. I tak jak w ciągu dnia radzą sobie całkiem nieźle, tak samotne wieczory totalnie je przygnębiają. I przerażają. Jak sobie radzić z tą pustką i ciszą, której nie można przerwać ani wyłączyć?

 

 

Pierwsze tygodnie po rozstaniu pamiętam jako wstręt do własnego łóżka. Spałam z młodszym, gniotąc się z nim na dolnym łóżku ich piętrówki. Nie wyobrażałam się położyć sama do „naszego” łóżka, więc potem, z racji wygody, przeniosłam się do niego razem z dziećmi. Cała nasza trójka chyba potrzebowała takiego potwierdzenia, że chociaż my jesteśmy razem i nikt nie zniknie. Ściskając się we trójkę na dwuosobowej wersalce pamiętam rączkę mojego dziecka kurczowo trzymającą mnie za kostkę.

Nie poganiałam nas do szybkiego powrotu do osobnego trybu spania. Wzięłam pod uwagę radę pani psycholog, żeby się do takiego spania nie przyzwyczajać, bo… zapomniałam, co. Ale dzięki temu, że spaliśmy wszyscy razem, czuliśmy się bezpieczniej i bezsenność nikomu z nas nie groziła.

Chyba wizyta w lumpeksie sprawiła, że wróciliśmy do własnych łóżek. Znalazłam chłopcom za grosze jakieś pościele – jedną w dinozaury, drugą w kolorowe gwiazdy i to był taki punkt zwrotny, że oni zechcieli pościelić własne łóżka i się w nich położyć. Ja sama złożyłam wersalkę i kilka następnych tygodni spałam na niej skulona, nie próbując nawet jej rozłożyć.

 

Samotne wieczory – co robię, gdy jestem sama?

 

Na początku samotne wieczory nie były problemem, bo naprawdę szybko zasypiałam razem z chłopcami z wyczerpania. Potem, kiedy już przyzwyczaiłam się do trybu życia, zaczęłam sobie organizować zajęcia.

 

1. Na pierwszy plan – porządki. Ja wiem, to brzmi banalnie, ale kilkanaście wieczorów spędziłam wertując każdą szafkę, każdy kąt, każdą szufladę i konsekwentnie wyrzucając to, co wiązało się z byłym. A raczej głównie to, co on uważał za godne zostawienia, a ja za śmieci. Poleciały kable, kabelki, klucze do nikąd, stare płyty, zepsute słuchawki do naprawienia. Wszystko, co mnie wkurzało, a czego wcześniej nie mogłam ruszyć. Każdy wieczór, jeśli nie pracowałam, poświęcałam na odświeżaniu i odgracaniu swojego życia.

 

2. A potem odkryłam prasowanie. Nigdy nie przepadałam za prasowaniem, ale szał porządków sprawił, że dotarłam do mojej szafy. Przetrzebiłam ją na wskroś i z ciekawości sprawdziłam, jak by wyglądały moje sukienki po wyprasowaniu. Włączyłam serial i z ręką na sercu – dwa miesiące żyłam z poprasowanymi nawet majtkami. Wieczorem odpalałam Przyjaciół czy Teorię Wielkiego Podrywu czy coś na Netfliksie i jechałam z żelazkiem po wszystkim. Ubrania w mojej szafie, całkiem kapsułowej i jakoś sensownie dobranej, wyglądały pięknie. Ostatecznie obejrzałam cały Netlifks i z prasowania zostało mi wyłącznie zamiłowanie do wyprasowanych prześcieradeł i obrusów. Reszta się „układa” na wieszakach.

 

Choć, oczywiście, czasami wygląda to tak:

 

Sterta ciuchów na samotne wieczory. Czekająca na prasowanie.

 

3. Joga. Ja wiem, że istnieją ludzie, dla których joga to zbliżenie z szatanem. Pewnie dlatego, że po niej człowiek czuje się w miarę dobrze i szczęśliwie. Na początku, kiedy podchodziłam kilka razy do tych ćwiczeń, joga była dla mnie nudna. Za dużo w niej było stania i myślenia. I pokory. Po czasie zaczęłam w tym myśleniu odczuwać przyjemność. Skupiałam się na swoim ciele i na tym, jak ono reaguje, jak się rozluźnia, jak wyrzuca z siebie złą energię. I się wkręciłam. Czasem praktykuję rano. Ale najbardziej lubię wieczory. Kiedy chłopcy już zasną mogę bez podśmiechujek z moich różnych pozycji, spokojnie się zrelaksować.

 

4. Aromaterapia. O niej na blogu powstały dwa wpisy: Jak używać olejków eterycznych  oraz Dlaczego przestałam wierzyć w aromaterapię. Wieczorna parówka z solą 4 alchemików czy wymasowanie sobie ciała balsamem z olejkiem to takie moje mini spa wieczorne, po którym zasypiam spokojna jak dziecko.

 

Przypominam, że w sklepie Klaudyny obowiązuje kod matkatylkojedna5. Daje on zniżkę na każdy produkt 🙂 Sklep tutaj.

