Miałam kiedyś królika. Był czarny jak węgiel, miał puszysty ogonek, mięciutkie futerko i perfekcyjnie białe zęby. Nazwałam go Ptyś. Nie wiem, dlaczego Ptyś, ale kto by się wgłębiał w etymologię imienia nadanego przez małą siksę z podstawówki? Ptyś i koniec. Lubiłam Ptysia.
Ptyś mieszkał w klatce, która stała pod gruszą [ścięliśmy ją niedawno KLIK] i na początku był słodkim, puszystym, kochanym króliczkiem. A potem, po którymś sezonie, kiedy sporo klientów sklepu przychodziło pozachwycać się cudem natury, jakim jest królik, a my nie mieliśmy czasu pilnować, by mu nic złego się nie stało, Ptyś oszalał. Gryzł wszystko swoimi zębiskami, rzucał się na ręce, które go karmiły, mało brakowało, żeby zaczął szczekać na nas zza krat swojego mieszkania.
Kiedy ojciec przywiózł wczoraj nową klatkę i dwie małe króliczyce, stałam się na chwilę rówieśnicą Kosmyka i tak jak on podskakiwałam, śmiałam się i oglądałam nowych przybyszów. Teraz będzie inaczej – gości mniej, bo pensjonat nie ma takiej pojemności jak kiedyś sklep, a przede wszystkim mamy więcej czasu, żeby zająć się zwierzakami.
Kiedy wrzuciłam zdjęcie króliczątek na Fp matki i na instagram, od razu wszyscy zaczęli pisać, że pewnie na pasztet. Ha! Nie myśl o pasztecie spowodowała chęć hodowania tych słodkich zwierzaków. Jest jeszcze kilka innych korzyści, jakie płyną z posiadania kilku sztuk tych futrzaków:
– przede wszystkim obecność zwierząt uspokaja. A niewinne i nikomu nie robiące krzywdy króliki są prostu mega uspokajające.
– Kosmyk już się uczy odpowiedzialności za zwierzątka. Wie, co prawda, że koty powinny dostawać jeść, ale kocia karma zazwyczaj stoi wysoko i trudno się do niej dostać, za to zerwanie trawy, mleczy i wrzucenie do koszyka jest proste, łatwe i przyjemne. Tak samo podzielenie się z królikiem resztką swojego jabłka czy marchewki.
– A skoro o marchewkach mowa – mamy już dwa pełne kompostowniki, które jeszcze się nie nie przetworzyły, więc króliki będą świetnymi odkurzaczami zeschniętych resztek chleba, liści sałaty, obierek z różnych warzyw.
– A ich kupa doskonałym nawozem pod drzewka.
– Wasz ukochany pasztet jest dopiero na piątym miejscu, ale nie ukrywam, że pewnie takowy zrobimy na wielkanoc 🙂 Choć z królika równie wyborne są potrawki, kotlety mielone czy paprykarz. Mięso tych zwierzątek jest chudziutkie i smaczne – idealnie nadaje dla dzieci lub tych, którzy chcą się odchudzić. Będzie pysznie! [Nie przywiązujcie się więc do tych dziewczynek na zdjęciach]
– Ostatnie miejsce – skórki. Skórki królików świetnie nadają się na futra, ale też wykorzystywane są do produkcji filcu.
To, jak wiele rzeczy można zrobić ze zwierząt – jak wiele radości i pożytku przynoszą – zawsze sprawiało, że darzyłam je ogromnym szacunkiem i miłością. Gdyby nie one, nie byłoby nas teraz tutaj. Ludzie by sobie bez nich nie poradzili.
Niektórzy deklarują, że nie będą jeść swoich przyjaciół, inni nie tykają nawet produktów, które mamy dzięki naszym czworonogom. Ja uważam, że największy szacunek okażemy im wtedy, kiedy ich żywot będzie przyjemny, śmierć szybka i lekka, a ciało nie zmarnowane.
Żyjcie więc sobie kochane króliczki, do obiadu jeszcze bardzo daleko!
Wyżej zdjęcie z instagrama [KLIK]. Wiedzielibyście wcześniej o królikach, gdybyście śledzili mój profil 🙂
A jeśli chodzi o mojego Ptysia, to oczywiście, że wylądował na stole. Dobry był z niego pasztet.
