Już po pierwszych zdjęciach, na których było widać było tylko fragment, sporo z was zorientowało się, że mam nowy wózek i wiem, że kilka osób czeka na recenzję, obiecaną zresztą już tydzień temu. Ale, wiecie – aura za oknem i choroby trochę nas zatrzymały w domu. Na szczęście w weekend udało mi się wreszcie wyruszyć na dłużej [niż krótki spacer] w teren z najnowszą spacerówką od Valco Baby. Najnowszą i podobno najlżejszą na rynku. Idealną miejską spacerówką… Myślicie, że dała radę na mazurskich drogach?
Nie wiem, czy wiecie, ale mam zawsze problem ze… składaniem i rozkładaniem rzeczy. Do naszego wózka nawet się nie dotykam, bo już po kilku próbach urwałam to trzymadło, co blokuje wózek, gdy jest złożony. Więc kiedy przyszła paczka ze Snapem, a Kosmyk z właściwym sobie entuzjazmem podjął się rozpakowywania, byłam trochę przerażona. Wolałam poczekać z tym wszystkich na Chłopa, ale dziecko było szybsze. Mamo, damy radę przecież! No i faktycznie daliśmy – mogę powiedzieć, że kółka Snapa przymocuje nawet przedszkolak. Byłam zaskoczona, że to wszystko tak łatwo złożyć do kupy i trach – wózek jedzie.
Valco Baby Snap – wrażenia
Pierwsze wrażenie z jazdy? Niesamowicie lekki. Producent podaje wagę 6,2, u mnie wyszło 7 kilo z kawałkiem, co i tak jest rewelacyjnym wynikiem, bo siedem kilo to czasem waży moja torba z pieluchami, chusteczkami, laptopem, aparatem i wszystkimi rzeczami niezbędnymi każdej kobiecie. Czyli jeśli daję radę drałować z takim obciążeniem, dam radę sama przenieść taki wózek, szczególnie że składa i rozkłada się bezproblemowo.
Minusem tej lekkości jest to, że wychodząc na krótką przejażdżkę, czułam się trochę niepewnie. Przyzwyczajona do „ciężkości” wózka, obawiałam się, że lekkiego Snapa zwyczajnie mi zwieje, przewróci, że nie da rady na wybojach, bo nie złapie równowagi. Szczególnie że wybrałam wersję trzykołową, tą mniej stabilną [zawsze chciałam odkryć, co jest fenomenem trójkołowców]. Trochę czasu musiało minąć, zanim odważyłam się wyruszyć z nim głębiej w nasz las. Na szczęście po leśnych drogach spisuje się trochę lepiej niż mój Lupo. Nie poprowadzę go może jedną ręką [jeszcze się boję], ale jednak wszelkie górki i nierówności drogi pokonuje łatwiej niż czterokołowiec [wiadomo, mniejszy opór]. Na naszym skromnym kawałku asfaltu za to mknie jak strzała, zarówno prowadzony jedną, jak i dwiema rękami – mogę już sobie wyobrazić, jak świetnie będzie się spisywał w mieście. Jest zwrotny, szybki, lekki, więc łatwo można go złożyć, przewiesić przez ramię i zanieść na przykład kawałek po schodach [ja akurat omijałam tak powalone drzewo, bo nie dało rady go objechać, każdy ma takie schody, na jakie zasłużył :)].
Co jest fajnego w Snapie?
Oprócz lekkości i zwrotności plusem jest obszerne siedzisko i spora budka z siateczkowym okienkiem. Po Lupo, który w gondoli miał siateczkowe okienko, jestem fanką tego rozwiązania – Adasiek tak długo wytrzymał w gondoli głównie dzięki temu okienku, a teraz, kiedy znalazłam je w Snapie jestem równie mocno zadowolona. Kiedy jedziemy, a Adaśkowi się nudzi, odchyla główkę do tyłu i już widzi swoją ukochaną, zziajaną i spoconą przejażdżką po lesie – mamę.
