Mam ochotę wykrzyczeć to zdanie każdemu, kto bez pytania zaczepia mojego psa. Mam ochotę to zdanie wbić do łba każdej mamuśce, która mówi swojemu dziecku „Nie bój się pieska, pogłaszcz, no pogłaszcz”. Mam ochotę chodzić z transparentem „Pies to najgorszy przyjaciel twojego dziecka” i pokazywać go każdemu, kto pragnie nauczyć swojego malucha, że pies na smyczy nic nie zrobi, więc my możemy zrobić z nim wszystko.
Ostatnio na swoim profilu na fejsie opisałam taką oto sytuację:
Brawo! BRAAAA WOOO! Brawo dla mamuśki, która widząc uwiązaną na smyczy Korę, pokazuje ją dziecku ze słowami:- Zobacz,…
Posted by Joanna Jaskółka on 3 sierpnia 2015
Zwierzęta są naszymi przyjaciółmi
Coraz popularniejsza moda na niejedzenie zwierząt wyrosła między innymi z tego przekonania. Czy ta moda jest dobra? Oczywiście! Sama ograniczam mięso przemysłowe właśnie z tego powodu – wolę, żeby przeze mnie mniej zwierząt cierpiało w masowych ubojniach. Ale, jak ze wszystkim, nie można przesadzać. Miłość do zwierząt i uczenie dzieci, że zwierzątka są fajne jest ok. Do momentu, gdy zostawiamy dziecko w bańce, w której wszystkie zwierzęta są naszymi przyjaciółmi i mają takie jak my niegroźne zamiary.
Zwierzę to zwierzę. Nie człowiek
Nie jesteś w stanie przewidzieć, co zrobi. Nie jesteś w stanie nawet nauczyć go stuprocentowego posłuszeństwa. Moja pewność, że Kora nie ugryzie człowieka to zaledwie 80 procent. 10 procent to niewiadoma, jak pies się zachowa, gdy zrobisz coś, co mu się wyjątkowo nie spodoba, ostatnie 10 to niewiadoma, co zrobi pies, gdy poczuje wzywający go instynkt. Pamiętam mojego owczarka, który był emerytowanym psem policyjnym. Wyszkolonym jak tralala, grzecznym. Pewnego dnia na spacerze zaczepił mnie znajomy. Podszedł do mnie i zaczął żywo opowiadać jakąś historię. Tak wczuł się w rolę, że zaczął żywo gestykulować, machać rękami, podnosić głos. Mnie ta historia nudziła, nie chciałam jej słuchać, marzyłam, żeby uciec od jego głosu i tego wymachiwania rękami. Sargo w tym czasie kilka razy szczeknął, co trochę mnie zastanowiło, bo Sargo szczekał rzadko. W pewnym momencie znajomy zamachnął się tak bardzo, że wylądował na ziemi. Mój najgrzeczniejszy w świecie pies po prostu stwierdził, że znajomy mnie atakuje, podskoczył i swoją wielką szczęką chwycił domniemanego oprawcę za ramię i powalił go na ziemię.
Nigdy nie wiesz, co zrobi
Tak właśnie. Nigdy nie wiesz, co zrobi pies. Jakikolwiek. Twój, sąsiada, pani w parku. Miej to na uwadze, gdy zachęcasz swoje dziecko do pogłaskania lub zaprzyjaźnienia się z obcym dla ciebie zwierzęciem.
Chodzi o to, że w kontakcie ze zwierzęciem należy zachować ostrożność i przede wszystkim tej ostrożności uczyć dzieci.
Jeden jedyny raz nasz pies ugryzł Chłopa w rękę. Jeden jedyny raz – gdy wpadła\ pod samochód, a Chłop dotknął go tam, gdzie bolało najbardziej. Instynkt obronny, szok – powody zupełnie zrozumiałe. Ale gdy napotykasz jakiegoś psa na ulicy i spontanicznie chcesz go pogłaskać lub, broń boże, każesz zrobić to dziecku, to nie wiesz, czy pies nie miał wczoraj wypadku, czy nie boli go na przykład ucho, a może ma krwiaka na głowie, a może coś jeszcze. Nie wiesz tego, ale pozwalasz dziecku się samemu o tym przekonać.