Jedliście kiedyś taki?
a ja uwazam, ze człowiek który potrafi zabic zwierzę, tym bardziej takie które osobiscie wychowywał i się nim zajmował jest po prostu zły albo głupi i pozbawiony wszelkiej empatii..przykro mi, ale takie jest moje zdanie na ten temat. Cały ten post wywolał we mnie bardzo negatywne emocje..z jednej strony autorka używa zdrobnień „słodkie zwierzaki”, „futrzaki” itd., a z drugiej traktuje te zwierzęta bardzo przedmiotowo, jako produkt który można i co gorsza nalezy wykorzystać..nie na tym polega szacunek do zwierzecia by pozbawic je życia..dobrze chociaz ze humanitarnie, ale to nie zmienia faktu że samo pozbawienie życia jest złe. Te futrzaki czują tak samo jak my. To jest straszne z jaką łatwością ludziom przychodzi zabijanie zwierząt..jeszcze jestem w stanie jakos zrozumiec zabicie obcego zwierzęcia, choc sama bym tego nigdy nie zrobiła..ale takiego które się wychowuje od małego?? nie potrafie tego pojąć..jak mozna przez ten czas nie zżyć się z tym zwierzęciem? echh, straszne poza tym jaki niby przyjemny żywot? w klatce?! proponuję przezyc swoje zycie w zamknięciu i wtedy pisac o przyjemności..
Z całym szacunkiem, anonimowo osobo, ale ja nie rozumiem, jak można pisać takie rzeczy i wychowywać się w kulturze, która… je zwierzęta. W sensie, jeśli swoje, to trzeba zakopać w ziemi, a cudze lub obce można zjeść? Dobry zjazd trzeba mieć w głowie… I dziwić się, że tak mało osób ratuje innych ludzi oddając im swoje narządy po śmierci… tyle dzieci mogłoby żyć, gdyby nie te pieprzona ubzdurana świętość serca czy wątroby i takie włąsnie podejście, że po śmierci ciała nie można wykorzystać tylko wyrzucić do ziemi. Powodzenia. Zjadam króliki, oddaję organy, dziękuję.
nie no nie wyrabiam…<br />w dzieciństwie normą było zjadanie kur, słodkich baranków i soczystych cielaczków…<br />jak się pisklęta z jaj wykuwały to wcale nie były słodkie…<br />były wstrętne: łyse, chude i śmierdzące…<br />jak się widzi takie nowe zwierzątko i się wie że ono jest do jedzenia to wcale nie ma się dla niego tyle czułości jak do tych "słodkich" króliczków.<br />one
Jak czytałam ten post wiedziałam co się stanie pod nim, po prostu wiedziałam. <br />Ja od lat jestem wegetarianką. Więc siłą rzeczy królika bym nie zjadła.<br /><br />Ale…<br /><br />Mój stosunek do mięsa byłby zdecydowanie inny gdybym wiedziała, że jedzone przeze mnie zwierzątko wesoło hopsało po łące czy trawce, jadło by pyszne obierki (a nie antybiotyki i granulat), było traktowane z
Uwielbiam króliki! I właśnie sobie przypomniałam jak to było mieć w podstawówce podrapane całe ręce przez te stworzonka – u babci na wsi były i z mojej wielkiej miłości do zwierząt nie odpuszczałam żadnemu :D<br />Pasztet też z nich potem był :D<br />
Ludzie nie chcą wiedzieć skąd się bierze ich jedzenie. Dlatego bez problemu łykają modyfikowane genetycznie warzywa, hodowane pod lampami pomidorki i myślą, że pierś z kurczaka im większa tym lepsza (o, zgrozo!). Jeśli chce się jeść świadomie i naprawdę zdrowo, to dobrze jest wiedzieć SKĄD to mięso mam na talerzu. Nie chodzi mi tylko o to, że to mięso królika czy kurczaka, ale o to SKĄD pochodzi,
A to ja w ogóle dziwna jestem w takim razie, bo nauczona, że królika hoduje się w klatce na mięso właśnie. W domu trzymać królika? Dziwne.
