O prawdzie i nieprawdzie na blogu

Joanna Jaskółka
12 października 2014

Udostępnij wpis

Czasem jest tak, że trzeba kilka rzeczy delikatnie zasugerować. Czasem jednak to nie wystarcza i musisz walnąć prawdę prosto z mostu. Tak będzie dzisiaj, bo ostatnio dowiedziałam się o kilku waszych wątpliwościach i powstał nawet tekst obnażający moją hipokryzję. Czas więc wystawić działa i odkurzyć obronną armatę.

 


Jakieś dwa tygodnie temu napisałam tekst. Nie dla wrażliwych. Napisałam. Opublikowałam. Można powiedzieć - zapomniałam, bo to tekst, który do moich ulubionych raczej nie będzie należał. Kilka dni później zrobiłam małe podsumowanie miesiąca, a jako że wpis miał sporą poczytność, zawarłam go w zestawieniu z takim oto dopiskiem:

Ale, ale... Wszak pod tekstem "Nigdy nie kochałam tak bardzo" pojawiła się adnotacja o tym, że  tekst powstał na podstawie autentycznego listu czytelniczki! I mieliście zonk, któremu dała wyraz blogerka w swoim tekście tutaj.

Mniam, mniam, mniam, w komentarzach zarzuty o hipokryzję, ble ble ble. Jak ja mogłam. O krajst, dżizas oraz wszystkie bory i lasy.

Specjalnie  dla blogerki, która pisząc, że za mną nie przepada, jednocześnie jest stałą komentatorką bloga pod wezwaniem ochów i achów [ach ta nasza hipokryzja... specjalnie przejrzałam blog, żeby mieć tego potwierdzenie] przedstawiam fragment listu mojej czytelniczki, na podstawie którego powstała zmyślona/niezmyślona historia:

 

 

Czasami kiedy dzieci nie dają mi żyć, zastanawiam się, co by było, gdybym ich nie miała.

I tyle. Całe jedno zdanie w długiej, obejmującej ponad trzy znormalizowane strony tekstu, dyskusji.

W takim razie, czy tekst  powstał na podstawie autentycznej historii mojej czytelniczki? 

Nie! Nie, nie, nie! W całym liście nie było słowa o śmierci, kostnicy, nic! Wymieniałyśmy uwagi na temat wychowania dzieci i tyle.Ale czy tekst powstał na podstawie autentycznego listu czytelniczki, która zgodziła się, żebym jej historię opowiedziała w takiej formie, jaką wyżej widzicie, ale nie pozwoliła zdradzić swojego imienia? Tak! Bo kiedy jedno zdanie jej listu skłoniło mnie do ułożenia w głowie tej, a nie innej historii, natychmiast się zapytałam czytelniczki, czy mogę to jej zdanie wykorzystać. I przysłałam jej szkic wpisu.

Tym samym - czy cały wpis jest kłamstwem?

Nie - dostałam list od czytelniczki z jednym zdaniem, skłaniającym mnie do przemyśleń. Napisałam tekst. Opublikowałam, zaznaczając, że historia nie powstała ot tak, że miała swój początek w takiej to a takiej korespondencji. Jednym słowem - podałam źródło inspiracji, nie spodziewając się, że podawanie źródeł w blogosferze może mieć tak dramatyczne skutki...  Kilka dni później wyjaśniłam, w jaki sposób tekst powstał. Nic nie jest w tym wpisie kłamstwem, wszystko jest ułożone tak, żebyście mogli dowolnie oba teksty interpretować, a najśmieszniejsze jest w tym wszystkim zdanie blogerki, która  za mną nie przepada, ale zawsze  pozytywnie u mnie komentuje 😀

Wiecie - czasami w blogosferze rozmawiamy i tym, co jest, a co nie jest inspiracją [definicja inspiracji - grafika niżej]. Niektóre blogerki swoje zerżnięte od innych blogerek teksty nazywają inspiracjami, kradzione są też całe cykle [Seksi chwile rodziców - tyle ich już jest w blogosferze, że nie nadążam liczyć :D], modna jest też tendencja do podczepiania się pod temat na zasadzie "Skoro ona napisała na bardzo popularny temat, to ja udam, że porażona jej wielkością czytelniczka napisała do mnie list o tym problemie, opublikuję ten list i zliżę śmietankę :)". Ostatnio coś takiego również jest inspiracją.

Chyba zapomnieliśmy, czym jest inspiracja, skoro zerżnięcie słowo w słowo historii czytelniczki uważacie za fajne, a prawdziwą inspirację, prawdziwy impuls, którym się stało jedno zdanie - i którym powinno być jedno zdanie lub jedno niepozorne zdarzenie - piętnujecie, bo jak ona mogła szukać inspiracji w swojej głowie? Jak mogła nie zabrać historii czytelniczce tylko ją na swoje potrzeby modyfikować? Hipokryzja! Kłamstwo.

