Wszyscy chcemy, żeby nasze dzieci czytały w przyszłości książki [a jak nie chcemy, to przynajmniej się do tego nie przyznawajmy]. Ale żeby nasze dzieci zapoznały się z literaturą, a przede wszystkim, żeby ją polubiły, to my pierwsi musimy im ją pokazać. I wybrać takie książki, które im się spodobają, które je zachwycą, do których będą chciały wracać. W cyklu „Nasza Biblioteczka” kolejny raz chciałabym pokazać te książki, które zdaniem moim i starszego syna, zapadną w pamięci na długo… Tym razem na tapetę biorę książki dla przedszkolaka.
O króliku, który chce zasnąć
Carl-Johan Forssen-Ehrlin
Sonia Draga
Światowy bestseller, czyli książka, którą chciałby mieć każdy rodzic niekoniecznie przesypiającego noce dziecka. Trochę kontrowersyjna, bo posiłkująca się metodami programowania neurolingwistycznego [popularnego NLP], które nie dla wszystkich jest do przełknięcia. Ja na przykład nie lubię robić dzieciom wody z mózgu i w ogóle nie przepadam za ludźmi [wręcz ich unikam], którzy ewidentnie stosują swoje psychologiczne sztuczki, żeby usłyszeć to, co chcą usłyszeć lub żebym zrobiła to, co oni chcą, żebym zrobiła. Niemniej dla tej książki, niewątpliwie będącej ratunkiem dla wielu zmęczonych ojców i matek, postanowiłam zrobić wyjątek. Na własnym dziecku przetestowałam jej działanie, a efekty okazały się zatrważające.
Za pierwszym razem Kosmyk był tak zmęczony, że zasnął w połowie, a Chłop, który przeczytał, że nawet jak dziecko zaśnie, książkę trzeba doczytać do końca, też zasnął. [Czemu nie wolno przestać? Nie wiadomo. Nie wiadomo też, jakie są skutki „nieprzeczytania”].
Za drugim razem Kosmyk na widok książki zaczął wrzeszczeć. Nie wiem, czy wynikało to z tego, że nie chciał pójść spać, czy coś mu się w tej książce nie spodobało [to byłby pierwszy raz], w każdym razie odmówił słuchania o króliku i skończyło się na „Ignatku”, o którym niżej.
Za trzecim razem zasnął, ale nie podczas czytania o króliku, bo całą książkę wytrzymał dzielnie, ale podczas Kasdepke [tutaj o nim].
Za czwartym razem poprosił o zmianę lektury.
Jaki wniosek? A taki, że ta książka nie usypia każdego. Oparta jest na znanej już z bajek na dobranoc technice modulowania głosu, częstych powtórzeniach słów związanych ze snem i trochę na monotonni. Niektóre zdania wydają się bez sensu, ale nie o poprawność tu chodzi, a o specjalnie skonstruowanie zdań w taki sposób, żeby wprawiały dziecko w trans i umożliwiały zaśnięcie. Trudno się to czyta. Pomijając już to, że te konstrukcje zdań naprawdę są ciężkie, to do tego samemu chce się podczas czytania spać, więc po uśpieniu dziecka dorosły też trochę chodzi jak w transie.
Dla zdesperowanych i wymęczonych nieśpiącym dzieckiem rodziców może to być deska ratunku, więc nie skreślę tej książki, ale jeśli nie macie problemu z usypianiem dzieci i ufacie swoim wieczornym rytuałom spokojnie możecie sobie ją darować.
Kupisz tutaj
Bałagan
Michał Krygier
Wydawnictwo iKropka
Śmiałam się kiedyś, że to książka dla pedantów, bo pokazuje, co by było, gdyby przestali sprzątać. My nie jesteśmy pedantami, ale i tak w tej książce świetnie się odnajdujemy. Kosmyk lubi pokazywać, co wypadałoby sprzątnąć, co należy poprawić i wyraźnie czerpie z tego radość. Patrząc po jego pokoju, nawet nie wiedziałam, że tak świetnie się w „porządkowaniu” orientuje. No i uczy się, jakie mogą być niemiłe skutki bałaganu.
Książeczkę Kosmyk dostał na zeszłe urodziny od dziewczyn z Mamabu, ale mimo upływu roku książka wciąż jest „pod ręką”, czyli można ją zaliczyć do ulubionych.