Zamiast zachęcać, naucz dziecka ostrożności
Dawno temu w Parku Dzikich Zwierząt w Kadzidłowie doszło do wypadku. Wilk odgryzł dziecku palec. Ojcem dziecka był dziennikarz, który, oczywiście, nagłośnił sprawę w mediach i o Kadzidłowie było głośno w pejoratywnych komentarzach, że brak zabezpieczeń, że zła ochrona, że zwierzęta nie były odpowiednio zabezpieczone. Słuchaliśmy tego w domu z otwartymi oczami, bo nawet jeśli nie mogliśmy polemizować z zabezpieczeniem obiektu, bo dawno w parku nie byliśmy i nie mieliśmy pojęcia, jak ono wyglądało, tak dziwiła nas jedna rzecz – dlaczego dziecko nie wiedziało, że wilk może ugryźć zaczepiającego go człowieka? Czy wybierając się do Parku Dzikich Zwierząt zakładamy, że dzikie zwierzęta będą nam puszczać różowe bąki z nosa? Dziecko dziennikarza dawno temu skończyło trzy lata, chodziło już do szkoły, więc powinno być w tej sprawie uświadomione, a jeśli mój dwuipółletni Kosmyk przeszedł w zeszłym roku Park i wiedział, co może robić, a czego nie [tu i tu], to znaczy że wbijanie dziecku ostrożności wobec obcych [i dzikich] zwierząt trochę u nas kuleje.
Pies to najgorszy przyjaciel twojego dziecka
Tyle moglibyście wynieść z tego tekstu, ale to nieprawda! Psy są mądre, kochające, przywiązują się do ludzi, bronią ich i potrafią być wierniejsze niż człowiek. Dogoterapia jest coraz bardziej popularna, a co lepsze – przynosi faktycznie efekty. Jestem zachwycona tym, jak pięknie rozwija się Kosmyk w towarzystwie psa, jak ładnie się razem bawią, jak cudownie pies wytrzymuje kosmykowe pieszczoty i jeśli coś mu się nie podoba, nie gryzie mi dziecka, tylko odpycha się od niego łapami albo ucieka. Jednak nie pozwoliłabym Kosmykowi bawić się tak z żadnym innym psem.
Bo tylko jeden pies będzie najlepszym przyjacielem twojego dziecka – twój własny osobisty albo ten, który twoje dziecko już poznał. Jeśli na swojej drodze napotkacie innego psa – zostawcie go w spokoju. Dla wspólnego dobra. Przecież nie obmacujecie na dzień dobry każdej napotkanej na swojej drodze osoby, prawda? Czas na obwąchanie, zapoznanie się jest konieczny.
A na koniec: Jak nauczyć dziecko wyrafinowanego znęcania się nad zwierzęciem?
To bardzo proste i pięknie pokazała to przechodząca obok mojego domu mamusia: zacznij wołać do siebie psa na uwięzi, szczebiocz do niego, zachęcaj, a potem patrz z uśmiechem, jak pies, chcący zaznać na własnej skórze tych miłych słów, skacze i próbuje podbiec tak bardzo, że zaczyna powoli dusić się na smyczy. Prawda, że łatwe? Jeśli na samą myśl zacierasz już ręce, to znaczy że nie pies, ale ty będziesz najgorszym przyjacielem dziecka.
A ja dzisiaj będąc na spacerze z Hossą dostałam „naganę” od jakiejś pani, że z psem ćwiczę i puściłam smycz, bo jej dziecko, które było kilka metrów od nas boi się psów. Co z tego, że H. nie zwracała uwagi na tę dziewczynkę i patrzyła na mnie, była tuż obok mnie, ja tylko nie trzymałam smyczy, bo mi tak wygodniej przy treningu, żeby smycz się nie plątała między nogami przy niektórych komendach. H. jest beagle’em i często się wita z obcymi ludźmi, ale przy treningu nie patrzyła w stronę tej dziewczynki, a jej mama miała problem, że pies sobie stoi kilka metrów od jej dziecka. Jakby Hossa była najgrzeczniejszym psem na świecie, ale byłaby bez smyczy to tez byłby pewnie problem.
Posokowiec bawarski <3 bardzo mądra rasa, nasza suczka była tego najlepszym przykładem. Kiedyś uciekły nam króliki do lasu i zniknęła i ona, jakiś czas później stala przy furtce i szczekała, a babcia sie denerwowała, czemu głupi pies zamiast przyjść normalnie (bo skoro mogła uciec to i wejść może) siedzy przy furtce i ujada. A się okazało że ona króliki przyprowadziła 😀
Rozumiem doskonale, w ogóle ludzie mają nawyki głaskania obcych psów, nie daj boże będzie to szczeniak… Parę słów mogłyby dopisać osoby niewidome z psami przewodnikami…. ale to temat rzeka
Rozsądne podejście. Sama mam psa i to niestety źle wychowanego, nie wyszło nam. Oprócz tego dwójkę dzieci i (do niedawna) kota. Ja w dzieciństwie byłam pogryziona przez psa po twarzy, ale dzięki reakcji mojej mamy nie boję sie tych zwierzaków, wręcz przeciwnie. Dzieci mam nauczone, że sie pyta, czy można pogłaskać obcego psa, że sie nie wrzeszczy i nie macha łapami. Mój osobisty syn kiedyś usiłował oglądać film robiąc z psa poduszkę – sunia warknęła parę razy, w końcu lekko uderzyła zębami . Potomek sie rozdarł, ale szybko do niego dotarło, że przecież był informowany przez psa o braku entuzjazmu dla takiego postępowania, więc sam prosił o to co się stało i ma teraz pójść przeprosić zwierza. Mimo, że dostał w nos, też ma z psami świetny kontakt.
