Z tymi słowami nawet na krok nie zbliżaj się do ciężarnej [nawet jak już urodzi]

Ciąża to czas specyficzny. Wiem, bo byłam. Ponad 18 miesięcy łącznie, bo pierwsze dziecko trochę przenosiłam. I mimo że półtora roku obchodzenia się ze sobą jak z jajkiem to długo, ów stan nie wyszedł mi tak bardzo uszami, jak niektóre teksty, które podczas niego słyszałam. Pewnych rzeczy po prostu ciężarna nie może zdzierżyć i zaraz wam powiem jakich konkretnie. I dlaczego.

 

 

Jak się czujesz?

Pytanie, na które już w pierwszej ciąży przestałam odpowiadać. Kierowane do kobiety ciężarnej, której humory zmieniają się czasem z minuty na minuty, jest nie tyle totalnie bezsensowne [bo co z tego, ze dowiesz się, że teraz jest świetnie, skoro za chwilę będę w czarnej rozpaczy?], co wkurzające, bo ja serio sama chciałabym wiedzieć, jak nazwać uczucie, gdy w brzuchu wierci ci się mały kosmita, a ty starasz się powstrzymać przemożoną chęć pochłonięcia dwóch tabliczek czekolady i ogórka, a jednocześnie już czujesz znajome palenie zgagi w przełyku, ciśnięcie pęcherza i w sumie to chyba zaraz zwymiotujesz. Za rozmawianie o uczuciach podczas najbardziej prozaicznych czynności powinna być ustawowa kara, choć znam osoby, które nawet po informacji, że właśnie wymiotuję, bez kozery pytały się, czy jestem szczęśliwa.

 

 

Czy jesteś szczęśliwa?

Zadane podczas zmywania naczyń/wymiotowania/trudnych prób zawiązania samodzielnie butów w dziewiątym miesiącu/nie zsikania się/stania na jednej nodze na parapecie podczas prób złapania zasięgu/porodu. To drugie pytanie z serii „Nie wiem, o czym z tobą rozmawiać, więc zadam pytanie, które podtrzyma rozmowę na sekundę i na które musisz odpowiedzieć twierdząco, bo jesteś zajęta i nie zdążysz się nawet nad nim zastanowić, a ja dzięki temu poczuję się lepiej, że sprawiam wrażenie zainteresowanej”. Nie znoszę go ogólnie [szczególnie po porodzie], a już w ciąży dostawałam od niego białej gorączki. Po prostu o pewnych rzeczach rozmawia się w odpowiednich okolicznościach, a pytanie o bycie szczęśliwym jest ostatnim, które rozpatruję, kiedy siki mi ciekną po nodze.

 

Kiedy rodzisz?

Pod koniec drugiej ciąży chciałam już sobie zamówić koszulkę z napisem „Nie wiem, kiedy”. Bo pytanie ciężarnej, kiedy dziecko, z którym ona nie ma żadnego słownego kontaktu,  zechce wyjść na świat, jest porównywalne do pytania stołu, czy siedzący przy nim ludzie zamierzają wstać teraz czy za moment. Kilka razy na to pytanie odważyłam się powiedzieć „TERAZ!”. Ale radzę nie przesadzać – starsze panie mają słabe serduszka, lepiej ich aż tak nie straszyć.

 

 

Chłopiec czy dziewczynka?

A jak dziewczynka, to powiesz mi, jak się jej pozbyć?  Odpowiadanie na pytanie tego typu ma mniej więcej taki sens, jak odpowiedź na „Jak się czujesz”. W większości przypadków chodzi o pochwalenie się znajomością zabobonów: „O, widać, że chłopak, bo pięknie wyglądasz, dziewczynka zabiera urodę!” albo „O, widać, że dziewczynka, bo…” Heh. No właśnie. Czasem lepiej nie pytać i nie zgadywać 🙂

 

 

Muszę, po prostu muszę pogłaskać twój brzuch!

