11 tekstów, które w tym roku opanowały internet

Nie znoszę corocznych podsumowań minionego roku, a praktycznie co roku takowe robię. Trudno się oprzeć chęci zebrania w całość i nawet krótkiego podsumowania. A rok był zupełnie inny niż wszystkie, niektórzy nazwaliby go owocnym, ja wciąż czuję, że się dopiero rozpędzam. Ale i w rozbiegu udało mi się kilkanaście razy potrząsnąć mniejszą lub większą garstką osób.

 

 

 

Oto 11 tekstów, tych, które na blogu były udostępniane najczęściej, a odsłony pierwszej trójki liczone są w setkach tysięcy. Kolejne teksty z zestawienia to mini petardy od 30 000 do 50 000 wyświetleń i szczerze jestem zdziwiona, że to właśnie one okazały się najchętniej czytane [bo kiedy publikowałam kilka z nich, wcale szału z odezwem nie było]. Stawiałam na inne, wymagające ode mnie więcej pracy i zdające się niesamowicie popularne. Choć i tak jestem zdziwiona, że wśród najchętniej czytanych tekstów na moim blogu w 2016 roku ukazała się… reklama. Tak, tak – reklama akcji „Mama na medal”, którą przeprowadziłam z Canpol Baby i która była pierwszym tekstem tak chętnie udostępnianym na moim fp i pomógł mi osiągnąć pierwszy milion zasięgu.  To był dla mnie taki szok, że po raz pierwszy od porodu wypiłam pół piwa, a do tego drugą połowę bez żalu wylałam do paprotki. Która zresztą i tak zmarniała, czyli albo nie powinnam pić, albo wylewać.

 

 

[każdy obrazek po kliknięciu przeniesie cię do wpisu]

 

 

 

1

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-02-09-33

 

Tekst petarda, którego nośności w sieci oczekiwałam [i dlatego nie publikowałam tekstu od razu po powrocie z naszej wycieczki, wiedziałam, że na publikację czegoś takiego muszę być spokojna i opanowana], choć i tak jej ogrom mnie zaskoczył. Ponad 200 000 wyświetleń i tyleż samo teorii o tym, jak bardzo niewychowany okazał się mój syn oraz ja, bo zapomniałam wyhodować oczy z tyłu głowy. No i cóż myśmy mogli za tym oknem zobaczyć? Czegośmy szukali? Po setnym takim komentarzu i tysiącu innych odpowiadałam: bezstresowego wychowania 🙂

 

 

1-1

 

 

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-03-08-32

 

Ooch, ten tekst się bardzo podobał i aż mi było przykro, że tyle kobiet zamęcza się nocami, a ich faceci chrapią obok, wspierani przez matrony rodu, bo przecież „ojciec rodziny jest zmęczony i trzeba o niego dbać”. Pamiętam też, jak wiele osób oburzyło się o to „pozwalanie”, że niby jak to tak, ma facet na coś pozwalać. W sumie trochę te osoby rozumiem – drugie znaczenie słowa „pozwalać”, czyli „umożliwić, dopuścić, nie przeszkodzić czemuś” najwyraźniej nie jest tak popularne jak opętańczy feminizm 🙂

 

 

1-2

 

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-02-09-18

 

Tekst, który napisałam z nudów. Zaintrygowana stroną na fejsie, gdzie ludzie wymieniają się swoimi chińskimi łupami, postanowiłam ją śledzić i nazbierało mi się w głowie tyle informacji, że postanowiłam je sprawdzić w realu. A jak już sprawdziłam, to szkoda mi było, żeby usilnie zbierana podczas posiedzeń na kiblu wiedza poleciała do szamba. I naprawdę, mimo że znielubiłam zakupy u Chińczyków, bo podliczyłam, że to mi się zupełnie nie kalkuluje, to starałam się napisać w miarę obiektywny tekst. Co mi się nie udało, bo do dziś mi wypominają, że popieram wyzysk ludzi i chińskie produkty 🙂

 

 

1-3

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-01-54-23

 

Tyle się od czasu tego tekstu zmieniło, że chętnie poprawiłabym niektóre moje opinie. Niestety, nie byłoby lepiej, a przecież jeśli zmiana, to tylko dobra.

 

 

1-4

 

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-02-09-09

 

Utożsamiłam się tym tekstem [moja reklamowa perełeczka, kochana ♥] z wszystkimi kobietami siedzącymi w domu i gotującymi obiadki, tymczasem obiadu u mnie nie było od początku grudnia, a ja oficjalnie określiłam czas swojej „pracy” na ok. 8-10 godzin dziennie i wspomogłam się pomocą sąsiadki, która czasem zabiera Adasia na spacer, no i oczywiście – mojej mamy. Powinnam napisać kolejny tekst o kobietach pracujących w domu – wielki ukłon dla was, dziewczyny. Jadę na tym samym wózku i mimo że uwielbiam to robić, to czasem nie pamiętam, jak się nazywam 🙂

 

 

1-5

 

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-02-08-59

 