Nasz pies chodzi na smyczy. Dzieciaki sprzątaja po nim automatycznie.
staramy się, żeby nie miał możliwości uprzykrzania życia innym.
Masz absolutną rację pisząc o głupocie niektórych rodziców. W ogóle mam wrażenie, że większość, jeśli nie wszystkie te nagłaśniane wypadki, że pies pogrysł kogoś przekazują tylko pół informacji. Bo nic nie wiadomo o tym, jak pies był traktowany, czy niemiał jakichś traumatycznych doświadczeń, co mu zrobił pogryziony delikwent albo ktoś inny, nawet w sytuacjach oczywistej obrony winny jest zawsze pies.
A właściciele też zdarzają sie wybitnie głupi, zdarzyło mi się ze mój syn grał w piłkę w okolicznym sadku, na terenie do tego przeznaczonym. NIestety o określonej godzinie zbierają się tam psiarze i puszczają całą sforę psów luzem. Syn został potrącony przez jednego z nich – niebył to agresywny atak, po prostu biegli kursem zbieżnym – i natychmiast usłyszałam komentarz właścicielki „O zaraz będzie wrzask.” O słowie „przepraszam” mogłam tylko pomarzyć, a pytanie, czy nic się dziecku pięcioletniemu nie stało – zapomnij…
„patrz z uśmiechem, jak pies, chcący zaznać na własnej skórze tych miłych słów, skacze i próbuje podbiec tak bardzo, że zaczyna powoli dusić się na smyczy” – no sorry, ale jak dla mnie to jest to kwestia wychowania psa. Jeśli mój pies się szarpie na smyczy i nie reaguje na komendy czy korygowanie, to na pewno nie będę o to obwiniać otoczenia.
Ach, przepraszam, zapomniałam, że szczeniaki oddaje się na tresurę jak są jeszcze w łonie matki 🙂
Czy możesz zacytować, w którym miejscu posta była informacja, że rozważamy zachowanie wobec szczeniaka? Jakoś nie znalazłam w tekście słowa „szczeniak”, ale może go nie zauważyłam 🙂
O jezu, jak mi się nie chce tłumaczyć, czemu pies był sam na podwórku, a my mogliśmy obserwować jego zachowanie jedynie przez okno, bo musieliśmy zająć się dziećmi, jak mi się nie chce tłumaczyć, że pies jest dopiero w trakcie szkolenia i jeszcze nie wszystkiego jest nauczony, jak mi się nie chce tłumaczyć, że winą za zachowanie zwierzęcia zawsze obarczany jest właściciel, a nie otoczenie, co nie zmienia faktu, że warto przemyśleć, czy naprawdę jest sens w zaczepiać obce zwierzę, które zostało na chwilę bez opieki. Ale jak widać muszę.
Jeśli nie chcesz tego tłumaczyć, to po prostu dodaj we wpisie słowo „szczeniak” w odpowiednim miejscu – nie byłoby całej dyskusji 🙂
Nie muszę nic dodawać. Bo na świecie jest mnóstwo psów niewyszkolonych lub w trakcie szkolenia i warto o tym pamiętać. Swoją drogą, tematem tekstu nie jest niewychowany pies, ale coś jeszcze, tak przypomnę.
A pisałam gdzieś, że musisz 🙂 ? Twoje podwórko, robisz co chcesz – ale jeśli czegoś nie uściślasz, to mogą pojawić się nieporozumienia albo pytania, jak to w życiu 🙂
Ja ostatnio jeżdżę nad jezioro i pies ze mną pływa. Kto chce pływa w tym miejscu i ogólnie to dużo dzieci też pływa w tym miejscu. Jak chodzę na spacery to też nie używam smyczy. Dla mnie smycz marnuje psa i nie pozwala na interakcje. Paranoikom co mają awersję do psów to współczuję i radzę żeby do mnie nie pyskowali.
Sama prawda. Niestety też doświadczamy takiego zachowania nieodpowiedzialnych rodziców, kiedy chodzimy z psiną na spacer, albo – co gorsza – odbieramy syna ze żłobka, a psina jest przywiązana do ogrodzenia na zewnątrz.
Zaczepki, o których piszesz, obserwuję głównie u rodzin, które nie mają własnych zwierząt. Pewnie wynika to z braku podstawowej wiedzy i tęsknoty za taką „przytulanką”.