Wtrącę swoje dwa grosze. Na chwilę obecną świnie są traktowane jako produkt. Też czują, też widzą, też mają mózgi, a potwierdzono nawet naukowo, że są o wiele mądrzejsze niż psy, których (w Polsce) nie jemy.<br />Więc zwierze hodowlane na stół jest produktem spożywczym – podobnie jak kura, krowa czy ten nieszczęsny, piękny króliczek. Ktoś te zwierzęta MUSI hodować, aby trafiły na Wasze stoły. <br
No i nie wiem co napisać.<br />Śliczne zwierzątka, kijem bym nie ruszyła.<br />A dla królika w sosie śmietanowym z kurkami dużo bym dała.
Zacytuję Twoje słowa z jednego z komentarzy: "Zwierzęta są własnością? Myślałam, że są wolne, a my się tylko nimi opiekujemy. "<br />Jak to nie są własnością? Zamykamy je w klatkach, nawet jeśli są nowe i czyste, nie dajemy możliwości życia na wolności. Opiekujemy się nimi, nawet jeśli opieka ta jest wg nas najlepsza z możliwych i robimy to po to, żeby wykorzystać je najbardziej jak to
Mam dokładnie to samo zdanie. I nie chodzi tu stwierdzenie, że to co niektórzy jedzą było kiedyś puchatym stworzonkiem z pięknymi oczami, bo żadna Ameryka nie została przed to odkryta, tylko o sposób w jaki to zostało przedstawione. "Zwierzęta są wolne, a my się nimi opiekujemy"? Jak jakiekolwiek zwierze w klatce może być wolne? Zamykając go w klatce nie pozbawiasz go wolności?
Macie jakiś problem z odróżnieniem tego, czym jest obraźliwy komentarz i anonimowy, a czym wyrażenie swojego zdania 🙂 <br /><br />Mogę uwolnić moje króliki z klatki. Nawet teraz. Nie przeżyją nawet godziny – zeżre je pies, a nawet mój kot, bo są jeszcze małe i głupiutkie.<br /><br />Mogę je uwolnić i skazać na śmierć, może nawet okrutną, bo kot zapewne najpierw je wymęczy. <br /><br />A mogę
Też podejrzewam autorkę bloga, że specjalnie dla wywołania afery kupiła rzeczone króliki oraz specjalnie w tym celu postawiła klatkę dla nich. Niektórzy to naprawdę zrobią wszystko dla popularności ;)))))
No i nie wiem, czy zeżarło mi poprzedni komentarz wyżej czy nie. Więc napiszę krótko jeszcze raz, przepraszam, jeśli się powtarzam.<br />Bez przesady. <br />Dziś nie hoduje się (szczególnie na mięso, na mleko się zdarza) jednej krowy czy jednego świniaka, jak w Chłopach. Jak się ma 50 świń, to się ich nie nazywa, nie głaska i nie gada do nich. I ma się siłą rzeczy inny stosunek niż do jednego,
Wtrącę swoje "trzy grosze" ….. Nie w sprawie przekonań i diety. Ale….. tak ogólnie o GOŚCIACH TEGO BLOGU. Bardzo lubię, gdy na blogu Asi pojawia się temat wywołujący emocje. Lubię czytać komentarze i …. fajna dyskusja, poziom wyższy od telewizyjnego (nie wspomnę o politykach). Czuć rozum! Czuć emocje:) Czuć wysoką kulturę osobistą:) Czuć niezależność:) Czuć tolerancję:)
Ja mam niekiedy wrazenie, ze ludzie mysla, ze ubranie pochodzi z kosmosu, a jedzenie z jeszcze dalszej planety. Planety nie chce wiedziec co jem, a nawet jak wiem to lepiej, zeby mi w zywe oczy klamano. Znam przyklad mamy, ktora swojemu dziecku od poczatku wmawiala, ze mleko pochodzi ze sklepu, a jak pani w przedszkolu pokazala krowe i powiedziala, ze ona daje mleko, to ta mama jej afere zrobila,
Pasztet z królika – pycha! Polecam wątróbki:)))
Ludzie nie chcą myśleć skąd bierze się jedzenie. Są leniwi, przez to jedzą za dużo i źle. Zastanówcie się jak wyglądałaby Wasza dieta codzienna gdyby nagle nie było sklepów. Żadnych sklepów. Możecie się zastanowić, jak traktowalibyście zwierzęta hodowlane, przy których trzeba się narobić aby dały nam to na czym nam zależy. Jak traktowalibyście każdą dziczyznę, czyli żyjące pogłowie, schwytane
Jeszcze królików nie ubiliście a już się zrobił pasztet 😀
Mój niespełna roczny synek je wyłącznie mięso z królika. Jest dietetyczne i zdrowe, bo nie ma tych wszystkich świństw co kurczak ze sklepu. Jesteśmy mięsożerni i nic tego nie zmieni.
