Zawsze, kiedy czytam o problemach z integracją sensoryczną, widzę też propozycje gadżetów, które tę integrację wspomagają. A to piłki sensoryczne, masażery sensoryczne, zabawki sensoryczne, sensoryczne koszulki, gryzaki, żele i szmatki. W tym szale sensorycznym, mam wrażenie, że zapominamy o zwykłych rzeczach, które pięknie wspomagają integrację i są doskonałą zabawą dla naszych dzieci. One nas nic nie kosztują, są całkowicie normalne [część z nich znamy z naszego dzieciństwa]. Część z tych zabawa jest szokująca, naprawdę!
1. Przesypywanie piachu, ryżu, grochu w pudełeczka
Ulubiona zabawa młodszego. Nawet nie muszę go zachęcać do takich aktywności, potrafi sam wyciągnąć, co potrzebuje z szafki i sobie ogarnąć zabawę. Starszaka trzeba trochę zachęcić, bo on dotyk jeszcze ćwiczy i denerwują go różne faktury, ale jak widzi bawiącego się brata, to też chce mu towarzyszyć – tyle dobrego z rodzeństwa 🙂
2. Zabawa w piasku/ziemi/błocie
Kontynuując trend przesypywania, wspaniale pobudza integrację zwykła doniczkowa ziemia, piasek albo piasek kinetyczny. Kinetyczny nie jest najtańszy, ale ziemia doniczkowa w kontrolowanych warunkach jest ok. Kiedyś robiłam całe obiady, dzięki temu, że pozwalałam dziecku sadzić pieprz w doniczkach… zobacz -> tutaj.
3. Ciastolina/plastelina/ciasto/glina/błoto
Lepienie ciasta [nawet jak robisz pierogi, zawsze możesz kawałek dziecku zostawić], plastelina nie jest droga [możesz robić swoją samodzielnie, ale nie popełniaj mojego błędy -> zobacz]. Z ciastolin najbardziej mi podpasowała Tutti Frutti od Trefla, jest pachnąca, ma dobry skład i nie zasycha tak szybko jak Play Doh, na wakacje chłopaki dostali zestaw i jeszcze go rozpracowują, wcale się nie znudził, a ja nie muszę używać odświeżaczy, bo ona naprawdę daje zapachem. Inną ciekawą rzeczą jest glina albo… zaschnięta ziemia po kałużach. Ostatnio odkryłam, jaką radochę mają dzieci, kiedy odrywają zaschniętą ziemię po kałuży, ułożoną niemalże jak mozaika.
4. Bieganie
A wczoraj właśnie usłyszałam nieśmiertelne „Nie biegaj, bo się przewrócisz” 😀 Fakt jest taki, że bieganie też jest elementem wspomagania integracji. Często zresztą słychać to, gdy pytamy dzieci „Czemu tak biegasz?” odpowiedź „Bo muszę”. I faktycznie, dzieci muszą, potrzebują ruchu, ruch wyzwala endorfiny, dziecko uczy się swojego ciała i tego, na ile ono może sobie pozwolić, dochodzi jeszcze równowaga, praca mięśni… korzyści z biegania są niezrównane. Potrzebę biegania mojego starszego dziecka wykryłam już dawno temu, a ostatnio on sam zaczął być na tyle świadomy swoich potrzeb, że jasno prosi o to, żebym wsiadła na rower z Adasiem, bo on potrzebuje trochę pobiegać. I tak jedziemy, ja na rowerze z Adasiem w skrzyni, a obok biegnie Kosmyk. Wyglądamy zabawnie, prawie tak, jakbym wyrzuciła starszaka z roweru za karę 🙂 Ale po takim treningu starszak jest spokojniejszy, lepiej śpi, więcej je i cieszę się, że umie wyrazić swoją potrzebę, no i że rośnie na sportowca, bo sam określił swoje bieganie jako sport. I fajnie, kiedy to bieganie jest takim bieganiem na szalonego dwulatka, ale i fajnie, kiedy ma swój cel: potrzebę wyrzucenia z siebie złej energii, potrzebę zabawy [berek, chowanie się] i potrzebę sprawienia komuś przyjemności [wybieganie psa, na przykład].
