Napisała do mnie w sumie trochę krytycznie. Ale to była taka fajna krytyka – bez narzucania, same refleksje. Na koniec zwierzyła się, że zazdrości mi miejsca zamieszkania, Mazurski Park Krajobrazowy – wow! Ona sama zastanawia się, czy zabrać pięcioletnią córkę na wycieczkę do lasu, czy nie. Trochę się boi, bo kleszcze, no i tyle trzeba chodzić i w sumie po co się tak w kółko kręcić. Park nie wystarczy? Co o tym myślę i co bym polecała, do ubrania, zabezpieczenia, jaką porę dnia, roku? Chciała wiedzieć wszystko. Skończyłam czytać i przerażona długo patrzyłam się w ścianę.
Nie wiem, może dlatego, że mieszkanie w odosobnieniu zmienia trochę perspektywę. Dla nas wyjście do lasu to zwyczajna codzienność, a długie spacery z psem są długie, gdy trwają ponad trzy godziny. I praktycznie nigdy nie zastanawiamy się, gdzie iść, jak się na taki spacer ubrać, co ze sobą wziąć i czy wziąć siekierę na kleszcze. To po prostu dla nas zupełnie naturalne.
Jednak, dla każdego, kto się kiedykolwiek zastanawiał, czy warto wyganiać dziecko do lasu, postanowiłam zebrać wszystkie informacje o korzyściach, jakie daje krótki nawet spacer po lesie o raz kilka info o zabawach, w jakie możecie się w lesie bawić.
DLACZEGO WARTO WYJECHAĆ DO LASU?
1.
Kiedy czasem dziwicie się, skąd się bierze we mnie spokój i cierpliwość do Kosmyka, to odpowiadam: z drzew. Ich szum nie tylko pozwala się skupić, ale też niesamowicie uspokaja i orzeźwia. Mówię, oczywiście, o nieśpiesznym spacerze po lesie, a nie pogoni za nadruchliwym psem.
2.
Drzewa leczą – i to nie jest żart. Naukowcy z Chicago przeprowadzili badania, z których wynika, że średnio 11 drzew więcej w otoczeniu powoduje, że rzadziej zapadamy na choroby metaboliczne czy układu krążenia [źródło]. Co prawda, zawsze dość sceptycznie patrzyłam na babcię, która tuliła się do brzozy, żeby „zszedł” z niej ból głowy, ale teraz trochę zaczynam rozważać, czy może nie robiła dobrze i czy na to nie znajdzie się jakiś naukowy dowód.
3.
W lesie uczymy dziecka szacunku do przyrody i tego, jak się z nią obchodzić i jak się w jej obliczu zachowywać.
ZABAWA 1
Poproś dziecko, żebyście przez chwilę się nie odzywali i wsłuchali się w las. Po kolei cicho wymieniajcie, co słyszycie. Wygrywa ten, co „usłyszy” więcej dźwięków. Można też bawić się w dźwiękonaśladownictwo – kukanie kukułki, piski orlika, szum osiki.
ZABAWA 2
Pochylcie się nad jakimś fragmentem ściółki leśnej i postarajcie się odnaleźć jak najwięcej zwierzątek i istnień żyjących na tym malutkim fragmencie.
ZABAWA 3
Opracujcie wspólnie swój kodeks zachowania się w lesie na przykładzie waszego lasku – czy można w nim krzyczeć, czy można w nim śmiecić, gdzie wolno wchodzić, a gdzie raczej nie, czy wolno jeść rzeczy w lesie.
4.
Las odstresowuje, a osoby, które często spacerują wśród drzew są mniej podatne na rozmyślanie o negatywnych sprawach, co za tym idzie – są pogodniejsze i bardziej zadowolone z życia 🙂 [źródło i źródło]
5.
Dzięki spacerowi po lesie spalamy tkankę tłuszczową i wzmacniamy nasze mięśnie [klik], a dzieci mają za darmo doskonałą gimnastykę!
ZABAWA 4
Zróbcie zawody, kto szybciej dobiegnie do określonego drzewa. Możecie też spróbować biec slalolem między drzewami.
ZABAWA 5
Wspinanie – jedna z ulubionych zabaw Kosmyka. Zawsze liczy, na ile drzew [albo kikutów po drzewach] udało mu się podczas spaceru wspiąć. Czasem zdążę sprawdzić pocztę i fejsa, a on jeszcze się wspina 😀
ZABAWA 6
Rzucanie szyszkami do dziupli/jakiegoś innego celu, byle nie zwierzęcia 😀
6.
Stymulujemy rozwój dzieci, które na konkretnych przykładach mogą znaleźć to, o czym uczyły się w szkołach [albo czytały w książkach – tych na przykład, tutaj]. Udowodniono, że dzieci łatwiej zapamiętują to, co widzą na własne oczy, czego są świadkami, czego mogą doświadczyć.
