Przez ostatni tydzień codziennie lataliśmy do kina. Przed lub po drzemce Kosmyka, w zależności od tego, kiedy akurat wypadał deszcz. Ktoś mi powie, jak można tak małe dziecko katować codziennie bajkami, to przecież tak bardzo ogłupia i otępia niewinny umysł i zamiast wyręczać się kinem, powinnam coś kreatywnego zorganizować. Ale zanim puścicie na mnie deszcz gromów [jeśli mam być szczera, wolę deszcz gromów od urwania chmury], zobaczcie, jak bardzo podobało się Kosmykowi w kinie…
Zawsze lubiłam ten moment oczekiwania w kinie na film. Nawet reklamy mi tak bardzo nie przeszkadzały. Kupowanie popcornu, czytanie ulotek z zapowiedziami innych filmów, bieganie i odkrywanie zakamarków sali kinowej… To było najfajniejsze. A kiedy już się umościłam w fotelu, dzierżąc dzielnie w łapie kubełek popcornu, odpływałam zaintrygowana światem, jaki migał mi na ekranie…
Jeśli chcecie zobaczyć, jakie kino funduję Kosmykowi, spójrzcie na poniższy obrazek i zapraszam na seans!
Kiedy już wygodnie umościliśmy się w fotelach, film się rozpoczął, darząc nas w pierwszych aktach spokojną muzyką napływających z okolic kaczek.
Wkrótce do kaczek zaczęły dolatywać rybitwy i spokojna konsumpcja starego chleba przeistoczyła się w regularną wojnę…
Którą zresztą Kosmyk obserwował z właściwym sobie zainteresowaniem, zagryzając ciekawy widok specjalnie dla niego przygotowanym popcornem…
Matka płaciła za widok ptaków w pocie czoła ususzonym chlebem, a Kosmyk pohukiwał i sarkał dziarsko, komentując straszliwą wojnę krzykliwych rybitw ze spokojnymi kaczuszkami.
Kaczki w pewnym momencie zaczęły bitwę przegrywać i schowały się w pobliskie trzciny…
Co Kosmyk przyjął z wielkim żalem…
Film się skończył i mimo że oglądaliśmy od tygodnia tę samą produkcję pozostał żal, że jutro nie możemy jeszcze raz spojrzeć na ten ciekawy spektakl natury. A nie spojrzymy, bo… chleb nam się skończył. W zamrażarce ostał mi się jeden bochenek i Kosmyk musi mi wybaczyć, że wolę byśmy sami go zjedli… Najbliższa wyprawa do sklepu – we wtorek albo w środę! Może więc jutro nie pójdziemy do kina, ale już niedługo znowu zagościmy w naszym prywatnym i całkowicie naturalnym multipleksie…
Uprzedzając głupie komentarze, nie – nie zostawiłam Kosmyka w wózku i nie poszłam robić zdjęcia. Kosmyk, podczas robienia fotografii, siedział mi na barana, a wózek zostawiliśmy samopas na pomoście, żeby robił klimat. Możecie więc docenić jakość tego zdjęcia, bo przyrzekam na osobiste pryszcze na brodzie, że bardzo trudno cyknąć fotkę z dzieckiem dosłownie na karku 🙂
Jak często chodzicie z dziećmi do kina i kiedy po raz pierwszy pokazaliście pociechom [ha! pociechom!] ten wynalazek techniki? Wiecie, robię mały „risercz”, bo czasami odwiedzamy Warszawę i w sumie moglibyśmy kiedyś zabrać Kosmyka na „prawdziwy” film!
Akurat miałyśmy to szczęście, ze dorastanie córki przypadło na najpiękniejsze filmy Disneya. Przy Królu Lwie na kino jeszcze była za mała (dwa latka miała) ale film wypożyczałyśmy tak często, że Pani z wypożyczalni w końcu nam go podarowała. A potem były "Mała syrenka" , Dalmatyńczyki, Zakochany kundel, Śpiąca Królewna no i cała reszta. Wzruszałyśmy się prawie jednakowo a ostatnio
Co do Waszego seansu to świetny!! Sama bym się skusiła, na wszystkie powtórki nawet. Nam łabędzie i zaskrońce nie dawały takich efektów specjalnych, ale też były boskie 🙂 Kino na tak (6 i 4 lat) ale nie 3d (do 8 r.ż. nie wolno) 🙂 raz na pół roku lecimy 😉
Piękne widoki:) Takie kino to ja lubię:)
my jeszcze z dzieciną w kinie nie byliśmy, no chyba że liczyć filmy przed porodem – ale to wyjątki – wolałam przesypiać seanse na własnej kanapie
pamiętam jak poszłam z Mikołajem do kina na film ROBOTY to po 15 min wyszliśmy, a miał wtedy z 4-5 lat i nie był w stanie wysiedzieć w kinie<br />a takie Twoje kino bardzo mi się podoba <br />pamiętam jak byliśmy i Cyśka też lubiła karmić kaczki 😉
Ostatnio , miałysmy spektakl dla Vipów… Trafił nam się jeden gołąb..podżerający ostatniego biszkopta młodej…Młoda patrzyła zahipnotyzowana…
Piękne to kino… Cudowne widoki. <br />A Kosmyk…. Jaki przystojniak! 🙂
Byłam w TYM KINIE!!! Jest super!!! Jedna ławka była, jak w elitarnych kinach amerykańskich gwiazd. Puszczali wtedy "Wyścigi kajaków" i "Jaskółka wpływa do portu". Interaktywny plakat zapowiadał też dwa instruktażowe filmy "Jak wyrwać pannę na mycie motorówki" i "Przygotowanie żaglówki do rejsu". W tym ostatnim grał mój Syn (tata Kosmyka). Dziadek Kosmyka
Asiu piękne widoki. Raz w życiu byłam na Mazurach jako dziecko. Ale się zniechęciliśmy z rodzicami. Komary mnie tak pogryzły, że Matka moja płakała nade mną. Swędziało i bolało. Sorry , że nie na temat.<br /><br />Ale wracając do tematu to swoją starszą córkę zabrałam do kina w wieku 3 lat i po 20 minutach się znudziła. Lepsze było chodzenie i bieganie między siedzeniami. Więc ja za nią i
piękne zdjęcia i zapewne ciekawy spektakl, szkoda tylko, że kosztem zdrowia tych zwierząt, ponieważ ptactwa wodnego nie należy karmić chlebem. pomijając szkodliwość samego faktu dokarmiania zwierząt, zamiast chleba dużo lepiej sprawdziłyby się pogniecione zboża lub płatki owsiane.