Naszego syna w ogóle nie interesują obce zwierzęta, nawet bez jakichś specjalnych ostrzeżeń. Bawi się tylko z naszą psiną i tylko pod nadzorem. Krzywdy mu nie zrobi, ale już nie raz w szale zabawy potrąciła go albo nadepnęła pazurami na gołą stópkę, auć! 😉
zmieniłam adres bloga bo mąż czytał i siostra i mi afery robili nowy to
http://olguska2plus3.blogspot.com/
Kaganiec, szmato!
Też uczymy Antka, żeby nie głaskał, ale może podziwiać z daleka. Cięgi zbiera nawet od własnego kota, więc co tu mówić o obcych psach ;).
Ale! Powinnam przetłumaczyć ten tekst i wywiesić w każdym miejscu w Anglii, które nadaje się do spacerowania. Anglicy ufają swoim zwierzętom bezgranicznie i puszczają samopas gdzie się da – na placu zabaw na przykład. Na jednej z ładniejszych w okolicy tras spacerowych, wzdłuż kanału, gdzie roi się od dzieci (owszem, pod opieką dorosłych, ale…) właściciele psów dużych ras wyglądają trochę, jakby szli z kumplem na piwo. Nie widziałam dzieciaków garnących się do głaskania czy zachęcanych do tego przez rodziców, ale sama boję się większych psów i czułam bardzo niepewnie.
Ja uczę synka, że piesków obcych się nie głaszcze, bo każdy zawsze może się zdenerwować i ugryźć. Pies to pies i zawsze może mu coś 'odbić’, bez urazy dla właścicieli wszystkich czworonogów.
Mam trochę mieszane po Twoim tekście bo jestem jedną z tych matek które uczą dziecko, że zwierząt nie powinno się bać. Nie znoszę mamusiek rzucających tekstami „uważaj bo Cie zaraz ugryzie” itp. Przy czym chciałam zastrzec, że nigdy, przenigdy nie głaskamy psów bez zgody ich właścicieli, do tego mały jest nauczony że zwierzątka głaszcze się delikatnie i ostrożnie. Druga sprawa to jeśli obawiamy się że nasz pies może kogoś pogryźć to niestety, w miejscu publicznym powinien mieć kaganiec. Wydaje mi się, że w takich sprawach najlepszy jest po prostu zdrowy rozsądek.
Ależ oczywiście, że nie należy zaszczepiać strachu w dziecku! Ktoś w komentarzach na fp rzucił pomysłem, żeby już w przedszkolach wprowadzić program nauczenia dzieci odczytywania mowy zwierząt, czyli po prostu zauważania pewnych sygnałów, które każde zwierzę wysyła. Umiejętnie ich odczytywanie daje pewność, kiedy zwierzę jest spokojne, kiedy przestraszone, a kiedy może ugryźć. Kosmyk już teraz wie, że nastroszona sierść Łajzy znaczy, że się czegoś boi i w strachu może drapać – wtedy nie podchodzi do niej i szybko mnie woła na pomoc kocicy. Taka świadomość daje spokój i brak ewentualnych problemów w kontaktach ze zwierzętami.
ale taka nauka może się odbyć tylko przez kontakt ze zwierzętami. Chyba zgodzisz się z tym, że psy co do zasady nie gryzą ludzi, ale jak od każdej zasady są wyjątki. Wychodzę więc z założenia, że dziecko nie powinno się ich bać i omijać szerokim łukiem, ale jednocześnie powinno być świadome, że taki zwierz to też człowiek, może nie lubić jak je jakiś obcy dzieciak szamocze go czy smyra. I dlatego głaszczemy sobie „obce” pieski, ale tylko te które chcą być głaskane i zawsze za uprzednim przyzwoleniem ich właściciela.
W żadnym miejscu wpisu nie sugeruję, że dziecko powinno się bać zwierząt. Czytasz bloga, więc wiesz, że jestem za tym, żeby dziecko miało jak największy kontakt ze zwierzętami. Tekst komentuje konkretną sytuację i konkretny typ zachowania i wyraźnie podkreślam, że chodzi o ostrożność wobec zwierząt, która wskazana jest w wielu dziedzinach życia [widząc drogę, nie odskakujesz od niej jak oparzona i nie wrzeszczysz ze strachu, bo trzeba być ostrożnym na drodze, prawda? Po prostu jesteś ostrożna :)]
tak, oczywiście wiem, ale jakoś dziś ten Twój tekst mnie ciut podirytował. Ale mam dziś zdecydowanie gorszy dzień i mogły wystąpić jakieś zakłócenia w odbiorze 🙂
pozdrawiam
Prawda. Wreszcie ktoś to napisał.