A czytanie ze zrozumieniem - zostało chyba w starej ośmioklasowej podstawówce.

Po co to zrobiłam? Po co przyznałam się w podsumowaniu do tego, że cała historia nie była oparta na podstawie autentycznej historii, a  jedynie autentycznego listu? Po to, żebyście nie zapomnieli, że niektóre teksty, w których nie pada ani moje imię, ani imię mojego dziecka, niektóre z nich, które mogą dziać się zawsze i wszędzie, niekoniecznie opowiadają o moich osobistych przeżyciach. O zgrozo, czasami nawet te, w których pada imię mojego dziecka, słowo "chłop" albo nawet "Przystań" nie są historiami, które choćby w 30 procentach mogły wydarzyć się naprawdę.

Samotność w matce. Wiejska matka. Dziecko w szambie. Wypadek. Czy powinnam dawać adnotację, że to fikcja, żebyście wszyscy dokładnie zrozumieli, gdzie licentia poetica miała największy wpływ? Koleżanka mi to zasugerowała, powiedziała, że przecież wy nie wiecie, kiedy piszę prawdziwą historię, a kiedy nie.

Ale wiecie, co? To jest wasz problem, że nie wiecie, to jest wasz problem, że pewnych rzeczy nie rozumiecie. Że nie potraficie wyczuć funkcji mniej lub bardziej poetyckiej. Że każdy tekst połykacie tak, jakby faktycznie to się działo na Mazurach nad jeziorem Bełdany, a jego główną bohaterką byłabym wyobrażona sobie przez was - ja. To jest wasz problem, że nie umiecie pojąć czegoś takiego jak kreacja.

Ponadto - to nie moja wina, że wy nie potraficie zrozumieć, kiedy tekst opisuje "zawsze wszędzie", a kiedy "wczoraj tutaj" i ja nie jestem od tego, żeby wam to tłumaczyć. To czytelnik śledzi, to czytelnik szuka wyjaśnień, to czytelnik jest niezbędnym elementem, żeby jakikolwiek utwór miał sens i został odpowiednio odczytany. Tak właśnie jest - żeby powstało dzieło literackie, a blog jest dziełem szczególnego rodzaju, musi być autor, musi być tekst i musi być czytelnik, który te rzeczy połączy w całość.

To nie ja jestem od tłumaczenia wam sensu, ja wam daję tylko drogowskazy [macie etykiety, uczciwie oznaczam reklamy, łatwo poznać, kiedy piszę o faktycznych zdarzeniach i okraszam to zdjęciami - to jest całkiem sporo, nie sądzicie?]. Możecie nimi iść i błądzić, możecie nimi iść i trafić, to zależy od was i od waszych umiejętności. Sami musicie dojść do prawdy. Niemalże jak ludzie dość inteligentni.

Nie będę cały czas pisać o własnej rodzinie. Zanudzilibyście się na śmierć.

Musicie więc pogodzić się z tym, że niektóre teksty nie są wyłącznie o mnie.

Są też o was.

Niestety.

Na szczęście.

PS Podsumowując cytowany tekst, który stał się inspiracją do powyższych rozmyślań, muszę stwierdzić, że bardzo fajnie, iż autorka tekstu "nie przepada" za mną, ale dodaje "jako blogerką". To bardzo ważne, że umie oddzielić moją osobą od tej, która cały czas jest obecna na blogu 🙂

PS2 Choćby nie wiem jak się starał, każdy autor bloga kreuje swój wizerunek. Nawet wy, czytelnicy, kreujecie się wobec szefów, podwładnych, znajomych i całkiem obcych ludzi. Wszyscy chcemy się widzieć w oczach innych ludzi wyidealizowany obraz siebie - nie próbujcie zaprzeczać 🙂

Zdjęcie: ejbSF

Udostępnij wpis

A dla wiejskich [choć nie tylko] matek została też stworzona grupa, na którą serdecznie cię zapraszam TUTAJ
Obserwuj nas też na Instagramie
Możesz też udostępnić wpis i skomentować go na Facebooku
Jestem Asia.
Piszę o tym, jak uciec z miasta i wychowywać dzieci na wsi, z dala od sklepów, ale bliżej siebie.