Ruchomy podnóżek – dzięki Valco Baby, że o tym pomyśleliście, bo malutki Daśko może sobie rozłożyć nóżki [kiedy jeździmy w kombinezonie, bez śpiworka] i nie musi nimi majtać. Ruchomy podnóżek przedłuża też wózek, kiedy rozkładam siedzisko, gdy synek na spacerze zaśnie – tu plusy też dla ogromnej budki, którą jeszcze można suwakiem poszerzyć i praktycznie przykryć dziecko, gdy złapie nas lekka mżawka. W ogóle rewelacją w tym rozkładanym siedzisku jest to, że kiedy chcemy je złożyć do pozycji siedzącej, wystarczy pociągnąć za taśmę i już. Przyznam, że bawiłam się tą opcją jakieś 15 minut 🙂
Piankowe koła – do tej pory sceptycznie się na nie zapatrywałam, ale nie znałam tego komfortu, gdy jadąc po niekoniecznie znanej nawierzchni, nie boję się, że szkłem lub gwoździem przetnę sobie oponę. To między innymi dzięki tym kołom wózek jest taki lekki.
Ukochany pałąk Adaśka – u Kosmyka pałąk był zupełnie niepotrzebny, mógłby nie istnieć zupełnie. Adasiek za to trzyma się go kurczowo i koniecznie w tym uścisku musi zwiedzać świat. Pałąk można przyciskiem odpiąć z jednej lub z drugiej strony, więc dziecko bardzo łatwo można z wózka wyciągnąć.
Kosz pod wózkiem – przyznam, że to jedno z moich wrażeń kwalifikujących lub dyskwalifikujących wózek. Kosz dla mnie musi być duży głównie dlatego, że zazwyczaj rezygnuję z opcji dowieszania do rączki wózka toreb i różnych takich. Jakoś tak mi zawsze przeszkadzają i od kiedy pamiętam wszystko, co mi potrzebne, mam w torebce na ramię albo w koszu. A w koszu Snapa zmieści się aparat, laptop, torba z przekąskami, zapas pieluch, chusteczek i jeszcze kilka zabawek, zupa w słoiku, torba z zielonym dla królików i paczka od listonosza [wnioski po spacerze od babci].
Pasy – Adaś ich nie znosi, jak już wiecie, uwielbia się wychylać i oglądać świat zaparty o pałąk, więc pasy tylko go irytują. Na szczęście w Snapie łatwo można przypiąć malucha tylko na biodrach i nawet ruchliwy maluch raczej nie wypadnie.
Hamulec – zobaczycie na zdjęciach niżej, jaki śmieszny, blokuje się nim w bok, a nie w górę i w dół. Trochę czasu potrzebowałam, zanim się przyzwyczaiłam i nie jestem w stanie powiedzieć, które rozwiązanie jest lepsze: oba są dobre, tylko zupełnie inne 🙂
Cena – doskonała jak na nową miejską spacerówkę. Za 1099 zł dostajemy porządny, dający radę w mieście i na wsi wózek, który dodatkowo jest idealnym wózkiem nie tylko na wyprawy, bo w samochodzie zajmuje naprawdę niewiele miejsca, ale też do wnoszenia po schodach, jeśli mieszkasz w bloku.
Co może się nie spodobać w Snapie?
Na początku przerażało mnie to, co jest atutem tego wózka – bałam się, że on jest zbyt lekki. Ale mogło to wynikać z tego, że Adasiek jest jeszcze malutki, w ogóle go w tym wózku nie czuć, pewnie jak przybędą mu dodatkowe kilogramy lekkość stanie się atutem.
Druga sprawa – nieregulowana rączka. Mi pasuje idealnie [165 cm] , ale podejrzewam, że dużo wyższej lub niższej osobie może sprawiać kłopot to, że nie ma tej regulacji.
Zapach – w pierwszym momencie po otwarciu przestraszyłam się… zapachu. Przyzwyczajona do świeżej woni mokrej ziemi i lasu, ostry zapach plastiku trochę mnie zemdlił. Myślałam, że to wózek jest z takiego kiepskiego materiału zrobiony, ale ku mojej uldze winowajcą był kawałek folii. Zdarza się.
No i ten pałąk – szkoda, że nie ma osłonki, bo podejrzewam, że piankę to Adasiek zaraz mi zje. W pierwszym wózku Kosmyka wysokość pałąka też można było regulować i tak się do tego przyzwyczaiłam, że teraz w każdym wózku szukam tego samego.
Żeby sprawdzić wózek, wyjechałam w nim w miejsce najbardziej dramatyczne – leśną drogą nad jezioro. Zobaczcie, co z tego wyszło:
Po co mi drugi wózek?