Nie chciało mi się czytać wszystkich komentarzy, ale chciałabym wtrącić swoje trzy grosze.<br /><br />Po pierwsze – doskonale Ptysia pamiętam (pamiętam, że był czarny i że w ogóle był – że tak się nazywał do tej pory nie miałam pojęcia 😀 ). Zawsze po szkole jadłam szybko obiad, a potem szłam do królików zostawić im warzywne resztki. Pamiętam, że nie lubiłam strasznie pierogów, ale pewnego dnia
No! Wreszcie! 😀
Ja nie nadaję się do hodowania zwierząt w celu pózniejszej ich konsumpcji , nie nadaję się i już. Nie potrafie zabić nawet karpia na wigilie (którego zazwyczaj widzimy żywego przez kilka godzin ) a co dopiero takie słodziaki jak te króliczki , które patrzą tymi swoimi oczyskami jakby chciały powiedzieć "tylko mnie kochaj":)<br />Nie podejmuję się jakiejkolwiek hodowli bo mogłabym zrobić
Być może, że napisałaś to zdroworozsądkowo. Że na chłodno przedstawiłaś nam przyczynek do obiadu. Wolałabym nie szukać w tym sensacji, ale zrobiło mi się przykro po przeczytaniu tego postu. Nie bardzo wiem jak napisać ten komentarz, bo pojawiło się ostatnio tutaj wiele obostrzeń, że tylko w pozycji na klęczkach i z zachwytem na ustach bądź wcale… Mam nadzieję, że nie będzie zdjęć z egzekucji.
Z szacunkiem nie znaczy na klęczkach [napisałam, że na klęczkach? Nie sądzę]. Ale i tak domyślałam się, że każdy zinterpretuje tak, jak chce.
Pasztet z królika jest mega! Przynajmniej tak go pamiętam z dzieciństwa. Dziadek hodował króle,<br />karmiliśmy je i głaskaliśmy. A potem był pasztet i skórki. To było naturalne! Liczył się szacunek do zwierzęcia za jego życia i humanitarna śmierć. Nie budowało się z nim relacji "przyjacielskiej" jak z psem czy kotem. Bo inna była jego rola. I to było jasne od początku.<br />To jak ta
Królik,kura czy inny zwierz hodowany w celu późniejszego go zjedzenia nie powinien budzić takich emocji. Hoduje się, ubija, zjada i w miarę możliwości resztę wykorzystuje się. Nie chciałabym, żeby moje dzieci kiedyś były zszkowane informacją, że mięsko na ich talerzach jeszcze nie tak dawno biegało czy kicało radośnie, dlatego od młodego wiedzą skąd się je bierze. Starszy wie, że te słodkie i
Nigdy nie jadłam pasztetu z królika, chociaż taką okazję miałam nie raz, ponieważ babcia je hodowała. W ogóle mam długie zęby do mięsa, przez co wzbudzam ogólne poruszenie. Nie indoktrynuję i nie namawiam, niech każdy je, co lubi. Nie miałabym też problemu z zabiciem kury, gdyby moja rodzina była głodna. Cieszę się, że piszesz otwarcie o tym, że mięso nie bierze się z kapelusza. Co do
Jem zwierzęta, czuję się drapieżnikiem. Ale jedzenie własnych zwierząt to dla mnie trochę kanibalizm.
Zwierzęta są własnością? Myślałam, że są wolne, a my się tylko nimi opiekujemy. <br /><br />Swoją drogą przekażę znajomemu rolnikowi, że jest trochę kanibalem. Uśmieje się 🙂
Mamo z Sosnowej, a ktoś kto hoduje świnki i krówki na papu, to niby co? W końcu to też "jego" zwierzątka. Więc jak?