Kupisz tutaj
Obrazki dla maluchów
Dom i mieszkanie/Zwierzęta
Nathalie Belineau, Emilie Beaumont
Wydawnictwo Olejesiuk
Jedne z pierwszych książeczek Kosmyka i mimo że ja nie przepadam za tymi obrazkami, to Kosmyk je lubi [a raczej wie, czego się po nich spodziewać i w sumie zna je na pamięć]. Ta seria jest zresztą tak popularna i dostępna, że ma ją chyba każde dziecko. Nie polecam jedynie książki o niebezpieczeństwach – makabryczna.
Dom i mieszkanie kupisz tutaj
Pan Brumm wybiera się na wycieczkę
Daniel Napp
Wydawnictwo Bona
To jedna z pierwszych książek, jakie kupiłam Kosmykowi, gdy jeszcze mieszkaliśmy w Warszawie. Pamiętam, że kupiłam ją w Matrasie na Solidarności bodajże i wracałam z nią pod pachą, ciesząc się z pierwszej poważnej książeczki synka.
Po raz pierwszy przeczytałam mu ją jakieś pół roku temu 😀
Tak to bywa, jeśli ma się dużo książek i niektóre na stałe ukryją się pod stertą wciąż i wciąż nowych. A to urocza historyjka perypetii misia, który postanowił udać się na wyprawę i przy okazji przeżył sporo ciekawych przygód. Kosmyk chichra się zawsze, że mała rybka [o wdzięcznym imieniu Kaszalot] jest mądrzejsza niż duży miś. Tak też w życiu bywa 🙂
Kupisz tutaj
Cyrk na kółkach
Monika Matucha, Anita Grabos
Nasza Księgarnia
Jeśli szukacie inspirującej i ładnej [ładna w moim pojęciu kolorowanek to taka z grubymi liniami. Kosmyk nie znosi cienkich linii i szybko się przez nie zniechęca], to właśnie ją znaleźliście. Oprócz zadań [niby banalnych, bo każdy może narysować kółko i poprosić o odpowiednie wypełnienie, ale ja jakoś nie wpadłam na to :/], jest też sporo pustego miejsca na własne interpretacje. Powiem szczerze: Kosmyk lubi cztery rzeczy: puste strony, labirynty, malowanie po kropkach i znajdywanie różnic. Ta książeczka ma wszystko to i jeszcze więcej. Fajnie nam umilała czas w chorobie.
Kupisz tutaj
Zeszytowy trening mowy
Marta Galewska-Kustra
Nasza Księgarnia
Istna manna z nieba dla każdego, kto martwi się wymową swojego malucha. Proste i zabawne ćwiczenia pomogą skorygować błędy, a przede wszystkim powiedzą nam, czy nasze dziecko faktycznie ma problem z wymową i czy nie należałoby udać się do logopedy. Ja na przykład zauważyłam, że Kosmyk zbyt często wsuwa język między zęby przy wymawianiu niektórych głosek, ale za to nie ma problemu z wymawianiem litery „l”, która jest bardzo ważna w późniejszej wymowie litery „r”. Trochę się uspokoiłam 🙂 Zadania nie są trudne, a przy każdym z nich jest ramka z uwagami dla rodziców, która pomaga wyłapać błędy i określa, na co zwrócić uwagę. Przydatna pozycja, rzekłabym obowiązkowa dla każdego rodzica „sepleniącego” dziecka.
Kupisz tutaj
Rok w lesie
Emilia Dziubak
Nasza Księgarnia
Ta książka to hit. Nie widziałam ani jednego zapytania o ciekawe książki dla malucha bez polecenia „Roku w lesie”. Nie dość, że przepiękna, to naprawdę realna, wszak mieszkam w Puszczy Piskiej, wiem, co mówię. To 12 rozkładówek, z których każda prezentuje jeden miesiąc z życia lasu. Ciekawe jest to, że wiele elementów na każdej karcie to początek lub rozwiązanie jakiejś historii – coś się pojawia, coś znika, pan leśniczy nad czymś myśli… Dziecko może je wnioskować z obrazków, może też tworzyć swoje własne. A najlepsze jest to, że może potem iść do lasu i na własne oczy sprawdzić, czy wszystko się zgadza 🙂 [jak nie macie lasu, to zostaje wam tylko książka, co robić :D].