My nie mamy psa. Mamy kota. Dużego i czarnego. Jest idealnym opiekunem moich dzieci. Moje dzieci mogą z nim zrobić wiele w ramach zabawy, jeśli coś się kotu nie podoba, to klepie łapą i odchodzi. Nigdy nie zrobił moim dzieciom krzywdy. Jeszcze. Moje dzieci są cały czas uczone co wolno, a co nie i dlaczego.
Krew mnie zalewa, gdy ktoś do nas przyjdzie i molestuje nam kota. Dorosły albo dziecko, tm nie ma znaczenia. Kot nie lubi, kot ucieka, a wtedy gość obrażony, bo przecież dzieci chciały kotka pogłaskać, nosić na rękach itd itp
Nie pozwalam, bo nie. Nie zamierzam potem znosić pretensji ze kot drapał i gryzł.
Ja używam takiej odpowiedzi na pytanie czy można pogłaskać pieska:
-Można pogłaskać, oczywiście że można. Ale przy okazji on obliże twarz pani dziecku zabierze też ten patyk z ręki syna, a jak go przewróci to maluch może się wystraszyć albo głową w coś uderzyć…
Większość się poddaje po tej odpowiedzi 😉
Po tysiąckroć prawda! Nasz Denis kocha ludzi do tego stopnia, że unikamy ich na spacerach jak ognia (jeszcze bardziej unikamy innych psów), bo zwyczajnie nie damy rady go powstrzymać przed urządzaniem cyrku z ciągnięciem smyczy, duszeniem się na smyczy, skakaniem, piszczeniem – plus jest taki, że jeszcze do niedawna chętne do głaskania dzieci cofają rączki i niepewnie patrzą na rodziców, którym lekko miny rzedną… 😉 Do dzisiaj pamiętam taką historię chyba z Zakopanego, o koniu który kogoś użarł. A koń, jak ugryzie, to może być po ręce, co tam palec ;] i wszyscy taki straszliwy szok, że jak to, taki dobry konik, codziennie ludzi nad jezioro ciągnie, a tu taka niespodzianka… Jakiś głupek go zwyczajnie drażnił i dostał za swoje.
jeśli moje chłopaki chcą pogłaskać jakiegoś psa zawsze pytamy właściciela jak go nie ma to od pieska z daleka… Areczek sie piesków boi wiec bez smyczy pies to zawsze strach i wielkie przeżycie dla synka choć starszy też jest ostrożny do podchodzącego lub chodzącego samopas psa… różnie bywa trzeba dzieci uczyć że to zwiezre i nie wiadomo jak może się zachować i trzeba być ostrożnym….
Ja jeszcze nie jestem matką – jednak podczytuję Twojego bloga od dłuższego czasu, bo przymierzam się do tej roli (a poza tym moje serce zostało gdzieś tam na Mazurach w dzieciństwie obozy żeglarskie pozostawiły po sobie nieprzemijająca miłość do magii tego miejsca) 🙂 Bardzo dobry tekst. Samej rzadko mi się zdarza, żeby ktoś wyrywał się z rękami do moich psów, mimo, że dość miło wyglądają i są cacuśne, może to kwestia mojego wyrazu twarzy 😛
Mnie z kolei przeraża u wielu matek totalny brak podstawowej wiedzy na temat mowy ciała psów (i ich CSów). Widuję wiele zdjęć czy filmików z dziećmi i psami, na których te drugie całą sobą pokazują, że sytuacja ich przerasta i nie czują się komfortowo (przydatny filmik : https://www.youtube.com/watch?v=ABDrhNBwdpk). Moim zdaniem takie kwestie również powinny być nagłaśniane.
Świetny i ważny tekst. Jako właścicielka huskiego notorycznie mam z tym problem – choć oczywiście najgorzej było za czasów szczenięcych. Jeśli jakieś dziecko podleci bez pytania – zawsze mówię (do dziecka, ale tak, żeby rodzic słyszał), że najpierw trzeba zapytać, bo nie każdy pies lubi jak się go tak zaczepia.
oj Asiu,madrze piszesz! ja wychowalam sie z przepieknym springer spanielem (Betowenem).mielismy go odkad mialam 8lat.byl oaza spokoju i cierpliwosci,ale mimo wszystko (bo milymi wlascicielami moi rodzice nie byli) na kazde pytanie 'czy piesek gryzie?’ grzecznie odpowiadalismy 'nie,polyka w calosci’. od razu durnowate pytania sie konczyly a my mielismy spokoj 😉
Mojego starszaka pogryzł pies i jestem bardzo ostra w kontakcie z właścicielami, którzy nie mają psa na smyczy, kąpią zwierzęta tam gdzie kąpią się ludzie itd. Ja pierdziele, można kochać zwierzaka, ale trzeba myśleć o innych. Również o zwierzęciu.