ZABAWA 7
Pozwól dziecku zebrać do woreczka to, co go zaciekawiło i potem w domu [lub na postoju] przeanalizujcie skąd się to wzięło i jaką rolę odgrywa w lesie [dowiedz się wcześniej, jakie gatunki chronione rosną w lesie i uprzedź dziecko, czego ruszać nie powinno i dlaczego].
7.
Prof. Mary S. Rivkin z Uniwersytetu w Maryland zbadała, że otwarta przestrzeń i nieokreślone kształty rozwijają u dzieci asocjację, czyli to dziwne coś, kiedy czujemy zapach konwalii i jednocześnie od razu widzimy je przed oczami.
8.
Spacer po lesie to najlepszy sposób, żeby najefektywniej czerpać bardzo ważną dla nas witaminę – witaminę D, która sprawia, że czujemy się jeszcze bardziej zadowoleni i do tego jesteśmy zdrowi.
9.
Świeże powietrze [pamiętacie wpis „Tworzymy atmosferę”? – tam więcej info]. Nie da się ukryć, że las to istna studnia najczystszego, najzdrowszego dla naszych płuc powietrza. 20 minutowy spacer jest darmowy, a działa jak komora tlenowa.
10.
Zabija bakterie. Rośliny wydzielają naturalne substancje, takie jak siarczki, disiarczki, sulfotlenki, olejki czosnkowe, które działają antybakteryjnie, grzybobójczo i pierwotniakobójczo, odkażająco. Dlatego właśnie, kiedy chłopcy zachorowali na gardło, wychodzimy na dłuższe niż zazwyczaj spacery do lasu. I wierzcie lub nie, ale obeszło się bez antybiotyków i lekarstw.
A teraz, co z tym morzem. No wiadomo, morze to jod, którego i tak twój organizm nie zmagazynuje i tak czy siak musisz go przyswajać z dietą [źródło]. Nie kwestionuje psychicznej potrzeby nawdychania się jodu, a wdychajcie, ile chcecie! Ale powdychacie, powdychacie, wrócicie wreszcie do domu i dalej możecie mieć niedobór. A świeże powietrze z lasu równie dobrze postawi was na nogi i poczujecie się niemalże tak dobrze, jak po nadmorskim spacerze.
Zerknijcie do naszego mazurskiego lasu:
Jak pewnie zauważyliście na zdjęciach, Kosmyk ma na sobie butki [Blaze – nazywają się tak, jak ulubiony bohater mojego syna z „Blaze’a i mega maszyn”].
To najnowszy model firmy Bobux, która wzięła sobie za cel zaprojektowanie butów idealnych dla ruchliwych malców, mega wygodnych i odpowiednich dla małej stopy i poprosiła mnie o to, żebym te butki w naszych mazurskich warunkach przetestowała. Zawsze zwracałam uwagę na to, żeby stopy syna, w okresie największego wzrostu, w okresie kształtowania na całe życie, miały odpowiednie, pozwalające na stabilny wzrost i umożliwiające zabawę buty, dlatego postanowiłam spełnić prośbę i poddać butki najtwardszym leśnym testom. Jeśli czytacie ten post, to znaczy, że buty testy przeszły pomyślnie 🙂
Seria Play, w której znajdziecie widoczne na zdjęciach lwiątka [choć też są inne wzory – tutaj] przeznaczona jest do ekstremalnej i intensywnej zabawy – przetestowaliśmy je maksymalnie, chodząc w nich codziennie po kilka godzin po lesie. Kosmyk się w nich wspinał, biegał, skakał, hasał po pomostach, pchał wózek Adaśka i robił w nich wszystko to, co zazwyczaj robi. Buty okazały się idealne, a przesunięty jęzor jednego, który prawdopodobnie przesunął się, gdy poprawiałam mu skarpetki, nie przeszkodził w dalszej zabawie. Podeszwa jest giętka, pięknie dopasowuje się do stopy, a same butki Kosmyk potrafi samodzielnie założyć, bo… mają rzepy. I kłopot z głowy, bo to była jedna z moich największych przedszkolnych bolączek – znaleźć buty, które łatwo i szybko się zakłada, nie trzeba ich wciskać na siłę i Kosmyk nie musi się denerwować, że coś podczas zakładania uciska.
Gdy wrzuciłam na insta zdjęcie butów i zapowiedziałam testowanie, zdziwiłam się, jak wiele osób uwielbia butki Bobux i zapewniała mnie, że będę zadowolona. Miałam ochotę znaleźć jakąś wadę, napisać coś niemiłego, żeby nie wyszło, że inni mieli rację, ale sorry – składam ukłon Bobuxowi. Nawet wyższe kozaki przeszły próbę rzeki, a buciki Adaśka [tutaj] są jedynymi w tym momencie, których synek nie potrafi ściągnąć ze stópek.