5. Różne gąbki i szczoteczki do zabawy w kąpieli
Faktury, jakich dotykają nasze dzieci mają ogromne znaczenie w rozwoju i integracji sensorycznej. Możesz kupić specjalne sensoryczne piłki i gadżety, a możesz podejść do pierwszego lepszego sklepu i kupić kilka gąbek o różnym stopniu szorstkości, parę delikatnych i ostrzejszych szczoteczek i po malowaniu rękami albo po jakiejś wycieczce w kałuże pokazywać dziecku, która gąbka, jak zmywa brud ze skóry. Takie masaże są rewelacyjnie, pomagają w ukrwieniu skóry i przyzwyczajają organizm do różnych stopni szorstkości.
6. Gniotek
Zwykła zabawka, a jednak świetnie wspomaga rozwój dzieci i działa antystresowo również dla dorosłych 🙂 Gniotka można sobie kupić [nie kosztuje dużo], a można też go sobie samemu zrobić, zerknijcie do Ewy, ona zrobiła swoim dzieciom gniotka z żelatyny 🙂 -> klik.
7. Zabawa z gumkami [bez skojarzeń, nie chodzi o zajęcia z życia w rodzinie :D]
Tu również odsyłam do Ewy, bo jej pomysł z dynią jest rewelacyjny -> klik, ja zrobiłam dzieciom coś podobnego na kawałku tablicy korkowej i to od jakiegoś czasu ulubiona zabawa chłopców. Tablicę korkową i pinezki miałam w domu od dawna, a gumki zbieraliśmy z wszelkich wiązanek włoszczyzny, szczypiorku czy pietruszki kupowanej w sklepach. Ta zabawa świetnie ćwiczy motorykę małą, przygotowując dziecko do pisania i rysowania.
8. Tor przeszkód
Biegnij, przeskocz, przeturlaj się, wdrap i znów biegnij. Tor przeszkód robimy sobie czasem w domu z krzeseł, ale najczęściej trenujemy go w naszym lesie, gdzie jest dużo zwalonych drzew i naprawdę trzeba się pochylać, przechodzić, omijać i przebiegać. Nie chodzimy po zwykłych drogach, specjalnie włazimy w głębię puszczy 🙂 I tak, to świetnie pomaga na rozwój orientacji, zwinności, reakcji wspierając układ przedsionkowy i nawet dotykowy [liście, kora drzew].
9. Turlanie.
Układ przedsionkowy dziecka ma wtedy orgazm, co tu dużo mówić 🙂
10. Skakanie [nie tylko przez skakankę].
Przeskakiwanie po płytkach na chodniku nie jest wcale jakimś dziwnym wymysłem. To ma cel i znów kłaniamy się układowi przedsionkowemu, którego takie skakanie mocno uszczęśliwia 🙂 Jeśli dziwisz się, czemu twoje dziecko skacze tak, żeby nie nadepnąć na linie, to podświadomie zaspokaja sobie wtedy jakąś ważną potrzebę dostymulowania organizmu 🙂
11. Przepychanie i w ogóle pchanie
Dzień dobry, czucie głębokie. Kiedy zastanawiasz się, czemu twoje dziecko lubi popychać, przepychać i zrzucać, zamiast karać go za takie zachowanie, spróbuj zaspokoić jego układ proprioceptywny, przekierowując jego uwagę na konkretny przedmiot do pchania. Nie brata, ale na przykład kanapę mi pomóż dziecko przepchnąć, albo kartony, albo paczki, albo stół ustaw trochę dalej. Potrzeba zaspokojenia tzw. czucia głębokiego jest silna i często dzieci popychające inne dzieci na placu zabaw nie robią tego ze złośliwości, ale z czystej potrzeby. Ja z synem często bawię się w takie przepychanki, żeby zaspokoić jego potrzebę: siedzimy obok siebie na kanapie i gibamy się na boki, sprawdzając, które którego mocniej popchnie, siłujemy się na rękę, syn ciągnie za sznurek, który ja trzymam i nie chcę puścić itp. itd. Pozwala to zmniejszyć liczbę bójek pomiędzy braćmi, które, nie oszukuję się, wynikają najczęściej z tej pierwotnej potrzeby zaspokojenia jakiegoś wrażenia.