Zazwyczaj psy kąpane są w stawach, jeziorach i rzekach czyli w miejscach, gdzie oprócz ludzi w wodzie są też ryby, kaczki, łabędzie które nie tylko w tej wodzie pływają ale też do niej się załatwiają 😉 Dlatego absurdalne jest czepianie się o to, że z wody korzysta zazwyczaj czysty i zadbany pies. W przeciwieństwie do ludzi, ryb czy kaczek psy nie mają zwyczaju załatwiania się do wody 🙂 Chodzę z moimi psami do restauracji, kawiarni czy innych publicznych miejsc i czasem spotykam ludzi, którym przeszkadza fakt że oddychają tym samym powietrzem co ja i moje psy. Cóż, mogą wstrzymać oddech 🙂
Kilka razy spotkała mnie sytuacja, kiedy dziecko zamachnęło się na mojego psa trzymając twardy przedmiot, próbowało go przestraszyć, kopnąć czy uderzyć lub się wydarło. Nie mniej jednak w związku z tymi sytuacjami nie jestem „ostra” w kontakcie z rodzicami, nie zachowuję się jak pępek świata i nie wymagam trzymania dzieci z daleka ode mnie i moich psów bo wiem, że pośród tych kilku paskudnych bachorów i ich głupich rodziców jest znacznie więcej odpowiedzialnych ludzi. Głęboko w to wierzę. Zauważyłam również, że dzieci wychowywane przez odpowiedzialnych, miłych, wyrozumiałych i tolerancyjnych rodziców są bardzo fajnymi, rozsądnymi maluchami. Niestety nie mogę tego samego powiedzieć o dzieciach spod skrzydeł krzykliwych i pretensjonalnych kwok. Szkoda mi ich.
również nie rozumiem oburzenia ludzi,ze obok nich w stawie, morzu czy jeziorze kąpie się pies..jak im to przeszkadza to powinni kazać wystrzelać wszystkie ptaki, otruć żaby, wyłowić ryby, ogrodzić przed dzikimi zwierzętami.. albo zwyczajnie pójść na basen 😀
Jedna osoba która się pluje ze pies się kąpie i się bawi nie ma szans z resztą. Będzie się rządziła. Won !!!
Proszę o kulturalniejsze komentarze. Na razie jedyną osobą, która może wypraszać kogokolwiek stąd jestem ja.
Zgadzam się i sama uczę dzieci, że po pierwsze trzeba zapytać właściciela o to, czy do psa można się zbliżyć i robimy to tylko wtedy, kiedy on wyrazi zgodę i że nie wolno wołać psów na ulicy ani ich zaczepiac. Nie zawsze pies musi być groźny, może być po prostu tak, że właściciel nie lubi, kiedy dziecko psa zaczepia i to też trzeba uszanować
Zgadzam się! To dotyczy wszystkich psów, ale posokowców chyba bardziej… Bo takie ładne, sierść idealna do głaskania, długie aksamitne uszy i smutny wyraz „twarzy”… Przeszłam ten zachwyt psem obcych ludzi na własnej skórze, tez się dziwiłam. Może po twoim wpisie choć kilka osób się zastanowi
Taką mam nadzieję…
Sto procent prawdy. Jako posiadaczka uroczego, biszkoptowego labradora, ktory przecież nie jest psem a maskotką, głaskaną przez każde mijające nas dziecko (i niejednokrotnie tez rodzic) potwierdzam. Ludzie nie użwają mózgu w takich momentach. Tylko, że jak coś się stanie to ZAWSZE winny jest właściciel psa, a nie poszkodowany. Bo, a to bez kagańca, bo szedł za blisko, bo to bo siamto…
O, właśnie to! Dlatego jako właściciel psa raczej nie zachęcam do jego głaskania i trzydzieści razy sprawdzę, czy na pewno mogę ją spuścić, żeby pobiegała.
Oh mnie to najbardziej denerwowało przy nauce posłuszeństwa jak mój lab był małym szczylem… wszystkie mamuśki no patrz jaki ładny piesek, no popatrz jaki śliczny piesek, pomachaj do pieska, a F. już ledwo zipie, już nie może ze szczęścia i chce się tylko wyrwać. Na te wszystkie matki, które spotykaliśmy przez te pół roku nauki posłuszeństwa i bycia słodkim małym szczeniakiem, nie wielkim, czarnym psem tylko jedna zdarzyła się taka, która powiedziała: nie wyciągaj rączek do pieska, bo jest obcy i może Cię ugryźć. Na początku mnie to nawet zirytowało, bo myślałam, mój pies? UGRYŹĆ? A idź mi babo! Ale po chwili namysłu doszedł do mnie sens tych słów i przeszła irytacja. Poczułam się wtedy jak świadomy psi rodzic 😉
Racja! Mnie jeszcze w osłupienie wprawiają właściciele psów, którzy na widok tego, że zgarniam do siebie biegające dziecko, gdy zbliża się do nas zwierz puszczony bez smyczy oburzają się urażeni, że on taki przyjacielski. Raz mi jakaś babka wykład zrobiła, że traumę w dziecku wywołam, gdy ją stanowczo poprosiłam, żeby zabrała na smycz małego kundla, który uparcie obszczekiwał nas zza krzaków. No szok. Skąd to bezgraniczne zaufanie do zwierząt cudzych i własnych? Ja sobie nawet tak nie ufam 🙂 Czuję czasem, że mogłabym gryźć.
