Mamy więc punkt pierwszy: Wszystko jest dobrze, dopóki śpi. Podobno istnieją dzieci, które całą drogę potrafią bez przerwy drzemać [ja taka byłam!], ale Kosmyk w samochodzie drzemie maksymalnie dwie godziny, co i tak w efekcie skutkuje tym, że później walczy do późna i zasypia grubo po północy. A że tym razem podróż powrotna do domu miała trwać ponad pięć godzin, pozwoliłam dziecku drzemać tyle, ile ma ochotę. Czyli spał niecałą godzinę. Standard.
Po drugie: Zawsze miej ze sobą multum zabawek. Nie chodzi o to, żeby dziecku się nie nudziło! Ono i tak z tego całego bajzlu zabawek wybierze raptem dwie czy trzy. Reszta potrzebna będzie do tego, żeby s p r a w i a ć w r a ż e n i e. Wrażenie chaosu i tego, że nad czymkolwiek w aucie możemy zapanować. Poza tym, co się będziesz, matko, nudzić, skoro możesz wydłubywać potrzebne zagadki spod tabunu książeczek, samochodzików, kredeczek, soczków, pieniążków i innych gadżetów [nie]zbędnych w podróży? A podłub se, szybciej droga zleci! Rozrzucasz, układasz, rozrzucasz, układasz. W czasie podróży bardzo łatwo można pielęgnować wszystkie swoje nerwice natręctw.
Po trzecie: Kiedy dziecko chce jeść, daj mu jeść. Natychmiast! Nie licz na to, że poczeka, aż znajdziesz odpowiednio ekologiczną, zdrową, ładną, spokojną, przyjazną dla dzieci restaurację po drodze. Zanim jakimś cudem na nią trafisz, czeka się spazmatyczny płacz, histeria, rzucanie się w foteliku, ucieczka na przednie siedzenie, walka o powrót na tylne, próba odciągnięcia dziecka od pomysłu otworzenia drzwi w czasie jazdy, aż wreszcie cały spocony i zasikany staniesz przy pierwszym lepszym fast foodzie i zapchasz malucha szejkiem z frytami.
Po czwarte: Rób zdjęcia. Będziesz miała dowody szkód, którymi za kilka lat zaszantażujesz swojego nastolatka, a poza tym – zajęcie. Wszystko jest dobre, gdy z otumanienia i nudy zaczynasz walić głową w szybę po czwartej godzinie jazdy, a sygnały SOS wysyłane lampą błyskową aparatu okolicznym mijającym cię autom dopracowałaś do perfekcji.
Po piąte: Nigdy, pod żadnym pozorem, never ever [i wszystkie inne zaklęcia], jeśli temperatura powietrza jest wyższa niż 10 stopni w cieniu, nie wybieraj się z dwulatkiem w podróż dłuższą niż do sklepu za rogiem,. PAMIĘTAJ!
Filmik z wyjazdu: TUTAJ.
Co byście do tych wskazówek dodali od siebie? 🙂
Ehh, dopiero co odbyłam międzykontynentalną przeprawę z moją córką… 8 godzin w jednym samolocie, przesiadka, 2 godziny w drugim. I po dwóch tygodniach to samo w drodze powrotnej. Ciężko było, nie powiem, a byłam sama. Mała pierwszy raz samolotem leciała, gdy miała 2 tygodnie. 4 godziny jeden lot, przesiadka, 6 godzin drugi… Spała non stop, z lekkimi przerwami na jedzenie i zmianę pieluchy. To było super ;).