Kupisz tutaj
Rok w mieście
Katarzyna Bogucka
Nasza Księgarnia
„Rok w mieście” to kontynuacja „Roku w lesie” i muszę przyznać, że trochę mnie rozczarowała – liczyłam na obrazki podobne do lasu, a widzicie, że w mieście tłok niczym… w mieście 🙂 Ja zachwytu nie czuję, za to Kosmyk przemierza palcem uliczki, bo, co zrobić, lubi książki z ulicami. My w ogóle jesteśmy fanami książek, w których trzeba szukać, wypatrywać, znajdować. Nigdy się do tego nie przyznam, ale średnio przepadam za czytaniem na głos [trochę mnie to męczy, co nie znaczy, że nie czytam :)] i książeczki z samymi obrazkami są zawsze wybawieniem, bo możemy po prostu sobie o nich rozmawiać 🙂
Kupisz tutaj
Wytęż wzrok! Czyli ukryte obrazki
Magda Wosik
Nasza Księgarnia
Kolejna po „Cyrku na kółkach” książeczka z ćwiczeniami i zadaniami, która zajmie wasze dziecko i was. Można ją kolorować, można ją czytać, można wreszcie ją wertować, bo na 20 kartach z ilustracjami ze „Świerszczyka” [tego dla dzieci] ukryła się masa elementów, które należy odnaleźć. Czterolatek spokojnie sobie poradzi z domyśleniem się, o co w niektórych zadaniach chodzi – po lewej są rzeczy do znalezienia, po prawej obrazek, na którym dane rzeczy trzeba znaleźć. Nie powiem, naprawdę trzeba wytężyć wzrok! U nas przerodziło się wyszukiwanie tych elementów niemalże w rodzinną grę i na razie wygrywa Chłop 🙂
Kupisz tutaj
Wesele ptasząt. Piosenka mazurska
pod redakcją prof. Zbigniewa Chojnowskiego
BWA Galeria Sztuki w Olsztynie
Książka 0 której zaszczyt mi pisać, zaszczyt posiadać i zaszczyt czytać. „Wesele ptasząt” to mazurska piosenka, którą w 1889 roku w czasopiśmie „Nowiny” opublikował Jan Karol Sembrzycki – mazurski badacz folkloru. Mazurską tradycją było tworzenie utworów ptasich, w których zwierzętom przypisywano ludzkie cechy [w liceum pewnie uczyliście się o antropomorfizacji?]. Tradycja mazurska zaś wywodzi się ze średniowiecza [no, Mazurzy w dużej mierze pochodzili z Polski i bardzo dużo tradycji średniowiecznych, zwyczajów przetrwało jak w istnym kokonie do XIX wieku, a nawet XX wieku, taki plus z tego, że byli trochę odizolowani od ojczyzny]. Nie wiem, czy wiecie, ale właśnie do tej tradycji nawiązywała Julian Tuwim, pisząc „Ptasie radio”.
Ale wracając do książki – znalazłam ją w księgarni w Mikołajkach i kupiłam widząc samo słowo „mazurska”. Wiedziałam o tym, że takie utwory istnieją, wszak nim miałam poświęcić moją pracę magisterską, ale nie zdążyłam do nich dotrzeć, gdyż pojawił się Kosmyk. Ale pasja została, a sama książeczka to majstersztyk – wizualny i literacki. To pieśń sprzed ponad wieku, a pewnie i dłużej, bo pieśń pewnie drugie tyle, krążyła na ustach mazurskich.
Nie wiem, doprawdy nie wiem, gdzie możecie ją kupić, ale może znajdziecie perełki związane z waszym miejscem zamieszkania w najbliższej miejscowej księgarni?
„Wesele ptasząt” otrzymało wyróżnienie honorowe w plebiscycie WAWRZYN – Literackiej Nagrodzie Warmii i Mazur za rok 2013.