Mnie osobiście też denerwują takie osoby. Owszem, pies nie powinien podbiegać do dziecka ani dziecko do psa. Nie mniej jednak robienie zbędnego zamieszania sprawia, że pies który obojętnie mijał dziecko jednak zwróci uwagę na to, co się dzieje i dlaczego ludzie obok których przechodzi są zdenerwowani. Mam dwa psy, jednemu będzie to całkowicie obojętne i mimo wszystko przejdzie dalej, drugi przeszedłby dalej gdyby nie zamieszanie, ale widząc nerwowo zabierającą z drogi dziecko matkę się przestraszy. Dlatego widząc matki z dziećmi jednego z moich psów odwołuję, bo boję się reakcji nie psa a rodzica 🙂 Widuję również reakcje tak traktowanych dzieci. Może to nie trauma, ale jakiś lęk pozostaje i takie dzieci w obliczu psów stają się bardziej nerwowe i niepewne bo skoro rodzic na widok psa je zabiera i chowa pod swoje skrzydła, to może rzeczywiście jest to jakieś wielkie zagrożenie. A wystarczy zawołać Krzysia czy Amelkę, złapać za rączkę i wytłumaczyć jak obok pieska należy się zachować i dlaczego nie każdemu pieskowi należy ufać. A jeżeli pies sam podchodzi i narusza sferę osobistą to należy właścicielowi zwrócić grzecznie uwagę by psa odwołał i zabrał.
Ja o zachowaniu w stosunku do innych psów rozmawiam z Kosmykiem w… domu 🙂 Żeby na spacerze nie było niespodzianki czy zbędnych emocji. Na razie się udaje, obce psy są na spacerze spokojnie omijane 🙂
Tak też to czuję, że gwałtownych ruchów nie powinnam wykonywać i bardzo muszę się pilnować żeby akcję przyhamowania biegającego dziecka przeprowadzić bez porywania w ramiona i uciekania w odwrocie. Niemniej winę za to ewentualne spaczone nastawienie dziecka do psów przerzucam na innych. Tych, ktorzy uważają, że po parku i osiedlu ich psy mogą sobie śmigać bez smyczy. Bo nawet jeśli nauczę dziecko odpowiedniego zachowania to zupełnie nie wiem czego nauczono psa mijającego moją córkę z pyskiem na wysokości jej głowy.
Jeśli pies rzeczywiście puszczony jest ze smyczy, to znaczy że JEST przyjacielski. Nadal pamiętam jak byłem dzieckiem małym i zjeżdżałem z siostrą na sankach z górki, pies (w kagańcu zresztą) latał radośnie za nami, a co kilka minut podchodziła do nas jakaś głupia przewrażliwiona baba i wrzeszczała że nieodpowiedzialni i pies na smyczy ma być. Przewrażliwienie powoli dochodzi do takiego poziomu, że nigdzie nie będzie można psa puścić żeby sobie pobiegał. Różne rodzaje debili są na świecie, ale żyję w Warszawie lat dwadzieścia, psy spuszczone ze smyczy widzę co chwila i nie tylko że nie zobaczyłem, ale nawet nie usłyszałem żeby kiedykolwiek którykolwiek z tych psów nawet na kogoś warknął.
puszczanie psa luzem bez kagańca jest wykroczeniem. Pies puszczony luzem może być tylko w miejscu, gdzie nie ma dużo ludzi a pies przychodzi na zawołanie. Uważam, że psy w mieście nie powinny same biegać (poza np terenami ogrodzonymi), nawet jeśli przychodzą na zawołanie. nigdy nie wiemy co się wydarzy- pies może coś zobaczyc i pobiec przed siebie nie zważajac na nawoływanie własciciela. wpadnie pod samochod i co wtedy? czyja wina? oczywiście własciciela, bo nie dopilnował. Szkoda i psa i kierowcy (a wlasciciel powinien dostać mandat, zapłacić za leczenie psa i pokryć koszty ew. naprawy pojazdu). Poza tym mozna na chwilę stracić z oczu psa puszczonego luzem, a ten w tym czasie załatwi potrzebę fizjologiczną. Kto po tym posprzata? No i nigdy nie mamy 100 % pewności jak zachowa się pies w stosunku do np dziecka, osoby nietrzeźwej, osoby hałasliwej, może się przestraszyć osoby poruszajacej się o kulach lub wielu unnych rzeczy! A to, ze pies puszczony luzem jest przyjacielski wcale nie musi być prawda- jest pełno nieodpowiedzialnych ludzi, którzy zdając sobie sprawę z agresywności swojego psa (choćby w stosunku do innych psów) i tak puszczaja go bez smyczy. Kaganiec też nie zawszerozwiąże sprawę, bo duży pies kagańcem może też zrobić komuś krzywdę.