Jeśli nie lałam po łapach każdego, kto zbliżał się z zamiarem głaskania mojego brzucha, to zazwyczaj odpowiadałam: A ja muszę, po prostu muszę obmacać twoje cycki/półdupki/krocze!!! Pal licho zresztą samo gadanie, dobrze, jak ono się pojawi, mamy czas zareagować, gorzej, jak jesteś łapana za brzuch z zaskoczenia, bo ktoś sobie wymyślił, że swoją potrzebę pogłaskania brzucha może zaspokoić na pierwszej lepszej kobiecie. Czemu nie należy łapać za brzuch z zaskoczenia? Już pomijam to, że naruszamy czyjąś przestrzeń i łamiemy czyjeś naturalne granice, to do tego możemy sprawić ból – skóra na brzuchu ciężarnej boleśnie się rozciąga, czasem piecze [wtedy się tworzą rozstępy, wiecie?], ogólnie ten brzuch może być jak otwarta rana, twoje niespodziewanie głaskanie w celu zaspokojenia swojego fetyszu, może być więc jak bolesny policzek. Daruj sobie. I gadanie, i dotykanie. Jak ciężarna będzie chciała, to sama ci pokaże lub zaproponuje.

 

Nie za zimno maluszkowi?

Pytanie kierowane do ciężarnych szczególnie zimą zawsze. Bo fałdy skóry, wody płodowe i ogólnie macica nie są odpowiednim zabezpieczeniem przed zimnem dla nikogo, a już w szczególności dla dzidziusia. Ciekawa jest charakterystyczna perfidia tego pytania, sugerująca, że już teraz, w ciąży, powinnaś totalnie zapomnieć o sobie i przyzwyczaić się, że dla ogółu to twoje dziecko, nie ty, będzie w centrum uwagi. Bo ty, matko, możesz zamarznąć, ale zrób to tak, żeby przypadkiem nie przewiać maluszka.

 

 

Wyśpij się na zapas!

Jeszcze nie spotkałam żadnej matki, która nie widziałaby złośliwości w tym durnowatym rozkazie. Konia z rzędem temu, kto kiedykolwiek wyspał się na zapas, a już skarbiec Sknerusa tej ciężarnej, która pokonała na ciążowej końcówce naturalną bezsenność, przygotowującą nota bene do… niespania podczas pierwszych miesięcy z dzieckiem 🙂

 

Może piwko?

Mimo tysięcy badań, setek udowodnionych w tej kwestii teorii o szkodliwości alkoholu  w ciąży, pytanie dalej pada, a jedyną sensowną odpowiedzią ciężarnej powinno być: A może w łeb tym piwkiem?

 

 

A moja znajoma była w ciąży i jej dziecko dostało jakiejś takiej dziwnej choroby i musieli je wyciągać jej przez gałkę oczną  i oboje już nigdy nie doszli do siebie… a potem umarli

Za opowieści o strasznych ciążowych chorobach/przypadłościach/wadach genetycznych płodów i innych takich powinna być ustawowa kara. Sama zresztą regularnie ze swojej strony wysyłam pieniądze, jeśli ktoś podeśle mi link do zbiórki, ale zobaczyłam, że w okresie ciąży tych próśb dostawałam o wiele więcej, kilkadziesiąt dziennie. Jakby wyczuli, że jestem w ciąży i jestem wrażliwsza. Po każdej takiej serii maili, pół dnia płakałam, a potem dzwoniłam do swojego ginekologa i umawiałam się na USG, żeby następnie histerycznie odmawiać opuszczenia gabinetu, dopóki lekarz ze łzami w oczach nie zapewni mnie po raz kolejny, że na pewno wszystko w porządku. No sorry, ale wyobraźnia działa i mimo ciążowej wrażliwości na krzywdę innych, czytając o różnych ciążowych mutacjach i chorobach, nie mogłam przestać zastanawiać się, czy one nie spotkają mnie. W pewnym momencie wiedziałam wręcz, że spotkają. To jak z czytaniem internetowych w for w poszukiwaniu szybkiej diagnozy jakiejś dolegliwości. Niby wiesz, że to raczej niemożliwe, ale dla pewności pytasz się ginekologa, czy dziecko nie ulokowało się przypadkiem w kolanie.