Mała encyklopedia Domowych Potworów
Stanislav Marijanović
Nasza Księgarnia
Mówiłam wam, że nie lubię na głos czytać? Gdzieś tam wyżej chyba. No to wyobraźcie sobie, że kiedy przyszła ta książka, Kosmykowi tak się spodobała, że musiałam mu ją czytać dwukrotnie. Dwukrotnie! Wizja, że za wszystkimi wypadkami w domu stoją małe potworki, które wystarczy przegonić, oswoić lub pogodzić się z nimi, zdała się synkowi fantastycznym pomysłem. Skończyły się awantury, że coś się wylało – mam wrażenie, że wcześniej, gdy niechcący coś ze szklanki wyleciało na podłogę, Kosmyk był zły na siebie i dlatego się wściekał. Teraz sprawa jest jasna – to Chlups! Wystarczy go wygonić do łazienki, żeby tam sobie siedział i nie zawracał głowy porządnym ludziom w pokoju.
Podobnie z Awanturellą. To paskuda. Czepia się człowieka i naprawdę trzeba bardzo głęboko oddychać, żeby ją przegonić.
Książeczka bardzo przydatna, szczególnie jeśli dzieci mają problemy z radzeniem sobie w niektórych sytuacjach.
Kupisz tutaj
Bajkoterapia, czyli bajki-pomagajki dla małych i dużych
Praca Zbiorowa
Nasza Księgarnia
Kolejna książeczka napisana na fali popularności bajkoterapii, tym razem pisana przez nasze gwiazdy: Cezarego Harasimowicza, Katarzynę Dowbor, Artura Barcisia, Rafała Królikowskiego. Podobnie jak inne książki tego typu zawiera pomocne porady i opowieści, które w przystępny sposób tłumaczą jakieś problemy: kłótnia rodziców, wiara w siebie, telefony alarmowe, inność, rywalizacja z rodzeństwem.
Każda historia dodatkowo opatrzona jest komentarzem bajkoterapeutycznym [tu znalazłam jeden zgrzyt, na zdjęciach niżej zobaczycie podkreślenie – nie sądzę, żeby dzieci odbierały inność jako coś negatywnego, raczej uczą się tego od rodziców i innych starszych :)]. W każdym razie – polecam. Takich książek nigdy za mało, bo nam rodzicom często brakuje słów, żeby wszystkie sprawy jasno dzieciom wyjaśnić.
Kupisz tutaj
Ignatek szuka przyjaciela
Paweł Pawlak
Nasza Księgarnia
I mój hit. Naprawdę hit. Już okładka zwróciła moją uwagę, bo kiedyś pod zdjęciem przebranego za kościotrupa Kosmyka ktoś napisał, że jak tak można dziecko przebierać, przecież inne dzieci się mogą wystraszyć. A tu jest kościotrup. Kościotrup, który zgubił ząb i martwi się, że przez to będzie jeszcze brzydszy i nikt go nie polubi. Jest też dziewczynka, która ma dodatkowy ząb, ale nie ma przyjaciela. Moment, w którym się spotykają i rozmawiają to chyba najpiękniejsza definicja przyjaźni, jaką miałam okazję w książce dla dzieci przeczytać.
Piękna historia o tolerancji, o zaspokajaniu potrzeb, o marzeniach.
Kupisz tutaj
Wiem, że prosiliście mnie o polecenie kilku książek – część już zamówiłam, część musi poczekać do marca, część dostałam od Naszej Księgarni [nie wiedziałam, jak linkować, żeby było spójnie, więc wszystko prowadzi do ceneo, ale Nasza Księgarnia rozwala system swoimi pozycjami książkowymi – to skarbnica perełek]. Niedługo będę sukcesywnie najlepsze pozycje opisywać, ale w dalszym ciągu możecie mi podsyłać wasze propozycje 🙂 Niby nie lubię czytać na głos, ale nie widzę innego wyjścia, bo dopóki nie nauczę moich dzieci czytać i pisać, nie mam innego wyjścia. No i mam jeszcze od tego babcię i Chłopa.
UWAGA!
Przemogłam się i wzięłam udział w konkursie na Blog Roku, o czym wczoraj poinformowałam tutaj. To taki coroczny konkurs, w którym można wygrać nasze wakacje, a jak się poszczęści samochód dla baby ze wsi, no i oczywiście statuetkę. Co prawda nie mam prawa jazdy, więc na samochód nie liczę, półek na statuetki też jeszcze nie kupiłam, ale na wakacje bym pojechała, a co. Będę więc wdzięczna za głos na mnie, żebym mogła się dostać do pierwszej dziesiątki i dostąpiła zaszczytu ocenienia przez Dorotę Wellman.