Moją corkę uczę, że nie wolno podchodzić do obcych psów, a jesli chce pogłaskac to tylko i wyłącznie za zgodą własciciela.
Odpowiedzialny właściciel puszcza psa tylko kiedy doskonale wie jak ten pies na wszystko reaguje. Duże zdrowe psychicznie psy mają bardzo stabilne i łatwo przewidywalne zachowanie, niektóre małe również. Nie puszcza się psa jeśli się wie że ten ma tendencję widzenia czegoś po drugiej stronie ulicy i zapominania o całym bożym świecie, nie puszcza się psa jeśli się wie (lub się jeszcze nie wie), że źle on reaguje na dzieci, osoby o kulach itp itd, czy generalnie jest agresywny. A jak się psa puściło to się go pilnuje wzrokiem i jak się załatwi to się podchodzi i to sprząta, żaden problem.
Nieodpowiedzialni ludzie oczywiście są i zawsze będą, ale oni i tak nie trzymają się zasad.
w kontekście dzieci- nigdy jako rodzice nie wiemy, czy puszczony luzem pies należy do odpowiedzialnych właścicieli. Poza tym- pies nawet w zabawie może zrobić dziecku krzywdę. Nawet biegnąc nie do dziecka, tylko obok może je niechcący przewrócić, albo mocno przestraszyć. Psy, zwłaszcza duże, nie powinny w mieście, na osiedlach, w parkach biegac luzem w godzinach, kiedy jest dużo przechodniów. Jeśli już to późnym wieczorem lub wczesnym rankiem- prosze bardzo. No i nigdy, zresztą tak jak autorka postu przytoczyła przykład swojego policyjnego owczarka, nie mamy pewności, ze psu coś nagle do łba nie strzeli.
nota bene sama jak byłam mała, ku przerazeniu mojej matki, biegłam do każdego psa, którego zobaczyłam zeby go pogłasakac i przytulić.. zostałam ugryziona tylko raz..
Pies nie taki straszny, ale uważać trzeba. Jest w internecie (na moim blogu również) fajna ikonografika przedstawiająca własnie co należy, a czego nie należy robić z psem. Opracowana została przez Amy Porterfield, amerykankę, ale informacje te zostały przetłumaczone na niemal wszystkie języki. Polecam.
O, dzięki, podrzucisz link do tekstu? Przyda się 😀
http://rodzinawpraktyce.pl/dziecko-i-pies-jak-uniknac-problemow/ – jak będzie taka potrzeba, to udostępnię ikonografiki w formacie PDF.
Nigdy nie komentuje choć czytam wczystko ale dzisiaj musze☺ masz 100% racji, zgadzam się ze wszystkim co napisałaś. My mamy shih tzu taki kudlaty psiak, rasa niby przyjazna dla wszystkich. No właśnie, niby, bo nasza nie lubi ani obcych ani tym bardziej obcych dzieci. Tych ostatnich to wręcz nienawidzi, ma uraz po dreczeniu jej na własnym podwórku, przez plot przez dzieci wracające ze szkoly. Jestem juz znudzona upominaniem wszystkich „tępych” ludzi że tego pieska nie dotykamy bo sie boi, a dzieci to nie lubi i może ugryźć! Przestalismy psa zabierać gdziekolwiek bo mam oczy dookoła głowy ale za dzieckiem, za psem i za niebliczalnymi ludźmi juz nie dam rady…Syna toleruje, bardziej jej się podobał jak byl mały i leżał a teraz woli uciekać do siebie gdzie jej nikt nie dokucza. Taki typ, nic nie poradzę. Syna uczę że obcych piesków nie dotykamy, nawet jak wlasniciel twierdzi ze jest przyjazny. Nie i juz.
Fajny pierwszy raz 🙂 Twój pies jest jak mój kot – Kosmyk się przekonał, że nie może jej nawet lekko dotknąć w ogon. Ani w brzuch. Ani złapać za łapę. Co prawda, jest na tyle wielka, że jakby chciała, to by rękę dziecku urwała,a tak to tylko lekko drasnęła, ale wystarczyło. Zawsze mnie dziwi, kiedy mówię, żeby nie dotykać Flejtucha w te miejsca, najczęściej ktoś pyta „Naprawdę?” i… dotyka, żeby sprawdzić o.O.