 

 

Ile przytyłaś?

Bo każda kobieta wprost uwielbia rozmawiać o tym, ile jej przybyło kilogramów… To jest idealne pytanie prowadzące wprost do zakończenia znajomości 😀 PS. Jak będę chciała, to sama się pochwalę. I ja w drugiej ciąży naprawdę się chwaliłam, jak mało przytyłam, raptem jakieś osiem czy dziewięć kilogramów. Ale po porodzie strzeliła mi tarczyca, rozwalił się totalnie cukier i moja radość, że w ciąży byłam chuda rozpłynęła się w piętnastu dodatkowych kilogramach, których nie mogę zrzucić 😀

 

 

Pogłaszcz brzusio ode mnie!

Kiedy usłyszałam [a raczej przeczytałam] to zdanie po raz pierwszy, nie musiałam jeść czekolady, a już mnie od słodkości zgaga dopadła [o hejtowaniu między innymi słowa „brzusio” już tutaj pisałam]. Pobożne życzenie babć, cioć, mam i infantylnych koleżanek, które myślą, że ciężarna przez cały dzień nie robi nic innego, jak głaszcze swój brzuch i opowiada mu od kogo konkretne głaśnięcie pochodzi. Jestem nieczułą mendą, bo nie dość, że nie pozwalałam nikomu głaskać brzucha, to w dodatku nie przekazałam dziecku ani jednego głaśnięcia. Będę się smażyć w piekle, wiem. Ale nie będę sama, na szczęście.

 

 

Jak urodzisz, to się zacznie!

No dzięki, dzięki. Nie wiecie, że od straszenia wychodzą dziecku na twarzy znamiona?

 

A mąż się cieszy?

„Nie, rozpacza. Aktualnie się pakuje, bo wizja posiadania potomka go przerosła. I wciąż nie potrafi do niego dojść, jakim cudem po seksie zaszłam  w ciążę.” I żeby nie było, że żartobliwa odpowiedź – niestety nie jest żartobliwa.

 

Jaki masz piękny brzuch! Jak pięknie w ciąży wyglądasz! Jak cudownie, o raju!

To zdanie nie jest jakieś straszne. Nawet miło usłyszeć, kiedy targasz w sobie kilka kilogramów dziecka, że ci z tym dzieckiem do twarzy. Ale potem, kiedy urodzisz, musisz od razu zapomnieć o tych słowach, bo te same osoby, które zachwycają się twoim brzuchem w ciąży, po porodzie mogą nie mieć oporów zapytać: A ty jeszcze z brzuchem chodzisz? Kiedy on ci wreszcie zejdzie? Lub, co lepsze: O, znowu jesteś w ciąży? Bo informacja o tym, że macica po porodzie potrzebuje czasu, żeby się obkurczyć, wciąż jest wiedzą tajemną i tematem tabu.

 

 

No, ja wreszcie wypróżniłam, co mnie bolało, a teraz twoja kolej! Jakie pytania/zdania wkurzały lub wkurzają cię w ciąży? Żeby nie skupiać się wyłącznie na kobietach, dodam, że Chłopa również niezmiernie irytowały dwa pierwsze punkty, a dodatkowo pytanie, czy się cieszy. Patrzył się wtedy na pytającego z właściwym sobie zdziwieniem w oczach, jakby perspektywa niespania przez najbliższe miesiące była tym, o czym marzy każdy szanujący się mężczyzna 😀

 

 

PS Na napływające zewsząd pytania, czy jestem w ciąży, bo ostatnio na blogu pojawiło się sporo tekstów z tego tematu, odpowiadam, że niestety nie, po prostu jestem gruba. Ale moje koleżanki i czytelniczki zachodzą jak dzikie [czytanie mojego bloga zapładnia], stąd temat jest mi szalenie bliski 🙂

 

Photo by Michalina


Jeśli chcesz otrzymać tajną informację, co się będzie działo w marcu, zapisz się do mojego newsletera, którego wysyłam raz w miesiącu, tu wpisz email:




Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

DSC_2519

Ciekawostki o kurach, z których pewnie nie zdawałaś sobie sprawy