Telefony dla dzieci to temat grząski i bardzo mulisty. Z jednej strony frakcja „nie uciekniemy od nowości” stara się przekonać, że telefony i komputery powinny być dzieciom udostępniane bez ograniczeń, z drugiej frakcja „jak najdalej od nowości” przypomina o niebezpieczeństwie, jakie płynie ze szklanych ekranów. Ja, jak zwykle, jestem gdzieś pomiędzy, mam kilka „ale” do bajek dla dzieci, ale nie mówię im „nie”, a czasami stwierdzam, że starszy syn umie lepiej obsłużyć mój telefon niż ja. O telefonie dla niemowlaka do tej pory nie myślałam, ale wpadła mi w ręce pewna nowość na rynku i miałam okazję ją testować.
IHippo to bardzo prosto mówiąc – telefon dla niemowlaka. Można uznać to za przesadę i ja na początku tak myślałam – przesada. Ale potem dostałam go do przetestowania i z każdym dniem zmieniałam zdanie. IHippo to nie tylko telefon. To przyjaciel. Całej rodziny.
Do czego przyda ci się telefon dla niemowlaka?
Stworzono go z myślą aktywnym wsparciu rodziców w towarzyszeniu dzieciom przez okres pierwszych trzech i nawet czterech lat. Jego główną funkcją jest emisja białego szumu, czyli tego, który powinno się puszczać noworodkom, żeby przypomnieć im czas, gdy były w brzuszku i przez to uspokoić oraz złagodzić niemowlęce kolki. Telefon schowany jest w słodkim pluszaku, a my za pomocą aplikacji możemy z poziomu naszego własnego telefonu włączyć dziecku szum. Ale okres niemowlęcy mija, a zabawka pozostaje. Twórcy wyszli temu naprzeciw.
Kolejną funkcją iHippo jest bycie… elektroniczną nianią. Za pomocą telefonu w pluszaku możemy kontrolować na swoim telefonie to, co dzieje się w kołysce dziecka – czy się przebudziło, czy płacze. W momencie gdy poziom głośności przekracza określony pułap [możemy sobie to ustawić w aplikacji, ja ustawiłam na bardzo duży, bo telefon jest naprawdę czuły], nasz telefon daje nam znać, że coś się z dzieckiem dzieje. Bardzo przydatne, kiedy Adaś śpi na podcieniu, a ja piszę w domu i mogę nie usłyszeć, że się przebudził. A że Adaś nie płacze po przebudzeniu, tylko wstaje i od razu rusza przed siebie, ta opcja jest bardzo przydatna.
Jak to hippotelefon, możemy też korzystać ze standardowych funkcji telefonicznych, dostosowanych do tego, że zabawka ma służyć dziecku – wiadomości głosowe, które zarówno może wysłać rodzic do dziecka, jak i dziecko do rodzica [potrząśnięcie przez dziecko zabawką powoduje włączenie tej funkcji]. Fajnie sprawdza się to podczas naszych wyjazdów – w każdej chwili iHippo może odezwać się do dzieciaków głosem rodzica. A jeśli dziecko chce nam coś powiedzieć, może również wysłać nam wiadomość głosową, jeśli nie odbieramy. Jeśli dziecko się przebudzi, a nam zajmie chwilę, żeby dojść do niego, możemy szybko zadzwonić i uspokoić malucha, że już idziemy. Tak samo ze zdjęciami – rodzic może odebrać zdjęcie od dziecka i w pierwszych tygodniach testów Kosma łapał się tego aparatu i bombardował mnie fotami swojego nosa. Też mu kiedyś to zrobię.
Pluszak jest też naszym dodatkowym budzikiem – przyjemniejszym, bo puszystym, no i Adaś go nie wyłączy. W drugi dzień przedszkola zaspaliśmy, bo Adasiek dorwał się do mojego telefonu i go zwyczajnie wyłączył. Z iHippo nie idzie mu tak łatwo, bo telefon schowany jest w odpowiedniej kieszonce.
Jedną z najciekawszych funkcji jest możliwość szyfrowanych i bezpiecznych połączeń. Można zadzwonić do dziecka [połączenie odbierane jest automatycznie i posłuchać, co się dzieje, gdy maluch jest pod opieką niani albo kogoś innego. Ja czasem dzwonię z ciekawości, co chłopaki robią w pokoju i co Kosma mówi do Adasia. Jakbym weszła, oboje by się zawstydzili, a tak mogę posłuchać bez zakłopotania i się porozczulać. Ta opcja jest skierowana jednak głównie do rodziców, którzy chcieliby usłyszeć, co się dzieje w domu podczas ich nieobecności, gdy dzieci są z opiekunką. Taki mały podsłuch. Moje dzieci jeszcze nie zostały w domu z nikim obcym, ale sama możliwość, że będę mogła czasem skontrolować, co się dzieje w domu, jest uspokajająca.
Lokalizacja GPS – ta funkcja u nas nie działa, bo potrzebne jest Wifi, a w naszym lesie go brak, ale udało mi się to przetestować, kiedy byliśmy na zakupach, a Chłop nie miał swojego telefonu, bo oddał do naprawy. Bez problemu zlokalizowałam dzieciaki i ich tatę, a kiedy to zrobiłam, to znów pochłonęły mnie zakupy, bo okazało się, że siedzą na placu zabaw.