Tekst z niespodzianką, bo w tytule jest „7”, ale kiedy wejdziecie w tekst i zerkniecie na adres strony, to zobaczycie… No właśnie. Często tak mam, że na ostatnią chwilę coś dopisuję, więc jeśli 3 minuty po opublikowaniu tekstu widzisz w nim jakiś błąd, prawdopodobieństwo, że zaraz go poprawię wynosi 80%. Co do tej walki wiecznej, obłędnej… tekst będzie jeszcze wiele lat aktualny. I widzę to po rodzicach nastolatków, którzy wciąż i wciąż mi piszą, że jeszcze zobaczę, co to prawdziwy bunt. Tylko że… hm. Ja jestem na niego przygotowana, bo zupełnie potrzeb dziecka nie odbieram jako bunt, tylko coś, co mogę lub nie zaspokoić. Ale podobno się nie znam, bo nie toleruję buntu dwulatka i trzylatka, a tego czterolatka, to nawet nie zauważyłam.

 

 

1-6

 

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-02-08-51

 

 

Trochę jestem zdziwiona wysokimi odsłonami tego tekstu, ale sprawdziłam – nie wynikają one z tego, że tekst uplasował się wysoko w wyszukiwarce i narobił odsłon przez osoby faktycznie szukające kar dla swoich dzieci. To dobrze, że większość ludzi, która weń kliknęła, kliknęła z fejsa, czyli albo była zainteresowana tematem, czytając mój blog, albo weszła od ludzi, którzy udostępnili mój tekst, popierając go choć w części. I dobrze. Szkodliwość kar jest faktem. Niedługo faktem będzie szkodliwość pochwał, bo teksty o nich są niewiele mniej popularne od tego o karach 🙂 [ach, widzę, jak część już kręci nosem :D].

 

 

1-8

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-02-11-51

 

O metodzie BLW dowiedziałam się z jakiegoś bliskościowego forum jeszcze jak nie byłam w ciąży i sporo się naszukałam, żeby dowiedzieć się dokładnie, o co chodzi. A jak już się dowiedziałam, to musiałam tego spróbować. I co? I dało radę. Na początku bałaganu było co niemiara, ale teraz półtoraroczny Adasio je całkowicie samodzielnie, zaczyna dłubać nożem i widelcem, nikt go nie karmi, nikt w niego nie wmusza, a jest tłuściutki jeszcze jak niemowlaczek. Sam decyduje ile zje i co zje, a do tego można z nim normalnie pójść do restauracji i zjeść obiad [tutaj na zdjęciu miał nieco ponad rok]. To tyle o tym, że metoda jest nieskuteczna. Jest bardzo nieskuteczna, bo nieskutecznie czasami staram się go odwieść od zjedzenia mi mięsa z talerza. I szpinaku.

 

 

1-7

 

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-02-14-13

 

Ten tekst mogę tylko streścić cytatem z samej siebie: „To, co z żywieniem naszych dzieci zrobili lekarze i specjaliści z bożej łaski, woła o pomstę do nieba. Jestem wściekła, gdy czytam kolejne wynurzenia mamy, że ona nie wie,  ile jej czterolatek powinien zjeść, a je malutko: śniadanie kanapka, potem na obiad zupa i drugie, a potem kolacja. I nic więcej, kurde, ludzie, nic więcej! Coś się z nami stało, coś niedobrego. Podkopano naszą wiedzę, nasz umysł, ktoś nam namieszał w głowie, że zamiast na nasze dzieci patrzymy się na słupki, na wykresy, martwimy się, czy za duże, czy za małe, nie śpimy, wertujemy kolejne fora, czasopisma książki, zamiast spojrzeć się w roześmiane oczy naszego dziecka i stwierdzić, że wszystko jest ok. Naprawdę, wszystko jest ok.”

 

 

1-9

 

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-02-14-44

Och, jak mi się ciężko pracowało nad tym tekstem… Nie skłamię, jeśli powiem, że minimum dwa tygodnie ślęczałam nad odpowiednim doborem słów i kondensacją tego, co mi w głowie siedzi, wszak miałam sporo własnych doświadczeń. I miło, że tekst był tak chętnie czytany, jeszcze milej, gdy dostałam masę wiadomości od czytelniczek, że pracują nad sobą, nad swoją relacją z dzieckiem, że to pomaga, że jest łatwiej, że działa. To taki miód na serce, który wynagradza zarwane noce. No i tekst był oczywiście bardzo często udostępniany i cytowany. Czasem proszę o polubienia albo udostępnienia  i kilka osób mi to regularnie wytyka. Co zrobić, jeśli właśnie polubienia, komentarze i udostępnienia decydują w dużej mierze o tym, czy tekst przebije się przez algorytmy facebooka? Ten się przebił. I super!