Naszą historię znajdziesz Tutaj

Ale ona wciąż się pisze, więc zostań ze mną w kontakcie:


    Subscribe
    Powiadom o
    guest
    19 komentarzy
    najstarszy
    najnowszy oceniany
    Inline Feedbacks
    View all comments
    lucy es
    8 lat temu

    Mi to nie przeszkadza. Nie wyobrażam sobie czytać z zaangażowaniem emocjonalnym tekstu zaczynającego się od ostrzeżenia &quot;uwaga! fikcja!&quot;. Kumam konwencję.<br />

    takasobiematka
    Reply to  lucy es
    8 lat temu

    Lucy, ja też kumam konwencję. Zwykle. Tutaj sama Joanna ją złamała, pisząc o tym, że to nieprawda, robiąc takie &quot;a kuku, mam Was&quot;. Ma do tego prawo, a mi ma to prawo zgrzytać. Bo z tego, co napisała w oryginalnym poście, miałam wnosić, że, jak pisze dzisiaj, <i>nie zabrała historii czytelniczce</i>, tylko ją <i>modyfikowała</i>, a nie, że historii nie było. Bo nie było. Zazgrzytało mi

    lucy es
    Reply to  lucy es
    8 lat temu

    Wiem o co Ci chodzi, czytałam Twój post. Zdaję sobie sprawę, że późniejsze wyjaśnienia Jaskółki można różnie odbierać, pewnie w zależności od tego na ile przywiązuje się wagę do faktu czy coś miało miejsce naprawdę, czy częściowo, czy wcale. <br /><br />Ja tylko wyznaję moje podejście - zupełnie mi nie przeszkadza łapanie w taką pułapkę dopóki na końcu postu nie będzie numeru konta do przelewów

    takasobiematka
    8 lat temu

    Czuję się wywołana do tablicy;)<br /><br />Jeśli chodzi o główny zarzut (&quot;najśmieszniejsze jest w tym wszystkim zdanie blogerki, która za mną nie przepada, ale zawsze pozytywnie u mnie komentuje :D&quot;), to, no cóż: <b>wybacz, że nie jestem hejterką</b>, rili sori:DDD Jeśli z tego powodu automatycznie staję się hipokrytką, to będę musiała z tym żyć.<br /><br />Jest tak - lubię Twojego

    Joanna Jaskółka
    Reply to  takasobiematka
    8 lat temu

    Ej no, dyskutujemy, co to, nie możemy sobie normalnie podyskutować? 😀 Wyraziłaś swoją opinię, ja się bronię, a że przy okazji zostałam zainspirowana do szerszych rozmyślań... dzięki Tobie 🙂 Dzięki za wyjaśnienie i tak masz plusa za to, że umiesz oddzielić blog od reszty 🙂 <br /><br />PS. Tak, muszę trzymać krótko, chociaż między nami - niezbyt to lubię. Wiem jednak, że jak popuszczę, to będę

    takasobiematka
    Reply to  takasobiematka
    8 lat temu

    Tak myślałam:)

    Matka Debiutująca
    8 lat temu

    Wg mnie problem może wynikać z tego, że blog jako taki w dużej mierze przez czytelników jest traktowany jako czyjś pamiętnik do którego możemy zerknąć, poczytać o życiu tego właśnie konkretnego autora bloga, a przez fakt, gdy dowiadujemy się, że to jednak było zmyślone/zainspirowane jak zwał tak zwał to traci to, nie wiem, magię, niepowtarzalność, a przez to autor traci autentyczność? Ja akurat

    Mama Ka
    8 lat temu

    Gdybyś każdy fikcyjny tekst oznaczała odpowiednio już na wstępie to nie wzbudzałby on w czytelnikach odpowiednich emocji.<br />Z kolei gdybyś dodawała taki opis na samym końcu to automatycznie odbierałby on całą przyjemność z czytania...<br />Wniosek jest więc tylko jeden - pisz dalej po swojemu, bo to co robisz jest super 🙂

    Anna Pacek
    8 lat temu

    Kiedy czytam takie posty i takie komentarze po raz kolejny utwierdzam się w przekonaniu,że nie mogłabym pisać bloga! To nie na moje nerwy...<br />A co do hipokryzji,cóż wszędzie jej pełno. Niestety

    surrealistka
    8 lat temu

    W tym miejscu przypomina mi się jeden z moich ulubionych cytatów, o którym myślałam nawet ostatnio w kontekście mojego bloga (tutaj: piona!): &quot;Wszystko to wydarzyło się mniej więcej naprawdę&quot; Kurt Vonnegut - Rzeźnia nr 5

    Joanna Jaskółka
    Reply to  surrealistka
    8 lat temu

    Grażyna - dokładnie tak! 🙂

    takasobiematka
    Reply to  surrealistka
    8 lat temu

    ;D

    Anonymous
    Anonymous
    8 lat temu

    zaglądam, acz nieregularnie, do tej pory nie komentowałam i pewnie szybko kolejny raz tego nie zrobię, hihi, bo każdy ma swoje zdanie;), a czasem wszelkie dyskusje na necie są bezsensu, ale co do Twojego bloga to jest to KAWAŁ DOBREJ ROBOTY!! Trzymaj tak dalej i życzę powodzenia:) P.S. Twój blog jest JEDYNYM, który czytam;)

    Anonymous
    Anonymous
    8 lat temu

    Jaskolko dobrze ze jestes .