Naszą ulubioną funkcją [i z nią miałam najwięcej problemów] z całego tego wachlarza atrakcji jest odtwarzacz muzyczny. Moi chłopcy lubią się ruszać i tańczyć, lubią określone piosenki i fajnie, że mogę im je puścić w każdym miejscu w domu bez targania ze sobą laptopa czy magnetofonu. Kiedy puszczam im je z telefonu, zaraz chcą mi klikać w ekran, a pluszak, z którego nie leci muzyka zdaje im się jakąś pozytywką i na razie żaden z nich nie ogarnia, że tak naprawdę ja nim steruję 😀 No dobra, Kosma kiedyś się zorientuje, ale Adasio jeszcze długo nie. Problemy miałam głównie z wgrywaniem plików – nie można wgrywać za długich, no i piosenki z youtuba powinny być pojedyncze. Ale plusem jest to, że wystarczy raz wkleić link z youtuba lub wgrać plik i więcej nie trzeba tego robić, on zostaje w pamięci. Mamy już sporą kolekcję swoich piosenek.
Gry i aplikacje – bardzo pomocne, zwłaszcza przy czterolatku lubiącym gry i zagadki. Ze sklepu Play można pobrać na telefon różne gry i wtedy Pluszak sobie odpoczywa, a dziecko może bawić się samym telefonem. Kosma ma swoje trzy ulubione gry i często, kiedy ma ochotę w nie pograć, ja akurat albo rozmawiam, albo gotuję i sczytuję z mojej komórki przepis, albo coś czytam i nie na rękę mi oddawanie dziecku mojego telefonu, mogę zaproponować na chwilę hippo phone do pogrania. Pomocne. Nie myślałam nawet o kupnie osobnego telefonu dla starszego syna, bo bałam się, że przestanę kontrolować to, co on na nim robi, ale opcja telefonu „czasem” na korzystanie jest spoko. Kompromis jakiś 🙂
Aplikacja pozwala połączyć hippophone z kilkoma telefonami jednocześnie [rodziców i dziadków], więc opcje zabawy są liczne. A opis tej zabawki cieszy mnie głównie z tego powodu, że jest to produkt polski, stworzony przez polskich rodziców dla ich własnych dzieci. Tak, to nasz rodzimy produkt, który powoli zdobywa fanów również za granicą.
Jedną z zalet iHippo jest to, że nie bombardujemy dziecka od najmłodszych lat ekranami z kolorowymi wyświetlaczami. Tak się mówi, że „staramy” się nie dawać dziecku telefonu, ale on cały czas i tak go widzi – kiedy puszczam Adasiowi piosenki z mojego telefonu czy laptopa, Adaś i tak ślęczy nade mną i patrzy się w ekran. Telefon ze swoim święcącym ekranem schowany jest w maskotce i to na niej koncentruje się wzrok i cała uwaga dziecka. Dziecku nie jest łatwo wydostać komórkę, bo kieszonka zasuwana jest na zamek, ale jeśli mu się uda, z poziomu aplikacji zrobi niewiele, a na pewno nic nie kupi. Telefonem steruje się przez telefon rodzica.
Wadą jest zdecydowanie to, że bateria wyczerpuje się dość szybko. Myśmy poradzili sobie dzięki powerbankowi [bez niego telefon ustawiony na czuwanie nie dotrwałby do rana] i to rozwiązało ten problem. U nas kłopotliwy też jest zasięg – tak czy siak dzieci mają lokalizatory GPS na rękach czy przypięte do spodenek, bo nasz zasięg Wifi kończy się metr od domu.
Ale muszę przyznać, że sama zabawka to świetne rozwiązanie dla nowoczesnych rodziców, którzy szukają ciekawych i innowacyjnych rozwiązań. I lubią upraszczać sobie życie. Zamiast kupować po kolei wszystkie gadżety, mamy jedną zabawkę która kumuluje w sobie większość najpotrzebniejszych funkcji. Potrzeba matką wynalazków i świetnie, że my, rodzice, wpadamy na coraz lepsze pomysły, żeby uprościć sobie życie i ułatwić je dzieciom.
Zabawka kosztuje 299 zł i możecie ją kupić tutaj, a inne opinie o niej przeczytać tutaj.
Wpis powstał we współpracy z producentem iHippo
super gadżet, na pewno niejednej mamie ułatwi opiekę nad niemowlakiem jak i nad starszym dzieckiem.
mój synek do zasypiania od małego miał konika morskiego który ma małą lampkę i gra muzyczka do usypiania naprawdę fajna sprawa nie konieczny jest telefon jak dla mnie przesada wielka ten gadżet niemowlak i tak ma dużo bodźców a starsze dzieci chyba od 3 lat dopiero a nie 1-2lata i już telefony
Pomysł wydał mi się fajny, ale mąż od razu przeraził się, że co z promieniowaniem? Co innego dać tel raz na jakiś czas, a co innego, jak taki hipcio ma być cały czas w łóżeczku niemowlaka, plecaczku malucha… Niby badania nad promieniowaniem telefonów nie są jednoznaczne, ale przy dopiero rozwijającym się mózgu chyba lepiej uważać na zaś…
Taka uwaga dotycząca tytułu i słowa niemowlak – dziecko od urodzenia do końca pierwszego roku życia. Jak dla mnie ten gadżet nie nadaje się dla niemowlaka, a raczej dla dziecka 1-3 lat.
🙂 Przepraszam bardzo, przeczytałam cały tekst, ale pytanie trochę z innej beczki. Zainteresował mnie za to ostatni akapit – jakie lokalizatory GPS mają chłopaki? Czytam o tym ostatnio dużo, i ciężko coś wybrać. Możesz podpowiedzieć w tym temacie? 🙂