Zapytacie. A ja już miałam dość pakowania i rozpakowywania naszego Lupo do samochodu, gdy babcia robiła mi przysługę i zabierała do siebie dzieci. Jako że w zimowe i wiosenne miesiące gości na Mazurach jak na lekarstwo, mama miała więcej czasu i często pomagała przy dzieciach. Wiecie, niby mieszkamy blisko siebie, ale zapakuj do samochodu dwójkę dzieci, a potem jeszcze do tego ładuj wózek, wyciągaj go, wkładaj, znów wyciągaj. I to wszystko przy szalejącym Kosmyku. Lubię moją mamę, nie chciałam jej aż tak przemęczać, jeszcze by kobieta przestała mi w ogóle dzieci zabierać 🙂 Szukałam małej, lekkiej spacerówki, która mogłaby sobie stać u babci w domu i czekać na ukochanego wnuczka. Takiej, które złożenie i schowanie na chwilę za drzwi nie będzie problemem, a pchanie jej po drodze nie będzie wymagało wielkiej siły. A do tego, gdy już się ze Snapem zaznajomiliśmy, wiemy, że często będziemy go babci podbierać, bo naprawdę zajmuje mało miejsca w samochodzie i zabranie wózka na zakupy nie będzie równało się z dostosowaniem ich do wielkości wózka.
Jak widać, miejska spacerówka może okazać się fajnym rozwiązaniem również na wsi. Ja zamówiłam sobie kolor czarny [bo Denim za bardzo przypominam mi mojego Lupo], ale dopiero po zamówieniu do sklepu doszły inne kolory, masa kolorów, gdybym miała drugie dziecko, szarpnęłabym się na biały – zobaczcie sami: tutaj. Wszystkie dane o moim wózku znajdziecie tutaj.
DANE TECHNICZNE
rozłożony (dxsxw): 77 x 52 x 103 cm
po złożeniu (dxsxw): 80 x 52 x 36 cm
siedzisko (bez podnóżka): 33 x 21 cm
siedzisko (wraz z podnóżkiem): 33 x 42 cm
wysokość oparcia: 47,5 cm
średnica koła tylnego: 23,5 cm
Wpis powstał przy współpracy ze sklepem 4kids.com.pl,
który jest dystrybutorem wózków Valco Baby w Polsce.
Na hasło „jaskolka”otrzymacie tam 5% procent zniżki na wózek
Valco Baby Snap!
hej, kupiłam ten wózek w zeszłym tygodniu. Bardzo mi się podoba jednak przy jeździe nawet po centrum handlowych bardzo telepie rączką na boki, tak jakby rama była krzywa. Kółka już sprawdzali i wymianiali w sklepie więc to nie ich wina. Miałaś może podobne odczucia?
Proszę podaj gdzie kupiłaś lub jakiej firmy jest taki śpiworek.
Joanno,
bardzo proszę podaj gdzie kupiłaś lub jakiej firmy jest taki cudny śpiworek. Btw bardzo przydatna recenzja, wózek zostanie kupiony prawdopodobnie jutro 🙂
Dziękuję
Wierna czytelniczka Aleksandra
Bardzo ciekawa recenzja, sama zastanawiałam się nad tym wózkiem, gdyż mógłabym pracować jako testerka wózków i wszelkie nowości, jak przewieszenie wózka przez ramię bardzo mnie interesują. Uwielbiam trójkołowce, nie wiem skąd taka opinia, że są wywrotowe albo mniej stabilne. Świetnie się prowadzą, są zwinne, czego więcej od wózka można chcieć 😉 Ha, dużo można chcieć od wózka tak naprawdę :D.
Calkiem fajny no i faktycznie, że lekki, ale tapicerka tego wozka kompletnie do mnie nie przemawia, moze tez dlatego, ze nie jestem zwolenniczka czarnych wozkow, my mamy co prawda ciut cieższy model Mori, ale jest bardzo stabilny, aczkolwiek rownie zwrotny.
Niestety kod rabatowy nie dziala
Kupiłabym takiego Valco Baby snap jakby miał wersję 2w1 z gondolą 🙂 Ta lekkość i łatwe prowadzenie po lesie do mnie przemawiają 🙂
Hej! Wiem, że odpowiedź spóźniona ale odpowiedź może komuś się przyda:
Do tego wózka jest gondola – można ją dostać w sklepach internetowych (strona należy do czeskiego dystrybutora). Gondolę wpina się w miejsce pałąka. Można odpiąć wszystkie materiały i do samej ramy wpiąć gondolę. Jest to więc wózek 3w1.
Czy ten śpiworek był w zestawie? Śliczny 🙂
O matkobosko, znowu samo dziecko na pomoście zostawia, no. I w dodatku z kotem!
(A tak se tylko napisałam bo wpis mnie nie dotyczy póki co) 🙂
😀
Nie lubiłam wózków z trzema kółkami