12. Zwijanie w koc/kołdrę i rozwijanie z turlaniem
Obaj synkowie piszczą z zachwytu przy zabawach z turlaniem w kołdrze i zanim wsadzimy pościel do schowka, zawsze musimy trochę czasu stracić przy takich zabawach. Bardzo wspomaga układ dotykowy.
13. Zwijanie w koc i dociskanie wzdłuż ciała
A jeśli już zawijacie dziecko w kołdrę, to po zawinięciu, możecie je troszkę ponaciskać i pougniatać wzdłuż ciała. Oczywiście, nie zrobisz tego jak terapeuta, ale ty nie jesteś od leczenia, tylko od wspomagania. A ugniatając plecy dziecka, tak jak ono ci podpowiada, nic złego mu nie zrobisz 🙂
14. Rzucanie do celu.
Skarpetkami do kosza na brudy, śmieciami do śmietnika, zabawkami do kosza na zabawki. Kiedyś usłyszałam od jakiejś mamy, która strofowała swoje dziecko, rzucającymi zabawkami do piaskownicy, że ma się nie bawić, tylko sprzątać. No sorry. Można się bawić i sprzątać, co jest złego w tym, że człowiek sobie uprzyjemnia coś, czego nie za bardzo chce robić? Polecam pozwalanie dzieciom na takie „sprzątanie”. Dwulatek dzięki niemu chętniej pomaga starszakowi wrzucać klocki do pudełka [choć, jak to dwulatek, bardzo często po posprzątaniu z powrotem wszystko wywala na podłogę].
15. Chodzenie tyłem.
Zapytajcie kiedyś swoje dziecko, czy umie trafić do łazienki, idąc tyłem. Albo czy potrafi tyłem iść przed tobą na spacerze, słuchając twoich wskazówek. Świetna zabawa i też wspierająca integrację. Ale pomijając to – to doskonała aktywność także dla dorosłych – chodzenie tyłem jest mniej obciążające dla stawów, wspomaga koordynację i szybkość reakcji.
16. Bujanie.
Starszak nie lubił bujania, nie naciskałam, ale sprytnie zachęcałam – bujając go delikatnie, gdy siedział na przykład. Albo podczas przepychania – to też bujanie. Młodszego bujamy czasem w kołdrze. I na bocianim gnieździe, które zamontowaliśmy zamiast huśtawki dla maluszków na naszym placu zabaw.
17. Rowerki biegowe, samochody do odpychania
Naprzemienne ruchy nóżek podczas pracy z rowerkiem biegowym czy samochodem czy jeździkiem [takim jak nasza biedronka] wspomagają synchronizację obu półkul mózgu i są doskonałym ćwiczeniem. Zwykłe przebieranie nogami, a jaka korzyść!
18. Kręcenie się w kółko
Tak, to również jest zbawienne i pomocne i jeśli twoje dzieci lubią się kręcić, to uważaj tylko, żeby na siebie nie wpadały, gdy robią to jednocześnie [młodszy miał śliwę na czole przez trzy dni :D]
19. Chodzenie po mchu, piasku, szyszkach, trawie na bosaka
Układ dotykowy dostaje wtedy podwójnego orgazmu 🙂 Kwestię tego, że organizm potrzebuje różnych faktur, żeby się do nich przyzwyczaić już wyjaśniałam w poście o si -> tutaj.
20. Dotykanie zwierząt
Sierść gładka, szorstka, skóra miękka, twarda, lepka, śliska – wszystko to są wrażenia, których dziecko potrzebuje do sprawnego funkcjonowania. Dlatego też pozwalam synowi na jego nowe hobby – hodowanie żab. Osobiście też przekonał się, co się stanie, jeśli złapie za ogon jaszczurki, jak gryzie konik polny, jak trudno złapać pasikonika, czemu ręka dziwnie pachnie, jak się głaszcze krowę lub konia oraz że zapach i sierść mokrego psa jest inna niż suchego. To wszystko działa na jego zmysły oraz je pobudza
21. Noszenie ciężkich przedmiotów.
Nie, nie mówię, że masz wykorzystywać dziecko, ale pięciolatek już spokojnie może przynieść siatkę z zakupami z samochodu, ponieść plecak, przełożyć książki na inną półkę czy przestawić odkurzacz. To jest pożyteczne nie tylko dla ciebie, ale i dla niego.