I dobrze, że się uśmieje, ja też nie pisałam tego do końca na poważnie. No i, skoro łapiemy się za słówka, istnieje spora różnica między "własny" i "własność". Dotyczy to na przykład własnych rodziców, własnych przyjaciół, własnego miasta, czy własnej planety i mnóstwa innych rzeczy. <br />Agnieszko, nie wiem, jak ktoś kto hoduje świnki. Ja nie hoduję. Podobnie jak nie wiem,
Podzielisz się przepisami na dania z królika? Mój teść hoduje (BTW niedaleko Was, bo koło Mikołajek) i już brakuje mi pomysłów co z nich robić.. A podejście mam takie samo jak Ty. Pozdrawiam!
Jak coś znajdę fajnego, to wrzucę, ale najlepiej mi się pisze przepisy, kiedy sama je robię, więc proszę, nie przyspieszaj śmierci królików 🙂
Bez przesady… to są króliki hodowlane. Nie miniaturki. I jak widać na zdjęciach mieszkają na podwórku, a nie w domu. Myślę, że nie ma się do nich takiego samego stosunku i przywiązania jak do psa czy kota… To tak jakby rolnik nie chciał zabić krowy czy świni. W końcu też się nimi opiekuje.<br />Ale zdanie każdy ma swoje i nie każdy musi hodować króliki i robić z nich pasztet 😉
Dokładnie tak 🙂
Podobne poglądy miał Garrett Jacob Hobbs z serialu "Hannibal" ;)<br /><br />A serio – nie wiem czy byłabym w stanie zabić i zjeść zwierzaka, którym się opiekowałam. Niemniej dostrzegam sens w tym, co mówisz.
Matko, najpierw Twój Kosmyk będzie bawił się z królikami, będzie karmił te zwierzęta, przywiąże się do nich, pokocha. Później mamusia zrobi pasztet tudzież inne smaczne wyroby z futrzaka….i co powiesz swojemu synkowi? Widzę tu brak konsekwencji- albo hoduje się zwierzęta na mięso, albo dla towarzystwa. Czy pieska, kotka zabijamy jak już przestaną być słodkim kocięciem lub szczeniakiem?
Wyjątkowo publikuję anonimowy komentarz, bo wolę, żeby bat spadł na kogoś, kogo nie znam lub on nie chce, żebym ja go znała. Ale pod tym tekstem to ostatni raz.<br /><br />Zwierzęta od zawsze hodowało się dla mięsa i innych rzeczy, których dostarczały. Byłabym hipokrytką, gdybym wmawiało dziecku, że mięso, które jemy nie jest ze zwierzęcia. Nie pamiętam momentu, w którym ja się tej prawdy
Aśka, szacun.
Nie znam się. I tylko podczytuje Wasze perypetie kosmykowe.<br />Ale Twoja wypowiedź Jaskółko jest po prostu…wow. Brakuje mi słów.<br />Po prostu jest mądra. Zwyczajna,a przez to niezwykła. Szczera.<br />Odzwierciedlająca i mój stosunek,moje zdanie co do zwierząt hodowlanych.<br />Nic tylko zapisać i Cię cytować. :)<br /><br />P.S. Uściski dla Kosmy 😉
Rety! Choć ogólnie jestem całym sercem za wykorzystaniem ciał martwych (tak jak ludzi można wykorzystać do przeszczepów) (no i oczywiście liczy się zdrowy rozsądek – nie mówię, żeby z babci robić sobie buty!), to jednak sam moment przerabiania… przecież to trzeba to ciało rozciąć, oddzielić od skóry, będzie krew….. fuuuj! Super, że ktoś to robi, ale też Bogu dzięki, że ja nie muszę! Kotlety u
Magda, ja nawet w portfelu mam takie oświadczenie, że zgadzam się na wykorzystanie mojej przyjaciółki wątroby, o którą dbam, i reszty narządów dla innych. Nie mam z tym problemu, jeśli komuś innemu to pomoże. <br /><br />Ps: Może jeszcze nie na przyszłoroczną, ale już na następną Wielkanoc pewnie tak. Żeby se trochę pożyły 🙂
Wreszcie ktoś ma normalne podejście do zwierząt i nie boi się o tym głośno mówić 🙂 w ogóle jesteś debesciara 😀 a króliki cudne. Pasztet z nich pewnie będzie równie cudowny 😉
Pasztetu z królika nigdy nie jadłam, ale miałam dwa króliki miniaturki 😉