ewidentnie musisz więcej ćwiczyć!!! :))) ja czasem i popracuję podczas podróży samochodem z dzieckiem 😉 Praktyka czyni mistrza.. naprawdę! :)<br /><br />Jeśli piszę ten komentarz po raz drugi, to przepraszam, ale tępa jestem z tym logowaniem 😉
Mamy właśnie za sobą podróż samolotem więc teraz trzymam się punktu 5. pozdrawiam
Czytam, czytam i oczom nie wierzę. Z moją córką (teraz ma 6 lat) jeżdżę samochodem odkąd skończyła dwa lata, ale w jej przypadku żadna z tych rad się nie sprawdza. Sprawdzają się natomiast dwie inne: 1. Rozmawiaj, rozmawiaj, rozmawiaj, ewentualnie puszczaj muzykę i rozmawiaj o kolejnych piosenkach oraz 2. Z tyłu siedzenia kierowcy i pasażera trzymaj foliowe reklamówki. Na wymioty. Najlepiej bez
I? <br /><br />Każdy rodzic jak bawół potrafi powtarzać, że każde dziecko jest inne, ale jak przyjdzie co do czego to pierwszy pisze, to i tak wszystko odnosi do swoich dzieci i dziwi się, że u innych jest inaczej o.O lol.
Oczywiście, że odnosi do swoich dzieci i swoich doświadczeń. Dlatego, zgodnie z Twoją prośbą, dopisałem dwie rady, które uważam za sprawdzone.
Trudno było stwierdzić, czy to rada, bo "czytam i oczom nie wierzę", ale ok. Sześć godzin rozmów z dzieckiem? Też ok. Cały czas to robię, bo moje nie umie skupić się na jednej rzeczy dłużej niż na minutę, dwie. Torebki foliowe? Na szczęście niepotrzebne.
Ale trzymać warto. Moja córka wymiotuje raz na mniej więcej 100 przejazdów, więc ryzyko jest małe, ale jak na złość akurat wtedy nie mam torebki 🙂 A później czyszczenie tapicerki, wietrzenie, odświeżacze powietrza… Pozdrawiam 🙂
he he niejednokrotnie przerabiane 😛 a to dopiero początek 😀
Dodałabym 'Podróżuj bez dzieci', gdyby nie to, żem milusia i przyjazna :P<br /><br />Czy Kosmyk w ramach wielkiego finału wraził sobie frytkę w nos?
o jessssu, a przed nami 1300 km :/ w tej sytuacji wdrażam punkt 6 – kup ładowarkę do tableta 😉
u mnie punkt 6: W czasie podróży nie obowiązują ograniczenia dotyczące tv. ŻADNE. DVD na zagłówku, sterta bajek i można jechać…. spokojnie przez ok godzinę. W domu by się od TV nie odkleiła, ale za to w podróży… są inne "ciekawsze" zajęcia
my akurat nie pootrzebujemy zabawek, bo w podróże wybieramy się nocą, m.in. dlatego, że synek śpi i mamy spokój, a i mąz lubi bardziej nocą jeździć, a cycek jest zawsze "pod ręką" trzeba się tylko gdzieś zatrzymać i go uskutecznić:D
No, ciężko w lato o 10 stopni w cieniu 😉
Przede mną dopiero pierwsza podróż z Zo na Mazury, także pewnie pierwsze spostrzeżenia będę miała po tejże:) <br />Na razie jeżdżę z nią bez krępacji autobusami, tramwajami i metrem, a samochodem na krótsze dystanse:) Ostatnio trochę zaczęła bać się metra, nie wiedzieć czemu, bo jak była mniejsza to miała w nosie środek transportu…
Samochodowa wersja odtwarzacza DVD.