22. Ciągniecie.
Tak jak pchanie pomaga pobudzić czucie głębokie, tak samo ciągnięcie również daje podobny efekt. Starszak jak był mniejszy miał fioła na punkcie ciągania za sobą samochodzików, jeździków, misek i innych rzeczy. Wystarczyło dać mu sznurek do ręki, a on już wiedział, co z nim zrobić. Młodszy nie ma aż takiej potrzeby ciągania za sobą, ale lubi trzymać psa na smyczy, choć jego rączka nie jest jeszcze tak silna. Natomiast starszak swoją potrzebę ciągania przeniósł właśnie na psa. Zazwyczaj, kiedy biegnie przy rowerze, biegnie z Pitem, trzymając go mocno za smycz, a nie raz i nie dwa musi go pociągnąć, kiedy Pit wyczuje w lesie zwierzynę.
23. Chodzenie po krawędzi/linii/zwalonym drzewie/krawężniku
To już przerabiamy non stop. Wiem też, że wiele dzieci lubi krawężniki i wiem, że wielu rodziców dziwi się, czemu 🙂
24. Wyciąganie pościeli, ubrań z pralki, wkładanie pościeli, ubrań do pralki, rozwieszanie mokrego prania
I znów faktury, materiały, ugniatanie, wciskanie, wyciąganie. Pomoc w domu to nie tylko obowiązek, ale też świetne ćwiczenie sensoryczne w jednym 🙂
24. Klaskanie i wszystkie ręczne zabawy z palcami
Znów dotyk. Samo klaskanie może też być połączona z zabawami palcami – malowaniem na nich różnych buziek, zabawa z sroczka kaszkę ważyła, wyliczankami itp.
25. Obrotowe krzesło/karuzela
Syn oswoił kręcenie się na karuzeli właśnie na obrotowym krześle w biurze dziadków. Więc jeśli wasze dzieci lubią to robić, nie ma najmniejszego sensu im tego zabraniać [choć istnieje ryzyko, że trzeba będzie kupić nowe :D]
25. Łapanie równowagi na kołku, kamieniu, wałku od kanapy
Mamy na podwórku taki kołek, którego starszak nie pozwolił wrzucić do drewutni. Buja się na nim albo kładzie deseczkę i robi sobie taką małą równoważnię. Ok, spadł kilka razy, miał nawet siniaka. Wiem, jak niektóre matki [i ojcowie] reagują na siniaki dzieci, ale pamiętajcie, że nawet siniak czegoś może nauczyć.
26. Rozpoznawanie, jakie rzeczy są w woreczku
Wiem, że można kupić specjalny woreczek i specjalne zabawki, ale ludzie – poszewkę z jaśka, widelec, łyżkę, korek od mleka, kilka zabawek i macie taką zabawkę za darmo 🙂
27. Zabawa w kopciuszka
Swego czasu robiłam chłopcom taką zabawę: do miski pełnej pestek słonecznika wrzucałam kilka rodzynek i chłopcy musieli sobie sami oddzielić rodzynki od słonecznika 🙂 Tak, to pobudza dotyk, ale i smak, koncentrację i precyzję. Determinację też 😀 A jak dwulatek wysypie wszystko na podłogę, a pięciolatek zgarnie ci rodzynki z szafki zamiast dłubać w misce, to i pomysłowość 🙂
28. Robienie kanapek
Nie rozumiem, czemu tak wielu rodziców uważa, że cztero lub pięciolatek nawet jest na tyle głupi, że nie zrobi sobie kanapki. Mój dwulatek uczy się już smarować chleb masłem, a pięciolatek mimo problemów z si, spokojnie pokroi małym nożykiem ser i pomidor na kanapkę. Oprócz sprzątania to kolejna z pożytecznych zabaw wspomagających integrację.