    Anonymous
    Anonymous
    8 lat temu

    Bardzo lubię czytać Twój blog :)<br />Chyba mam za mało czasu wolnego bo nie dopatrzyłam strasznych hipokryzji z Twojej strony...<br /><br />Pierwszy większy blogerski skandal Twój ! 🙂

    takasobiematka
    Reply to  Anonymous
    8 lat temu

    Nigdzie nie zarzuciłam Joannie hipokryzji. I jakiż tam na miłość boską skandal!:D

    Joanna Jaskółka
    Reply to  Anonymous
    8 lat temu

    Tak, tak, hipokryzja padła w komentarzach i mi utknęła w głowie 🙂

    Anonymous
    Anonymous
    8 lat temu

    Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    Milena Wańczuk
    8 lat temu

    no czas mi się kończy na czytanie<br />zajrzę pewnie za jakiś tydzień i znowu będę czytała od najnowszego do momentu w którym skończyłam<br />ech pisząc poprzedni komentarz pod postem z dnia 4 listopada nie wiedziałam jeszcze o tym tutaj<br />hihi chyba zacznę sobie zaznaczać na czym skończyłam przeglądanie i będę zaczynała od najstarszych bo czasem <br />to moje komentarze wydaja się lekko &quot

    20 marca 2023
    Chodź ze mną do łóżka, czyli jak sprawuje się półkotapczan Lenart po roku używania?

    Rok temu, dokładnie w marcu, przyjechała do mnie ekipa Lenart, żeby zamontować mi w pokoju półkotapczan. Po raz pierwszy od wielu lat miałam mieć własną sypialnię i... trochę się tego bałam. Tym bardziej że wskoczyłam na nieznane wody - zamiast klasycznego łóżka - wybrałam półkotapczan. Mebel, który pamiętałam z czasów dzieciństwa z pokoju koleżanki, u […]

    18 marca 2023
    Rozgryzam "Rozgryzione", czyli jak karmić, żeby nie przekarmić lub nie zagłodzić

    "To, jak bardzo wmuszam mojemu dziecku jedzenie, może mieć gorszy efekt niż pozawalanie dziecku na wszystko" - usłyszałam od autorek książki "Rozgryzione'' Zuzanny Wędołowskiej i Marty Kostki. Książka ta zwaliła mi z serca kawał poczucia winy za to, że "źle karmię moje dziecko". Książka pokazała mi, że nie muszę karmić idealnie, żeby karmić dobrze. O […]

    16 lutego 2023
    Bezsenność - co zrobić, żeby zasnąć, kiedy nie możesz spać?

    Przez dwa lata mój sen był dziwaczny. Stany lękowe, leki, depresja, stres, to wszystko sprawiło, że spałam dziwacznie. Budziłam się wyspana o 3 w nocy, kładłam się o 8, wstawałam o 11, potem przerwa, żeby odebrać dzieci i znów drzemka na godzinę o 16. Cały mój wolny czas kombinowałam, kiedy mogłabym odespać nieprzespaną noc. Kiedy […]

    7 lutego 2023
    Sama kupię sobie kwiaty, czyli o piosenkach zemsty luźne przemyślenia

    - Mamo, czemu wciąż śpiewasz tę piosenkę, przecież wiesz dobrze, ze możesz sobie sama kupić kwiaty, a nawet je zasiać!    Tak mi powiedział syn, gdy po raz setny przesłuchiwałam najnowszą piosenkę Miley Cyrus “Flowers”. A przesłuchiwałam ją nie dlatego, że Miley swymi kwiatami odkryła dla mnie Amerykę, ja już to znałam, ale dlatego, że […]

    3 lutego 2023
    I tak to się żyje na tej wsi...

    Miesiąc urlopu to sporo, ale jak bardzo mi to było potrzebne wie każdy, kto pracuje praktycznie bez przerwy. Niestety, ale często tak właśnie wygląda praca w social mediach - nawet kiedy odpoczywasz, zerkasz w komórkę, bo a nuż, coś się pojawi, co można skomentować, ktoś się pokłóci na grupie, ktoś napisze obrażony, że został zablokowany […]

    20 grudnia 2022
    Jak zmusić dziecko, żeby coś zjadło, czyli świąteczne potrawy dla niejadka

    Od lat zmagam się z jedzeniową wybiórczością i taki problem dotyczy też mojego dziecka. Jeszcze pięć lat temu przyznanie się do tego, że nie dam rady zjeść wszystkiego, bo zwyczajnie nie lubię, było dla mnie ogromnym problemem, bo jak to, można czegoś tak bardzo nie lubić aż do odruchów wymiotnych? Syn nauczył mnie asertywności i […]

    Obserwuj nas na Instagramie

    instagramfacebook-official