Zanim Mała nie skończyła 1,5 roku to każdy wyjazd był dla mnie trauma, nawet wyjazd do sklepu 20km a teraz corcia ma prawie 2,5 roku i nie ma problemu. Ostatnio wytrzymała w aucie trzy godziny bez problemu, bez żadnych wspomagaczy typu bajki i zabawki. Jedynie biorę jejedzenie,z którego też rzadko korzystamy. Jak mamy jechać w bardzo długa podróż to staramy się jechać na noc. <br />Monika 🙂
jak dla mnie brakuje częstych przystanków dla rozprostowania dzieci 2 napewno po 30 min. wole dłużej jechac ale bez afer w aucie :D<br />muzyka My zawsze właczamy coś dla dzieci przez godzinę a potem coś dla dorosłych przez godzinę kompromisy muszą być 😀
Akurat punkt piąty wdrażam odkąd Kluska się urodziła, tylko rozszerzam o każda temperaturę. Pociągiem jest dużo przyjemniej, takoż autobusem. Co prawda jest pewien problem logistyczny, że pociągu ani autobusu nie można zabrać do domu i dziecko wyje, że musi wysiadać, a nie dalej jechać, ale to szczegół. Żarcia (i hektolitry picia) zawsze mamy dużo ze sobą. Nie znoszę kupowania dziecku żarcia na
Ja zawsze zabieram jedzenie ze sobą, ale wracaliśmy z pogrzebu i jakoś nie miałam serca babrać się w masłach, ogóreczkach i rozciamkanych chlebkach. Raz na ruski rok może zjeść maka, bo u nas nie ma ryzyka, że gdzieś go w lesie znajdzie 🙂
Ja zgadzam się z punktem pierwszym – na szczęście moim dwóm pieronkom zdarza się usnąć już po 5km a wtedy śpią ile wlezie, wcześniej jak po 2 godzinach się nie obudzą.<br />Punkt drugi – eeeee, ja nie biorę żadnych 🙂 dlaczego – patrz wyżej 🙂 + na wszelki wypadek kupiliśmy dvd z dwoma ekranami montowanymi na zagłówkach – włączamy bajki i jest cisza :D<br />Punkt trzeci – w dłuższą podróż biorę
Hm, może to faktycznie zależy od częstotliwości podróżowania z dzieckiem, ale ośmielę się nie zgodzić z punktami 4 i 5, bo punkty 1-3 to dla mnie tak zwana oczywista oczywistość. Szczerze powiedziawszy my z Oleńką jeździmy w trasy dłuższe niż do sklepu za rogiem co najmniej raz na miesiąc i to niezależnie od temperatury na dworze. Jakiś czas temu swoje doświadczenia i wynikające z nich porady
My w piątek mamy 11 godzin z rocznym szkrabem i obowiązkowo nocą !!!!!!!!! Inaczej ja (sama) wsiadam w autobusem mimo że będę wtedy 21 godzn jechać 😉
współczuję 🙁
haha 😀 co prawda nie powinnam się śmiać, bo to tak bardzo dotyczy nas, że do śmiechu mi nie powinno być:D haha<br />Ostatnio odbyliśmy dwie długie podróże 5h jadąc i wracajać z urlopu. <br />Jako, że Witek w ogóle dłużej niż 30 minut samochodem nie wytrzymuje, to dla nas to było arcyważne logistycznie wydarzenie, kiedy wszystkie Twoje punkty się nam skończyły, to poddałam się i właczyłam mu na
Dora wymiata 😀 My zapomnieliśmy tableta – katastrofa. Na tablecie najlepiej chodzą i filmiki, i gry wszystkie, a komórka "mamusiu jest taka maluteńka" 😀
Ciuchy, ciuchY- zawsze trzeba pamiętać o zapasowym ciuchach. W moim życiu zawsze sprawdza się zasada: gdy nabiorę zapasowe majtki, bluzki i spodenki to moje dziecko pozostanie czyste. Gdy natomiast ich zapomnę od razu dostanę nauczkę……
Znam tę zasadę 🙂
Haha jak zwykle swoim świetnym piórem doskonale ujęłaś to wszystko ,zgadzam się z tym z Tobą w 100 % 🙂
dobre! u nas wszystko razy dwa, już, natychmiast tu i teraz. jedzenie, zabawki, niejedzenie, nie zabawki nie wiadomo co, ale teraz! Już daj!
Haha, poruszałam wczoraj dokładnie ten sam temat ;).<br />Pozdrawiam i podczytuję od dawna, choć dotychczas po cichutku (uwielbiam Twojego bloga!).
Cześć 🙂
punkt 4 wymiata – muszę zapamiętać żeby go realizowac jak chłopcy podrosną!!