29. Zamiatanie.
Technika, precyzja, zbieranie większych śmieci, segregowanie, jeśli podczas zamiatania zaplącze się coś ważnego no i przede wszystkim świetne ćwiczenie. Polecam, żebyście zamiatali dzieci, pfff, dali dzieciom zamiatać!
30. Malowanie palcami.
Ja wiem, że malowanie palcami, mimo że każdy z nas zdaje sobie sprawę z dobrodziejstw, jest ciężkie do przełknięcia dla rodzica, ale moja rada jest taka – jeśli zamawiacie, a na pewno raz na jakiś czas to robicie – jakąś większą rzecz w dużym kartonie, postawcie w karton dzieci, do środka włóżcie im farby i hulaj dusza piekła nie ma. Polecam też malowanie pod prysznicem lub w wannie, choć słyszałam, że niektóre farby są ciężko zmywalne [u mnie octem zeszło!]
31. Zabawa w taczkę.
Znacie? To się w to bawcie! Bardzo wspiera!
32. Gilgotki, masowanie, dotykanie, sprawdzanie, jaki dotyk dziecku najlepiej pasuje
Zawsze powtarzam, że dziecko trzeba porządnie i dokładnie wytarmosić 🙂
33. Kąpiel w zimnej wodzie
Brrr… niektóre moje koleżanki by się wzdrygnęły, ale każdy powie, że zimna woda bardzo pobudza krążenie i tak, tak – doskonale działa na integrację sensoryczną. W ogóle – samo pływanie. Mimo że basen, który mamy obok nas jest koszmarnie drogi, przełknęliśmy to z Chłopem i regularnie woziliśmy starszaka zimą na jego porcję kąpieli.
34. Naklejanie nalepek.
Ulubiona zabawa starszaka gdy był malutki [2-3 lata]. Nie dawał rady sam odklejać, więc ja pomagałam, zdzierając otoczkę kartki z nalepkami i zostawiając same nalepki, żeby syn mógł je sam sobie zdrapać. Pamiętam, że to była jedna z niewielu zabaw, przy której można go było zostawić. Od jakiegoś roku szal nalepek trochę zelżał, syn chyba zaspokoił potrzebę nalepkami wielokrotnego użytku [o takimi], ale spokojnie – w kolejce stoi młodszy. Choć nie ma czuje aż takiego szału na naklejanie. Swoją drogą – niby bezsensowna czynność – naklejanie nalepek na kartkę w jakichś sobie znanych porządkach albo bezładnie. A jednak – sam proces odklejania i przyklejania oraz kontakt z lepką powierzchnią daje dziecku masę dobrych wrażeń zmysłowych.
35. Folia bąbelkowa
Zawsze żywa. A strzelanie bąbelkami palcami też zaspokaja jakąś potrzebę. Dbajcie o swoje folie!
35. Samodzielne ubieranie 🙂
Czy muszę coś dodawać?
36. Mrożone owoce, zamrożone zabawki w pudełku
Pomysł od mataja.pl -> tutaj. Jestem zachwycona tym pomysłem. Pudełko z wodą, w której są zatopione samochodziki albo jakieś zabawki, wkładasz do lodówki, żeby się zamroziło, a potem dziecko musi sobie widelcem czy palcami rozkuć taki „prezent”. Albo wydłubać zamrożone zabawki. Rewelacja.
37. Jedzenie palcami.
Mimo że większość rodziców oburza się na jedzenie palcami [kilka dni temu dostałam mail od oburzonej czytelniczki, która gościła koleżankę z dziećmi tak bardzo niewychowanymi, że po ciasto na swoich talerzykach sięgały palcami, a nie widelcem!], to jedzenie palcami jest… pożyteczne. I nie brońcie tego dzieciom. Jak wiem, jak silna jest presja „co ludzie pomyślą”, ale pozwalając dzieciom dotykać faktur jedzenia, sprawdzać ich śliskość, elastyczność, miękkość, tylko robicie im dobrze. I możecie pozwalać na to, nie tylko karmiąc dziecko BLW. A w ogóle, dotykając kwestii BLW, też ostatnio czytelniczka zapytała, jak po BLW z nauką jedzenia sztućcami. No cóż – bardzo dobrze. Dzieci intuicyjnie naśladują dorosłych, zobaczcie niżej. A tekst o BLW tutaj -> klik.