 

 

5. Śpiewanie. Nie lubię śpiewać przy ludziach. Ale lubię zrobić sobie swój własny recital w łazience. Czasem śpiewam smutne piosenki, po których płaczę. Czasem weselsze. Ale wieczór to taki mój bezpieczny moment, że nikt mnie nie usłyszy i jeśli tylko będę modulować głos tak, żeby nie pobudzić dzieci, mogę se fałszować do woli.

 

6. Audiobooki. To moje uzależnienie od długiego czasu. Jednak dopiero od ponad roku cieszę się z audiobooków najbardziej, bo… kiedy ich słucham wieczorem, nikt mi nie zawróci tyłka. I mogę po prostu sprzątać/prasować/grać w gierkę godzinę czy dwie bez konieczności wyłączania co chwilę książki. Przez rok przesłuchałam ponad 200 książek. Niektóre dwa razy. Audiobooki towarzyszą mi każdego praktycznie wieczora. A ponieważ nie wymagają ode mnie kontaktu wzrokowego, stały się moimi najlepszymi przyjaciółmi.

 

Polecam wpis 32 książki o miłości

 

7. Aplikacje randkowe. Wieczory to ten moment, kiedy mogę poszukać sobie towarzystwa. Na aplikacjach randkowych jestem chyba od maja, czego się naczytałam i co zobaczyłam, to moje. Nie szukałam na nich męża czy chłopaka, ale raczej zajęcia głowy i myśli czymś innym niż „o ja biedna, nieszczęśliwa”. Poznałam kilku kolegów, którzy w sytuacji, gdy miałam problem, wspierali mnie radą i instrukcjami [okazało się, że wymiana baterii w klikaczu do auta jest całkiem prosta i do zrobienia] i z którymi pogadałam ot tak, dla rozrywki. Z wieloma mam kontakt cały czas, z kilkoma się widziałam. Jak się wchodzi na te aplikacje bez większych oczekiwań, mogą się zadziać fajne rzeczy. Niekoniecznie zwiazkowo-seksualne.

 

8. Kiedy zapytałam moje dziewczyny na instagramie, co robią wieczorami, gdy są same, najwięcej odpowiedzi było o oglądaniu filmów – oglądaniu bez konieczności wyboru, co będzie się oglądało z drugą osobą. Ja, szczerze mówiąc, nie zapłaciłam od dwóch miesięcy żadnej platformie streamingowej, bo mam wrażenie, że wszystko, co mnie interesowało, obejrzałam. Niemniej miałam ten etap, że zachłyśnięta ogromem filmów w ramach abonamentu, oglądałam seriale i filmy bez opamiętania, często nie dosypiając.

 

9. A teraz się wysypiam. Ja wiem, zabrzmi to śmiesznie. Ale kładzenie się spać z drugą osobą zawsze się u mnie przeciągało. A to wspólna kąpiel, a to seks, a to kolacja. Ble ble ble. A teraz? Jestem śpiąca o 22? Pfff, kładę się spać jak stoję. Umyję się rano i w nosie. Oprócz momentów chorowitego spania i zamrożenia, o którym już pisałam, aktualnie cenię sobie ten komfort, że mogę położyć się o której chcę i nikt nie robi mi aluzji, że obiecałam mu wspólny wieczór. I nie budzi mnie łażeniem po chałupie.

 

 

 

Bardzo wiele dziewczyn na pytanie, co robią w samotne wieczory, odpisywało, że pracują. Ta odpowiedź u mnie jest nieaktualna, ale bardzo bliska. Ponad pięć lat, gdy młodszy był przed diagnozą, w trakcie diagnozy i po diagnozie, w związku z tym przebywanie w przedszkolu było dla niego nierealne, praca wieczorami, gdy zasnął, była dla mnie jedyną opcją. Więc w dzień byłam opiekunką dziecka w spektrum, w nocy pracowałam. Kiedy spałam? Takich grzechów nie pamiętam. Wiem jedynie, że gdy wreszcie funkcjonowanie w przedszkolu się unormowało, świętowałam to regularnymi drzemkami w dzień. A potem jakoś się samo ułożyło. Gdy dzieci są w placówkach, ja pracuję, ile mogę. Potem po nie jadę, ogarniamy dodatkowe terapię, wracamy, zajmuję się nimi z 40 minutową przerwą na publikację. A potem już tylko liczy się to, żeby oni poszli spać, a ja fruuu do jednego z moich ulubionych zajęć.

 

Cieszę się bardzo, że doczekałam tego momentu i że po tylu latach pracy i staraniach mogę sobie w miarę po ludzku ułożyć dzień. W zasadzie tak bardzo się cieszę, że te samotne wieczory są dla mnie nagrodą, a nie karą [choć początki były trudne] i sporo energii będę musiała poświęcić, żeby pogodzić się z tą zmianą, gdy ktoś nowy pojawi się w moim życiu. Na razie się do tego śpieszę.

 

Śpieszę się położyć dzieci spać i… coś zrobić. A ty? Jak spędzisz dzisiejszy wieczór?

 


 

Na koniec tylko przypomnę, że do sklepu wskoczyło „Bliżej” z autografem. Weekend spędzę, podpisując kolejne egzemplarze. A jak ktoś chce, może kupić „Bliżej” razem z ebookiem „150 darmowych zabaw dla dzieci”. Puknij w obrazek : )

 

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

DSC_2519

Ciekawostki o kurach, z których pewnie nie zdawałaś sobie sprawy