Tia, głos na mnie, to sms, o „masakrycznej” wartości 1,23 zł. Cały dochód idzie na rzecz Fundacji Dziecięca Fantazja, więc te głosy nie pójdą na marne, a ja będę się cieszyć jak jaskółka na wiosnę. Wystarczy wysłać rzeczony sms o treści F11671 pod numer 7124. Każdy głos ma znaczenie: i twój, i twój, i twój!
Wszystkie książki z cyklu „Nasza Biblioteczka” znajdziecie tutaj.
Ja na książkach dla dzieci się nie znam, bo materia też mi obca [dziecko w sensie]. Ale ilustracje skradły mi serce, te z „Roku..” i z tej książki z ptaszkami 😉 Są cudne, i sama z przyjemnością bym je posiadła 😉
Głos oddany już pierwszego dnia i codziennie sprawdzam jak Ci idzie 🙂 A wpis tradycyjnie ląduje w moim pockecie, bo wszystkiego na raz nie dam rady kupić a prawie wszystko bym chciała.
Przez tego posta wydałam dziś 50 zł.. tylko 50 zł! Znalazłam przez popularną porownywarkę cen dość tanio „Rok w lesie”, a potem zachęcona „propozycjami dla mnie” ze strony na której dokonałam zakupu wybrałam jeszcze „Proszę mnie przytulić”, bo jeszcze taniej niż ta pierwsza a nie wiem czy nie polecałaś także tej książeczki kiedyś. Z obrazkowych mamy „Auta” (Stephan Lomp). „Czytamy” co wieczor.
Tak dokładnie, to „Rok w lesie” jest kontynuacją „Roku w mieście”, bo miastowa była pierwsza. Też mi się wydawała jakaś zagmatwana i nie nabyłam, mimo że graficzkę lubię. „Rok w lesie” mam i się zachwycam, na razie ja bardziej niż dziecko 😉
O widzisz, dzięki za poprawienie, głupio mi, że nie spojrzałam na okładkę tylko patrzyłam na swoją kolejność zakupu :/ Ale od czego mam czytelników? 🙂
Królika kupiłem i po pierwszej wieczornej lekturze byłem zachwycony. Mój 3-latek, który potrafił spędzić nawet półtoragodzinne seanse z „czytaniem przed spaniem”, „padł” po 1/3 treści. Innym razem prawie udało mi się skończyć całą książkę, bo zasnął na przedostatniej stronie. Natomiast teraz, na propozycje „a może Królik?” reaguje odpowiedzą w stylu: „amożecokolwiekinnegoniżtapodstępnieusypiającahistoria”… Ai innym, wybranym z przedstawionych w tekście pozycjom, na pewno się przyjrzę. Dzięki 🙂
Ciekawa jestem tego Roku w lesie,. córka lubi przyrodnicze książki, mamy np serię Domki Zwierząt
http://mrbook.pl/9788377150610/Domki-zwierzat-Bocian–Mrowka–Kret.html, jest tam o bocianie, mrówce, wiewiórce, bobrze, jaskółce. Ciekawym językiem napisane i jednocześnie wyciszająco.
A dla 3,,5letniej dziewczynki ostatnim hitem jest seria książek o Franklinie, bardzo sympatyczny bohater, z różnymi przygodami i zawsze z morałem i uśmiechem. Wczoraj kurierem przyszły kolejne książeczki o Franklinie, córki radość – bezcenna.
Młodszym dzieciom polecam Kicię Kocię:)
Jak dobrze wiedzieć, że nie tylko ja wolę książki do oglądania zamiast do czytania 😛 Na szczęście mój Don F. też 😉 Ulica Czereśniowa już chyba od prawie roku wałkowana jest u nas non stop.
Z serii „Obrazki dla maluchów” hitem jest ta o ciąży i dzidziusiu. Ale to dlatego, że temat w domu był na topie. Teraz dzidziuś jest poza brzuchem to i książka raczej poszła w odstawkę.
Kilka znamy. Obrazków dla maluchów nie lubię, panna chyba też średnio. Bajkoterapia wydaje mi się odpowiednia bardziej dla starszych przedszkolakó. Moja prawieczterolatka jeszcze średnio rozumie. Na Rok w mieście/lesie się czaję. A Ukryte Obrazki byłyby chyba idealne dla mojej która wszelkie zadania, wyszukiwania uwielbia.