W tekście o integracji starałam się wyjaśnić, na czym polega ten problem i jak można sobie z nim poradzić. Pisałam tak:
A bardziej upraszczając, na tak zwany chłopski rozum – nasz organizm od momentu poczęcia rozwija swój układ nerwowy, który uczy się rozpoznawać bodźce, dzielić je, rozróżniać, łączyć i na nie reagować. Gdy nasz mózg niewłaściwie reaguje na bodźce zmysłowe lub nie potrafi sobie z nimi radzić, możemy mówić o zaburzeniu integracji sensorycznej. Dziecko [lub dorosły] nie reaguje więc „odpowiednio” na zdawałoby się normalne rzeczy lub zjawiska, które dziecku „zdrowemu” kompletnie by nie przeszkadzały.
Ale dziecko nie musi mieć żadnego zaburzenia, żeby pomóc mu się rozwijać, oswajać. Co więcej – my, rodzice, możemy bardzo dużo zrobić, żeby dziecko z pewnymi rzeczami oswoić, do niektórych przyzwyczaić. Jasne – trzeba mieć dużo cierpliwości, dużo akceptacji dla dziecięcego „nie” i szacunku do jego granic, których nie chce lub nie umie na razie przeskoczyć. Dzieciństwo to nie taka prosta sprawa. Nasze dziecko na każdym kroku się uczy, oswaja, doznaje wrażeń i doświadcza rzeczy, które mimo że dla nas dobrze znane, dla niego są wyjątkowe i pierwsze w życiu. Pozwólmy im ich doświadczać. Miejmy świadomość, że zwykłe rzeczy, które dla nas są bezsensowne [skakanie w kółko] albo totalnie nie znaczące [odniesienia talerza po obiedzie i wcelowanie go w widełki zmywarki,] dla dziecka są lekcją, potrzebą, wyzwaniem, którym każdego dnia musi stawiać czoła. Zamiast standardowego „daj, ja to zrobię” albo „przestań w końcu biegać jak głupi”, zamknijmy na chwilę buzię i pozwólmy na to naszemu dziecku. Dajmy mu skrzydła.
Tekst jest kontynuacją wpisu o zaburzeniach integracji sensorycznej. Jest też odpowiedzią na wiele maili, w których mamy zastanawiają, czemu ich dziecko „tak robi”, albo czemu chce coś robić. Albo czemu się tak i tak zachowuje. Lub jaki sens ma coś, co robi. Wszystko, co robi dziecko ma jakiś sens. Może nie dla nas, ale dla dziecka na pewno, nawet gdy samo nie jest świadome, jaki 🙂
A jeśli wciąż ci mało mój ebook „150 i więcej darmowych zabaw dla dzieci” zawiera mnóstwo zabaw sensorycznych, które są całkiem darmowe i praktycznie nic nowego do nich nie trzeba kupować : )
W ebooku każda z zabaw jest oznaczona specjalnie tak, żebyś wiedziała, jakie sfery u twojego dziecka doskonali 🙂
Aśka no, smoczka kaszke warzyla przecież! W sensie że gotowała
Ale to trzeba z dziećmi wyjść na dwór? 😉
PS W punkt!
My z dzieciaczkami dużo biegamy/jeździmy rowerami. Wędrujemy w ciepłe dni, dla nas to raj. A to wybierzemy się nad rzekę, innym razem na byłą żwirownię -wodę (nie ważne że na dworze 17°C, moje pociechy bez wcześniejszego przygotowania – nie miały strojów kompielowych – wylądowały w wodzie). Uwielbiam ciepłe dni, to daje nam mnogość możliwości do poszalenia 😀
Czyli generalnie trzeba z dziećmi do lasu lub na naturalne place zabaw. Tam znajdziemy większość tych „zabawek”! 🙂
Jak widzę rodziców, którzy krzyczą na dzieci jak idą po krawężniku czy kręcą się na krześle obrotowym to zawsze zastanawiam się co z nimi nie tak. Ja mam 26 lat i nadal uwielbiam to robić, więc dzieciom wcale się nie dziwię 🙂
Joanno, w pkt 5 brUd. A poza tym ok;)