Gratuluję inteligencji. Pół bochenka chleba na pięćdziesiąt ptaków, faktycznie sprawi, że umrą w męczarniach 🙂 <br /><br />Z tego co wiem, chleb nie powinien być WYŁĄCZNĄ karmą podczas okresu zimowego, ale nie jest zakazany. Dopiero nadmiar szkodzi. A żebym nakarmiła je nadmiernie, musiałabym przytargać nad jezioro ze sto bułek i tak przez całą zimę 🙂 <br /><br />A na granulat dla ptaków
Gratuluję sarkazmu.
Dziękuję :)<br /><br />Moje zdanie na temat dokarmiania ptaków jest gdzieś na blogu i całkowicie się zgadzam, że nie należy karmić wyłącznie chlebem. Każdy, kto mnie zna, wie, jak opieprzam za dokarmianie łabędzi. Każdy też wie, że mamy zawsze specjalną karmę dla ptaków – wodnych i leśnych. <br /><br />Jeśli w poście o "kinie" powinnam napisać "Matka płaciła za widok ptaków w pocie
aha ha! lepsze to niż kino 🙂
Przepiękne zdjęcia, zakochałam się w krajobrazach. Twój synek ma urocze loczki.<br />Odnośnie kina, takiego prawdziwego, nigdy z córką nie byłam, a to już prawie trzyletnia pannica. Zbyt wiele zachodu na taka wyprawę do wielkiego miasta (w naszym skasowali kino chyba z 10 at temu). Przeraża mnie również to latanie ,,na siku".
Marcin jeszcze w kinie nie był. Natomiast ja pierwszy raz byłam… chyba jak miałam chyba 5-6 lat. Tata mnie zabrał na Pocahontas do kina Ochota. Potem na Mulan, a potem już nie liczyłam 🙂 I podobało mi się, więc raczej to nie było za wcześnie.
U nas z kinem takim prawdziwym typu Multiplex itp. było tak, że wygrałam bilety na seans Multibabykino z okazji Dnia Matki, więc wzięłam z sobą Antosię (skończyła roczek 5. kwietnia, więc miała wtedy rok i półtorej miesiąca). Pospacerowałyśmy po sali, zeszłyśmy po schodach i weszłyśmy chyba z 10 razy aż usnęła 🙂 Wtedy usiadłam jak człowiek i obejrzałam film do końca ("Wielki Gatsby").
To u nas też kino wieloD 😉 Na pastwisku z kozami. Demolka łazi, kozy pasie, a Matka ogląda i myśli czy proszek do prania da radę 😛 Wasza wersja fajniejsza! Moja się w wózku nie da zamknąc 😉
Oj jakie kiiinoooo;) super!a co do prawdziwego to w większych miastach są specjalne seanse dla maluchów-krótsze, z przerwami itp.Lidka na pewno by nie wytrzymała 1,5 godziny,ale pół godzinki chyba by dała radę.<br />Zdjęcia genialne, widać rękę artysty. <br />Pozdrawiam ;*
Wiesz Asiu, to chyba indywidualna sprawa z tym wiekiem i kinem. Dziecku trudno wytrzymać przeciętnie 1,5 godziny w jednym miejscu gapiąc się w ekran (nawet w 3D). Pamiętam, że starszak mając 4 lata usnął w kinie po 30 minutach, natomiast Gabryśka z otwartą buzią obejrzała całą bajkę i chciała jeszcze jak miała 2,5 roku 😉 Ale z reguły małe dzieciaki się nudzą, po jakiś 20-30 minutach bajki.
To nie tak, że chcę go zabrać zaraz natychmiast 🙂 Tak się pytam, może coś mądrego przeczytam 🙂 Na razie Kosmyk jest za mały, bajkę to kilku minutach olewa 😀 Tyle że mam czas siku zrobić 😀
wierzę :)<br />dlatego napisałam, jak to nasze dzieciory zniosły.<br /><br />ps. wiesz jak długo zastanawiałam się, gdzie te cudne schody? ale mnie olśniło i już wiem 🙂
Syn 3 lata i pokochal od razu. Corka tez 3 lata (5 lat roznicy miedzy dziecmi) i nudzila sie okropnie. Tlumacze to tym ze reklamy przed bajkami sie dluzsze zrobily (bite pol godziny!) i to ja zniechecilo. Sprobujemy jeszcze raz ale za jakies pol roku.