Coś będę musiała wymyślić, żeby na następnym spacerze jeszcze mocniej je sprawdzić Jakieś pomysły?
PS W sumie nie mam nic do morza. Uwielbiam w nim kąpiele i nigdy nie odmówię przyjemności popatrzenia się w dal, w fale i połażenia po plaży, a do tego nad morzem właśnie, niedaleko Kołobrzegu, stwierdziłam, że Chłop nie jest taki zły, także wiecie, tytuł traktujcie z przymrużeniem oka 🙂 Zawsze i wszędzie warto wyjeżdżać, odkrywać świat i znajdować sobie Chłopów 🙂 Jeśli macie jakieś fajne zabawy [nad morzem, w lesie nieważne, ważne, że na spacerze] nie bójcie się z nimi podzielić! Ja swoje wymyślam na szybko i na bieżąco podczas spaceru 🙂
Kosma ma super kamizelkę. Gdzie kupiłaś? Pozdrawiam!
Z ciuchów w mikołajskim lumpeksie 🙂
Hehe, no cóż, trudno:) Trzeba będzie oblecieć trójmiejskie lumpy. Dzięki!
Extra buciki! Chcemy takie wygodne
3 mamy kciuki za konkurs
A ja tam idę do lasu nad morzem i o! Nie ma dylematu 😉
super każde miejsce ma swoje wady i zalety jak każde miejsce na ziemi ja zawsze w góry bo to i wycieczki i po lesie i wspinaczka i góry też uspakajają… ogólnie to prawda boi się człowiek chyba najbardziej tych kleszczy by nie było jakiej boreliozy… a widziałam co taka choroba może zrobić z człowiekiem mężczyzną młodym silnym itd…
Ja zawsze mieszkałam w mieście, ale las jest jedną z moich drugich natur. Może dlatego że po urodzeniu przez pięć lat mieszkałam w domku tuż pod lasem i spokojnie mogłam chodzić tam nawet sama, ale tylko do rzeczki (teraz myślę że to było jakieś 20 metrów ale wtedy to było hoho!), a rodzice zabierali nas do lasu na jagody i grzybobranie od zawsze. Kiedy już miałam dzieci, nie było tygodnia żebyśmy do lasu nie jeździli jak była ładna pogoda. Teraz w Szkocji mam „swój” las i od czasu do czasu jeżdżę tam nabrać sił. Tęsknię za polskimi lasami, tutaj takich nie ma. Więc naprawdę, cieszcie się tym co macie bo co jak co ale lasy macie przepiękne.
My jesteśmy w fazie liczenia i konkurowania stąd ulubiona zabawa w lesie to wyścig kto szybciej znajdzie określoną liczbę czegoś (kasztany, szyszki, grzyby itp).
Bawimy się też w szukanie tropów zwierząt na bardziej błotnistych lub piaszczystych odcinkach, chowanego, szukanie za drzewami groźnych smoków (np ciekawe pnie) z mieczem (patyk) w ręce, gaszenie pożarów (krzaki) na fali bajek o strażaku samie oraz karmienie mrówek podczas przerwy na przekąskę.
Cieszy mnie też miłość mojego synka do szukania grzybów 🙂 może będę miała partnera na grzybobranie
U nas na razie nie było okazji do takich zabaw, ale nasza córeczka (teraz ma 20 miesięcy) nauczyła się latem jak zbierać jagody i żurawinę (tak, tak, zrywała sama mimo, że to taki maluch był 🙂 ), a jesienią towarzyszyła nam w wyprawach na grzybki 🙂 Myślę, że już zaraziliśmy ją pasją chodzenia po lesie, chociaż nie ukrywam, plażę też uwielbia, tak jak i my 🙂
Po ogladnieciu zdjec, jedno pytanie mi sie nasuwa – czy opony wozka nie pekaja na lesnych sciezkach? Nam w okresie kiedy przemierzalam kilometry z dzieckiem w wozku po miescie (!) (park itp ale przez miasto trzeba bylo sie przebic do parku) chyba z 6 opon poszlo!
Niedługo pokażę ładną spacerówkę z kołami niedmuchanymi, chociaż te dmuchane u nas – nie mam zastrzeżeń. Nawet jeszcze nie musiałam dopompowywać, a sporo po lesie jeździmy 🙂
Nu to chyba masz wyjątkowego pecha. Mam co prawda inny model wózka, ale też na pompowanych kołach. Do tego miasto, wieś, las oraz wycieczki w skały wspinaczkowe na koncie – drugie dziecko, wózek zawsze przeciążony, a koła tylko sporadycznie dopompowuję.
Spacer w lesie = rysowanie patykiem na drodze najróżniejszych obrazków 🙂 oprócz tego zbieranie liści, szyszek, wąchanie kwiatków, rozpoznawanie grzybów, gatunków ptaków. Tak to u nas – leśnych ludzi wygląda.