 

 

1-10

 

 

 

 

 

 

zrzut-ekranu-2016-12-27-o-02-15-28

 

To tekst jakoby rozpoczynający cykl o wychowaniu dzieci, który realizowałam przez cały rok. A kiedy go tworzyłam, myślałam „Ojej, skondensuję teraz te mity, pójdzie szybko, potem napiszę o blw, a potem coś histerii i to chyba już będzie wszystko. Ale nie było, bo w czasie rozmów i dyskusji, wymiany maili tematy nasuwały mi się same. I tak jak czasami wkurza mnie styl, jakim piszę o wychowaniu i wciąż pracuję nad jego udoskonaleniem, czasem zastanawiając się, czy nie pisać po prostu o kwiatkach na łące, to jednak ciężko będzie mi zerwać z tym cyklem, chociażby ze względu na ciebie, ciebie i ciebie, które piszecie mi wiadomości  i wciąż podsuwacie nowe tematy 🙂

 

 


Taak. To był dobry rok. Nie wspaniały, ale nie koszmarny. Dobry. Jeśli już muszę podsumowywać, to… w tym roku udało mi się opublikować około 122 tekstów [ten jest 123, a w kolejce 124] z czego niespełna 30 było postami stricte reklamowymi. Założyłam sobie na początku roku, że reklamy będą stanowić 30 procent tekstów i tej zasady nie tylko nie nagięłam, ale jej nie spełniłam, uśmiechając się pobłażliwie, gdy ktoś się oburzał się, że „znów reklama”. Odwiedziło mnie od początku roku prawie 1,5 miliona osób i już we wrześniu przeczuwałam, że będę musiała kolejny raz dokupić transfer, żeby w pewnym momencie blog  mi nie siadł.

 

Teksty zostały zdominowane wychowawczo. Co zrobić. W ankiecie, którą zapomniałam zamknąć i w sumie jeszcze można dodawać w niej swoje opinie, dostałam kilka wiadomości, żebym sobie już darowała ten mentorski styl tekstów o wychowaniu. A te teksty zrobiły mi praktycznie cały rok i były najchętniej czytanymi tekstami z największą liczbą odsłon.  Być może wynika to w dużej mierze z tego, że te teksty zostały dodane w chwilach największej łaski Facebooka i zdobyły największą liczbę polubień. Nie od dziś trajkoczę, że wszystko zależy od ciebie. Jeśli chcesz, żeby na blogu pojawiały się takie to a takie treści – daj o tym znać, polubieniem, komentarzem czy udostępnieniem. Wtedy zasięg tekstu rośnie, a ja widzę, że takich treści właśnie chcą czytelnicy. Pomijam kwestie zasięgu i tego, że jeśli widzę, że po setkach próśb o post książkowy, post książkowy ma 10 lajków i nie dotrze do tych, co prosili, to zwyczajnie proszę o pomoc. Norma.

 

Oczywiście, statystyki mówią mi też inne rzeczy, ale te muszę sobie już w spokoju przemyśleć i zastanowić się, jak je ugryźć. Nie zwiastują wielkich zmian, ale zdecydowanie każą mi się zastanowić nad kierunkiem. I będę się zastanawiać. Oby nie tak długo, jak czasem zdarza mi się zabierać do porządków w szafie.

 

No i fakt – w twojej ocenie ta 11 tekstów może wyglądać zupełnie inaczej. No więc powiedz mi, co powinno być na pierwszym miejscu? Nie bój się, nie gryzę. To tylko plotki 😀

 


 

Jeśli interesują cię wpisy ode mnie, zainstaluj sobie, proszę, aplikację na telefon, gdzie będziesz mogła w każdej chwili spojrzeć, czy nie pojawiają się jakieś nowe wpisy: Tu wersja na Android, a tu na IOS.    Możesz też udostępnić wpis i skomentować go na facebooku [jeśli chcesz widzieć, co tam piszę],  zawsze też jestem na instagramie, więc tam możesz zerkać, co gadam na żywo ?  dziękuję! A dla wiejskich [choć nie tylko] matek została też stworzona grupa, na którą serdecznie cię zapraszam [tutaj]. 

 

 

Joanna Jaskółka

Joanna Jaskółka – w Sieci znana jako MatkaTylkoJedna – od dziesięciu lat przybliża życie na wsi i pisze o neuroróżnorodnym rodzicielstwie w duchu bliskości. Autorka książki „Bliżej”.

Wspieraj na Partronite.pl

Możesz wesprzeć moją pracę, dołączając do moich patronek.

Spodobał Ci się mój artykuł?

Możesz wesprzeć moją pracę
i postawić mi wirtualną kawę.

Może Cię też zainteresować...

Rzuciliśmy szkołę! (2)

Tydzień na edukacji domowej – jak zorganizowałam chłopcom naukę?

Rzuciliśmy szkołę!

Rzucamy szkołę i przenosimy się do Szkoły w Chmurze [podkast]

DSC_2519

Ciekawostki o kurach, z których pewnie nie zdawałaś sobie sprawy

0 0 votes
Ocena artykułu
1 Komentarz
najnowszy
najstarszy oceniany
Inline Feedbacks
View all comments
barbara kwiecien
barbara kwiecien
7 lat temu

Nie mam zastrzezen, serio. Podziwiam podejscie, moze troche zazdroszcze bo ja wiecznie sie czegos boje. Nie wybiore ulubionego tekstu bo lubie te roznorodnosc w ich doborze, niech tak zostanie. Cholernie mnie glowa boli wiec elokwencja lezy ale mysl ze sens zachowany ?